Dawne ortografie, gramatyki i podręczniki języka polskiego

Okładka
Onufry Kopczyński
Grammatyka dla szkół narodowych1
Pierwsze wydanie: Drukarnia ojców pijarów, Warszawa 1778–1785, format: 8°2, 2233 s.
Języki: polski
Seria A

Informacje o autorze

Twórca Gramatyki dla szkół narodowych urodził się 30 listopada 1735 roku w wielkopolskim Czerniejewie [SGKP I, 824]. Na chrzcie (zapewne w miejscowym kościele pw. św. Jana Chrzciciela) otrzymał imię, które sam sobie przyniósł w dniu narodzin – Andrzej. Bardzo wcześnie opuścił rodzinne miasto i rozpoczął edukację w szkołach pijarskich – najpierw w Warszawie, a następnie w Podolińcu [SGKP VIII, 461]. W wieku siedemnastu lat wstąpił do zakonu pijarów, gdzie przybrał imię Onufry [Wójcicki 1862] i pod tym imieniem funkcjonuje w społecznej świadomości.

Trudno wskazać na jednoznaczne motywy decyzji Andrzeja Kopczyńskiego. Nie ulega jednak wątpliwości, że wstąpienie do zakonu pijarów – jednego z najważniejszych z punktu widzenia szkolnictwa w Polsce – umożliwiło synowi skromnego ekonoma [Pasikowski 1979] karierę naukową i zaistnienie na polskiej scenie społeczno-narodowej. Okres od wstąpienia do zakonu do święceń kapłańskich, które przyjął w roku 1754 [Osiński 1819, 4], wypełniały mu dalsze studia i przygotowania do pracy w charakterze nauczyciela języka polskiego i łacińskiego [Wójcicki 1862]. Uczył (poza gramatyką również retoryki i poetyki) w szkołach pijarskich w Radomiu (1757–1758), Piotrkowie (1758–1760), Podolińcu (1763 i 1769–1770), Rzeszowie (1764) i Złoczowie (1765–1767) [Stasiewicz-Jasiukowa 1987, 16–17].

Z nauczyciela młodzieży dość szybko awansował na profesora kształcącego przyszłych nauczycieli, dzięki czemu poznał nie tylko potrzeby edukacyjne uczniów, lecz także oczekiwania metodyczne pedagogów. Działalność w szkołach pijarskich niewątpliwie ukształtowała postawę Kopczyńskiego i wpłynęła na jego późniejsze prace gramatyczne.

Wiedzę językową i filozoficzną przyszły autor gramatyki narodowej zdobywał jednak nie tylko w kraju. Sławnemu już w środowisku młodemu nauczycielowi zaproponowano wyjazd do Wiednia i Paryża w charakterze naukowego opiekuna Antoniego Wisłockiego [Wójcicki 1862], wnuka hrabiego Michała Buttlera i krewnego Aleksandra Fredry. Odbywszy ową podróż, Onufry Kopczyński do Warszawy powrócił w 1774 roku i zyskał nominację na profesora wymowy w Collegium Nobilium [Stasiewicz-Jasiukowa 1987, 17].

Po zakończeniu prac nad trzecią częścią gramatyki, jesienią 1783 roku złożył Kopczyński ofertę Komisji Edukacji Narodowej, w której podejmował się próby uporządkowania zbiorów w Bibliotece Załuskich – pełniącej już wówczas funkcję księgozbioru narodowego. Wprawdzie pracę w charakterze pomocnika bibliotekarza oficjalnie rozpoczął Kopczyński w Pałacu Daniłowiczowskim dopiero 1 stycznia 1787 roku [Stasiewicz-Jasiukowa 1987, 130], jednak już od roku 1783 czynił starania o ratowanie, konserwację i uporządkowanie zbiorów braci Załuskich. Funkcję prefekta Biblioteki Załuskich sprawował wówczas (do śmierci w 1786 roku) Jan Daniel Janocki, który z powodu postępującej choroby zaniedbał nieco bibliotekę. Jego następcą został były jezuita Jerzy Koźmiński – zdecydowany przeciwnik pomysłów i działalności Kopczyńskiego. Przyczyn tej niechęci badacze doszukują się w różnych czynnikach: po pierwsze, w fakcie, że Kopczyński i Koźmiński reprezentowali środowiska dwóch zakonów działających i przez wieki konkurujących ze sobą na polu szkolnictwa, po drugie zaś, w zawiedzionych ambicjach Koźmińskiego, którego słownik łacińsko-polski dość ostro skrytykował Kopczyński w 1786 roku [Stasiewicz-Jasiukowa 1987, 134]. Praca w atmosferze ciągłej krytyki nie należała do łatwych, jednak Kopczyńskiemu (mimo oficjalnego oskarżenia, które Koźmiński skierował na niego do KEN) udało się częściowo wyremontować gmach biblioteki, co było o tyle ważne, że przeciekający dach i nieszczelne okna narażały zbiory biblioteczne na ciągłe straty. Zajął się również pijar renowacją zgromadzonych w pałacu woluminów (co niektóre z nich ocaliło od zniszczenia). Uporządkował też liczący ok. 300 tysięcy pozycji księgozbiór. Wprowadzony przez Kopczyńskiego system katalogowy wzbudzał sprzeciw nie tylko Koźmińskiego, lecz także późniejszych bibliotekarzy, wydaje się jednak, że jak na warunki polskie schyłku XVIII wieku był on dość nowatorski. Podstawę podziału stanowiły języki, w których napisane były książki, dalszym kryterium było natomiast kryterium tematyczne oparte na klasyfikacji dziedzin naukowych Franciszka Bacona [Stasiewicz-Jasiukowa 1987, 146]. Proponował więc Kopczyński działy odpowiadające: teologii (w ujęciu Bacona mieściła się ona w filozofii), filozofii (rozumianej jako nauka o prawdzie ogólnej, a zatem również o przyrodzie i człowieku), historii, retoryce (tego działu również u Bacona brak) i poezji. Niewątpliwą zasługą Kopczyńskiego było również stworzenie dwóch katalogów: alfabetycznego i przedmiotowego. Zaprojektował katalog dubletów polskich oraz katalog czytelników i wypożyczających książki. W momencie zatrudnienia przyznano Kopczyńskiemu pensję, jednak uporządkowanie i remont narodowej książnicy pochłonęły znaczne koszty, które pokrywał między innymi z pieniędzy otrzymanych za napisanie gramatyki. Pracę w Bibliotece Załuskich przerwały Kopczyńskiemu wydarzenia insurekcji kościuszkowskiej, a zbiory tak pieczołowicie przez niego katalogowane i poddawane renowacji wywieziono do Petersburga.

Kopczyński bardzo przeżył upadek insurekcji kościuszkowskiej, po którym opuścił Warszawę i schronił się w Białaczewie w domu Stanisława Małachowskiego. Nie udało mu się jednak uniknąć aresztowania – kiedy w 1798 roku S. Małachowski został pojmany za działalność patriotyczną, Kopczyński przyznał, że wiedział o jego kontaktach z paryskimi emigrantami. Na mocy wyroku z 18 grudnia 1799 roku został skazany na „jednoroczne rekolekcje” w jednym z zakonnych domów niemieckich, a następnie na stałe osiedlenie w którymś z niemieckich klasztorów pijarskich. Do końca maja 1800 roku przebywał pod dozorem policyjnym w Krakowie, z którego został przewieziony do klasztoru w Nikolsburgu na Morawach [Michalski 1967–1968, 623]. W marcu roku 1802 uwięziono go natomiast w klasztorze w Freudenthal w austriackiej części Śląska. W lipcu tego samego roku w sprawie O. Kopczyńskiego interweniował (dzięki księciu A. J. Czartoryskiemu) cesarz Aleksander I, co przyczyniło się do uwolnienia pijara, który powrócił do Warszawy, gdzie kontynuował działalność edukacyjną, polityczną, społeczną i religijną.

Niemal bezpośrednio po powrocie, bo już w listopadzie 1802 roku, został członkiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Jedną z jego propozycji było poprawianie dzieł dawnych autorów polskich. Przedstawił nawet projekt takiej korekty, ale została ona skrytykowana i pomysłu O. Kopczyńskiego nie wcielono w życie. Jednym z przedsięwzięć, w których miał wziąć udział, była współpraca z S. B. Lindem w zakresie tworzenia słownika. W związku jednak z tym, że koncepcje leksykograficzne obu językoznawców były różne, O. Kopczyński zrezygnował z tej współpracy, choć jak twierdzi Jerzy Michalski, w własnej propozycji słownika wykazał się znajomością haseł z rękopisu autora pierwszego słownika języka polskiego [Michalski 1967–1968, 624]. Mimo braku zgodności w poglądach leksykograficznych S. B. Linde zarekomendował O. Kopczyńskiego na stanowisko nauczyciela nauki chrześcijańskiej i moralności w Liceum Warszawskim. Kopczyński z propozycji wprawdzie nie skorzystał, został jednak jednym z sześciu eforów owego liceum. W 1805 roku był natomiast jednym z kandydatów na stanowisko prezesa TPN. Wybory przegrał, ale w towarzystwie pozostał do 1814 roku, mimo że członkowie TPN nie byli przychylni innym jego pomysłom (między innymi kreskowaniu samogłosek pochylonych).

W 1804 roku został prowincjałem pijarskim. Od razu rozpoczął starania o zachowanie przeznaczonego przez władze pruskie do likwidacji kolegium pijarskiego w Szczuczynie. Starania te okazały się bezowocne mimo wizyty Kopczyńskiego w Berlinie na dworze Fryderyka Wilhelma III.

W roku 1807 podjął się Kopczyński działalności w Izbie Edukacyjnej (w 1811 [Michalski 1967–1968, 624] albo 1812 roku [Wójcicki 1862] został członkiem dyrekcji tej izby) utworzonej przez Komisję Rządzącą. W zakres jego obowiązków wchodziło między innymi opiniowanie podręczników do nauki czytania i pisania oraz wizytowanie szkół.

Niemal do końca życia aktywnie pracował na wszystkich polach swojej działalności, choć jego poglądy językoznawcze i dydaktyczne były coraz mniej cenione przez współczesnych [Michalski 1967–1968, 625]. Ważnym wydarzeniem będącym niejako ukoronowaniem kilkudziesięciu lat wytrwałej pracy na polu lingwistycznym było wręczenie mu 30 listopada 1816 roku medalu z napisem „Za gramatykę języka polskiego wdzięczni ziomkowie” [Wójcicki 1862]. Medal wręczał ówczesny minister oświecenia S. K. Potocki, uroczystość ta została zaś uwieczniona na zniszczonym podczas II wojny światowej obrazie B. Kopczyńskiego.

Sam Onufry Kopczyński zmarł niedługo po otrzymaniu medalu – 14 lutego 1817 roku. Jego ciało spoczęło w kościele ojców pijarów przy ul. Długiej w Warszawie. Kiedy w 1834 roku kościół ten został przejęty przez prawosławnych, szczątki Kopczyńskiego przeniesiono na Powązki i pochowano pod drogą cmentarną. Nazwisko autora pierwszej gramatyki narodowej zostało uwiecznione na tablicy powązkowskiej dopiero w 1964 roku.

Twórczość

  1. Onufry Kopczyński, Monumentum Catharinae Secundae, Warszawa 1776.
  2. Onufry Kopczyński, Elegia in obitum Juliannae comitis de Stackelberg conjugis legati ad Rempublicam Polonam Serenissimae Imperatricus Russiae, Warszawa 1781.
  3. Onufry Kopczyński, Zbior nauki: I chrześcijańskiej, II obyczajowej, Warszawa 1784.
  4. Onufry Kopczyński, Nauka pisania i czytania, Kraków 1785.
  5. Onufry Kopczyński, Pilerus libertatis symbolon et palladium (...) (Czapka - znak i puklerz wolności), Warszawa 1791.
  6. Onufry Kopczyński, Ad quosdam Polonos diffidentes adhuc rebus patris, Warszawa 1792.
  7. Onufry Kopczyński, Tabela kościołów, kwestarek i asystentów do wybierania we dni świętalne i niedzielne jałmużny patriotycznej dla osób biednych, z okoliczności najszczęśliwszej rewolucji cierpiących, Warszawa 1794.
  8. Onufry Kopczyński, O duchu języka polskiego, Warszawa 1804.
  9. Onufry Kopczyński, Prawa studentów pijarskich, Warszawa 1804.
  10. Onufry Kopczyński, Prawidła przystojności i obyczajności dla studentów pijarskich, Warszawa 1806.
  11. Onufry Kopczyński, Treść gramatyki polskiej... służąca za wstęp do nauk filozoficznych, Wilno 1806.
  12. Onufry Kopczyński, Essai de grammaire polonaise pratique et reisonnée pour les François, Warszawa 1807.
  13. Onufry Kopczyński, Nauka o dobrym piśmie. Przez Onufrego Kopczyńskiego z przyszłej jego gramatyki polskiej wyjęta, Warszawa 1807.
  14. Onufry Kopczyński, De Varsaviensi convictu, Martem inter atque Minervam certamen, a Galliarum legato Varsaviae residente, J. Serra armis et scriptis incylto, diremptum. Carmen historicum, brak miejsca wydania 1808
  15. Onufry Kopczyński, Poprawa błędów w ustnej i pisanej mowie polskiej, Warszawa 1808.
  16. Onufry Kopczyński, Religiosus et sapiens princeps Fredericus Augustus rex Saxsoniae et dux Varsaviae religionis et literatum in scholis piis sator. Epigramma, [brak miejsca wydania] 1809.
  17. Onufry Kopczyński, Ad Alexandrum Rossiarum Imperatorem, Warszawa 1816.
  18. Onufry Kopczyński, Gramatyka języka polskiego (dzieło pozgonne), Warszawa 1817.
  19. Onufry Kopczyński, Wyjątek z rękopisma ks. Kopczyńskiego (z Dykcjonarza polskiego), Warszawa 1823.

Charakterystyka

1. Przyczyny i okoliczności powstania

Żadna z części omawianej gramatyki nie została opatrzona przedmową, w której autor wyjaśniłby genezę dzieła. Można więc przyjąć, że funkcję takiej przedmowy pełni wstęp do Układu Grammatyki dla szkół narodowych z dzieła już skończonego wyciągniony [Kopczyński 1785], wydany kilka lat po wyjściu spod prasy drukarskiej ostatniej części Grammatyki dla szkół narodowych. Sytuacja to więc osobliwa, ponieważ pisząc ową przedmowę (czy też raczej: postmowę), znał już Kopczyński recepcję swego dzieła, mógł też wyciągać wnioski na temat jego użyteczności. Wstęp do układu nie jest jednak napisany w tonie sprawozdawczym czy rozrachunkowym, pełnić więc może z powodzeniem funkcję źródła do badania genezy gramatyki, którą sam Kopczyński nazywa „gramatyką narodową”. Podkreśla kilkukrotnie, dowartościowując niejako swoje przedsięwzięcie, że nie jest ono owocem jego natchnienia czy indywidualnej potrzeby, ale realizacją zlecenia, które ma się przysłużyć sprawie narodowej: „Kazano mi pisać grammatykę” [Kopczyński 1785, 10, 16]. Omawiana gramatyka powstała bowiem jako podręcznik przeznaczony dla uczniów i nauczycieli na zlecenie Towarzystwa do Ksiąg Elementarnych, będącego organem Komisji Edukacji Narodowej.

Stworzenie Grammatyki dla szkół narodowych poprzedziły wieloletnie przygotowania i lektury dzieł gramatycznych i filozoficznych. Wśród czytanych przez Kopczyńskiego autorów znaleźli się między innymi: Platon, Arystoteles, Bacon, Kartezjusz, Locke i Condillac [por. Kopczyński 1785, 6]. Podobnie jak Bacon wiązał Kopczyński gramatykę z filozofią i traktował je jako dwie uzupełniające się wzajemnie dziedziny wiedzy i opisu rzeczywistości: „Grammatyka bez filozofii obejśdź się nie potrafi” [Kopczyński 1781, (3)].

Kopczyński wykorzystał znajomość dzieł filozofów starożytnych i nowożytnych. Podobnie jak inni myśliciele epoki Oświecenia opowiadał się za wrodzonym, naturalnym charakterem znaku językowego, co jest niewątpliwym powtórzeniem założeń Platona [Rospond 1971, 20]. Czytał go jednak również przez pryzmat poglądów Condillaca. Jak stwierdza Zofia Florczak: „Sformułowana przez Condillaca, a potem przez Kopczyńskiego teza o niearbitralności znaków języka nie znaczy więc, że te znaki są naturalne w elementarnym i najczęstszym znaczeniu tego słowa. Ich niearbitralność polega na tym, że jedne z nich, pierwotne są wynikiem koniecznego związku między poruszeniami ciała a poruszeniami duszy, inne – późniejsze są tworzone przez analogię do pierwotnych i są przez tę analogię motywowane” [Florczak 1978, 90]. Podstawą opisu musi być zatem obserwacja, metodą podejścia do problemu badawczego – indukcja. Oświeceniowy charakter dzieła Kopczyńskiego ujawnia się w czerpaniu z dzieł zarówno Franciszka Bacona – twórcy nowoczesnej metody indukcyjnej, jak i Kartezjusza – przedstawiciela metodologicznego sceptycyzmu.

Warto wspomnieć, że na kształt gramatyki niemały wpływ miała podróż, którą Kopczyński odbywał po Europie na kilka lat przed złożeniem mu propozycji napisania gramatyki. To podczas pobytu we Francji zetknął się bowiem z kontynuowanymi tradycjami wydanej w 1660 roku Gramatyki Port-Royal (Grammaire générale et raisonnée). Wydarzenie to miało dla myślenia o języku i regułach nim rządzących znaczenie przełomowe: „Gramatyka zatem nie miała ograniczać się tylko do opisu lingwistycznego, nie miała dawać rejestru poprawnych wyrażeń ani wskazywać samych tylko reguł (to zostawiano nauczycielom, tzw. gramatystom), lecz reguły te wyjaśniać; w tym celu miano badać język, drogą obserwacji o rozumowaniu wykrywać prawa, według których przebiega proces wyrażania myśli za pomocą słów, ustalać związki między kategoriami gramatycznymi i kategoriami logicznymi” [Florczak 1978, 101]. Echa tego myślenia znajdujemy w Układzie…: „Cóż to ludzie robią, gdy mówią? Wydają głos, znaczący ich myśli. Toć mowa jest obrazem, czyli znakiem myśli. W mowie tedy są dwie istotne części, które Grammatyk uważać powinien: pierwsza, słowa, jako znaki, druga myśli, jako rzecz znaczona przez słowa” [Kopczyński 1785, 10]. W podobnym duchu o gramatyce, mowie i języku wypowiadał się również W. Szylarski, o czym Kopczyński nigdzie nie wspomina.
Poza dziełami gramatyków francuskich przestudiował Kopczyński dogłębnie dzieła swoich poprzedników, przy czym nie oceniał ich zbyt wysoko: „Znudzony czytaniem gramatyk zastanawiałem się myślą nad rzeczami w nich zamkniętemi” [Kopczyński 1785, 5]. Przywołuje lektury dzieł Menińskiego, Stojeńskiego i Woyny. Żadne z nich nie spełnia warunku podstawowego – nie może być, zdaniem Kopczyńskiego, uznane za gramatykę narodową. Nie należy bowiem zapominać, że idee patriotyczne przyświecały działalności gramatycznej oświeceniowego pijara w nie mniejszym stopniu niż idee naukowe i dydaktyczne: „żadna przeto pisana po polsku. Żadnej gramatyki narodowej nie było” [Kopczyński 1785, 21]. Co ciekawe nigdzie nie wspomina Kopczyński o jedynej przed jego dziełem i de facto pierwszej napisanej po polsku gramatyce języka polskiego, jaką była wydana w 1770 roku gramatyka Walentego Szylarskiego, choć jak twierdzą badacze, doskonale znał dzieło lwowianina [por. Rospond 1971, 26; Kopko 1909].

Stworzenie gramatyki poprzedzały nie tylko lektury gramatyczne i filozoficzne: „Było zatem oczywistym nakazem epoki, aby gramatyk (…) stał się filologiem zbierającym dokumentację historycznojęzykową” [Rospond 1971, 26]. Jeszcze jako uczeń, student, a potem nauczyciel bardzo wnikliwie studiował Kopczyński literaturę polską i obcą. Lekturę literatury, która prowadzić ma do poznania języka, zaleca zresztą swoim uczniom: „W przeciągu gramatyki, nauczyliśmy się pod ilą i jakiemi względami uważać mamy słowa: czytanie książek pod temi względami czynione, nauczy nas języka, do którego uwagi Grammatyczne przewodnikiem tylko nazwać się mogą. W księgach uczyć się mamy obfitości, właściwości, rządu i szykowania wyrazów, podług narodowego zwyczaju” [Kopczyński 1781, 104]. Dla samego Kopczyńskiego lektura literatury narodowej nie była punktem dojścia, ale punktem wyjścia. Wierny metodzie analitycznej rozpisał w postaci tablic formy fleksyjne wyrazów, które znalazł w czytanych przez siebie książkach: „Mając robić grammatykę polską, musiałem wprzód czynić zbiór Słownikowy, i rozłożyć go na kilka tysięcy Tablic, szykując słowa wszystkie, nie porządkiem pierwszych liter, ale porządkiem zakończenia: dalej, uważać każde słowo pod dwudziestą dwiema względami, a to dla poznania własności każdego wyrazu: którego wszystkie własności, przy każdym szczególnym wyrazie w osobnychem kratkach wpisywał. Porównałem wyraz z wyrazem, co do względów, czyli własności jego: doszedłem z podobności względów owego podziału Mowy na ośm części: przeto też tablice wszystkie porządkiem ośmiu części Mowy szykowałem i przepisać kazałem z przydanemi w pobocznych kratkach własnościami każdego wyrazu. Była to praca i długa i arcynudna, a przeto od nikogo podobno w żadnym języku niepodjęta: mnie się jednak zdała bydź koniecznie potrzebną dla poznania całego języka, dla docieczenia wszystkich własności jego, i dla upewnienia się o nieomylnej prawdzie Reguł Grammatyczych” [Kopczyński 1785, 30]. Opis mrówczej wręcz pracy dowodzi nie tylko pracowitości O. Kopczyńskiego, lecz także jego nowatorstwa. Owymi niezachowanymi tablicami wyprzedza on bowiem nie tylko swoją epokę, lecz także kilka kolejnych. Podobny pomysł tabelarycznego ułożenia słów podporządkowanego układowi fleksyjnemu znajdziemy w połowie XX wieku w Słowniku języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego i są to słynne tablice W. Tokarskiego.

Mimo ewidentnego braku podręcznika do gramatyki polskiej napisanego w polskim języku potrzeba stworzenia takiego dzieła nie była wcale oczywista, a samą gramatykę jeszcze przed jej powstaniem postrzegano jako dzieło niepotrzebne czy nawet szkodliwe. Jako szkodliwie i niebezpieczne postrzegane były bowiem reformy dążące do nobilitacji języka polskiego. Przejawami tych reform były: wydany w 1774 roku Przepis Komisji Edukacji Narodowej na szkoły wojewódzkie i o rok późniejsza publikacja Antoniego Popławskiego O rozporządzeniu i wydoskonaleniu edukacji obywatelskiej (...), na mocy których język polski stawał się językiem wykładowym zarówno w szkołach parafialnych, jak i publicznych [Stasiewicz-Jasiukowa 1987, 26]. Takie ograniczenie roli łaciny szlachta potraktowała jako próbę ograniczenia swoich praw i przywilejów, czemu jej przedstawiciele dawali wielokrotnie wyraz podczas obrad sejmowych i sejmikowych [Stasiewicz-Jasiukowa 1987, 27].

Jedna z pierwszych polskich gramatyk języka polskiego nie powstawała więc w atmosferze społecznej akceptacji. Stała się jednak (czy to w zamyśle samego Kopczyńskiego, czy KEN) w pewnym sensie próbą kompromisu między interesami szlachty, stojącej na straży łaciny, a koniecznością reform edukacyjnych, które bez podniesienia rangi języka polskiego nie miały racji bytu. Jak zaznacza Kopczyński: „W szkołach naszych najprzedniejszy język jest łaciński. Zrozumienie obcego języka najłatwiej się nabywa przez porównanie go z ojczystym (...) Pisząc tedy Grammatykę dla szkół narodowych, poczynać mam od grammatyki ojczystego języka, a postępować do łacińskiego” [Kopczyński 1785, 16–17]. Wydaje się jednak, że stworzenie gramatyki de facto polsko-łacińskiej nie było jedynie próbą zjednania obozu szlacheckiego. Wynikało ono również z poglądów Kopczyńskiego na naukę gramatyki w ogóle. Wbrew temu, co osiemnastowiecznemu pijarowi przypisują badacze, dostrzegał on, a nawet podkreślał praktyczne aspekty nauki zasad gramatycznych. Zarówno opis, jak i nauka gramatyki nie są w jego ujęciu celem samym w sobie, ale służyć mają poznaniu i nauce języka.

W związku z tym krytykuje Kopczyński metody polegające na pamięciowym uczeniu się reguł, które nie miały nic wspólnego z uczeniem się języka: „Zastanawiając się nad dawnym sposobem uczenia łaciny, przyznać trzeba, że więcej uczono mniemanej gramatyki niż samej łaciny, bo czytanie i uczenie reguł fałszywą łaciną pisanych, wszystek prawie czas szkolny zabierało” [Kopczyński 1785, 18–19]. Warto zauważyć, że poglądy metodyczne Kopczyńskiego są dość nowatorskie i nowoczesne, nie odbiegają właściwie od współczesnych metod nauki języków obcych [por. Podracki 1972]: jego zdaniem, nauka następuje „przez używanie języka, to jest przez słuchanie, czytanie i naśladowanie mowy” [Kopczyński 1785, 15]. Punktem wyjścia staje się więc praktyka językowa, zasady zaś mają stanowić narzędzie ich przyswojenia [por. Kopczyński 1785, 15–16]. W poglądach Kopczyńskiego przebrzmiewa dalekie echo naturalizmu pedagogicznego Jana Jakuba Rousseau: „czytać i tłumaczyć książki i nowe nad nimi czynić uwagi: bo ten jest sposób przyrodzony i jedyny uczenia się wszystkich języków” [Kopczyński 1785, 19].

Fakt, że jego gramatyka powstawała jako gramatyka szkolna, postanowił Kopczyński wykorzystać do obrony idei zastosowania w niej polskiej terminologii na szeroką skalę. Zdaje sobie bowiem sprawę, że to neologizmy terminologiczne mogą stanowić podstawę krytyki jego dzieła: „Zastanawiając się jednak nad tym zadaniem, przewiduję największą burzę na nowe słowa: bo mię uczą tego przykłady wszystkich wieków” [Kopczyński 1785, 26]. Przeprowadza zatem logiczną argumentację, która opiera się na argumentach genetycznych, wynikających z pokrewieństwa językowego – bliskiego dla łaciny i języków romańskich, ale dość odległego dla polszczyzny i łaciny: „Włoski i francuski, a po części i angielski język, ponieważ poszły z łacińskiego, tak jak łaciński z greckiego; wyrazy tedy greckie lub łacińskie mogą być w nich zachowane: w języku zaś polskim, który ze Słowiańskiego pochodzi, zachowane być nie mogą” [Kopczyński 1785, 27–28]. Ważniejszy jednak od argumentu językowego staje się argument dydaktyczny: „Dzieciom zarówna jest praca nauczyć się jakiegokolwiek wyrazu swojskiego czy cudzoziemskiego, ale zrozumienie i spamiętanie bliżej się łączy z ojczystemi niż obcemi słowami” [Kopczyński 1785, 26]. Po raz kolejny zaś szkolny charakter gramatyki zdaje się determinować nie tylko sposób wywodu językoznawczego, lecz także jego język. Pozostaje pytaniem otwartym, jaki charakter miałaby gramatyka języka polskiego pióra oświeceniowego pijara, gdyby nie została napisana dla uczniów. Częściową odpowiedź na to pytanie daje wydana już po śmierci Grammatyka języka polskiego [Kopczyński 1817], w której zrezygnował Kopczyński z metody porównawczej i analizie poddał tylko język polski, nie zrezygnował zaś z polskiej terminologii, którą w dużej mierze stworzył samodzielnie. Nie ulega jednak wątpliwości, że KEN dość mocno się Kopczyńskiemu przysłużyła – pozwoliła z jednej strony rozpowszechnić poglądy językoznawcze, z drugiej zaś – upowszechnić terminologię, którą w dużej mierze posługujemy się do dziś.

Mimo niewątpliwie dydaktycznego celu gramatyki, którą tworzył, czuł Kopczyński potrzebę nadania swojemu dziełu wymiaru uniwersalnego, pokreślenia, że kilkanaście lat pracy nad gramatyką to de facto praca w imię idei narodowościowych, które przyświecały jego działalności. W cytowanym wstępie do układu stara się wpisać swoje dzieło w szeroko rozumianą działalność narodowościową, pojmowaną w duchu oświeceniowym nie jako walkę, lecz pracę nad oświeceniem narodu i zaznaczeniem jego obecności na scenie międzynarodowej: „Włosi, Francuzi, Niemcy, Anglicy, Czesi, Moskale i wszystkie narody polerowne mają tak wiele ojczystego języka gramatyk w rodowitym języku pisanych, my sami Polacy, żadnej nie mamy do tych czas ojczystej gramatyki” [Kopczyński 1785, 20]. Stworzenie zasad i opisu gramatycznego to warunek konieczny dalszego rozwoju nauki: „Niedostatek ojczystej gramatyki ciągnął za sobą niedostatek nauk w ojczystym języku” [Kopczyński 1785, 21]. Znamienne, że Kopczyński używa w tym zdaniu czasu przeszłego. Ma zatem świadomość przełomowości swojego dzieła, które mimo że wielokrotnie krytykowane, stanowiło kamień milowy polskiej myśli gramatycznej.

2. Definicje gramatyki, mowy, języka

W tej swoistej filozofii językowej Kopczyńskiego nakładają się na siebie płaszczyzny: estetyczna, normatywna, pragmatyczna i naturalistyczna. Gramatyka pojmowana jako zbiór zasad językowych nie jest celem sama w sobie. Poza omówioną już funkcją dydaktyczną, patriotyczną, naukową ma (gramatyka czy też jej twórca) stać na straży piękna języka ojczystego, niedocenianego dotychczas przez Polaków, ma im to piękno, wynikające z naturalnej struktury polszczyzny, uświadomić: „Język, który podobno nad wszystkie insze najbliżej przystępuje do natury mowy ludzkiej, malującej jasno i zwięźle a krótko wszystkie wyobrażenia myśli, a mający w sobie największą regularność, za nieforemny i grubiański poczytujemy. [...] A poradzisz temu wszystkiemu grammatyka? Ten przynajmniej jest jej cel, to przedsięwzięcie. A błędy mówienia i pisania albo niepewność, jak się ma co mówić albo pisać, któż oświeci, któż poprawi, któż ustanowi, jeśli nie gramatyka?” [Kopczyński 1785, 22]. Mimo że żadnej części swojego dzieła nie poświęca Kopczyński wyjaśnieniu pojęcia gramatyka, składowe jej definicji możemy znaleźć w cytowanym Układzie. Pisze w nim Kopczyński wprost: „Grammatyka iest nauką mowy” [Kopczyński 1785, 10]. W myśl zasad Port-Royal wyróżnia gramatykę „powszechną”, w pewnym sensie uniwersalną i gramatykę danego języka, tę drugą nazywa „szczegółową”. Samą gramatykę zaś definiuje jako „zbiór uwag nad mową” [Kopczyński 1785, 11]. Definicje te, jak i cała istota myślenia gramatycznego Kopczyńskiego, biegną wraz z duchem myśli oświeceniowej – gramatyka to bowiem przede wszystkim nauka, racjonalny opis mowy, próba mentalnego jej objęcia. Nie jest to zbiór reguł samych w sobie, ale dziedzina nauki, która „jest kluczem nauk wszystkich” [Kopczyński 1785, 21]. Aby ten klucz mógł otworzyć drzwi zrozumienia mowy ludzkiej, musi opierać się „na zwyczaju narodowym i na naturze myśli ludzkiej” [Kopczyński 1785, 11]. Przebrzmiewa w tym zdaniu i europejski sensualizm, i myślenie narodowościowe, które przyświeca całej omawianej gramatyce.

W Grammatyce dla szkół narodowych na klassę I pojawia się jeszcze jedna płaszczyzna gramatyki – płaszczyzna utylitarna. Gramatyka nie jest zatem nauką samą dla siebie, służyć ma celom pragmatycznym – ułatwiać komunikację: „Gramatyka jest porządnym zbiorem uwag nad mową ustną i pisaną, podającą do tego sposoby, aby się ludzie jak najjaśniej między sobą rozumieli” [Kopczyński 1778, 1].

Skoro gramatyka jest „zbiorem uwag nad mową”, kluczowym pojęciem jest dla Kopczyńskiego pojęcie mowa. Definiuje je już na wstępie swoich uwag: „Mowa jest obrazem, czyli znakiem myśli. W mowie tedy są dwie istotne części, które gramatyk uważać powinien: pierwsza słowa jak znaki, druga jako myśli znaczone przez słowa” [Kopczyński 1785, 10]. Jest to oczywiście definicja zgodna z definicją gramatyków spod znaku Port-Royal [Stasiewicz-Jasiukowa 1987, 48], nie odbiega jednak od platońskiego dualizmu: „pierwsza jest niby ciałem, druga duszą mowy” [Kopczyński 1785, 10]. Autor w swoich rozważaniach gramatyczno-filozoficznych ulega oświeceniowemu racjonalizmowi – gdyby nie było myśli, nie byłoby mowy: „Mowa jest powszechnym u ludzi znakiem myśli” [Kopczyński 1785, 11]. Co jednak ważne: owa powszechność nie jest jedynym determinantem mowy – Kopczyński doprecyzowuje bowiem: „Mowa jest obrazem myśli wedle krajowego zwyczaju” [Kopczyński 1785, 11]. Mowa ma również znaczenie utylitarne, nie jest jedynie pojęciem filozoficznym, lecz także „śrzodkiem zrozumienia się wzajemnego” [Kopczyński 1785, 12]. W związku z tym, że od wieków porozumiewać się możemy zarówno za pomocą słów mówionych, jak i pisanych: „Mowa jest dwojaka, jedna ustna, druga pisana” [Kopczyński 1771, 1].

Kopczyński wprost nie definiuje natomiast terminu język. Z jego wypowiedzi wynika jednak, że język to praktyczne zastosowanie mowy: „(…) przez czytanie języka, to jest przez słuchanie, czytanie i naśladowanie mowy” [Kopczyński 1785, 12]. O ile mowa jest dla Kopczyńskiego środkiem komunikacji, o tyle język staje się jego narzędziem.

3. Struktura

Grammatyka dla szkół narodowych została wydana w trzech częściach, z których każda przeznaczona była dla odpowiedniego etapu nauczania. Poniżej zaprezentowano układ poszczególnych części gramatyki.

UKŁAD GRAMMATYKI DLA SZKÓŁ NARODOWYCH NA KLASSĘ I

Rozdział I. O wymawianiu łaciny na wzór Polszczyzny
1. Doświadczenie o wymawianiu polszczyzny na przykładzie o fundamentach Grammatyki;
2. O Głoskach;
3. O Znamionach:
a. Znamiona spólne polszczyznie i łacinie;
b. Znamiona szczególne Polszczyznie;
c. Znamiona szczególne łacinie;
4. Prawidła wymawiania:

Rozdział II. Rozebranie mowy na ośm części

Rozdział III. O nieodmiennych częściach mowy.
1. O wykrzyknikach;
2. O przyimkach:
a. Przykłady mowy z przyimkami;
b. Uwagi nad przyimkami;
3. O Spoynikach:
a. Przykłady mowy ze Spoynikami;
b. Uwagi nad Spoynikami;
4. O Przysłówkach
a. Przykłady mowy z Przysłówkami;
b. Uwagi nad Przysłówkami;

Rozdział IV. O Imieniu
1. Pierwsza imion odmiana;
2. Druga imion odmiana;
3. Trzecia imion odmiana;
4. Czwarta imion odmiana;
5. Nazwiska Imion;

Rozdział V. O zaimku

Rozdział VI. O słowie
1. Pierwsza słów odmiana;
2. Druga słów odmiana;
3. Trzecia słów odmiana;
4. Czwarta słów odmiana;
5. Piąta słów odmiana;
6. Szósta słów odmiana;

Rozdział VII. O imiesłowie

Rozdział VIII. Formy Przykładu Przypadkowania
1. Formy polskie;
2. Formy łacińskie;

Rozdział IX. Formy czasowania
1. Formy polskie;
2. Formy łacińskie;

Rozdział X. O składni czyli konstrukcyi

UKŁAD GRAMMATYKI DLA SZKÓŁ NARODOWYCH NA KLASSĘ II

Rozdział I. O rodzajach imion polskich
1. Rodzaje rzeczowników żywotnych;
2. Rodzaje rzeczowników nieżywotnych;
3. Rodzaje przymiotników;

Rozdział II. O rodzajach imion łacińskich
1. Rodzaje przymiotników;
2. Rodzaje rzeczowników żywotnych;
3. Rodzaje rzeczowników nieżywotnych;
4. Reguły powszechne;
5. Reguły ogólne;

Rozdział III. O stopniowaniu przymiotników polskich i łacińskich, tudzież o postaciach gramatycznych
1. Reguły stopniowania przymiotników zakończonych na i;
2. Reguły stopniowania przymiotników zakończonych na y;
a. Reguła powszechna o stopniu najwyższym;
b. Zwyczaj łaciński stopniowania przymiotników;
3. O postaciach grammatycznych;

Rozdział IV. O przypadkowaniu polskiem
1. Uwagi nad formą I
2. Uwagi nad formą II
3. Uwagi nad formą III
4. Uwagi nad formą IV
5. Uwagi nad formą V
6. Uwagi nad formą VI

Rozdział V. O przypadkowaniu łacińskiem
1. Uwagi nad formą I
2. Uwagi nad formą II
3. Uwagi nad formą III
4. Uwagi nad formą IV
5. Uwagi nad formą V
6. O imionach nieforemnych i ułomnych

Rozdział VI. O czasowaniu Polskiem
1. Uwagi nad formami w powszechności;
2. Uwagi nad formą I
3. Uwagi nad formą II
4. Uwagi nad formą III
5. Uwagi nad formą IV
6. O imiesłowach

Rozdział VII. O czasowaniu łacińskiem

Rozdział VIII. O pisowni polskiej
1. O pisaniu wyrazów i znamion po nich;
2. O pisaniu głosek;

Rozdział IX. O pisowni łacińskiej

Reiestr Grammatyki na klassę II rozłożony na pytania, które na popis szkolny służyć maią.

UKŁAD GRAMMATYKI DLA SZKÓŁ NARODOWYCH NA KLASSĘ III

Rozdział I. O wewnętrznem wyrazów znaczeniu
1. Nazwiska gramatyczne, które się dają wyrazom, przez wzgląd na ich znaczenie.
2. Co znaczy wszelki wyraz?
3. Skąd wyrazy biorą znaczenie swoie?
4. Skąd się uczyć możemy znaczenia wyrazów?
5. Które wyrazy są trudniejsze do pojęcia i jak znaczenia ich dochodzić potrzeba?
6. O znaczeniu wyrazów spólnie wziętych.
7. O znaczeniu przenośnem tudzież o przyczynach i zasadach Przenośni.
8. Przykłady i cechy przenośni.
9. Jak poznawać znaczenie wyrazów przenośnych.

Rozdział II. O źrzódłosłowie
1. Co to jest Źrzódłosłów?

Rozdział III. O słoworodzie
1. Co to jest słoworód?
2. Jak się wyrazy pochodne rodzą z pierwotnych.

Rozdział IV. O składni
1. Poznanie myśli
2. Poznanie przypadków
3. Poznanie Postaci
4. Składnia zgody w Polszczyźnie.
5. Składnia zgody w Łacinie.
6. Niektóre osobliwości w Polszczyznie, a w Łacinie względem Zgody.
7. Składnia Rządu w Polszczyznie.
8. Składnia Rządu w Łacinie.
9. Podobność i różnica Łaciny z Polszczyzną względem Rządu.
10. Składnia Szyku w Polszczyznie i w Łacinie.

Rozdział V. O Iloczasie
1. O iloczasie w Polszczyźnie
2. O iloczasie w Łacinie

Rozdział VI. O wierszopistwie polskiem i łacińskiem
1. O wierszach polskich.
2. O wierszach łacińskich.

Rozdział VII. O czytaniu książek

Jak wynika z powyższego przeglądu, układ strukturalny podporządkował O. Kopczyński układowi dydaktycznemu. Ze względu na porównawczy charakter opracowania, w poniższym opisie zastosowano porządek wyznaczony przez kolejne podsystemy języka, a nie oryginalny układ, zaproponowany przez O. Kopczyńskiego, podporządkowany potrzebom dydaktycznym.

4. Fonetyka, ortografia i interpunkcja

Zagadnienia dotyczące głosek i sposobów ich zapisu poruszał Kopczyński w podręczniku dla klasy I, II i III. Zacząć jednak należy od uwagi, która przebrzmiewa we wszystkich krytycznych opiniach na temat dzieła pijara: podobnie jak wszyscy gramatycy przed nim nie odróżniał on głoski od litery. Stosuje oba pojęcia, czyni to jednak na zasadzie synonimii: „Głoski, czyli litery większe i mniejsze tęż samą mają postać” [Kopczyński 1778, 2]. Prowadzi to chociażby do mylnego rozumienia pojęcia dyftongu, nazwanego przez autora dwugłoską [Kopczyński 1778, 2] oraz twierdzeń typu: „s między dwiema samogłoskami brzmi jak z, np. casus” [Kopczyński 1778, 2].

W obronie Kopczyńskiego, atakowanego między innymi przez J. Mrozińskiego, stanął Stanisław Rospond: „Jeżeli słusznie J. Mroziński (1824) skrytykował ostro Kopczyńskiego za mieszanie litery z dźwiękiem, to należy pamiętać, że on formował swoje poglądy po narodzinach językoznawstwa w ogóle, zaś indoeuropejskiego w szczególności (Bopp, Grimm 1819). On zaś mógł oprzeć się na literaturze językoznawczej niemieckiej (H. L. Jacob 1814), a nie tylko na gramatykach racjonalistycznych francuskich” [Rospond 1971, 35].

Uwagi dotyczące wymowy i zapisu przeplatają się ze sobą w dziele Kopczyńskiego, choć niektórym zagadnieniom poświęca osobne rozdziały, tj. pisowni (w podręczniku dla klasy II) i akcentowi (dla klasy III). Nie skupia się jednak na zagadnieniach fonetycznych, nie definiuje pojęcia głoska (chyba że za definicję uznać cytowany powyżej szereg synonimiczny). Rozwinięcie zagadnień fonetycznych znajdujemy natomiast w przypisach dla nauczycieli [Kopczyński 1783, 1–68]. Zajmuje się w nich Kopczyński naturą głosu ludzkiego, choć przez to pojęcie rozumie zarówno fonetyczną, jak i graficzną płaszczyznę języka. W części podręcznikowej nie zajmuje się też szczegółową typologią głosek, wprowadzając jedynie podział na samogłoski (wokale) i spółgłoski (konsony).

4.1. Samogłoski

Naturę samogłosek opisuje Kopczyński z punktu widzenia anatomiczno-fizycznego: „Samogłoski w powszechności robią się samym otworem głosowej piszczałki mocniejszem przez nie powietrza ciągnieniem” [Kopczyński 1783, 20–21]. Podstawą ich typologii jest jednak również płaszczyzna gramatyczna, wyróżnia bowiem trzy grupy samogłosek:

  • otwarte,
  • ściśnione,
  • nosowe.

Wynika z tego, że w dziele Kopczyńskiego nie ma jednoznacznego kryterium podziału samogłosek, a grupy wydzielone jako zbiory rozłączne, wcale rozłączne nie są. Bardzo dużo uwagi autor poświęca samogłoskom otwartym i ściśnionym, stara się (na płaszczyźnie anatomicznej, fizycznej i muzycznej) wykazać różnice pomiędzy wymową tych głosek, a tym samym udowodnić potrzebę ich odróżniania. Uwagi Kopczyńskiego – stojącego na straży oznaczania samogłosek ścieśnionych – świadczą de facto o zaniku tych głosek: „Większa jest liczba i dłuższego przekonywania potrzebująca tych ziomków, którzy między otwartemi a ściśnionemi samogłoskami nie czują różnicy, a tem samem ani w głosie ani w piśmie wydawać jej nie chcą. Trzy są samogłoski: a, e, o, które się już otwarciej, już ściśnieniej u nas wymawiają” [Kopczyński 1783, 22], „Wielu jest, którzy powiadają, że nie czują różnicy między a otwartem np. lata (anni), sam (hunc), a między ściśnionem láta (volat), sám (solus)” [Kopczyński 1783, 25–26]. Podobnie pisze o dwóch pozostałych samogłoskach, zwracając uwagę, że jeszcze więcej osób nie słyszy różnicy między e otwartym i e ściśnionym. Wywody te przedstawia tylko w części poświęconej nauczycielom, w części podręcznikowej zajmuje się jedynie kwestią zapisu samogłosek ścieśnionych.

Niejako na marginesie rozważań dotyczących znamion (tj. znaków diakrytycznych) pojawia się uwaga o charakterze normatywnym, przez którą O. Kopczyński jest postrzegany jako stojący na straży przeszłości anachronista, który nie zdaje sobie sprawy z ewolucji języka i faktu zaniku ścieśnionego a: „Znamię prawe nad á, é, ó znaczyło w starych książkach otwarte, czyli pełne tych samogłosek wymawianie, np. panie. Teraz znamię to znaczy ściśnione samogłosek á, é, ó wymawianie, np. tén, mój, pán, gdzie zaś tych znamion nie będzie, takie samogłoski otwarto się mają wymawiać, na przykład panowie (…). Znamię lewe nad e, o znaczyło w starych książkach, że są te samogłoski w wymawianiu ściśnionym, np. które. Teraz to znamie nigdzie się kłaśdź nie będzie” [Kopczyński 1778, 4–5]. Szczegółowe uwagi na temat tego, w jakich pozycjach fleksyjnych występują samogłoski jasne, a w jakich ścieśnione, znajdujemy w gramatyce dla klasy II w rozdziale dotyczącym pisowni. Znów odzywa się tu duch pragmatyczny – uczniowi nie potrzebna jest wiedza na temat ścieśnień samogłosek, jeśli nie musi jej wykorzystać w praktyce.

4.2. Spółgłoski

W części dla nauczycieli podaje Kopczyński dość szczegółowy podział głosek, uwzględniający różnorodne kryteria:
1. „Od części głosowego narzędzia”:

  • wargowe: b, f, m, p, w;
  • zębowe: c, d, t, n;
  • językowe: l, ł, r, s, z;
  • gardłowe: h, k, q, x oraz przydech: h i ch.

2. „Względem urabiania uważane”:

  • twarde: b, c, d, f, g, h, k, ł, m, n, p, r, s, t, w, z, x, z;
  • miękkie: b’, ć, l, m’, ń, p’, ś, w’, ź;
  • przyciskowe: ž.

Na marginesie rozważań o głosce przydechowej pojawia się również rozróżnienie na głoski słabsze (ch) i mocniejsze (h), czyli odpowiedniki współczesnych nazw spółgłosek dźwięcznych i bezdźwięcznych. Znamienne, że kryterium „słabości” i „mocy” Kopczyński włącza również do opisu innych głosek opozycyjnych pod względem dźwięczności. Zwrócić tu należy uwagę również na fakt, że w klasyfikacji Kopczyńskiego zabrakło miejsca dla głosek oddawanych dziś za pomocą znaków: sz, cz, rz, dz,,, a wśród głosek miękkich znalazły się zarówno głoski środkowojęzykowe, jak i wargowe miękkie.

4.3. Akcent i iloczas

Współczesny czytelnik, nieznający chronologii iloczasu, mógłby (w świetle danych z podręcznika Kopczyńskiego) pomylić go z akcentem. Mechanizm akcentu zasadza się bowiem zdaniem gramatyka na długości wymawianej głoski: „W polszczyźnie zawsze przeciąga się trochę dłużej zgłoska przedostatnia” [Kopczyński 1778, 3]. Termin akcent definiuje Kopczyński w sposób następujący: „Przebiegając dalej Przygłosy, czyli Akcenty języka polskiego, a nie znajdując ani w języku łacińskim takich przygłosów, ani w Abecadle Łacińskim takich głosek albo znamion, któreby dźwięk przygłosowy malowały, widząc u Czechów, że przygłosy języka swojego dodanymi do zwyczajnych łacińskich głosek kreseczkami znamionowali, w podobnej i oni potrzebie położeni, łatwo i prosto za powodem natury idąc przygłosy swoje przygłoskami, czyli znamionami do głosek dodanemi, malować przedsięwzięli” [Kopczyński 1783, 43]. O kontaminacji tych dwóch pojęć świadczy Rozdział V w gramatyce dla klasy III, zatytułowany O iloczasie, w którym O. Kopczyński stwierdza: „Przez iloczas rozumie się krótkość lub długość czasu, która się łoży na wymówienie jakiejś głoski” [Kopczyński 1783, 70].

Nauka fonetyki jest u Kopczyńskiego właściwie podporządkowana celowi wyższemu, jakim jest retoryka. Ma ona przede wszystkim charakter praktyczny – uczeń powinien nauczyć się czytać i deklamować, czynić przerwy nie tylko tam, gdzie jest to dokładnie wskazane przez autora, lecz także w miejscach, gdzie pauza jest determinowana przez logikę.

4.4. Ortografia i interpunkcja

W całym dziele Kopczyńskiego pokutuje nieodróżnianie głoski od litery, a tym samym postaci graficznej języka od jego warstwy fonetycznej. Z tego też powodu rozważania dotyczące ortografii i interpunkcji znalazły się w rozdziałach dotyczących fonetyki. W przypisach dla nauczycieli rozważa Kopczyński zagadnienie powstania pisma, upatrując jego początków w znakach naturalnych: jego zdaniem litera o wzięła swój kształt od oka, litera g od skręconej szyi wielbłąda, a otwierająca alfabet litera A to postać rozstawionych nóg człowieka [Kopczyński 1783, 34].

Jako nauczyciel i normatywista był zwolennikiem pisowni fonetycznej: „Ten jest prawdziwy i tego imienia godzien zwyczaj, pisać tak, jak się co wymawia, za tym zwyczajem iśdź, jemu służyć, jego prawa wykonywać, nie wstydzi się najsurowszy filozof, który za źródło prawdy naturę rzeczy poczytuje” [Kopczyński 1783, 4243].
Ortografii, czyli pisowni, poświęcił Kopczyński cały rozdział w gramatyce dla klasy II [Kopczyński 1780, 38 i nas.], choć pewne uwagi jej dotyczące pojawiają się w gramatyce dla klasy I, w której mamy dość obszerny paragraf poświęcony tzw. znamionom, przez które autor rozumie zarówno znaki interpunkcyjne (przecinek, śrzednik, dwukropek, kropka, znak wykrzyknienia, znak pytania, łącznik, nawias, cudzysłów, odsyłacz), jak i znaki diakrytyczne, choć dla tych ostatnich w przypisach dla nauczycieli stosuje pojęcie przygłoski [Kopczyński 1783, 42]. Funkcje poszczególnych znaków interpunkcyjnych omawia w gramatyce dla klasy II [Kopczyński 1780, 50]. Warto zwrócić uwagę na tzw. znamiona szczególne polszczyźnie, do których są zaliczone znaki diakrytyczne, służące oznaczaniu samogłosek ścieśnionych [Kopczyński 1780, 45], choć, jak wynika z uwag, tzw. znamię prawe, czyli współczesny akut, stosowane było dawniej w celu wyróżnienia samogłosek pełnych (‘jasnych’), w pismach osiemnastowiecznych zmieniło swoją funkcję i oznacza „ściśnionych samogłosek (...) wymawianie” [Kopczyński 1780, 4]. Jak już wspomniano, Kopczyński staje na straży oznaczania ścieśnienia wszystkich trzech samogłosek: a, e i o. W podręczniku dla klasy drugiej wymienia pozycje, w których należy pisać samogłoski ścieśnione, a w których – pełne [Kopczyński 1780, 50–52]. Drugim znamieniem szczególnym polszczyźnie jest znamię lewe nad e i o, czyli współczesny grawis, służące dawniej do oznaczania ścieśnień. Kopczyński twierdzi jednak, że znak ten wyszedł z użycia. Kropkę nad z, służącą wyróżnianiu głoski [ż] nazywa przyciskiem.

Wymienione znamiona służą również odróżnianiu spółgłosek miękkich od twardych, o ile owe miękkie nie znajdują się przed samogłoską i. Co ciekawe, taka miękkość dotyczy też spółgłosek wargowych miękkich w pozycjach wygłosowych [Kopczyński 1780, 53], co ówcześnie było już cechą regresywną.

Uwagi o pisowni, zawarte w podręczniku dla klasy drugiej, można właściwie zastosować do współczesnej typografii: odnoszą się bowiem do pisowni łącznej i rozdzielnej, do funkcji łącznika, służącego przenoszeniu wyrazów, jak również do nakazanego przez naszego gramatyka przenoszenia do kolejnego wersu przyimków z, w, jeśli miałyby one pozostać na końcu wersu poprzedniego [Kopczyński 1780, 49].

W związku z tym, że omawiana gramatyka nie ma charakteru słownika ortograficznego, rozważania dotyczące pisowni kończą się poradą, aby w wypadkach wątpliwych odwoływać się do słownika lub szukać pomocy w rodzinach wyrazowych [Kopczyński 1780, 54].

5. Fleksja

Zagadnienia fleksyjne wprowadza Kopczyński już w klasie pierwszej. To one dominują w jego podręcznikach – wypełniają rozdziały II– IX w Grammatyce dla szkół narodowych na klassę pierwszą i rozdziały I– VII w Grammatyce dla szkół narodowych na klassę drugą. Osobne miejsce poświęca im również w przypisach dla nauczycieli.

5.1. Podział na części mowy

W gramatyce dla klasy pierwszej wyróżnia Kopczyński osiem części mowy, wokół których skupia następnie swoje rozważania fleksyjne. Są to:

  • Wykrzyknik, np. o! o!,
  • Przyimek, np. do;
  • Spójnik, np. i;
  • Przysłówek, np. nie;
  • Imię, np. dzień, szczęśliwy;
  • Zaimek, np. ja;
  • Słowo, np. rodzę;
  • Imiesłów, np. urodzony.

Pierwsze cztery są nazwane częściami mowy pierwszego szeregu (nieodmienne), cztery ostatnie – częściami mowy drugiego szeregu (odmienne). [Kopczyński 1778, 7].

5.2. Nieodmienne części mowy

Nieodmiennym częściom mowy poświęcił Kopczyński rozdział III podręcznika dla klasy pierwszej. Wymienia w nim przykłady poszczególnych klas (zarówno w języku polskim, jak i łacińskim). Każdy paragraf kończy uwagami dotyczącymi kolejno: wykrzyknika, przyimka, spójnika i przysłówka. Rozważania dotyczące wykrzykników mają charakter semantyczny: „Jeden wykrzyknik może być oznaką różnego affektu, co z przyległych słów miarkować trzeba” [Kopczyński 1778, 8]. Przy okazji uwag nad wykrzyknikiem wprowadza Kopczyński termin wyrzutni (tj. elipsy) [Kopczyński 1778, 9].

W wypadku pozostałych części mowy zwraca uwagę głównie na ich łączliwość (np. przyimki z imionami, przysłówki zwykle z imionami, rzadziej ze słowami) lub szyk w zdaniu.

5.3. Imiona

Do grupy imion (podobnie jak gramatycy łacińscy i Szylarski) zalicza Kopczyński te wyrazy, które odnoszą się do „rzeczy i ich przymiotów”. Terminy rzeczownik i przymiotnik pojawiają się dopiero pod koniec rozdziału dotyczącego imion, przy czym wydzielenie wśród imion tych dwóch części mowy nie ma dla Kopczyńskiego charakteru kryterium nadrzędnego.

Dość szczegółowa, ale i przypadkowa klasyfikacja grupy imion pokazuje zresztą, że brak tu klarownych zasad podziału, a niejako na jednym poziomie są omówione następujące klasy nazw: nazwy pospolite, nazwy własne (omawiane właściwie na tych samych zasadach), zaimki (np. sam), imiona niezłożone (przez które rozumie Kopczyński wyrazy podstawowe, np. chód), imiona złożone (czyli derywaty, np. chodzenie), imiona swojskie i cudzoziemskie, imiona żywotne i nieżywotne. Na tym samym poziomie klasyfikacyjnym umieścił Kopczyński również deminutywa i liczebniki (nazwane przez niego imionami liczbowymi lub liczebnymi) [Kopczyński 1778, 11– 20]. Oddzielny paragraf poświęca zaimkom, które w dalszych częściach gramatyki omawia na równi z rzeczownikami i przymiotnikami. Wyróżnia następujące typy zaimków:

  • pytające,
  • ukazujące,
  • osobiste,
  • dzierżawcze,
  • względne.

Wszystkie omówione imiona podporządkowane zostały następującym typom odmian (choć nie wszystkie dają się stopniować):

  • stopniowanie (odmiana przez stopnie);
  • rodzajowanie (odmiana przez rodzaje, również rzeczowników, np. rodzaj męski: ten pan, rodzaj żeński: ta pani, rodzaj nijaki: to państwo);
  • liczbowanie (odmiana przez liczby: pojedynczą i mnogą);
  • przypadkowanie (odmiana przez przypadki) [Kopczyński 1778, 11– 17].

Typy odmian imion rozwija Kopczyński w podręczniku dla klasy drugiej. W odniesieniu do rodzajowania wyróżnia rodzaje imion: męski, żeński i nijaki, przy czym terminy te stosuje zarówno w odniesieniu do liczby pojedynczej, jak i mnogiej. Dydaktyczny charakter gramatyki determinuje sposób opisu: jest on podporządkowany idei wykształcenia u uczniów umiejętności odróżniania poszczególnych rodzajów rzeczowników, np. „rzeczowniki zakończone na -a, -i są rodzaju żeńskiego” [Kopczyński 1780, 4] i przymiotników, które w tej części gramatyki omawiane są osobno.

Uwagi O. Kopczyńskiego na temat rodzaju rzeczowników polskich poświadczają, że w XVIII wieku mamy jeszcze do czynienia z wahaniami w zakresie kategorii męskoosobowości: „Ponieważ podobało się narodowi naszemu nie zawsze wydawać płeć w imionach żywotnych liczby pojedynczej, i dawać im częstokroć rodzaie nie według płci znaczenia, ale według zakończenia; więcey ieszcze wydaie się ten zwyczaj w liczbie mnogiey, gdzie imiona żywotne iakiegokolwiek są rodzaju w liczbie poiedynczej, przechodzą do rodzaju żeńskiego: co się z przyległych im przymiotników oczywiście poznaje np. w liczbie poiedynczej: bitny żołnierz; w liczbie mnogiej: bitne żołnierze” [Kopczyński 1780, 3].

W odniesieniu do stopniowania formułuje Kopczyński konkretne reguły pozwalające uczniom stopniować te przymiotniki, które stopniują się foremnie, zarówno w stopniu wyższym, np. „zakończone na gi odmieniają gi na ż-szy, np. ubogi uboższy” [Kopczyński 1778, 12], jak i najwyższym, np. „Stopień naiwyższy robi się przez dodanie do stopnia drugiego na początku zgłoski, czyli syllaby [sic!] naj, abo po staropolsku na, np. cieńszy, najcieńszy, lub nacieńszy” [Kopczyński 1780, 14]. Zwraca uwagę na wszelkie nieregularności, które ogólnie nazywa postaciami, choć nie objaśnia ich przyczyn, np. „Dajmy tu baczność na zwyczaj narodowy, który też i gdzie indziej obaczymy, zamieniania głoski na głoskę: a e: biały, bielszy” [Kopczyński 1780, 15].

W części dotyczącej przypadkowania wyróżnia Kopczyński sześć wzorów przypadkowania, podporządkowanych rodzajowi, z których trzy odnoszą się do rzeczowników, trzy zaś w pierwszej kolejności do przymiotników, w drugiej do rzeczowników przyjmujących analogiczne do nich wzorce odmiany:

  • I: rzeczowniki rodzaju męskiego (żywotne i nieżywotne);
  • II: rzeczowniki rodzaju żeńskiego, tudzież rodzaju męskiego zakończone na -a w liczbie pojedynczej, np. dozorca;
  • III: rzeczowniki rodzaju nijakiego żywotne i nieżywotne;
  • IV: przymiotniki (do których włącza również zaimki), np. ten, mój, wysoki, piękny, „imiona osobowe, rodowe, urzędowe, zakończone na -ia [sic!], i, y, np. Sędzia, Sobieski, Krayczy, Antoni, Ambroży” [Kopczyński 1780, 29];
  • V: przymiotniki rodzaju żeńskiego, wśród których znalazły się „imiona rodowe i urzędowe po mężach żonom nadane, np. wielka, xężna, Sobieska, Stanisławowa, Podstolina” [Kopczyński 1778, 29]. Z pozostałych przykładów wynika, że zgodnie z tą formą odmieniają się również zaimki, np. ma, twa;
  • VI: „przymiotniki rodzaju nijakiego zakończone na o lub e, np. wszystko, owo” [Kopczyński 1778, 30].

W obrębie każdego z paragrafów dotyczących form odmiany podaje Kopczyński konkretne reguły dotyczące tworzenia konkretnych przypadków (choć nie podaje ich nazw ani łacińskich, ani polskich), końcówki fleksyjne oraz alternacje tematyczne – do omówienia tych ostatnich używa terminów dodatnia i wyrzutnia. W rozdziale VII gramatyki dla klasy pierwszej zawarte są pełne paradygmaty odmiany poszczególnych rzeczowników, tworzące swego rodzaju tablice deklinacyjne, zaprezentowane na poniższej ilustracji.

Paragraf siódmy omawianego rozdziału poświęcił Kopczyński tzw. imionom nieforemnym i ułomnym. Do grupy tej zaliczył wszystkie te rzeczowniki, przymiotniki i zaimki, które:

  • dokonują zmiany tematu, np. „zaimek rzeczowny osobisty” on (ponieważ w odmianie jest: jego);
  • w liczbie mnogiej stają się nazwami zbiorowymi, np. xiądz, brat, szlachcic (xięża, bracia, szlachta);
  • mają tylko liczbą pojedynczą, np. imiona bogów;
  • mają tylko liczbę mnogą, np. Czechy;
  • mają alternatywne końcówki fleksyjne, np. dwa – dwu lub dwóch;

Jako że nauka gramatyki polskiej ma pomóc w nauce gramatyki łacińskiej, obok paragrafów traktujących o imionach polskich uwzględnione są wybrane imiona łacińskie (ich typy i odmiany).

5.4. Słowa

Słowa (tj. czasowniki) zostały nazwane przez Kopczyńskiego „najpotrzebniejszymi po imieniu” [Kopczyński 1780, 22]. Podział słów, podobnie jak podział imion, jest dosyć dyskusyjny. Brak w nim bowiem wyraźnego klucza klasyfikacyjnego. Wśród słów wyróżnia Kopczyński:

  • słowa posiłkowe (jestem, mam) w konstrukcjach: będę mówić, mam mówić;
  • słowa niezłożone (np. pić) i słowa złożone, przez które rozumie tworzone na drodze derywacyjnej formy dokonane, np. wypić;
  • słowa jednotliwe (np. dać) i częstotliwe (np. dawać);
  • czynne (słońce oświeca ziemię), bierne (ziemia jest oświecana przez słońce), nijakie (słońce świeci);
  • niedokonane (robić) i dokonane (zrobić). Należy tu zwrócić uwagę, że klasa ta pokrywa się niejako z klasą drugą;
  • zaimkowe (np. cieszę się, kłaniam się);
  • osobiste – czyli te, przy których stoi zaimek (np. ja robię) i nieosobiste – czyli te, przy których owego zaimka brak (np. robi).

Jak wynika z powyższego przeglądu, czasownikom przypisywane są te cechy, które dziś opisujemy jako konkretne zjawiska fleksyjne, składniowe lub słowotwórcze.

Również uwagi dotyczące odmian słów formułuje Kopczyński w podręczniku dla klasy pierwszej. W odniesieniu do słów w omawianej gramatyce wyróżnione zostały następujące typy odmiany:

  • osobowanie (czyli odmianę przez osoby: pierwszą, która mówi; drugą, do której się mówi, i trzecią, o której się mówi);
  • liczbowanie (czyli odmianę przez liczby);
  • rodzajowanie (czyli odmianę przez rodzaje);
  • czasowanie (czyli odmianę przez czasy);
  • trybowanie (czyli odmianę przez tryby).

Powyższe typy odmiany rozwija i omawia szczegółowo w podręczniku dla klasy drugiej. Uwagi na ten temat zaczyna od ustanowienia swego rodzaju porządku hierarchicznego: „te odmiany podzielone są na znaiome nam szeregi, toiest na tryby; tryby na czasy, czasy na liczby, liczby na osoby, osoby na rodzaie” [Kopczyński 1780, 36]. W części ogólnej zwraca również uwagę na ruchomość końcówki czasownika, która przyłączać się może do innych części mowy (np. godzienem jest, gdyś był). Ową ruchomość końcówki nazywa Kopczyński przerzutnią (jest to jeden z rodzajów postaci, obok między innymi wyrzutni i dodatni).

Słowa dzieli Kopczyński na cztery formy, przy czym determinantem podziału są samogłoski, które zachowują się albo we wszystkich formach odmiany przez osoby, albo w osobie drugiej i kolejnych. Na tej zasadzie wyróżnia:

  • formę 1 (z samogłoską cechową A), np. kochAm, kochAsz, kochAmy, kochAcie;
  • formę 2 (z samogłoską cechową E), np. płaczę, płaczEsz, płaczEmy, płaczEcie;
  • formę 3 (z samogłoską cechową I), np. stoję, stoIsz, stoImy, stoIcie;
  • formę 4 (z samogłoską cechową Y), np. leżę, leżYsz, leżYmy, leżYcie.

W opisie najwięcej miejsca poświęca Kopczyński formie drugiej, w odniesieniu do której omawia sposoby tworzenia czasu przeszłego i trybu rozkazującego. Podaje również kilkadziesiąt wzorców odmiany tych czasowników, tworząc tablice koniugacyjne. Przykład jednej z nich zaprezentowano na poniższej ilustracji.

5.5. Imiesłowy

Charakter imiesłowu oddaje zdaniem Kopczyńskiego już sam termin: „Po samym nazwisku poznać można, że imiesłów jest częścią Imię, częścią: Słowo” [Kopczyński 1780, 28]. W dalszej części gramatyki na klasę pierwszą podaje autor wzory odmiany imiesłowów przez:

  • rodzaje: dany, dana, dane; wzięty, wzięta, wzięte;
  • liczby: dany, dani;
  • przypadki: dany, danego, danemu;
  • stopnie: ukochany, ukochańszy, najukochańszy;
  • czasy: dający, dany, mający bydź danym.

W grupie omówionych imiesłowów znalazły się zatem imiesłowy przymiotnikowe, czynne i bierne, przy czym różnica między nimi zdaniem autora zasadza się na kategorii czasu, a nie strony.

Osobny paragraf poświęcono imiesłowom osobliwym, z których jeden zakończony jest na -ąc, drugi na -szy, przy czym ich osobliwość polega na nieodmienności.

6. Składnia

Zagadnieniom składni (czyli konstrukcji) poświęcony jest jeden rozdział X w gramatyce dla klasy I i rozdział IV w gramatyce dla klasy III. Rozważania dotyczące składni mają charakter rozważań filozoficznych, łączy je Kopczyński ściśle ze swoimi poglądami na istotę mowę i myśli: „Składnia w myśli jest źrzódłem i zasadą Składni w mowie” [Kopczyński 1778, 43].

Odmianę przez przypadki oraz szczegółowe tablice deklinacyjne omawia w działach fleksyjnych swojej gramatyki. W rozdziale poświęconym składni wymienia siedem przypadków i omawia ich funkcje, którymi są „ażeby właściwy stan, w którym wyobrażenie rzeczy lub przymiotu w myśli naszej znayduie się według narodowego zwyczayu malowały” [Kopczyński 1778, 43]. Nadal nie podaje nazw przypadków, definiuje je jednak w sposób opisowy, np. „Przypadek drugi, odpowiadajacy na pytanie czyi? Czego? wystawia rzecz w tym stanie, że jest dopełnieniem drugiej rzeczy, np. dom Oyca mego, domus Patris mei” [Kopczyński 1778, 43–44].

W podręczniku dla klasy pierwszej są omówione trzy typy konstrukcji składniowych:

  • składnia szyku, przy okazji której tłumaczy zasady szykowania gramatycznego:
    – wyraz nieodmienny przed odmiennym: na początku;
    – rzeczownik przed przymiotnikiem: królestwo każde;
    – przymiotnik zaraz po swoim rzeczowniku: sprawy uczciwe;
    – tryb okoliczny przed bezokolicznym: może niedbać;
    – „Gdzie przed wyrzutnią opuszczony jest wyraz domyślny, tam go przywrócić można, np. kto ma swego chleba dodaymy: tyle” [Kopczyński 1778, 60].
  • składnia zgody, która może być dwojaka: między rzeczownikiem i przymiotnikiem lub między słowem i pierwszym lub piątym przypadkiem. Rozwinięcie tego tematu znajdujemy w podręczniku dla klasy III, w której podaje Kopczyński prawidła dotyczące składni zgody. Pierwsze z nich zakłada, że przymiotnik zgadza się z rzeczownikiem na płaszczyźnie: rodzaju, liczby i przypadku. Drugie natomiast wiąże się z wyrzutnią (‘elipsą’), której obecność owej zgodności nie może zakłócić.
  • składnia rządu, w której jedna część mowy rządzi drugą, np. przysłówki rządzą stopniami (im pokorniey), przysłówki rządzą przypadkami (mądrości mało), słowa rządzą przypadkami (wzbudził był gniew). Zagadnienie to szczegółowo omawia w podręczniku dla klasy trzeciej, w którym opisuje wymagania składniowe wyróżnionych w części fleksyjnej ośmiu części mowy, wśród których znalazły się:
    – wykrzykniki, które nie mają żadnego rządu własnego;
    – przyimki, które dzieli na przyimki rządzące konkretnym przypadkiem (np. trzecim przypadkiem rządzą przyimki: gwoli, ku, przeciwko) i rządzące dwoma przypadkami (np. czwartym i siódmym rządzą przyimki: na, o) oraz takie, które mogą rządzić więcej niż dwoma przypadkami (przyimek po);
    – przysłówki, które omawia analogicznie do przyimków;
    – spójniki, w odniesieniu do których pisze o ich łączliwości z trybem bezokolicznym: oby zawsze bydź zdrowym;
    – imiona, które rządzić mogą przypadkiem drugim (np. piękność twarzy), trzecim (np. uleganie mocnieyszemu), szóstym (np. opasanie murem);
    – zaimki, które nie mają osobnego rządu;
    – słowa, które rządzą przypadkiem drugim (np. day mi chleba), trzecim (np. sprzyiać oyczyźnie), czwartym (np. kocham Oyczyznę), szóstym (np. orać pługiem);
    – imiesłowy, które rządzą tymi przypadkami, którymi rządzą słowa, od których powstały (np. pragnąc chwały).

7. Słowotwórstwo

Słowotwórstwu zwanemu słoworodem poświęca Kopczyński rozdział III gramatyki dla klasy III. Istotę słoworodu (rozumianego zarówno jako proces tworzenia słów, jak i nauka, która się tym procesem zajmuje) wyjaśnia następująco: „Słoworód dwoisto się rozumieć może: raz za słowo pierwotne, z którego się rodzą insze słowa, drugi raz za naukę pokazującą rodzenie się słów ze słów. Ta nauka blizko się styka ze źrzódłosłowem, tylko idzie na odwrót: tam przez pochodne wyrazy szliśmy do pierwotnego, tu z pierwotnego pójdziemy do pochodnych, uważając iak się pochodne wyrazy rodzą z pierwotnego” [Kopczyński 1781, 33–34].

Rozdział dotyczący słowotwórstwa składa się z dwóch paragrafów, w których przeprowadza Kopczyński niejako analizę słowotwórczą przykładów łacińskich i polskich. Punktem wyjścia tej analizy jest źrzódłosłów, który de facto ujawnia niedoskonałość etymologicznego warsztatu autora – wywodzi on bowiem (na podstawie podobieństwa graficznego i fonetycznego) rzeczowniki ród, gród i chód od przyimka od. Kolejnym krokiem tej osiemnastowiecznej analizy słowotwórczej jest wskazanie rodziny wyrazów, które zostały utworzone od rzeczownika ród. Wyrazy te nazywa wyrazami pochodnymi. Zaprezentowano je na poniższych ilustracjach.





Omówiona analiza ma wiele niedostatków, między innymi ten, że wyróżnianie rdzenia odbywa się na płaszczyźnie podobieństwa graficznego wyrazów pochodnych, bez  uwzględniania alternacji spółgłoskowych. Po raz kolejny daje tu o sobie znać nieumiejętność odróżniania głoski od litery, która sprawia, że np. dwuznak dz oznaczający jedną głoskę zostaje rozbity między dwie części wyrazu pochodnego. Kopczyński nie wprowadza również terminów słowotwórczych, przyrostki nazywając głoskami lub zakończeniami.

8. Etymologia

Zagadnienia etymologiczne omawia Kopczyński w rozdziale zatytułowanym Źrzódłosłów,  umieszczonym w podręczniku dla klasy III. Źrzódłosłów podobnie jak słoworód ma dwa znaczenia: po pierwsze jest synonimem współczesnego etymonu; po drugie – nauką zajmującą się dochodzeniem prawdy o pochodzeniu poszczególnych słów.

Rozważania na temat etymologii rozpoczyna Kopczyński od uwag o umieszczeniu źrzódłosłowu jako nauki w obrębie gramatyki i usankcjonowaniu jego miejsca w podręczniku szkolnym: „Iako iuż we wszystkich ięzykach są wyrazy pierwotne i pochodne, a zrozumiałość tak powierzchowności, iak wewnętrzności wszelkich wyrazów iest zamiarem Grammatyki, wątpić nie można, że źrzódłosłów czyli Etymologiia, iest istotną Grammatyki częścią” [Kopczyński 1883, 117]. Pożytki płynące z nauki źrzódłosłowu są zdaniem Kopczyńskiego następujące:

  • dzięki znajomości znaczenia etymologicznej bazy łatwiej nam wyciągać wnioski na temat znaczenia wyrazów pochodnych, np. „bezbożny nie znaczy nienabożnego, niepobożnego, niezbożnego, ale tego, który jest bez Boga, czyli nie wierzy w Boga” [Kopczyński 1783, 118];
  • znajomość źrzódłosłowu może mieć też wymiar praktyczny – pozwala na właściwą wymowę i pisownię, np. „pochlebstwo idzie od po chleb” [Kopczyński 1783, 119];
  • etymologia pozwala również na wskazanie związków języka z rzeczywistością pozajęzykową (choć z niektórymi wnioskami Kopczyńskiego na temat etymologii trudno się zgodzić), np. „Polski wyraz złodziey, pokazuje, iak u przodków naszych, zamknięcia mało używających, największym występkiem była kradzież” [Kopczyński 1783, 120].

Szczegółowe zasady etymologizowania znalazły się również w „Przypisach do gramatyki na klassę III”. W postępowaniu etymologicznym należy więc brać po uwagę:

  • podobieństwo głosek (np. król – królewna);
  • podobieństwo znaczeniowe (za przykład podaje tu Kopczyński liczącą sto osiem wyrazów rodzinę wyrazową czasownika wracaćRecepcja dzieła

    Gramatyka Onufrego Kopczyńskiego – jedna z najczęściej cytowanych gramatyk języka polskiego – doczekała się licznych opracowań, wśród których nie brak zarówno peanów, jak i głosów polemicznych. Właściwie każdy zajmujący się historią polskiej myśli gramatycznej i językoznawczej powołuje się na Kopczyńskiego i jego trzytomowe dzieło lub gramatykę pozgonną. Recepcji dzieła osiemnastowiecznego pijara można by więc poświęcić osobne studium, nie sposób bowiem w tak krótkim opracowaniu wyczerpać tematu wpływu gramatyki Kopczyńskiego na kształtowanie się polskiej myśli językoznawczej. Jego dzieła o języku miały ponad 70 wydań. Grammatykę dla szkół narodowych na klassę I w ciągu 60 lat (1778–1838) wydawano ponad dwadzieścia razy; Grammatykę dla szkół narodowych na klassę II wydawano ponad 20 razy w latach 1780–1839, Grammatyka dla szkół narodowych na klassę III – miała natomiast kilkanaście wydań w latach 1781–1839 [Rospond 1971].

    Stanisław Rospond [1971] podaje wykaz 40 pozycji, których autorzy odnosili się do dzieła Onufrego Kopczyńskiego. Znalazła się wśród nich Odpowiedź na zamieszczoną w „Gazecie Literackiej” recenzję Józefa Mrozińskiego z 1824 roku, będąca krytyką założeń Kopczyńskiego, która zaważyła na negatywnej ocenie późniejszych badaczy. Odnosili się do Kopczyńskiego badacze zajmujący się ortografią [np. Feliński 1816], historią dydaktyki [np. Wisłocki 1868], historią KEN [np. Szybalska 1911], leksykografią [np. Siwkowska 1953, Michalski 1954], historią języka [np. Kossowska 1956], historią myśli językoznawczej [np. Rudnicki 1956], dydaktyką [np. Podracki 1972].

    Co ważne, wśród licznych opracowań omawianego dzieła brak właściwie jego pełnej syntezy. Za jedyną próbę syntetycznego ujęcia poglądów gramatycznych pijara uznać należy monografię P. Kopki z 1910 roku. Monografię krzywdzącą, bo jej autor osądził i ocenił poglądy człowieka Oświecenia z punktu widzenia badacza, którego od Kopczyńskiego dzieliło ponad 100 lat gwałtownej ewolucji polskiej i europejskiej myśli gramatycznej.

    Ciekawostki

    Stosunek Kopczyńskiego do konfederacji targowickiej był poddawany ocenom historyków. Nie ulega jednak wątpliwości, że w 1792 roku jako członek Towarzystwa do Ksiąg Elementarnych złożył przysięgę na wierność owej konfederacji [Michalski 1967-1968, 623]. Trudno stwierdzić, co wpłynęło na tak kontrowersyjną z dzisiejszego punktu widzenia decyzję. Zrehabilitował się niejako podczas Insurekcji Kościuszkowskiej, działając jako tłumacz Rady Zastępczej Tymczasowej oraz zbierając datki z ramienia Deputacji Ratunkowej [Michalski 1967-1968, 623]. Wg legendy (której prawdziwość trudno dziś zweryfikować) 5 listopada 1794 roku Onufry Kopczyński ruszył na pomoc ocalałym z tzw. rzezi Pragi – przeprawił się na łodzi przez Wisłę, wioząc im odzież, żywność i środki opatrunkowe [Wójcicki 1862]. Przekaz ten o szczegóły uzupełniła Maria Walewska w wydanej w 1917 roku broszurce poświęconej Kopczyńskiemu [Walewska 1917].

    Wersja elektroniczna

    W bibliotekach cyfrowych dostępnych jest kilka wydań gramatyki Onufrego Kopczyńskiego, między innymi:

    Onufry Kopczyński, Grammatyka dla szkół narodowych na klassę III, Warszawa 1783.

    Onufry Kopczyński, Grammatyka dla szkół narodowych na klassę II, Wilno 1802.

    Onufry Kopczyński, Grammatyka dla szkół narodowych na klassę I, Wilno 1803.

    Onufry Kopczyński, Grammatyka dla szkół narodowych na klassę III, Warszawa 1804.

    Literatura przedmiotu

    1. Alojzy Feliński, Przyczyny stosowanej przeze mnie pisowni, Warszawa 1816.
    2. Zofia Florczak, Europejskie źródła teorii językowych w Polsce na przełomie XVIII i XIX wieku. Studia z dziejów teorii języka i gramatyki, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1978.
    3. Piotr (Petr Maksimovič) Kopko, Krytyczny rozbiór gramatyki narodowej O. Kopczyńskiego (Przyczynek do historyi polskiej gramatyki), Kraków 1909.
    4. Andrzej Koronczewski, Polska terminologia gramatyczna, Wrocław 1961.
    5. Maria Kossowska, Stosunek ks. O. Kopczyńskiego do staropolszczyzny (na podstawie „Gramatyki dla szkół narodowych”), „Język Polski” XXXVI/5/1956, s. 370-374.
    6. Jerzy Michalski, Kopczyński Andrzej, [w:] Polski słownik biograficzny, t. VIII, red. Emanuel Rostworowski, Wrocław 1967–1968, s. 622–625.
    7. Józef Mroziński, Odpowiedź na umieszczoną w „Gazecie Literackiej" recenzję dzieła pod tytułem: Pierwsze zasady gramatyki języka polskiego, Warszawa 1824; przedruk w: Dzieła wszystkie, t. I, red. Zofia Florczak, Warszawa 1986, s. 85–246.
    8. Alojzy Osiński, Pochwała X. Onufrego Kopczyńskiego przez X. Aloizego Osińskiego [...], czytana na posiedzeniu publicznem dnia 4go maja 1818, Warszawa 1819.
    9. Tadeusz Pasikowski, Czarniejewo i okolice, Poznań 1979.
    10. Jerzy Podracki, Narodziny polskiej gramatyki – Onufry Kopczyński (z historii składni i dydaktyki), „Prace Filologiczne” XXIII/1972, s. 135–150.
    11. Stanisław Rospond, Ks. Onufry Kopczyński (1735–1817). Próba syntezy, „Rozprawy Komisji Językowej Wrocławskiego Towarzystwa Naukowego” VIII/1971, s. 3–39.
    12. Janina Siwkowska, O słowniku języka polskiego Osińskiego, „Poradnik Językowy” 5/1953, s. 22-28.
    13. Irena Stasiewicz-Jasiukowa, Narodziny gramatyki: o kontekstach powstawania i warsztacie dzieła Onufrego Kopczyńskiego, „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki” XXVIII/2/1983, s. 269–296.
    14. Irena Stasiewicz-Jasiukowa, Onufry Kopczyński współpracownik Komisji Edukacji Narodowej. Studium o społecznej roli uczonego w Polsce stanisławowskiej, Wrocław 1987.
    15. Zofia Szybalska, Praca Komisji Edukacji Narodowej nad językiem polskim, „Wychowanie w Domu i Szkole” II/1911.
    16. Maria Walewska, Ks. Onufry Kopczyński (1735–1817). W setną rocznicę zgonu, Warszawa 1917.
    17. Władysław Wisłocki, Nauka języka polskiego w szkołach polskich przed Kopczyńskim, Lwów 1868.
    18. Kazimierz W. Wójcicki, Ks. Onufry Kopczyński, „Tygodnik Ilustrowany” CXXI/1862, s. 1–2.

Przedmowa

WSTĘP DO UKŁADU GRAMMATYKI DLA SZKÓŁ NARODOWYCH Z DZIEŁA JUŻ SKOŃCZONEGO WYCIĄGNIONY:

 I. Z dziesięcioletniéy prácy około Grammatyki dlá Szkół Narodowych, umyśliłém zdadź rachunek. Dwie do tego miáłém pobudki: piérfzą, ażebym przydłuższé dziéło ułatwił, tak do spamiętaniá tym, którzy ié czytali, iak do zrozumiénia tym, którzy ié dopiéro czytać maią: drugą, ażeby ci nawet, którzy dlá zabaw swoich dziéła samégo czytać nie mogą, a przecie o niém wiedziéć i sądzić pragną, widzieli ié niby w krótkim abrysie wystawioné.

II. Niżelim zaczął pisać Grammatykę; długom bardzo rozmyśláł, i wielém czytał. Przypominaiąc sobie, com kiedykolwiek Grammatycznégo czytáł lub syszáł; wiadomości té zdawały mi się ciémne, a do uczéniá ięzyków niedostateczne. Rozumieiąc, że dlá bawiéniá się około uczéniá Wymowy przez lát szesnáście, zagładziły się w pamięci moiéy ślady wyobrażéń Grammatycznych, udáłém się do czytaniá Grammatyk różnych wieków i różnych kraiów. Na nic się zdá Czytelnikowi mému to postrzeżenié: że czytanié Grammatyk, ieżeli dlá wszystkich iest pospolicie nudné, nudnieyszé nierównie było dlá tego, który z rozkosznych, że tak rzekę, łąk Wymowy, wpádł na ciérniá Grammtyczné. Ale postrzeżénié to nauczyło mię nie pisać Grammatyki moiey w tak nudny sposób. Porównywaiąc iuż dawne wiadomości Grammatyczné, którem pamiętáł, z nowémi, którém świéżo w Grammatykach wyczytáł; żałowáłém straconégo na czytaniu czasu: bo pisma té znalazłem nie tylko, równie iak moié wyobrażéniá, ciemné i niedostateczné; ale téż do Uczniów małoco stósowané. Postrzegłém nierychło: że maiącému co pisać, nie zawsze pomágaią xiążki, o téy saméy rzeczy pisané. Ciemność, niedostateczność, i niestosówność do Uczniów, łatwiéy postrzédź i poprawić można: ale owé Prawidła, które Grammatyce służą za fundamént, tak zgodnie od wszystkich Gramatyków przyjęté, sąli práwdziwé, lub nie? ciężéy iest nierówne postrzédź zwłaszcza tému, który w nié iuż od dzieciństwa, iako w práwdziwé, uwierzył. Nie byłożby mi lepiéy nie znać żádnéy Gramatyki, a, za pomocą tylko Loiki, przypatrywać się pilnie i uwáżnie ze wszystkich stron mowie ludzkiey i to tylko coby się práwdziwégo i gruntownégo postrzegło, kłaśdź do nowéy Grammatyki; niżeli oduczać się staréy, a uczyć się nowéy Grammatyki: wálczyć z włásnémi i cudzémi przesądami, a tém samém, podadź się w niebezpieczéństwo błędu? Czego pisarz nowéy Grammatyki doznał, tego i iéy Czytelnicy doznać muszą. Kto nie znáł dáwnych Grammatyk; prędzéy mu nowá przypadnie do smaku. Im zaś kto z dáwnémi Grammatykami większą miáł znaiomość i przyiáźń, tym na przyięcié nowéy, mocnieyszy w sobie uczuie opór. Dzieci w téy mierze náyszęśliwszé: bylé od starszych bałamuconé nie były.

III. Znudzony czytaniém Grammatyki, zastanáwiáłém się myślą nad rzeczami w nich zamkniętémi. A lubo dobrá Loika dosyć mi światła dodáwała na poznanié i rozsądzénié, co w nich było dobrégo, a co złégo; dla większéy iednak w sądzéniu pewności, udáłém się do czytaniá pism Filozoficznych o Mowie Ludzkiéy. Platon, Arystoteles, Bakon, Kartezy, Sankcyusz, Lock, Pluche, Marsais, Gibelin, Kondyllak, odkryli mi w postrzeżéniach swoich i wielkié światła na poznanié Mowy ludzkiey,         i wielkié wady pospolitych Grammatyk. Ucieszyłém się z jednéy strony, znalázłszy tylé do dziéła mégo pomocy: zląkłém się z drugiéy strony trudności tegoż dziéła. Bo, gdy tylé było wielkich dowcipów, któré błędy Grammatyczné postrzegły, i na poprawę ich wielé dobrych śrzodków podały; za cóż nikt ieszcze zuepłnégo Grammatyki Układu nie napisał, dopiéroż nie wykonáł? Trudná iest rzecz, postrzédz cudzé niedoskonałości w Nauce iakiéy: trudnieysza, opisać zupełny na nię, a dobry Układ: naytrudnieyszá, tén Układ wykonać doskonale. Maiąc przed oczyma Filozoficzné światło; obáczyłém, w pospolitych Grammatykach, iedné rzeczy niepráwdziwé, bo z naturą Mowy ludzkiéy niezgodné: drugié prawdziwé, ale niegruntowné, bo z naturą Mowy nie dobrze związané. Widziáłém, że między temi rzeczami wielé potrzebnych brakło, a wielé było niepotrzebnych. Widziáłém nakoniec sposób dáwánia tych rzeczy zawikłany, a przeto dziecióm nieprzydatny. O nowym więc Układzie Grammatyki myśleć począłém.

IV. Romyślaiąc przez całe dwa lecie, i robiąc coráz to inny Układ; zrobiłém niektóré części iego, całégo Układu zrobić nié mogłém, aż po skończoném zupełnie dziéle. Z liczby xiążek Eleméntarnych, taká mi się dostała; którá náymniéy má pozornéy zalety, a náywięcéy práwdziwéy prácy. Inszé Nauki maią, przynáymniéy w obcych ięzykach, gotowé i rzeczy i Układy: zbioru tylko, przełożéniá i przystósowaniá do Szkół Polskich, wyciągaią: w Grammatyce wszystko tworzyć, albo przetwárzać potrzeba: a ieszcze dziéło to, iako piérwszym Klassóm Służącé, i przyspieszać, i po iednéy części, nié maiąc całégo dziéła, wydáwać trzeba było. Wszakże, miłość Oyczyzny, szacunek Urzędników nad Edukacyą Kraiową przełożonych, którzy mnie do pisaniá tego dziéła wybrali, nakoniec uczciwá chęć słáwy, do tak trudnéy ze wszech miár i nagłéy prácy, serca mi dodáwały.

V. Wiedząc tak z kraiowych iak z cudzoziémskich dzieiów, co poprawa i odnowiénié wszelkiéy Nauki za skutki dla Poprawiaczów sprawować zwykła, u tych, którzy nie lubią wszelkiéy, choć náylepszéy, nowości; brałém na rozmysł, coby mi w téy mierze roztropnie czynić trzeba. Przepisuiąc z dáwnych Gramatyk i rzeczy i dáwaniá ich sposób; uniknę prácy, schronię się od nienawiści. Pewien pokoiu, kto z pospolitém zgadzá się mniemaniém: nie szpéraiąc czy się to mniemanié zgadza, lub nie zgadzá z Práwdą. Ośmieliwszy się na roztrząsanié, przerabiánié, dodáwanié, uymowanié, tak samych wyroków Grammatycznych, iako i sposobu dáwaniá ich, ledwie nie tylu, na siebie obruszę; ilu się dáwnéy uczyło Grammatyki. Ale lepiéy mi o spółziomkach trzymać przystoi. Przyięli niedáwno poprawę i odmianę Retoryki i Filozofii; przyymą i Grammatyki. Naród oświécony i rozsądny, przyymuie chętnie nowé rzeczy, któré za dobré osądzi, a nie bez gruntownégo roztrząśniéniá nie potępiá. Jeżeli kilku będzie przeciwników nowości; zostáwiám im wolność sądzéniá, uprosiwszy od nich wolność pisaniá skromnie práwdy. Wreścié, przyiáciele práwdy, zaufanié we mnie kraiowégo Urzędu, potomność, dopiéroż sama práwda i przeświádczenié o niéy włáśné, większéy wági u piszącégo bydź powinny; niżeli kilku nieprzyiációł nowości. Będąli na pismo i na pisarza niemiłosierni; mężnégo przy práwdzie umysłu nie ustraszą. Ludzie przeszłych trzech wieków, stali się wzorém męztwa dlá Następców. Miło iest, ciérpiéć z obrońcami Práwdy: byle mieć cząstkę téy sławy, którá z odkryciá i wykorzéniéniá przesądnégo błędu, z rzetelną dlá spółeczności ludzkiéy korzyścią, iest złączoná.

Té myśli były piérwszém Grammatycznégo dziéła przygotowaniém: téż myśli trzymały i krzepiły mnie w owych zawikłanych, nudnych i prawie do rozpaczy wiodących okolicznościach; któré iuż rozpoczęté dziéło kilkakrotnie mi z rąk wytrącały.

VI. Po kilkoletniém czytaniu i rozmyślaniu; wziąłém na siebie osobę taką, która żádnéy nié maiąc wiadomości o Grammatyce, bierze rozkáz od Kraiowéy Zwiérzchności pisaniá Grammatyki. Zebym dobrze tén rozkaz wykonáł; trzeba mi go dobrze zrozumieć, przez roztrząśniénié wszystkich iego okoliczności.

  1. Kázano mi pisać Grammatykę. Cóż to iest Grammatyka? Grammatyka iest Nauką Mowy. Trzeba umieć, ażeby możná uczyć. Nié umié, kto się czego nie nauczył, toiest: kto się długo i pilnie nie przypatrzył ze wszystkich stron, nie obáczył wszystkich części i włásności rzeczy, iéy początku, skutków i związku ze spółecznością ludzką. Trzeba mi w tén sposób przypatrywać się Mowie; żebym się iéy nauczył, i drugim tę Naukę opisał w Grammatyce: bo Grammatyka iest Nauką Mowy.
  2. Cóż to ludzie robią, gdy mówią? wydają głos znaczący ich myśli. Toć Mowa iest obrazém czyli znakiém myśli. W Mowie tedy są dwie istotné części, któré Grammatyk uważać powienién: piérwszá, słowa, iako znaki, drugá myśli, iako rzecz znaczoná przez słowa. Piérwszá część iest powiérzchowná czyli zmysłowá, drugá iest wewnętrzná czyli umysłowá: piérwszá iest niby ciałém, drugá niby duszą Mowy. A iako, kto chce poznać człowieka, powienién uwáżać ciało i duszę iego; tak kto chce poznać Mowę, powinién uwáżać i słowa i ich znaczénié: inaczéy poznanié iego nie będzie zupełné. W Grammatyce tedy umieścić mi trzeba uwági tak nad słowami, iako nad myślą.
  3. Wprzód ludzié myślą, niż mówią: bo mówią to, co myślą. Uwáżaiąc tedy mowę; wprzód i przednieyszą báczność dáwać mi trzeba na myśl, a potém dopiéro na słowa.
  4. Między słowami a myślą, iako między znakiém a rzeczą znaczoną, musi bydź pewny a ścisły związek: i tén więc związek, szczególnéy od Grammatyka wyciąga báczności.
  5. Jak słowa tak i myśli, maią włásności swoié, maią względy czyli stosunki tak do siebie wzaiémnie, iako do spółeczności ludzkiéy: té więc włásności i względy, powinién będę uwáżać zbiérać w Dziéło moié.
  6. Związek ludzi w jednym Narodzie, i związek kilku Narodów z sobą, zawisł od rozumiéniá się wzaiémnégo. Srzodkiém do zrozumiéniá się wzaiémnégo, iest mowa: célém tedy uwág Grammatycznych nad mową, iest zrozumiałość mowy.
  7. Wszyscy ludzie mówią: mowa tedy iest powszéchnym u ludzi znakiém myśli. Wszystkié Narody iednako prawie myślą, i iednako w mowie maluią myśli swoié: wszystkié przecię Narody maią szczególny swóy ięzyk. Wszystkie tedy ięzyki ludzkié, są w czémsiś sobie podobné, a w czémsiś od siebie różné. Zbiór tedy uwág nad Mową czyli Grammatyka, iedna iest powszechná wszystkim ięzykom, drugá szczególná każdému ięzykowi. Włásności iednému ięzykowi szczególné, dobrze poznané, czynią Grammatykę szczególną, to iest iednégo ięzyka: własności pospolité, wszystkim ięzykom służącé, poznané przez porównanié ięzyków, czynią Grammatykę powszechną, to iest Grammatykę mowy ludzkiéy. Obiedwie té Grammtyki potrzebné są Nauczycielowi mowy: obiedwie w dziéle moiém znaydować się powinny.
  8. Widzę, że ludzie w towarzystwié używaią między sobą mowy, iuż ustnéy, iuż pisanéy: toćuwági moié Grammatyczé, iedné stósować się maią do mowy ustnéy, drugié do mowy pisanéy.
  9. Mowa iest obrazém myśli, według kraiowégo zwyczaiu: Grammatyka tedy zasadzé się i na Zwyczaiu Narodowym, i na Naturze Myśli ludzkiéy. Trzeba mi odkryć dwié té przyrodzoné Grammatyki zasady, żeby moié uwági nad Mową, były i práwdziwé, i gruntowné.

VII. Kazano mi pisać Grammatykę dla Szkół. Szkoły skłádaią się z Uczniów i Nauczycielów. Uczniowie, są dziećmi poczynaiącémi Nauki. Nauczyciele, przeszli przez wszystkié Nauki. Osobną tedy Grammatykę pisać mi trzeba dlá Dzieci, a osobną dlá Nauczycielów. Dziecinná Grammatyka zamykać má krótko rzeczy łatwieyszé, ale do poznaniá Mowy ludzkiéy stósowané, i na wiek młody dostateczné, rozłożoné na trzy lata, porządkiém rzeczy coráz trudnieyszych. Grammatyka Nauczycielská, zamykać má głębszé i gruntownieyszé o Mowie ludzkiéy wiadomości, i sposób uczéniá Dzieci, tak Grammatyki saméy, iako przyspásábianiá ich, przez Grammatykę, do inszych, których się uczyć maią, Nauk, mianowicie zaś do Loiki i Retoryki. Okázać muszę Nauczycielóm,     i w całém dziéle utrzymywać przyrodzony a ścisły związek między Grammatyką, Loiką, i Retoryką: gdyż wszystkié za cél uwág swoich maią Mowę. Znaiąc z długiégo doświádczéniá, iak Dzieci uczyć trzeba, i maiąc zawsze na pamięci dlá kogo piszę, pewién iestém, że nowá Grammatyka będzie, nad starą, dlá Dzieci łatwieyszá. Póydę wszędzie z niémi od rzeczy wiadomych do niewiadomych, od przykładów do uwág nad niémi, od szczególnych rzeczy do powszechnych: wszędzie zachowém sposób iasny i prosty, nic fáłszywégo, nic zawiłégo, nic zbytniégo nie daiąc. Nauczycielská Grammatyka będzie nierównie od dáwnéy trudnieyszá: iaśnie iednak, i porządnie, wyłożoná. Trudność Nauczycielskiéy Grammatyki stąd wypłynie: naprzód, że zamykać będzie wielé nowych wiadomości, z Loiką, i Retoryką związanych, iako to: o práwdziwych zasadach Grammatyki, to iest Zwyczaiu Narodowym i o Naturze Mowy ludzkiéy: o wewnętrzności mowy czyli znaczéniu słów: przeczyny Loiczné powierzchownych odmián w słowach: Postaci Grammatyczné, Figurami i Tropami zwané, nowym wcale układém wystawioné: Naukę práwdziwéy Etymologii czyli Zrżodłosłowu: Naukę Tłumaczéniá, i powiérzchownéy Poezyi. Powtóré, związek wszystkich uwág Grammatycznych, tak między sobą, iako z towarzystwém ludzkiém, i związek Grammatyki z jnszémi Naukami. Potrzecié, nowy wcale porządek uwág Grammatycznych. Poczwárté, przeciwność w wielu rzeczach nowéy ze starą Grammatyką &c, &c. Wszystko to zatrudnić musi Nauczyciela, pierwszy raz tę Grammatykę daiącégo. Roztropny Profesor naśladować będzie Pisarza Grammatyki: naprzód, biorąc na siebie taką osobę, która albo żádnéy Grammatyki nie znała, albo iest sędzią między starą a nową Grammatyką: powtóré, wierzyć nie będzie ani moiéy, ani niczyiéy powádze i świadećtwu; ale sam uczyć się będzie Mowy, to iest, przypatrywać się iéy długo i pilnie ze wszystkich stron i pod wszystkiémi względami. Uczyć się także má natury dziecinnéy, żeby umiáł, i rzeczy i styl do ich poiętności stósować. Czytanié pilné, rozmyślanié głębokié, doświádczanié długié, zrobi iasną i łatwą Grammatykę.

VIII. Kázano mi pisać Grammatykę dlá Szkół, to iest podadź sposób, którym trzeba uczyć się ięzyków. Ne iedno zapytanié, iak się uczyć trzeba wszelkiégo ięzyka? dwie mámy odpowiedzi: iednę od mniémanych Grammatuków, że przez reguły; drugą od przyrodzéniá, przez wszystkié wieki, i od wszystkich narodów iednostaynie trzymaną, że przez używanié ięzyka, to iest: przez słuchanié, czytanié, i naśladowanié Mowy. Dziwić się trzeba, że głos wymysłu ludzkiégo, mógł przez tylé wieków przytłumiać głos natury! Grammatyka práwdziwá, oświécá, ułatwiá i gruntnie uczénié się ięzyków; ale, ściśle mówiąc, sama ich nieuczy. W nowéy więc Grammatyce, od samégo początku aż do końca, trzeba będzie kłaśdź wprzód przykłady, a dopiéro z nich reguły Grammatyczné wyciągać, prosto, iasno, i práwdziwie, żeby do zrozumiéniá inszych podobnych przykładów były pomocą, a potém wráz zebrané, pokazały i szczególny zwyczáy owégo Narodu, i to, co ów ięzyk má z drugiémi pospolitégo, czyli, iaká iest powszechná mowy ludzkiéy Grammatyka. Nadto, w ciągu całégo dziéła, nic się częściéy nic gorliwiéy nié má zalécać; iako czytanié xiążek w owym ięzyku pisanych, chcąc na tę przyrodzoną drogę uczénia się ięzyków, i Nauczycielów i Uczniów naprowadzić.

IX. Kázano mi pisac Grammatykę dlá Szkół Narodowych. W Szkołach naszych náyprzednieyszy ięzyk iest Łaciński. Zrozumiénié obcégo ięzyka náyłatwiéy się nabywá, przez porównanié go z oyczystym. Porównywanié iednégo ięzyka z drugim, bez uwág Grammatycznych obeyśdź się nié może. Uwági Grammatyczné czynić się nié mogą łatwo i práwdziwie, nie tylko nad wiadomym ięzykiém: dzieciom Polskim żádén ięzyk nie iest znaiomy, tylko oyczysty. Pisząc tedy Grammatykę dlá Szkół Narodowych; poczynać mám od Gramatyki oyczystégo ięzyka, a postępować do Łacińskiégo. Pokázáwszy Dziecióm, iaki iest ięzyk Polski; łatwo nauczę Łaciny, pokazując, w czém iest do Polszczyzny podobná, a w czém od niéy różné. Zdaie mi się, że całá sztuka uczéniá się w Szkołach obcych ięzyków, czy żyiących czy umarłych, zawisła iedynie od takowégo porównaniá. Na tén ksztáłt wszystkié Grammatyki obcych ięzyków, i mogą, i powinny bydź robioné. Gdyby była Grammatyka Polská osobná; nie robiłbym tylko Łacińską, toiest przypominaiąc dziecióm uwági nad Polszcyzną, stosowáłbym ié do przykładów Łacińskich: teráz, gdy Dzieci żádnych nie znaią uwág nad ięzykiém oyczystym; dáwać muszę przykłád Polski słowo w słowo z Łaciny tłumaczony, drugi przykłád Łaciński toż samo znaczący: czynić uwági nad przykłádém Polskim,           i téż samé uwági przenosić na Łaciński przykłád, pokazuiąc, i podobność i różność tych dwu ięzyków: tym sposobém uczyć będę i Łaciny saméy, przez czytanié, tłumaczénié i naśladowanie práwdziwéy, Łaciny bo wyiętéy z práwdziwych Pisarzów Łacińskich: uczyć będę i Grammatyki Łacińskiéy, iako śrzodku do prętszégo poięciá Łaciny, a uczyć będę łatwym sposobém: bo uwági, nad Polszyzną zrobioné, ze znaiomégo ięzyka na nieznaiomy przeniosę. Naucząż się Dzieci w tén sposób po Łacinie? ani wątpić. Czytaiąc przykłady práwdziwie Łacińskié, na wszystkié klasy, z dáwnych Pisarzów wybrané, tłumacząc ié po Polsku, i czyniąc zawsze uwági porównywaiącé w podobności i różności Łacinę z Polszczyną: pamiętaiąc té uwági, iako prawidła szczégólné lub pospolité, obeznaią się dobrze Dzieci z Łaciną: a im dłużéy i pilniéy czytać będą Pisarzów Łacińskich, przy pomocy słyszanych reguł Grammatycznych; tym bliżéy przystąpią do rozumiéniá i naśladowaniá Łacińskiégo ięzyka. Czytać Łacinę, i uwáżać ią według prawideł Grammatycznych, iest iedyny i zupełny sposób nauczéniá się Łaciny. Zastanéwiaiąc się nad dáwnym sposobém uczéniá Łaciny; przyznać trzeba, że więcéy uczono mniemanéy Grammatyki, niżeli saméy Łaciny: bo czytanié i uczénié reguł, fałszywą Łaciną pisanych, wszystek prawie czas szkolny zabiérało: przykłady były rzeczą poboczną i dodatkową: gdy przeciwnie bydź powinno. Przeto, ktokolwiek umié dzisiáy, albo umiáł kiedy po Łacinie, musiáł, wyszedłszy ze Szkół, na nowo rozpocząć Naukę ięzyka Łacińskiego, toiest, czytać i tłumaczyć xiążki, i nowé nad niémi czynić uwági, bo tén iest sposób przyrodzony i iedyny uczénia się wszystkich ięzyków: czémuż go zaráz nie chwycić się od dzieciństwa? Na co głowy zaprzątać mnogością ciémnych i nieprzydatnych reguł? Nie lepiéyże na to mieyscé kłaśdź przykłady? Na co się przydadzą subtelné wybiegi, za zasadzoné an na naturze mowy ludzkiéy, ani za zwyczaiu narodowym, iako dwóch przyrodzonych Grammatyki fundaméntach? Dáwné iest Kwintyliiana postrzeżénié: że co innégo wcale iest mówić Grammatycznie, toiest podług mniemanych reguł, a co innégo iest mówć práwdziwie po Łacinie, toiest według Rzymskiégo zwyczaiu: a skądże tén zwyczáy wyciągnąć możná, ieżeli nie z czytaniá práwdziwéy Łaciny? Gdyby (iak w nowéy czynić się będzie Grammatyce) dano było dziecięciu przykłady w Grammatyce i w Wypisach, z klasycznych Autorów położoné, a do zrozumiéniá tych przykładów, przez tłumaczénié na ięzyk oyczysty, i przez uwági Grammatyczné dopomágano; a co za czystość i włáściwość ięzyka, co za smak stylu, co za moc i wybór myśli, znaleźlibyśmy w owych Pisarzach, którzy, w porównaniu do dáwnych Rzymián, ledwie do pomierności przyszli, dlátego zapewné, że dowcip i pamięć, w dziecinnych latach náyżywszé, na Grammatycznych bredniach stępwiszy; niewychło z przyrodzonych źrzódeł, i ięzyk sám i práwdziwą krasę Wymowy czérpać poczęli. Tén ostatni powód, toiest wczesné sposobiénié Dzieci do dobrégo myśléniá i mówiéniá, czyli do Loiki i Retoryki, będzie mi przyczyną wybiéraniá do Grammatyki iak náylepszych przykładów, i przestrzeganiá często Nauczycielów, aby nieznacznie i praktycznie do Loiki i Retoryki zaprawiali Uczniów.

X. Kazano mi pisać Grammatykę: a potrzebnéż to iest dziéło Narodowi? Włosi, Francuzi, Anglicy, Niémcy, Czesi, Moskale, i wszystkié Narody polérowné, maią tak wielé oyczystégo ięzyka Grammatyk, w rodowitym ięzyku pisanych: my sami Polácy żádnéy dotychczas nié mámy oyczystéy Grammatyki. Była wpráwdzie cząstka uwág nad powiérzchownością mowy Polskiéy, napisaná w cudzoziémskim ięzyku przez Mesgniena Francuza, przez Stacyusza Niémca, przezwanégo Stoińskim, przez Woynę Poláka: żádnéy zaś zupełnéy Grammatyki, żádnéy pisanéy po Polsku, a przeto żádnéy Grammatyki Narodowéy nie było. Grammatyka iest kluczém Nauk wszystkich. Niepoznanym dobrze ięzykiém, nié można Narodowi dáwać Nauk, ani Naród cały może inaczéy przyymować Nauki, tylko w oczystym ięzyku pisané. Rzecz dziwná, ale práwdziwá: że Naród Polski od trzech wieków miáł uczonych ludzi, a nié miáł Nauk: bo wszystkié prawié Nauki pisané były albo samą Łaciną, albo mową miészaną: Nauki zaś dlá Narodu, narodowym ięzykiém pisané bydź maią. Niedostatek oyczystéy Grammatyki, ciągnął za sobą niedostatek Nauk w oyczystym ięzyku. Maiąc tylé Gramatyk tylu cudzoziémskich ięzyków; známy té ięzyki i szacuiémy: nié maiąc Grammatyki Polskiéy, an znać, ani szacować nié możémy ięzyka swégo. Język nasz, ieden z náypięknieyszych, zdaie nám się bydź gruby: przeto częściéy cudzoziémskiémi mówimy. Język nasz iedén z náyobfitszych, mámy za ubogi w wyrazy: przeto, nie znaiąc oyczystych słow, robimy śmieszną miészaninę cudzoziémczyzny z Polszczyzną, albo zupełnie po cudzoziémsku piszémy. Język, który podobno nad wszystkié inszé, náybliżéy przystępnie do natury mowy ludzkiéy, maluiącéy iaśnie i zwięźle a krótko wszystkié wyobrażéniá myśli, i maiący w sobie náywiększą regularność; za nieforémny i grubiański poczytuiémy. Cóż stąd idzie? oto zamiészanié, nieporządek i zguba ięzyka: cóż daley? oto niémożność uładowaniá, zbogacéniá i wydoskonaléniá ięzyka: cóż ieszcze? oto niezmierná trudność pisaniá Nauk w tym ięzyku, i oświécéniá niémi całégo Narodu. A poradziż tému wszystkiému Grammatyka? tén przynáymniéy iest iéy cél, to przedsięwzięcié. A błędy mówiénia i pisaniá, albo niepewność iak się má co mówić lub pisać, któż oświeci, kto poprawi, kto ustanowi, ieżeli nie Grammatyka? A nauczénié się obcych ięzyków, nie póydzież łatwiéy i prędzéy ze znajomością oyczystégo ięzyka? Szacunek tedy ięzyka Polskiégo, uchroniénié się błędów w mówieniu i pisaniu, bogácénié i doskonalénié oyczystéy mowy, wprowadzénié wszystkich Nauk w cały Naród, łatwé i prętkié uczénié się obcych ięzyków, przeświádczaią kochaiącégo Oyczyznę Poláka o potrzebie Narodowey Grammatyki.

XI. Kázano mi pisać Grammatykę dlá Szkół Narodowych: a mileżto będzie dziéło Narodowi? Puszczám mimo siebie przesądy o nowości i odmianie tak rzeczy, iak wyrazów. Grammatykę, dlá Dzieci i Nauczycielów szkolnych pisaną, któż z Obywatelów Polskich czytać raczy? Jeżeli, bez czytaniá samégo dziéła, albo tego przynáymniéy Układu, dowiedzą się o nowéy xiążce pod tytułém, Grammatyka dlá Szkół Narodowych; co za zdanié o niém mieć i dáwać będą? Sądząc z dáwnych o nowéy Grammatyce, a pamiętaiąc, ilé mozołu, prácy i podobno łez w dziecinnym wieku kosztowała ich ta Nauka; zadrży nie jedén na samo wspomniénié Grammatyki. Mniémaiąc, że ięzyk z mlékiém wyssany nie potrzebuie żádnych uwég, żeby nim dobrze mówić i pisać, a boiąc się żeby té uwági nie były ciemné, zawiłé i Obywatelskiéy spółeczności nieprzydatné; nie spoyźrzą podobno, choćby na náylepszé dziéło Grammatyczné. Kto będzie miał czas, kto będzie miał ochotę do czytaniá w oyczystym ięzyku Metafizycznégo dziéła? Zamknie się podobno pracá ta w dziecinnych Szkołach, a i tam nawet iakiém sercém przyiętá będzie od Nauczycielów, do innéy wcale Grammatyki przywykłych? Przykré to są okoliczności dlá Pisarza: obrácám się do milszych.

Nic milszégo dlá ludzi, w teraźniejszym zwłászcza wieku, nié masz, nad Historyą Natury. Rzeczy przyrodzoné, ich náydrobnieyszé cząsteczki, włésnosci i względy, sądzimy za godné nakładów znacznych, i troskliwéy a długiéy prácy. Człowiek sám iako náyprzednieyszé podobno dziéło Natury, iuż pod tylą względami poznany, nie godziénże iest uwági pod ty względém, że mówi? Po rozumie człowieka, nié masz w nim nic szacownieyszégo, a do towarzyszénia z drugimi przydatnieyszégo, nad Mowę: a nié maszże w Mowie tylu rzeczy i włásności, któré nie tylko roskosznie zabawić, ale i zadziwić mogą ciekáwégo Natury Badácza? Mowa zaiste, iako nápięknieyszy obráz myśli, náygodnieyszym człowieka i náymilszym iest widokiém. Trudności, których doznáwáć przychodzi w dokładném mowy ludzkiéy roztrząśniéniu i poznaniu, nagrodzoné sowicie będą ową nieporównaną słodyczą i rozkoszą, którá się daie uczuć po odkryciu i poznaniu niewiadoméy a potrzebnéy rzeczy.

XII. Pisać mi kázano Grammatykę dlá Szkół Narodowych. W Szkołach Polskich nie rozumieią tylko po Polsku; pisać mi tedy trzeba po Polsku: bo ostatniá byłaby nieroztropność używać niezrozumiałégo ięzyka. Pisząc iuż Grammatykę po Polsku, iako nową wcale dlá kraiu Naukę; znáydęż w oyczystym ięzyku wyrazy téy Nauce włáściwé? Nie ználázłszy, jedno ze dwoyga robić mi trzeba, toiest: albo używać w Piśmie Polskiém wyrazów cudzoziémskich, albo nowé wcale tworzyć. Miészanina kilku ięzyków w jedén, śmiészną bardzo i Babilońską czyni mowę, i znakiém iest albo niepłodności w ięzyku, albo lenistwa w Pisarzu. Już kilka wyrazów Grammatyce włáściwych, podali nám dáwni Pisarze tak Polscy, iak Słowiańscy: zacóż ich nie użyć, ieżeli są tak dobré iak cudzoziémskié? zaco inszémi wyrazai oyczystégo ięzyka nie zbogacić, zwłászcza wiedzącému prawidła, iak się nowé słowa tworzyć maią? Tak Grecy, tak Rzymianie, tak wszystkié robiły Narody: za cóż my Polácy téy sobie wolności dadź nié mamy? Doświádczyć przynáymniéy nie zawadzi. Zastanáwiaiąc się iednak nad tém zdaniém, przewiduję náywiększą burzą na nowé słowa: bo mię uczą tego przykłady wszystkich wieków. Kto rzeczy nie będzie mógł poganić, ganić   i wyśmiéwać będzie słowa, wystawiaiąc ié na szyderstwo przez trefné ich tłumaczénié, i przez zmyślanié nowych, o których się Grammatyce śnić nie będzie. Wszakże nowé słowa się z czasém i zestarzeią: bo wszystkié wyrazy musiały bydź kiedyś nowé. Ani czas lepszy, ani potrzeba większá tworzéniá nowych wyrazów bydź nié może; iako gdy dlá całégo Narodu, z rozkazu Kraiowégo Urzędu, co się pisze. Słowa cudzoziémskié, dlá Polaká dzikszé są, niezrozumialszé, i do spamiętanié trudnieyszé, iako niezwiązané z mową iego; niżeli náytrudnieyszé słowa nowé, któré z oyczystégo ięzyka są wyciągnioné. Dziecióm zarówná iest prácá nauczyć się jakiégokolwiek wyrazu swoyskiégo czy cudzoziémskiégo: ale zrozumiénié i spamiętanié bliżéy się łączy z oyczystémi, niż obcémi słowami. Ci, którzy do obcych przyzwyczaiéni są wyrazów, nie tak nowością obráżać się będą, iko prácą w nauczéniu się nowych wyrazów. Z czasém poznáwszy, że té wyrazy są i zrozumialszé, i práwdziwiéy niż w cudzoziémczyznie rzecz znaczącé; szacować bardziéy i kochać będą nad cudzoziémskié oyczysty ięzyk. Dlá ułatwiéniá im prácy w rozumiéniu i spamiętaniu nowych wyrazów, położy się stary cudzoziémski wyráz przy nowym oyczystym. Wszakże, ulegáiąc przesądóm, a bardziéy ieszcze czuiąc niezmierną trudnosć i précą w tworzéniu nowych słów dobrych; kilka słów starych cudzoziémskich zostawić będzie możná, za któré niecháy następné czasy znáydą nowé. Próżno tu niektórzy zarzucać będą przykłád obcych Narodów, Nauki wszystkié w swoim ięzyku pszacych, a używaiących przecię cudzoziémskich wyrazów, Technicznémi czyli Naukowémi zwanych. Bo, naprzód uczéni ludzie w tych samych Narodach, skarżą się na tén niewolniczy zwyczáy, iako na tamę rozkrzewiéniá Nauk po Kraiu: i iuż wielé bardzo takich wyrazów, w Niémczéch osobliwie, na oyczysté wyrazy poprzerábiano, i coráz więcéy przerábiaią. Powtóré, Włoski i Francuzki ięzyk, a po części Angielski, poniewáż poszły z Łacińskiégo, tak iak Łaciński z Greckiégo; wyrazy tedy Greckié lub Łacińskié, mogą bydź w nich zachowané: w języku zaś Polskim, który ze Słowiańskiégo pochodzi, zachowané bydź nié mogą.

XIII. Szkolność Arystotelesowská iak w jnszych Naukach, taki w Grammatyce, przyrodzony porzadek na wspak obróciła. Wszelkié poznanié rzeczy, zaczyna się od zmysłów: wszystkiv rzeczy na świecie, są szczególné: rozum ludzki, ze szczególnych rzeczóm włásności, tworzy rzeczy powszechné. Rzeczy powszechné, maią zasadę swoię na szczególnych, a powszechné práwdy nie mogą bydź tylko z práwdy szczególnych rzeczy złożoné. Przykłady ięzyka są rzeczą zmysłową i szczególną: reguły ięzyka są rzeczą umysłową i powszechną: nie od reguł tedy, ale od przykładów poczynać Grammatykę umyśliłém, i iśdź wszędzie porządkiém rozbiorowym czyli analitycznym.

XIV. Zeby zupełnie poznać ięzyk; trzeba widziéć wszystké iego cząstki, i tych cząstek wszystkié włásności. Język każdy skłádá się ze szczególnych słów, czyli wyrazów. Zbiorém tych wyrazów są Słowniki czyli Dykcyonarze: my Polácy nié mámy ieszcze zupełnégo i doskonałégo Słownika. Słownik Narodowy, iest zasadą Narodowéy Grammatyki. Kto nié má przed oczyma wszystkich wyrazów szczególnych; iak może odkrywać Prawidła ięzykowé, niewątpliwé i nieomylné? Między Słownikiém a Grammatyką , ta iest práwdziwá różnica, że w Słowniku są wszystkié wyrazy szczególné, a przy każdym z osobna wyrazie, są szczególné iego włásności. Włásności té, szczególnym wyrazom pospolite, do ogólnych lub powszechnych Uwág czyli Prawideł ściągnioné, skłádaią Grammatykę. Bez dobrégo Słownika, zrobić nié możná dobréy Grammatyki. Gdyby był dobry Słownik Narodowy; Grammatyka byłaby dziełém bardzo krótkiém i łatwém. Dobrá Grammatyka, iest światłém i pomocą do zrobiéniá doskonałégo Słownika. Maiąc robć Grammatykę Polską, musiáłém wprzódy czynić zbiór Słownikowy, i rozłożyć go na kilka tysięcy Táblic, szykuiąc słowa wszystkié, nie porządkiém piérwszych liter, ale porządkiém zakończéniá: daléy, uwáżać każdé słowo pod dwudziestą dwiéma względami, a to dlá poznaniá włásności każdégo wyrazu: któréto wszystkié włásności, przy każdym szczególnym wyrazie w osobnychem kratkach wypisywáł. Porównywáłém wyráz z wyrazém, co do względów czyli włásności iego: doszedłém z podobności względów owégo podzáłu Mowy na ośm części: przeto téż Táblice wszystkié porządkiém ośmiu części Mowy szykowáłém, i przepisać kázáłém z przydanémi w pobocznych kratkach włásnościami każdégo wyrazu. Byłato prácá i długá i arcynudná, a przeto od nikogo podobno w żádnym ięzyku niepodiętá: mnie się iednak zdała bydź koniecznie potrzebną, dlá poznaniá całégo ięzyka, dlá docieczéniá wszystkich włásności iego, i dlá upewniéniá się o nieomylnéy práwdzie Reguł Grammatycznych. Rozwieszoné na sznurach Táblice wszystkich słów Polskich, z przydanémi każdégo osobnégo szeregu znaczkami, pokázały mi, iak w widocznym obrazie, całą ięzyka Polskiego osnowę. Nic tu wkorzénioné z dzieciństwa przesądy, nic powága czyiakolwiek, nié miały mocy ani prawa, na przepisywanié reguł oyczystégo ięzyka. Sám przez się ięzyk, porządnie i iasno na Táblicé rozłożony, a pilnie uwáżany, odkrywáł całą naturę swoię, tak mnie piszącému Grammatykę, iako i tym wszystkim, którzy za przykładém panuiącégo Monarchy i Komissyi Edukacyynéy, nowéy téy robocie przypatrywać się raczyli. (a)

XV. Z tak długiégo czytaniá, z tak ciągłych nad mową ludzką myśli, i z takiégo sposobu rozbiéraniá ięzyka, iaki wypłynął Ukłád; następuiącá Grammatyki treść ukaże.

(a) Té Táblice, w kilka Tomów oprawné, w Bibliotece Rzeczypospolitéy, Załuskich zwanéy, na wieczną pamiątkę złożoné, każdému widzieć wolno.

Transkrypcja: Katarzyna Kresa

Fragment

Źródło: http://polona.pl/item/321924/9/.

Wydarzenia

Świat

Polska

  • 1660 Wydanie przez Antoine’a Arnaulda i Dom Cloude’a Lancelota gramatyki uniwersalnej, znanej jako Gramatyka Port-Royal
  • 1740 Założenie Collegium Nobilium
  • 1772 Pierwszy rozbiór Polski
  • 1773 Powstanie Komisji Edukacji Narodowej
  • 1775 Powstanie Towarzystwa do Ksiąg Elementarnych
  • 1793 Drugi rozbiór Polski
  • 1795 Trzeci rozbiór Polski

Opracowanie: Monika Kresa

 
©2014-2018 Uniwersytet Warszawski. Wszelkie prawa zastrzeżone. ISBN 978-83-64006-99-9