Dawne ortografie, gramatyki i podręczniki języka polskiego
Piotr Statorius-Stojeński posługiwał się następującymi formami nazwiska: Petrus Statorius Gallus, Petrus Tonvillanus, w literaturze funkcjonuje ponadto jako Piotr Stoiński. Na karcie tytułowej Polonicae grammatices institutio brak nazwiska, ale pojawia się ono – w postaci P. Stoienski – w dedykacji poprzedzającej dzieło. Autor pierwszej gramatyki języka polskiego „był Francuzem, urodzonym ok. r. 1530 w Thonville, na pograniczu Szwajcarii. Studia odbywał w Lozannie i w Genewie. Genewska gmina kalwińska przysłała go w r. 1556 do Polski z inicjatywy Franciszka Lismanina” [Klemensiewicz 1981, 412]★. Jeśli w zgodzie z jedną z datacji Statorius przybył do Polski już w roku 1549, to jednak dopiero rok 1556 jest w jego polskiej biografii istotny, ponieważ podjął wówczas „działalność nauczycielską w szkole w Pińczowie, wtedy najsławniejszej w Polsce, bo nowoczesnej w duchu humanistycznym. W roku 1561 został mianowany dyrektorem tego gimnazjum, dla reformy którego zasłużył się w sposób wybitny” [Kuraszkiewicz, Olesch 1986, 388]. Reinhold Olesch i Władysław Kuraszkiewicz, twórcy wstępu do współczesnej fototypicznej edycji dzieła Statoriusa w kolońskim wydaniu Reinholda Olescha, piszą w polskim tłumaczeniu, że „ten spolonizowany Francuz był wyśmienitym znawcą obu języków antycznych, jak również hebrajskiego i włoskiego, otrzymał w Lozannie doskonałe wykształcenie filologiczne” [Kuraszkiewicz, Olesch 1986, 388]. Piotr Statorius-Stojeński zasłużył się krajowi osiedlenia nie tylko jako autor pierwszej gramatyki języka polskiego, ale także jako jeden z tłumaczy Biblii brzeskiej (1563), a także polemista innowierczy. Osiadł w Polsce na stałe, ożenił się z Małgorzatą Czarnowską, stając się naturalizowanym Polakiem. W roku ukazania się gramatyki „spolszczył swe nazwisko, aby zademonstrować również i na zewnątrz swą łączność z nową ojczyzną” [Kuraszkiewicz, Olesch 1986, 388], a w roku jego śmierci jego synowie, w tym Piotr Stojeński, działacz reformacyjny, otrzymali nobilitację. Piotr Statorius-Stojeński zmarł w 1591 r. w Krakowie.
Znaczenie Piotra Statoriusa-Stojeńskiego jako twórcy pierwszej polskiej gramatyki jest nie do przecenienia. Tak o nim mówi Regina Jefimow, badaczka najwcześniejszych gramatyk na Pomorzu, przywołując także ustalenia wcześniejszych badaczy:
Piotr Stojeński dokonał „pracy pionierskiej przy opisywaniu i porządkowaniu faktów i zjawisk języka polskiego, ich sklasyfikowaniu i objaśnianiu (…). On pierwszy wykazał, że język polski nie jest językiem «barbarzyńskim», ale ma strukturę analogiczną do łaciny i języków romańskich, choć pod wieloma względami różną. On pierwszy wprowadził porządek w mnóstwie, zdawałoby się, nie powiązanych faktów, w chaosie dźwięków, form i zwrotów{Por. Handel 1935, 20], ustalił zasady języka „ludowego”, jakim dla cudzoziemców wydawał się język polski” [Jefimow, 1970, 22].
Ta pochlebna opinia o Piotrze Statoriusie-Stojeńskim jako twórcy gramatyki nie jest odosobniona. Jest ona ugruntowana od początków refleksji o historii naszego gramatykopisarstwa. Tak przedstawia sylwetkę autora dr J. K. Plebański w obszernym haśle słownikowym Gramatyka i gramatycy, w X tomie Encyklopedii powszechnej Samuela Orgelbranda, poświęconym historii myśli językoznawczej na świecie (poczynając od starożytności), ze szczególnym uwzględnieniem dokonań polskich w ujęciu diachronicznym:
„W Polsce też, gdy Jan Kochanowski i Orzechowski (radził dla skompletowania alfabetu łacińskiego ku potrzebie polskiej mowy, wprowadzić na oznaczenie owych wyłącznie słowiańskich brzmień, litery odpowiednie z alfabetu Cyrylicą zwanego) łamią sobie głowę nad ustaleniem pisowni polskiej, jeden z tłómaczów biblii Radziwiłłowskiej z r. 1563, spolszczony Francuz z Thionville w Luxenburskiém, niepospolity znawca języków hebrajskiego, łacińskiego, greckiego i włoskiego, zaszczycony indygenatem i nobilitacyją w Polsce, były pastor w Pińczowie, mówca na pogrzebie Łaskiego, wydał najpierwszą całkowitą grammatykę języka polskiego pod tyt.: Polonicae Grammaticae institutio, in eorum gratiam, qui ejus linguae elegantiam cito et facile addiscere cupiunt, Cracoviae, ap. Matthiam Wirzbiętam, Typographum Regium, 1568” [Plebański 1862, 519].
Cel dzieła
Dzieło Polonicae gramatices institutio Piotra Statoriusa-Stojeńskiego jest uznawane za pierwszą gramatykę języka polskiego, bo po raz pierwszy zawiera uwagi o gramatyce języka polskiego, a nie tylko o ortografii i fonetyce, jak wcześniejsze opisy Jakuba Parkoszowica czy Stanisława Zaborowskiego.
Autor już w podtytule wyjaśnił cel własnej gramatyki języka polskiego, pisząc, że jest ona przeznaczona „na użytek tych, którzy wytworności tej mowy szybko i łatwo pragną się nauczyć”★. Cel zatem gramatyki jest praktyczny, ale warunkowany wzniosłymi pobudkami: to danie cudzoziemcom możliwości nauki języka polskiego, tak aby mogli pozostać w kraju osiedlenia. Autor wyraźnie o tym mówi w poprzedzającej gramatykę dedykacji kierowanej do Andrzeja Dudycza, węgierskiego humanisty, przebywającego ówcześnie w Polsce: „dołożyłem wszelkich starań, by tę znajomość i zastosowanie polszczyzny, którą przez dziesięć lat z najwyższym staraniem i pilnością opanowałem, ujętą zwięźle w formę gramatyki za namową przyjaciół, a szczególnie Prospera Provany, najsławniejszego męża i względem mnie bardzo zasłużonego, opublikować na powszechny użytek tych, którzy, jak mi dobrze wiadomo, pragną nauczyć się tego języka”★. Wśród adresatów gramatyki Statoriusa nie było Polaków, którzy zdaniem Jana Łosia „wtenczas nie odczuwali najmniejszej potrzeby uczyć się własnego języka z gramatyk” [Łoś 1913, 219]. Przeznaczenie gramatyki jest też widoczne w sposobie podawania przykładów: na ogół po przytaczanym wyrazie polskim, podanym antykwą, pojawia się jego odpowiednik łaciński, w zapisie kursywą, np. Rob’/ Labora, Jedwab’/ Sericum (s. 9), czy w wykazie wyrazów według porządku alfabetycznego a tergo, co decydowało o przynależności do określonego wzorca odmiany, np. Bol. Dolor lub Kąkol. Lolinum (s. 25). Gdyby gramatyka była przeznaczona dla Polaków, zapewne nie byłoby konieczności podawania odpowiedników łacińskich.
Założenia teoretyczne
Praktyczny cel, jakim jest skierowana do cudzoziemców zwięzła nauka polszczyzny, decyduje zapewne o tym, że gramatyka Statoriusa jest w małym stopniu podbudowana wiadomościami teoretycznymi, a jej autor – bez zbędnych teoretycznych wstępów na temat gramatyki, mowy czy języka – w kolejnych częściach przechodzi od razu do spraw konkretnych. Samo dzieło od razu rozpoczyna się od omówienia wymowy kolejnych głosek w porządku alfabetycznym, s. 7–21. Cytat w tłumaczeniu na język polski:
„Pierwszy i niedoskonały (dosł. nieobrobiony, chropawy) zarys gramatyki polskiej
O znaczeniu/mocy/możliwościach liter i właściwym ich wymawianiu
A
Trojakie jest znaczenie (siła) i wymowa tej litery, co i w innych językach nie przypadkiem zachodzi. Po pierwsze bowiem jest wymawiana jasno i wyraźnie przy miękko ułożonych ustach, co aby mniej obytym łatwiej było uchwycić, zwykło się oznaczać akcentem (acutus), jak: Jámá/ Specus, Sámá/ Ipsa, Spáć/ Dormire i bardzo wiele podobnych, które zbyt niedbale wymówione tworzą jakąś niemiłą kakofonię dla uczonych uszu. Jeśli ktoś bowiem w miejsce Látá/ Anni powiedziałby Lata/ Volat, to i wypowiedź uczyniłby niezrozumiałą, i pomieszałby to, co z natury jest różne. Tak samo należy sądzić o podobnych sytuacjach.
Druga wymowa tej cząstki jest bardziej stłumiona i jakby zamknięta i ukształtowana w jamie gardła i podniebienia, zachowuje dźwięk pośredni między a i o, z jakim mamy do czynienia przy hebrajskim Chometh, podczas gdy wcześniej wspomniana artykulacja w pełni odpowiada hebrajskiemu pathach, jak: Pan/ Dominus, Herus; Stan/ Status; Sad/ Pomarium; Nacz?/ ad quid? quorsum★ z wyraźnym rozróżnieniem od Náć, który to wyraz jest rzeczownikiem i oznacza liście wyrastające z jakiegoś korzenia.
W sposób stłumiony i pochylony★ wymawiane są wszystkie czasowniki kończące się na -a, czy to jednosylabowe jak: Ma/ Habet; Da/ Dabit, czy wielosylabowe jak: Bywa/ Esse solet; Czyha/ Insidiatur; Nábywa/ Quaerit vel acquirit. Wyjątkiem jest Trzebá/ Oportet, które jest acutum, albowiem ma budowę rzeczownika, co widać wyraźnie na podstawie złożenia „Potrzebá”, chociaż odpowiada łacińskiemu wyrażeniu opus est.
Wyjątkiem są tu formy czasu przeszłego, które są acuta, ut: Bábá rąbek przepiłá★.
Prócz tego wszystkie przymiotniki zakończone na -a są stłumione, jak Zła/ Mala; Biała/ Alba; Chytra/ Astuta, z wyjątkiem zaimków: Mojá, Twojá, Waszá, Nászá, które są acuta★.
Godne zauważenia jest to, że po a ostrym czy też jasnym nigdy nie występuje l „węgierskie” czy też ”grube/tępe”. A przeciwnie, po a stłumionym/słabym zawsze występuje l twarde, co najwyraźniej widać w tych dwóch wyrazach: Máły/ Exiguus, parvus; Mali/w liczbie mnogiej, to jest parvi, exigui. Ma-li? Habetne? Albowiem -li jest partykułą pytającą.★
Trzeci dźwięk tej litery od powyższych zupełnie odmienny wyróżniany dodatkowym oznaczeniem – przeprowadzoną przez ostatnią część litery kreską★ w ten sposób: ą★.
Powstaje ten dźwięk z powyższego a ciemnego, gdy głos w przytłumiony sposób rozbrzmiewa w jamie nosowej. Odpowiada zaś występującej u Włochów i Francuzów sylabie an w taki sposób, że n jest niesłyszalne”. Tekst oryginalny znajduje się poniżej na zeskanowanych stronach 7–8.★
Już w tym momencie warto wskazać, że ocena tego fragmentu tekstu gramatyki wypada pozytywnie. Stojeński wyraźnie odróżnia różne brzmienia głosek, których podstawą w grafii jest litera a, czyli dawne a jasne (oznaczane jako á) i a ścieśnione (oznaczane a), a także nosowe a (oznaczane jako a z kreską przekreślającą laseczkę litery), czyli ówczesne brzmienie samogłoski nosowej tylnej, takie jak w przytoczonym dalej wyrazie trąbá. Oczywiście nie stosuje jeszcze terminu głoska, utożsamiając głoskę z literą, ale – co jeszcze raz trzeba podkreślić – wyraźnie rozróżnia różne dźwięki.
Takie bezpośrednie przechodzenie do meritum, bez żadnej teoretycznej podbudowy, dotyczy także pozostałych działów. Przykładowo druga część, tj. poświęcona rzeczownikom★, a w zasadzie ich fleksji, rozpoczynająca się na stronie 22, tylko krótko jest wprowadzona następująco:
„W wykładzie o pierwszej części mowy zaczniemy od rodzaju, przy którego rozpoznaniu niemal wszyscy cudzoziemcy mają niezwykłe trudności★ dlatego, że język polski jest pozbawiony rodzajników. Rodzaj zaś trzeba rozpoznać na podstawie samego zakończenia. W pierwszej kolejności prześledzimy zakończenia rodzaju męskiego tak jednak, by pozostawić należne miejsce praktyce i ćwiczeniu, które na każdą umiejętność ma wpływ największy.
Na -a kończą się pewne określenia godności, urzędów, cnót i wad odnoszące się do mężczyzn, jak:
Woiewoda Palatinus
Starosta Praefectus
Wymowca Orator
Sędzia Iudex
Pochlebca Adulator”.
Na marginesie obok przykładów w języku polskim i ich odpowiedników łacińskich znajduje się tekst łaciński, w tłumaczeniu na język polski: zakończenia wyrazów rodzaju męskiego. Po rzeczownikach męskich zakończonych na a, pojawiają się w porządku alfabetycznym kolejne litery wraz z przykładami rzeczowników z danymi zakończeniami; w wypadku B są to kolejno rzeczowniki Schab (po wymienieniu jego zakończenia ab), Głąb (sygnalizowane najpierw zakończenie -ąb) itd., wraz z ich odpowiednikami łacińskimi. Stan ten przedstawia dołączona tu strona 22 dzieła.
Struktura dzieła
Sposób przedstawienia gramatyki języka polskiego zaczerpnął P. Statorius-Stojeński z tradycji szkolnego nauczania łaciny zapoczątkowanej przez dzieło rzymskiego gramatyka, Eliusza Donata, nauczyciela św. Hieronima, a także ze współczesnych mu europejskich gramatyk łacińskich wzorowanych na Donacie. Adaptacja jest twórcza, polega na rezygnacji z części działów występujących w gramatykach łacińskich, ale zachowaniu kolejności podziału materiału gramatycznego rzymskiego gramatyka: „de literararum potestate et genuina earum pronunciatione, nomen, de pronomine, de verbo, participium, adverbium, praepositio, coniunctiones i interiectio z dwiema jedynie zmianami w kolejności rozdziałów: Statorius umieścił rozdział Participium przed Adverbium, a rozdział Coniunctiones przed rozdziałem o przyimkach” [Kuraszkiewicz, Olesch 1986, 389–390]. Te sygnalizowane dużymi wersalikami rozdziały nie są numerowane, a ich kolejność jest logiczna jako zawierająca następujące części:
1) wymowa liter (tytuł DE LITERARUM POTESTATE et genuina earum pronunciatione, s. 7–21),
2) rzeczowniki (tytuł dużymi wersalikami: NOMEN, s. 22–93)★,
3) zaimki (DE PRONOMINE, s. 93–103),
4) czasowniki (DE VERBO, s. 103–152),
5) krótkie rozdziały uwzględniające: imiesłowy (PARTICIPIUM, s. 152–154), przysłówki (ADVERBIUM, s. 154–166), przyimki (PRAEPOSITIO, s. 166–169), spójniki (CONIUNCTIONES, s. 170–173) oraz wykrzykniki (INTERIECTIO, s. 173).
Wszystkie powyższe rozdziały skoncentrowane są głównie na przedstawieniu fleksji, choć zawierają też miejscami dane z zakresu słowotwórstwa czy szerzej słownictwa. Po krótkim wymienieniu wykrzykników (m.in. Biáda i wzmocnione skróconą partykułą że Biádáż, zapisane jako Biádász z ubezdźwięcznieniem wygłosowej samogłoski, także Ach, Och, O i in.) autor sygnalizuje koniec dzieła (finis), ale po pustej stronie pojawia się wywód o składni, w następującym porządku przekazu: konstrukcje z rzeczownikami (Nominum constructio), zaimkami (Pronominis syntaxis), czasownikami (Verborum syntaxis) itd.
Ta struktura wskazuje, że przedmiotem opracowania jest cały system polszczyzny – od wymowy poprzez niesygnalizowaną w tytułach fleksję (tytuły odsyłają jedynie do poszczególnych części mowy, poczynając od rzeczowników) po składnię. Statorius wzoruje usystematyzowanie materiału językowego na gramatykach łacińskich, ale „zebranie materiału i objaśnienie jest wyłącznie jego własnym dziełem, przy czym samodzielnie i z dużą pewnością osądu na temat osobliwości języka polskiego odkrył on i opisał jego elementarne i typowe struktury” [Kuraszkiewicz, Olesch 1986, 390].
Zawartość poszczególnych działów (części)
Gramatykę Statoriusa rozpoczynają czytelne, podane w porządku alfabetycznym kolejnych liter podstawowych (tj. w zgodzie z alfabetem łacińskim, bez uwzględniania w tytule fragmentu liter z polskimi znakami diakrytycznymi) sposoby wymowy poszczególnych głosek oraz liczne przykłady wyrazów zawierających daną literę (s. 7–21). Przykładowo w ramach pierwszej litery A zawarte są dane o wymowie a jasnego i ścieśnionego, a także samogłoski nosowej tylnej. Zestawiona para wyrazów lata – látá (3. os. lp. cz. teraźniejszego czasownika latać wobec D. lp. rzeczownika láto) pozwala na ustalenie ówczesnego stanu w zakresie obecności (i sposobu oznaczania) samogłosek jasnych i ścieśnionych, bo przykłady wskazują, że kreskowana litera á oznacza jasne a, podczas gdy brak kreski nad literą a – głoskę ścieśnioną. Brak diakrytu nad samogłoską a lub jej kreskowanie są konsekwentne i bezbłędne, nie tylko w ramach przykładów omówionych w tym dziale pod literą A, np. Stan, Sad wobec Náć, Mojá czy Twojá, ale także w całym dziele, np. Plác, Pálec (s. 23), ale Bywam miłowan (s. 103). Pozostałe samogłoski jasne i pochylone, czyli e oraz o, nie są odróżniane, a samogłoski pochylone nie są kreskowane. Świadczą zapisy typu: Żłob (s. 22), Głog (s. 24), Rog (s. 24) czy wiem (s. 11), Brzeg, śnieg (s. 24), czyli przykładowe wyrazy zawierające ówczesne samogłoski ścieśnione o bądź e. W ramach litery A wskazana jest nie tylko wymowa a jasnego i ścieśnionego, lecz także samogłoski nosowej tylnej, ówcześnie zapisywanej jako a z kreską przecinającą laskę litery, dziś – jako tzw. a z ogonkiem, tj. ą. Obecnie jest to archaizmem graficznym, wskazującym na wymowę samogłoski nosowej tylnej właśnie w okresie powstania pierwszej gramatyki języka polskiego. Uwzględnienie w dziele wymowy samogłoski nosowej tylnej na końcu opisu litery A wskazuje na jej szeroką wymowę, zbliżoną do nosowego a, a sam „Statorius pisze, że wymawia się jak cudzoziemskie an w wyrazach Angelo, Antonio i dodaje, że Niemcy wymawiają ją jak am z wyraźnem m” [Łoś 1913, 220], dając przykład: „Dicturi enim, Idzie prostą drogą| Dicunt, Idzie prostam drogam” (s. 9). Również wymowa samogłoski nosowej przedniej jest sygnalizowana jako dyftongiczna (zapis e z n lub m), zbliżona do włoskiej czy francuskiej, a zapis wymowy przykładów typu Kędy, piętá to Kendi, pienta (s. 13). Sam zapis ortograficzny obu samogłosek jest już taki jak obecnie, np. Ząb (s. 20), Rząd, Sąd (s. 23) wobec Rękaw (s. 31) czy Chęć, Obręcz (s. 34).
Powiązanie zapisu ortograficznego z wymową głosek oraz nieumiejętność odróżnienia głoski i litery decyduje o omawianiu różnych głosek w ramach jednej grupy wydzielonej w zgodzie z podobnym zapisem graficznym głosek. Dotyczy to nie tylko wymowy samogłosek, lecz także spółgłosek. Przykładowo w ramach wspólnej grupy uwzględnionej pod literą C Statorius rozpatruje 4 głoski zapisywane kolejno jako: c (jak w wyrazie cel), ć (np. tráći, ze znakiem diakrytycznym nad spółgłoską palatalną także w pozycji przed i, co dotyczy wszystkich spółgłosek miękkich), cz (zapisane jako cż, np. Cżoło) oraz ch (np. Jechał); 4 różne głoski uwzględnione są ponadto pod literą D, co ilustrują przykłady typu Dziad, Rdzá, Drożdże, zaś w ramach R są dwie różne głoski sygnalizowane zapisami typu Trzebá oraz Rym. Po 3 różne głoski omawiane są w ramach takich liter jak S (s, ś i sz, np. dosyć, pośiłek czy szablá, s. 18) czy Z (z, ź, ż, np. skázá, źimno, żoná, s. 20–21). Autor, omawiając je wszystkie może w nieodpowiednich miejscach, zauważa jednak przecież różnice między nimi. Wyczulony jest też na inne cechy artykulacyjne, jak np. obecność wargowych spółgłosek miękkich w wygłosie, o czym świadczą zapisy typu Rob’, Jedwab’ (s. 9) czy Kup’ (s. 17), Modrzew’, Brew’ (s. 19), różniące się od Łeb (s. 9) czy Herb (s. 52). Widzi także ubezdźwięcznienie spółgłosek w wygłosie, jak w wypadku dwukrotnie przywołanego przykładu Pánow/ Pánoff (s. 13 i 19).
Największa część gramatyki poświęcona jest fleksji, bez sygnalizowania tego faktu w tytułach kolejnych części, a rozpoczyna ją najobszerniejszy fragment dotyczący deklinacji rzeczowników. Zwraca uwagę różna dokładność opracowania poszczególnych części mowy. W ramach fleksji imiennej najdokładniej omówiona jest odmiana rzeczowników, uwzględniająca nie tylko kolejne regularne wzorce odmiany, lecz także paradygmaty nieregularne i nietypowe. Podstawowym kryterium podziału rzeczowników jest kryterium rodzajowe, z podziałem na deklinację męską (s. 22–33), żeńską (s. 33–36) oraz nijaką, reprezentowaną przez nieliczne tylko rzeczowniki, takie jak np. Panię/ Paniątko, Dziewcżę/ Dziewcżątko czy Chłopisko/ Wilcżysko/ Niedzwiedzisko (s. 37).
Autor, wzorując się na fleksji łacińskiej, wyodrębnia 6 przypadków w dwóch liczbach – pojedynczej (Singulariter) i mnogiej (Pluraliter). Są to kolejno: Nominativus (N.), Genetivus (G.), Dativus (D.), Acusativus (A lub Ac.), Vocativus (V.) i Ablativus (Ab.). Zasób ten nie przystawał do polskiej rzeczywistości językowej, dlatego w ramach ostatniego przypadka znalazły się już to formy dopełniacza, już to narzędnika i miejscownika, co poświadcza zbiór końcówek Ab. Pluraliter deklinacji męskiej: ow, y, mi, ami, iech, a także następujące formy Ab. rzeczownika herb: herbu/ herbem/ herbie oraz herbow, herby/ herbiech; por. zeskanowane strony 52–53.
Wzory odmian poprzedza swoisty indeks a tergo grupujący w porządku alfabetycznym rzeczowniki zakończone na kolejne głoski, wraz z odpowiednikami łacińskimi. Jest to świadomy zamysł autora, bo w ramach rozdziału poświęconemu przypadkowi (Casus) podane są liczne całe paradygmaty (lub ich fragmenty) z podziałem według zakończeń. Np. w deklinacji męskiej, określonej jako pierwsza (Typus primae deklinationis masculinorum, s. 52), odrębnie uwzględniono przykładowe rzeczowniki zakończone na -ąd (błąd i rząd), odrębnie zaś zakończone na -ad (grad), -ebd (chebd) itd., co ilustruje fragment s. 57 dzieła Polonicae grammatices institutio.
Zgrupowane wzorce odmiany rzeczowników każdego z typów deklinacyjnych – np. na s. 53–63 mieszczą się wyłącznie paradygmaty rzeczowników męskich – poprzedza zestawienie wszystkich końcówek każdego z kolejnych przypadków. Dla deklinacji pierwszej męskiej takie zestawienie mamy na s. 52–53, dla deklinacji drugiej, obejmującej rzeczowniki żeńskie, jak szyja czy woda – na s. 70, dla deklinacji trzeciej nijakiej – na s. 75. W wypadku rzeczowników męskich i nijakich końcówki są na ogół dobrze wyodrębnione, np. w D. lp. rzeczowników męskich to: -a, -u, -e i -go. Przykładowe formy D. lp. r.m. z tymi końcówkami to liczne, takie jak końcá, herbu, poborce (dziś poborcy), oraz tylko pojedyncza odmiana Kęsy, Kęsego, Kęsemu (s. 63)★, z końcówką D. -ego (w dziele -go). W wypadku natomiast rzeczowników żeńskich jako końcówki C. lp. (Dativum) i Msc. lp. (nazywanego Ablativum, a nie Locativum) podane są całe zakończenia, jak np. na s. 72 dzie (dla form wodzie i trzodzie, M. lp. wodá, trzodá) czy rze (dla form kurze i dziurze, M. lp. kurá, dziurá). Jest to pochodną niedostrzegania oboczności morfonologicznych w tematach fleksyjnych, co z kolei wynika z nieodróżniania głoski i litery. W wypadku rzeczowników męskich podobny kłopot z poprawnym wyodrębnieniem końcówki sprawia W. i Msc. lp., dlatego reguły i przykłady odmiany rzeczowników z różnymi zakończeniami są uwzględnione w ramach odrębnego rozdziałku Regulae quaedam de Vocativo et Ablativo (s. 64–67).
Dział zatytułowany NOMEN zawiera też wybiórcze dane z fleksji przymiotników. Znalazły się w nim takie zagadnienia jak stopniowanie, przy czym przedrostkiem stopnia najwyższego jest na-, np. Biały/ Bielszy/ Nabielszy, Zły/ Gorszy/ Nagorszy, także Święty/ Świętszy/ Naświętszy czy Miałki/ Mielszy/ Namielszy, a także uwzględnione s. 41–42 oboczne formy odmiany prostej i złożonej, jak np. Smętny/ Smęcien. Syt/ Syty (s. 42). Jako załącznik (Appendix) jest zamieszczony „wzorzec odmiany przymiotnika biały w trzech rodzajach i dwóch liczbach, przy czym pojedyncza tylko, wspólna dla N. i A. pl. forma Białe (s. 74), wskazuje na brak, niewątpliwie obecnej w ówczesnej polszczyźnie formy męskoosobowej czy szerzej męskożywotnej, o czym prawdopodobnie zdecydował dobór przykładu (wyraz biały rzadko odnosi się do mężczyzn)”, o czym pisałam już wcześniej [Kępińska 2006, 46]. W dziale NOMEN obok wskazanych już rzeczowników i przymiotników uwzględnione są ponadto w różnych miejscach paradygmaty liczebników, tj. jeden/ jedna/ jedno i dwá/ dwie/ dwie, także trzy/trzej, cztery/czterzej czy sto/ dwieście/ trzy stá/ cztery stá, a także tzw. liczebniki zespolone sámowtor/ sámotrzeć/ samotrzeci itd. – na stronach 46–51, podczas gdy obá/ obádwá/ obie/ obiedwie/ oboje – na s. 79–80.
Zgrupowane w dziele liczne wzory odmiany ukazują stan ówczesnej fleksji imiennej zarówno archaiczny, np. dawne formy N. lm. r.m. typu herby (dziś herbami), D. lp. r.m. i r.ż. poborce (s. 53, dziś poborcy), szyje (s. 71, dziś szyi) czy przynależność do deklinacji rzeczowników zakończonych na spółgłoski miękkie także wyrazów ze spółgłoskami wargowymi miękkimi w wygłosie, np. gołąb’ (s. 55), jak i nowy, np. męskoosobowe formy liczebników trzej, czterzej.
Uwagi o fleksji imiennej przedzielają wybiórcze dane z zakresu słowotwórstwa. Po paradygmatach nielicznych rzeczowników nieregularnych (tj. rzeczowników o tematach supletywnych człowiek/ ludzie czy pluraliach tantum jak usta lub krzciny, s. 77–79), a także odmianie liczebników obá/ obádwá/ obie/ obiedwie/ oboje pojawiają się – zwykle wraz z wyrazami motywującymi – już to patronimika, już to deminutywa (jak krol/ krolik, pan/ panek), już to rzeczowniki pochodne, określone jako denominativa substantiva (s. 85). W istocie ostatnia ze wskazanych grup zawiera różnorodne rzeczowniki – zarówno tytułowe odrzeczownikowe, jak np. sługá/ służbá, głowá/ głowacz, rog/ rogacz, wirzbá/ wirzbiná czy drzewo/ drzewina (to nazwa zbioru), jak i odprzymiotnikowe nazwy abstrakcyjnych cech, jak śmiały/ śmiałość, możny/ możność czy – o odwrotnym niż wskazany kierunku motywacji – mocny/ moc (to przymiotnik jest pochodny od rzeczownika). Trudno dziś akceptować pewien chaos przekazu w postaci naprzemiennych uwag z zakresu fleksji i słowotwórstwa, trudno też oceniać poprawność uwag o podzielności słowotwórczej. Ważne jest już samo to, że P. Statorius-Stojeński widzi zarówno różne wzorce odmiany rzeczowników, jak i ich pokrewieństwo, grupując je w pary lub trójki zawierające wspólny rdzeń. W kolejnej grupie, tj. wśród przymiotników odrzeczownikowych (adiectiva denominativa) uwzględnia przykładowo: zdrowie/ zdrow/ zdrowy, szczęście/ szczęśliwy/ szczęsny czy lato/ látosi/ letny, rzeka/ porzeczny, morze/ pomorski. Sporządza także listę rzeczowników odczasownikowych (verbalia), którą wprowadza następująco: „A verbis formantur nomina, ut à Miłowáć/ Miłość. Náuczáć/ Náuká” (s. 90). Autor niekiedy oszczędza miejsca, dopisując wyrazy w kolumnie, poza typowym układem wersów, jak przykładowe wyrazy Srom. sromocić. Sromotá. Zawodzić Zawod. Rozwodzić. Rozwod na s. 91, por. ilustracja:
W podsumowaniu uwag o słowotwórstwie, rozproszonym w różnych miejscach dzieła, warto wskazać typy słowotwórcze uwzględnione w Polonicae grammatices institutio. Są wśród nich m.in. nazwy patronimiczne, przy czym za polski sposób oddania relacji patronimicznych autor uznaje wyrażenia typu syn Andrzejow, syn Janow (s. 81), czyli w istocie przywołuje odimienne przymiotniki dzierżawcze. Typowy ówcześnie przyrostek patronimiczny -ic// -yc★ jest określony jako «lituani eleganter formant» (s. 81), a ilustrują go przykłady Andrys/ Andrysowic i Fiedur/ Fiedurowic. Patronimika to nie tylko derywaty od nazwisk, ale także nazwy synów pochodne od wyrazów pospolitych, co w omawianym dziele poświadczają takie formacje, jak: krolewic, wojewodzic, starościc i sędzic, oraz nazwy córek z przyrostkiem -anká: wojewodzianká, starościanká, sędzianká (s. 81). W ramach tej samej kategorii rozpatrywane są ponadto nazwy mieszkańców państw i miast, takie jak: Greczyn, Greczka, Turczyn, Rzymianin, Rzymianka, Krakowianin (i Krakowczyk), Krakowianka, także Wilnowczyk, Lubelczyk oraz Ateńczyk. Dość dużą grupę stanowią feminatywa, czyli nazwy żeńskie pochodne od męskich, a żeńskie odpowiedniki wybranych osobowych i zwierzęcych rzeczowników męskich zebrane są na stronach 43–46. Czasem są to formacje analogiczne, prawdopodobnie nieistniejące w ówczesnej polszczyźnie, o czym tak piszą W. Kuraszkiewicz i R. Olesch★: „Niewykluczone, że Stojeński układając pary odpowiedników męskich i żeńskich na s. 44/45 niektóre z nich mógł urobić samodzielnie i to wedle wzorca: „Pies – Pśicá quod et suká sulá et sulicá dicitur”; Cielec – Cielicá; Wielbłąd – Wielbłądzicá (s. 45), a nawet Swięty – Swięćicá (s. 45)”. Niektóre z męskich nazw zwierząt mają kilka synonimicznych żeńskich odpowiedników, por. np.: „Jeleń/ Łáni/ vel Łániá vel Jelenicá/ quod raro dicitur” (s. 45). Na potencjalność niektórych z tych formacji wskazuje także – pełniące funkcję swoistego kwalifikatora – łacińskie objaśnienie wyrazu jelenicá, który jest uznany za rzadki, por. łac. rarus (adv. raro) ‘rzadki, cienki’. Zgrupowane w dwóch kolumnach rzeczowniki męskie i ich żeńskie odpowiedniki to nie tylko wyrazy pochodne słowotwórczo, takie jak: nazwy osobowe Łotr/ Łotryni, Prorok/ Prorokini czy Zwodnik/ Zwodnicá (s. 44), i nazwy zwierząt Ogarz/ Ogarzycá, Muł/ Mulicá czy Wielbłąd/ Wielbłądzicá, ale także leksemy różnordzenne, jak np. Wieprz/ Świnia czy Kur/ Kokosz (s. 45). Niektóre z tych wyrazów tworzą ciągi synonimiczne, jak np. różnordzenne Kobełá/ Swirzupá/ Klácżá (s. 45). W tym miejscu warto zasygnalizować też problem zaobserwowanej przez Stojeńskiego synonimii słowotwórczej, częstej w XVI wieku. Rejestruje on nie tylko liczne wspólnordzenne – co nie dziwi, bo to typowe dla tej kategorii – deminutywa, jak np. Chłopek, Chłopeczek, Chłopiątko, Chłopiąteczko, Chłopię, Chłopisko, Chłopina, Chłopczysko★, Chłoptáś, Chłopineczká (s. 83), ale uwzględnia także synonimy słowotwórcze, reprezentujące nazwy abstrakcyjnych cech, jak przykładowe Przystojność/ Przystojeństwo (s. 33), Dziewictwo/ Dziewictwość, Opilstwo/ Opiłość czy Szaleństwo/ Szaloność (s. 34).
Drugim odrębnym działem poświęconym zasadniczo fleksji jest dział o zaimkach (DE PRONOMINE, s. 93–103). P. Stojeński nie tyle formułuje zasady repartycji poszczególnych form językowych, co przestrzega przed formami nieakceptowalnymi, podając jednocześnie poprawne. Uwaga ta dotyczy m.in. odmiany zaimków, np.: „Dices enim: Idę do onego, do niego, do oney, do niey [...] non autem Idę do iego, Idę od iego” (s. 98). Przytoczone przykłady wyraźnie pokazują, że również ówczesną normą jest używanie w wyrażeniach przyimkowych zaimka z protetycznym ń. Zaraz po przytoczonych i tu przykładach autor przestrzega przed używaniem takich postaci zaimków wtedy, gdy każdy z nich pełni funkcję dzierżawczą, czyli jest przydawką dopełniaczową w związku rządu z rzeczownikiem, występującym w postpozycji, jak w przykładach: Idę do iego domu, do iey gmáchu. Spośród nietypowych dla ówczesnej polszczyzny można wymienić także zaimki, a raczej odzaimkowe przymiotniki, podane łącznie z zaimkami dzierżawczymi, na które tak zwracają uwagę W. Kuraszkiewicz i R. Olesch [1986, 394]: „Na s. 95 wymienia P. Stojeński zaimki: «Moy, Twoy, Swoy. Dicunt enim. Moyski, Twoyski, Swoyski, Jegoyski»”. Badacze, przywołując inne dzieła z tego okresu, za nietypowe dla ówczesnej polszczyzny, odnotowane jedynie u Statoriusa uznają zwłaszcza słowa jegojski i mojski, ale w samym dziele są one nawet poparte cytatami: Moyski to koń; Twoyski to chleb; Swoyska kokosz; Jegoyskie to mieszkanie. Jak widać, są to przykłady z ówczesnej polszczyzny mówionej, która jest największym po dziele Reja źródłem egzemplifikacji.
Kolejny istotny wyodrębniony fragment dzieła to omówienie czasownika, zdecydowanie krótsze od opracowania rzeczownika. Zawiera jednak „nie tylko fleksyjne dane o czasach, trybach czy stronie, lecz także przykłady czasowników prefigowanych, opartych na wspólnym rdzeniu, czyli słowotwórcze gniazda czasowników, np. bić i pochodne dobić, obić, odbić, nábić, pobić, podbić, przebić, przybić, rozbić, wbić, wybić, ubić, zábić i zbić (s. 109). W zakresie fleksji czasowników warto wskazać obecność liczby podwójnej, por. jeden ze wzorów odmiany w czasie teraźniejszym: „Stoię/ Stoisz/ Stoi. Stoimy/ Stoicie/ Stoią. Stoiwá/ Stoitá (s. 129)” [Kępińska 2006, 46]. Sam podział na koniugacje sprawiał Stojeńskiemu kłopoty, z których – jak pisze Regina Jefimow – zdawał sobie sprawę, o czym „świadczą następujące cytaty: «Liczby koniugacji nie można podać z całą pewnością». «Trzeba by mieć na uwadze temat czasownika [w czasie teraźniejszym], bezokolicznik, czasy przeszłe i przyszłe». «Przede wszystkim trzeba zaobserwować samogłoskę tematyczną». «Niegdyś sądziłem, idąc za teorią niektórych ludzi, że należy wyróżnić tyle koniugacyj, ile jest zakończeń bezokolicznika. Powstaje jednak taka ogromna ilość koniugacji, że i sami teoretycy się gubią, i uczący się nie mają z tego żadnego pożytku» (S. H 7)” [Jefimow 1963, 226]. Ostatecznie w czasie teraźniejszym na podstawie samogłoski tematycznej w 1. os. lp. wyróżnił 7 koniugacji: I. -uję (przykładowy czasownik to żałuję), II. -yję (ryję), III. -eję (leję), IV. -oję (stoję, roję się), V. -ę po spółgłosce (piszę), VI. -am (szukam, sypiam) i VII. -em (rozumiem).★ Z punktu widzenia dzisiejszej klasyfikacji to pewien nadmiar, bo w istocie koniugacje I–V reprezentują wspólny wzorzec odmiany, jednak sama idea podziału jest słuszna.
Gramatyce Piotra Statoriusa-Stojeńskiego wiele uwagi poświęcił dr J. K. Plebański w długim – bo zamieszczonym na s. 437–560 tomu X Encyklopedii powszechnej Samuela Orgelbranda – artykule hasłowym Grammatyka i grammatycy. Nasza gramatyka jest tam omówiona na s. 519–526 i jest to najdokładniejsze omówienie wśród wszystkich przywoływanych gramatyk, uwzględniające zarówno krótki biogram autora, jak i zawartość poszczególnych części dzieła. Fragment o słowie, czyli czasowniku, rozpoczyna pierwszy chyba historyk polskiego gramatykopisarstwa następująco:
„St. rozróżnia trzy 1. Rodzaje słowa: a) Actionem np. orzę, b) passionem np. jestem miłowan; c) neutra np. siedzę,★ niektóre się opisują np. zimno mi. Dalej rozróżnia: a) Verbum personale np. ja rozkazuję, esz, etc. b) impersonale np. stoją (statur), grają (luditur), które się także niekiedy opisują, np. pije się. Zwróciwszy na to uwagę, że właściwie tylko Activa mają zupełną odmianę, chociaż i te w 1-ej os. Licz. Pojed. czasu teraźn. jedne się kończą na -uię (dyssyllabum), np. miłuię, drugie na ę z poprzedzającą spółgłoską np. tracę: inne na am np. łapam; inne na ę z poprzedzającą spółgłoską np. kryię; inne na -em np. rozumiem, wskazuje różnicę, jaką zachowuje język polski w używaniu zaimka zwrotnego przy wszystkich trzech osobach i przechodzi do uwag nad tém, jak się urabiają od słów dokonanych (perfecta) słowa częstotliwe, robię, rabiam, jem, jadam, poszczę, paszczam; śpiewam, śpiewywam, i poczynające się (inchoativa) np. podstarzał sobie. 2. Czasów przyjmuje Stojeński pięć: Praes. piszę, imperfect pisałem, perfect pisałem, plusquamperfect pisałem był (grammatyczne znaczenie tych dwóch czasów nie jest Stojeńskiemu jasne) i Futurum: będę pisał”. [Plebański 1862, 521–522].
Ten długi cytat nie wyczerpuje wszystkich danych o czasowniku w ujęciu Piotra Statoriusa-Stojeńskiego, uwzględnianych przez J. K. Plebańskiego. Autor wspomina także o sześciu następujących trybach, przywołanych tu z dzieła samego Statoriusa, w którym kolejne tryby, z wyjątkiem ostatniego, są ilustrowane formami czasownika miłować: „Indicativus Miłuię, Imperativus Miłuy, Optativus Bodaybych miłował, Subiunctivus Gdybych miłował vel. Jeslibym.★, Infinitivus Miłować, Potentialis Rzekłby, Robiłby, Uczyłby się, id est, posset dicere, laborare, discere”. Publikacja Plebańskiego zawiera ponadto m.in. krótką ocenę różnych szczegółowych rozwiązań.
Badacze, jak P. Zwoliński [1988] czy W. Kuraszkiewicz i R. Olesch [1986, 391–407], dużą wagę przywiązują do ustalenia źródeł przytaczanych przez Piotra Statoriusa przykładów. P. Zwoliński wręcz nazywa jego gramatykę „najdawniejszym opracowaniem języka Mikołaja Reja”★, podając, że „co najmniej 75% materiału polskiego w gramatyce Stojeńskiego pochodzi z Wizerunku i że jest ona rzeczywiście pierwszą monografią języka Reja” [Zwoliński 1988, 140]. W. Kuraszkiewicz i R. Olesch w kontekście obecnej w całym dziele normatywności w postaci uwag o tym, jak nie powinno się mówić, piszą jednak: „Norm językowych nie ustalał P. Stojeński wedle swego wyczucia językowego, opierał się raczej na polszczyźnie potocznej i na cytatach, które czerpał ze źródeł pisanych. Były to przede wszystkim: Wizerunk M. Reja, Fraszki J. Kochanowskiego, Leksykon J. Mączyńskiego i inne jeszcze teksty” [Kuraszkiewicz, Olesch 1986, 407].
Pierwsza gramatyka języka polskiego Piotra Statoriusa-Stojeńskiego miała tylko jedno wydanie, ale zaproponowany w niej sposób opisu powtarzali późniejsi twórcy gramatyk – jak w r. 1594 bezpośredni następca Statoriusa Mikołaj Volckmar, autor wydanego w Gdańsku Compendium linguae polonicae, czy w 1616 r. Jeremiasz Roter, twórca Schluessel zur Polnischen vnd Teutschen Sprach [...] Klucż do Polskiego y Niemieckiego Języká. To jest: Gruntowna náuká / Iáko śię nie tylko Niemiec Polskiego: Ale jako się y Polak Niemieckiego języká / łátwiey y rychley cżytáć / zrozumieć / mowić y pisáć náucżyć może. Obaj są wręcz nazwani przez Przemysława Zwolińskiego [1988, 42 i in.] plagiatorami. Sposób adaptacji dzieła Statoriusa był różny. Przykładowo: Mikołaj Volckmar „bez skrupułów skrócił dziełko poprzednika zmieniając tylko drugorzędne szczegóły i całkowicie opuszczając składnię”, zaś składnia Rotera to w istocie streszczenie Stojeńskiego „z minimalnymi zmianami w brzmieniu przykładów, które zostały dostosowane do śląskich odbiorców przez częste wprowadzenie nazwy Wrocławia” [Zwoliński 1988, 42, 44]. Z tak surową oceną następców Statoriusa, a zwłaszcza Volckmara, nie w pełni zgadza się Regina Jefimow, która w opracowaniu porównawczym gramatyk Stojeńskiego i Volckmara pisze:
„Volckmar rzeczywiście oparł się na podręczniku Stojeńskiego, dziele pionierskim i samodzielnym: przejął od niego ogólny układ treści gramatyki i wykorzystał materiał przykładowy. Niczego jednak nie przyjmował bezkrytycznie. Materiał Stojeńskiego starał się uporządkować, dokonał przemyślanego doboru przykładów, typowych dla danego zjawiska językowego. Chociaż obie gramatyki dzieli okres jednego tylko pokolenia, język opracowywany przez Volckmara jest pod wieloma względami nowszy niż język Stojeńskiego. Volckmar więc kierował się własnym poczuciem językowym i wprowadził liczne zmiany, zwłaszcza we fleksji, dobierał także własne przykłady, jeśli jego norma nie zgadzała się z normą Stojeńskiego”[Jefimow 1963, 220].
W czasach nam współczesnych ukazało się wydanie fototypiczne: Petrus Statorius, Polonicae grammatices institutio, Cracoviae 1568. Nunc iterum edita R. Olesch, Köln-Wien 1980, Slavistische Forschungen 26.
Utylitarny charakter pierwszej gramatyki języka polskiego dobrze ukazuje poprzedzająca ją dedykacja Piotra Statoriusa-Stojeńskiego dla Andrzeja Dudycza, jednego z „cudzoziemców, których za mojego życia ujrzała Sarmacja”. Cudzoziemcy nieznający języka polskiego są w niej porównani do niemych ryb, a stworzenie dla nich gramatyki jest pilną potrzebą i warunkiem pozostania tych „niepoślednich ludzi” w Polsce; w tym kontekście pojawiają się uwagi o znaczeniu ludzkiego rozumu i języka; por. w tłumaczeniu polskim dr Magdaleny Zawadzkiej:
„Wielu niepoślednich ludzi, Łaskawy Panie, trudność samego języka odstręczyła od tego, by doświadczywszy sarmackiej ogłady, tutaj ustanowić siedziby i przenieść wszelkie swoje sprawy. Mianowicie, ponieważ dwie są rzeczy, dzięki którym ludzie nie tylko górują nad zwierzętami, lecz także szczególnie umacniają wzajemne więzi, Rozum i Język, owi, chociaż rozumem i talentem się wyróżniają, to jednak uznali, że nie zyskają wystarczająco silnego wsparcia i spoiwa do zawarcia, kultywowania i utrzymania przyjaźni i wspólnoty z ludem Sarmatów, jeśli pozbawieni korzyści związanych z używaniem tutejszej mowy niczym jakieś nieme ryby wszystkie sprawy przeprowadzaliby albo przy pomocy gestów, albo przez tłumaczy”.
Druk Polonicae grammatices institutio jest opatrzony trzecim chronologicznie sygnetem drukarskim Macieja Wirzbięty, tj. wizerunkiem wierzby skubanej przez kozę, umieszczonym centralnie na pejzażowym tle. Jest to symboliczne nawiązanie zarówno do nazwiska typografa, jak i epigramatu Mikołaja Reja „Wirzba na stałość”, zawierające figuratywne przedstawienie drukarza w kontekście jego kalwińskiego wyznania i sytuacji kalwinizmu w Polsce; kalwin Wirzbięta – na sygnecie w postaci wierzby, co stanowi nawiązanie do nazwiska – jako atakowany przez katolików (na rycinie symbol kozy); na podstawie: J. Kiliańczyk-Zięba [2010, 96–102].
Piotr Statorius-Stojeński, Polonicae grammatices institutio. In eorum gratiam, qui eius linguae elegantiam cito & facile addiscere cupiunt, Kraków 1568.
Dzieło nie zawiera oryginalnej przedmowy, lecz dedykację: |
|
Generoso et clarissimo viro D(omino) Andreae Duditio P(etrus) Stoienski s(alutem) p(lurimam) d(icit). |
Piotr Stojeński śle serdeczne pozdrowienie szlachetnemu i przesławnemu mężowi Andrzejowi Dudyczowi. |
Multos quidem non infimae sortis homines quominus perspecta cultioris Sarmatiae humanitate suas hic sedes figerent omniumque fortunarum domicilium collocarent, Vir Magnanime, linguae ipsius difficultas absterruit. Etenim cum duae res sint, quibus homines non modo brutis praestant, verum etiam communem inter se societatem maxime colunt, Ratio et Sermo, illi quantumvis ratione atque ingenio pollerent, tamen non satis firmum praesidium atque vinculum se ad colendam exercendamque ac retinendam cum Sauromatum gente amicitiam societatemque ablaturos iudicarunt, si sermonis atque linguae usu opeque destituti, ac tanquam muti quidam pisces, omnia vel nutibus, vel interpretum opera atque adminiculo transigerent. Cum autem Polonorum prope incredibilis humanitas et summae libertatis amor, multos e diversis ac longe dissitis orbis partibus ad se pellexisset, eosqe Sarmatici sermonis asperitate absterritos ad sua resilire, Sarmatiamque non spernendis civibus et singularibus ornamentis spoliari indignum iudicarem, ego Polonorum beneficiis affectus quam plurimis pro virili dedi operam, ut quam linguae huius cognitionem et facultatem toto decennio, summo labore et diligentia sum consecutus, Grammatica methodo breviter comprehensam, amicorum ac praecipue Prosperi Provanae, clarissimi viri ac de me optime meriti, hortatu ad publicam eorum utilitatem in lucem emitterem, quos linguae huius desyderio teneri minime ignorabam. Cuius studium non tam (ut existimo)ob difficultatem multi abiecerunt (quid enim quaeso tam arduum est, quod labor non vincat improbus?★) quam propter inepta quorundam iudicia, qui hanc linguam ideo negligendam putabant, quod vaga, inconstans nullisque legibus comprehensa, nullis conclusa limitibus ipsis quidem iudicibus videretur. In quo quam turpiter hallucinati sint, vel me tacente iudicabunt ipsi, si has nostras lucubrationes vel leni brachio attingere voluerint. |
Wielu niepoślednich ludzi, Łaskawy Panie, trudność samego języka odstręczyła od tego, by doświadczywszy sarmackiej ogłady tutaj ustanowić siedziby i przenieść wszelkie swoje sprawy. Mianowicie, ponieważ dwie są rzeczy, dzięki którym ludzie nie tylko górują nad zwierzętami, lecz także szczególnie umacniają wzajemne więzi, Rozum i Język, owi, chociaż rozumem i talentem się wyróżniają, to jednak uznali, że nie zyskają wystarczająco silnego wsparcia i spoiwa do zawarcia, kultywowania i utrzymania przyjaźni i wspólnoty z ludem Sarmatów, jeśli pozbawieni korzyści związanych z używaniem tutejszej mowy niczym jakieś nieme ryby wszystkie sprawy przeprowadzaliby albo przy pomocy gestów, albo przez tłumaczy. Skoro zaś niemal niewiarygodna ogłada Polaków i najwyższe umiłowanie wolności wielu z różnych i odległych stron świata do siebie przyciągnęły i ponieważ uznałem za niewłaściwe, by ci odstraszeni trudnością języka polskiego wracali do swoich krajów, a Sarmacja została przez to ograbiona z tych godnych uznania obywateli będących szczególną jej chlubą, sam, doznawszy bardzo wielu dobrodziejstw ze strony Polaków, dołożyłem wszelkich starań, by tę znajomość i zastosowanie polszczyzny, którą przez dziesięć lat z najwyższym staraniem i pilnością opanowałem, ujętą zwięźle w formę gramatyki za namową przyjaciół, a szczególnie Prospera Provany, najsławniejszego męża i względem mnie bardzo zasłużonego, opublikować na powszechny użytek tych, którzy, jak mi dobrze wiadomo, pragną nauczyć się tego języka. Jego naukę wielu porzuciło, jak sądzę, nie tyle z powodu trudności (czy jest coś bowiem, pytam, tak trudnego, czego by nie przezwyciężył ogromny wysiłek?), co ze względu na niedorzecznie opinie niektórych, którzy uważali, że język ten dlatego należy lekceważyć, że zdaje się ich zdaniem chwiejny, niestały, nieujęty w żadne prawa, nieograniczony żadnymi ramami. W której to kwestii, jak haniebnie bredzą, choćby sami ocenią, jeśli zechcą choć pobieżnie zapoznać się z tym oto moim dziełem. |
Esse quidem huic linguae suos idiotismos non iverim infitias, sed qui minime obstent, quominus certa et sibi constans canonum Grammaticorum sit ratio et expedita methodus, quae linguam hanc alioqui primo aspectu infinitam, barbaram, insuavem, arduam et inexplicabilem non modo comprehensione facilem, verum etiam ipso usu iucundam suavemque efficiat. Cum autem peregrinorum omnium, quos nostra memoria vidit Sarmatia, tu unus occurras, qui linguae huius desyderio maxime afficiare, non tam, opinor, ut hunc cumulum multarum linguarum, quarum calentissimus es, cognitioni addas, quam ob mirificum in hanc gentem studium, in qua relicto solo patrio posthabitisque summis apud Caesarem honoribus fortunatum domicilium delegisti, id vitae genus tanta cum laude apud Deum, et recte de virtute iudicantes homines amplexus, quanto cum pudore a tuis olim aequalibus spernitur ac tanquam nefarium repudiatur, meas lucubratiunculas, quas a te vehementer expeti non ignorabam, summa celeritate elaboratas, nec dum satis ad amusim perpolitas ad te mitto, ut si quis illis fructus inerit, tu primus id delibatum percipias, deinde ad alios, si qui harum rerum erunt studiosi, tuis auspiciis emolumentum quale quidem ex pulvere Grammatico sperari potest, quam latissime propagetur. |
Nie mógłbym zaprzeczyć, że język ten ma swoje osobliwości, lecz one bynajmniej nie przeszkadzają temu, aby system reguł gramatycznych był ustalony i spójny, a metoda na tyle skuteczna, aby ten język, wprawdzie na pierwszy rzut oka nieokreślony, barbarzyński, niepowabny, trudny i niezbadany, uczynić nie tylko łatwym do opanowania, lecz także miłym i przyjemnym w użyciu. Ponieważ zaś spośród wszystkich cudzoziemców, których za mojego życia ujrzała Sarmacja, ty jeden przychodzisz mi do głowy, jako ten, którego najbardziej opanowało pragnienie poznania tej mowy, nie tyle, jak sądzę, aby umiejętność tę dodać do mnóstwa języków, w których jesteś nadzwyczajnie biegły, co ze względu na niezwykłe przywiązanie do tego narodu, który wybrałeś do osiedlenia się , opuściwszy ziemię ojczystą i zlekceważywszy najwyższe zaszczyty u cesarza, obrałeś ten rodzaj życia cieszący się wielkim uznaniem u Boga i ludzi mających właściwy obraz cnoty, a z równym wstydem (hańbą) przez niegdyś równych tobie jest pogardzany i odrzucany. jakby był czymś niegodziwym, dlatego właśnie tobie moje dziełko, o którym dobrze wiedziałem, że jest przez ciebie z niecierpliwością wyczekiwane, z największym pośpiechem wypracowane i jeszcze niewystarczająco starannie wygładzone posyłam, abyś, jeśli jest w nim coś pożytecznego, jako pierwszy się tym cieszył, a następnie, aby wśród innych, jeśli będą zainteresowani tymi kwestiami, pod twoją pieczą korzyści, których można się spodziewać z trudu gramatycznego, jak najszerzej rozpowszechnione zostały. |
Quod si e morbis, quibus iam fere toto biennio tanquam procellis agitatus aliquando eluctatus viva voce aliquot dies horum usum tradere potuero neque tu hominem in tenui re ac rudi Minerva praeditum atque obscurum aspernabere, in spem venio maximam fore, ut hisce rudimentis perfunctus, multorum et tua fortassis opinione citius, summam linguae huius arcem tuo marte conscendas, aut saltem eousque progrediare, ut neque te diligentiae ac laboris, neque me lucubratiunculae huius unquam peniteat. Quod si nostra erunt huiusmodi, ut publico indigna videantur, mihi tamen meum studium ideo verti vitio non poterit, quod difficilem scribendae Grammaticae viam nullo praeeunte ingressus, alios, qui ista optime exequi poterunt, inepta et rudi scriptione tanquam classico ab otio et ignavia in hanc praeceptorum scribendorum arenam excitos pertraxerim. |
Jeżeli zaś wyjdę zwycięsko z chorób, którymi przez całe dwa lata niczym nawałnicami jestem dręczony, osobiście przez kilka dni będę mógł przedstawić pożytek z tych studiów, o ile ty nie odtrącisz człowieka w tak błahej kwestii obdarzonego niewielkim polotem i niezrozumiałego. Mam ogromną nadzieję, że stanie się tak, że zaznajomiwszy się z tymi podstawami zapewne szybciej, niż ty sam i inni się tego spodziewają, samodzielnie osiągniesz najwyższe szczyty tego języka, albo przynajmniej dotrzesz aż dotąd, że ani własnej pilności i wysiłku nie będzie ci żal, ani ja nigdy nie będę żałował, że napisałem to dziełko. Jeśli zaś to, co napisałem, okaże się niegodne rozpowszechnienia, to jednak moja praca dlatego nie będzie mogła być mi poczytana za błąd, że wkroczywszy jako pierwszy na trudną drogę pisania gramatyki, swoją niedorzeczną i surową pisaniną zmobilizowałem do pisania innych, którzy świetnie temu zadaniu sprostają, wytrącając ich z bezczynności i gnuśności. |
Vale. |
Żegnaj. |
Calendis Iulii Cracoviae 1567 |
Kraków, 1 lipca 1567 |
Transkrypcja: Magdalena Zawadzka |
Tłumaczenie: Magdalena Zawadzka |
Ciekawym fragmentem dzieła Polonicae grammatices institutio jest m.in. ten poświęcony sposobom tworzenia nazw feminatywnych od rzeczowników męskich, znajdujący się na s. 43–46. Jest to również fragment, który dobrze ilustruje pragmatyczny (nie teoretyczny) charakter dzieła, a także dużą liczebność przykładów w jego tekście oraz sposób ich podawania. Fragment ten poświadcza też zarówno podobieństwa, jak i różnice między stanem ówczesnym a dzisiejszym, a wśród ciekawych różnic są np. nazwy członkiń narodów, takie jak Niemkini czy Litewka.