Dawne ortografie, gramatyki i podręczniki języka polskiego
„Jenerałem-językoznawcą” nazwał Józefa Mrozińskiego Roman Jakobson w artykule Józef Mroziński – jenerał-językoznawca. Pamiątka i przypomnienie, opublikowanym w roku 1969. Określenie to jest z pewnością trafne w stosunku do wojskowego, w którego życiu przypadek zadecydował o tym, że stał się także językoznawcą [np. Klemensiewicz 1999, 669; Walczak 1999, 263; Kloch 1995, 153].
Informacje biograficzne dotyczące Józefa Mrozińskiego są skąpe i pozostawiają wiele niejasności. Najwięcej wiadomości zebrał Kazimierz Wójcicki w drugim tomie pracy Cmentarz Powązkowski pod Warszawą, wydanej w roku 1856 [Florczak 1986, 8]. Również wśród rękopiśmiennych notatek niewiele znajduje się szczegółów związanych z życiorysem generała.
Urodził się 19 marca 1784 roku w galicyjskiej wsi Koniuchy w powiecie brzeżańskim. Wieś ta należała do dóbr Stanisława hr. Potockiego. Jego rodzicami byli Tomasz Mroziński i Brygida z Białkowskich, o których wiadomo jedynie, że byli przedstawicielami szlachty i pieczętowali się herbem Prus III. Wiadomo, że miał siostrę Teklę (po mężu Supińską), o innym rodzeństwie nie ma żadnych informacji. Był uczniem szkół we Lwowie, ale z wykładowym językiem niemieckim. Oprócz znajomości języków klasycznych – greki i łaciny – którą wyniósł ze szkół, znał również języki niemiecki, francuski, włoski, hiszpański oraz angielski. W związku ze zdobytym wykształceniem być może po francusku mówił lepiej niż po polsku. Prawdopodobnie nie pochodził z rodziny zbyt zamożnej, rodzice zadbali jednak o jego odpowiednie wykształcenie.
Józef Mroziński był przede wszystkim wojskowym i to zapewne utalentowanym. W życiu zawodowym osiągnął wiele, ponieważ szybko piął się po stopniach kariery wojskowej. 25 maja 1807 roku wstąpił do 1. pułku huzarów polsko-francuskich, 7 czerwca w randze podporucznika przeszedł do 1. pułku piechoty Legii Nadwiślańskiej. Już 15 sierpnia awansował do stopnia porucznika, a 23 października do stopnia kapitana. W walkach w Hiszpanii w latach 1808–1814 uczestniczył w dwóch oblężeniach i w zdobyciu Saragossy, oblężeniach Murviedra i Walencji, Lerydy, Saguntu, walczył w bitwach pod Tudellą i Casteli oraz w obronie Tarragony. Został ranny pod Cor d’Ordal i pod Grattalops. Przez pewien czas był adiutantem polowym marszałka L. G. Sucheta (od 1 sierpnia 1811 roku). W grudniu 1809 r. odznaczono go Krzyżem Kawalerskim Legii Honorowej.
31 marca 1811 roku uzyskał tytuł Kawalera Cesarstwa (Empire) Francuskiego. 7 kwietnia 1813 roku przeszedł do służby francuskiej na stanowisko kapitana adiunkta. Niedługo później (20 stycznia 1814 roku) awansował na szefa batalionu.
Po upadku Napoleona od roku 1815 służył w wojsku Królestwa Polskiego, gdzie uzyskał stopień podpułkownika i stanowisko szefa sztabu 1. dywizji piechoty. Do stopnia pułkownika awansował w 1819 [Florczak 1986, 8] lub 1820 roku [Wójcicki 1856, 171; PSB, 361).
W roku 1819 opublikował dzieło Oblężenie i obrona Saragossy, w latach 1808 i 1809, ze względem szczególnieyszym na czynności korpusu Polskiego, trzy lata później – w 1822 roku – Pierwsze zasady grammatyki języka polskiego oraz kolejne dwa lata później – w 1824 roku – Odpowiedź na umieszczoną w Gazecie Literackiej recenzyę dzieła pod tytułem: Pierwsze zasady grammatyki języka polskiego, Warszawa 1824, o czym będzie mowa poniżej.
Informacje biograficzne pomijają kwestię obowiązków zawodowych wojskowego w latach 1820–1830. Dzieje się tak prawdopodobnie z tego względu, że był to okres względnej stabilizacji w burzliwych dziejach XIX wieku. Ponadto, jak pisze Z. Florczak: „był to już inny czas «historyczny»: wojsko składało przysięgę na wierność królowi polskiemu, który był carem Wszechrosji. Na początku jego rządów Polacy mieli podstawy, aby uwierzyć jego obietnicom. Czy Mroziński do nich należał – nie wiemy” [Florczak 1986, 11].
Mroziński w tych latach mógł się zatem poświęcić zgłębianiu wiedzy o języku polskim oraz pisaniu obu rozpraw (Pierwszych zasad… oraz Odpowiedzi na recenzję…), później (od 1827 roku) także uczestnictwu w pracach Deputacji Ortograficznej i publikacji, która stanowiła pokłosie tych prac. Działania te nie przeszkodziły mu jednak w wypełnianiu obowiązków i nie zaważyły na jego karierze wojskowej. W 1830 roku został bowiem generałem brygady★.
Po wybuchu powstania listopadowego zerwał zaręczyny z panną Cecylią Cieszkowską, o czym we wspomnieniach napisał tak: „Powiedziałem mej narzeczoney że wtenczas kiedy o jej rękę prosiłem, miałem i dochod i stopień wojskowy. Teraz wszystko mogę postradać” [cyt. za: Florczak 1986, 9].
W powstaniu listopadowym Józef Mroziński brał udział jako szef sztabu głównego pod dowództwem Chłopickiego (od 7 grudnia 1830 roku do 26 lutego 1831), prawdopodobnie nie czynił tego jednak z entuzjazmem. Został później dyrektorem generalnym w Komisji Rządowej Wojny. Po powstaniu listopadowym podał się do dymisji (26 IX 1831 r.) i wyjechał do Warszawy. Został zesłany na Sybir. Po powrocie do Warszawy (w 1833 roku) zajął się botaniką i gromadzeniem biblioteki botanicznej. Jego była narzeczona była już wówczas mężatką. Do zainteresowań językoznawczych już nie wrócił. Wynotowywał uwagi o wydarzeniach, których był świadkiem, zapisywał notatki i opinie, niejednokrotnie przepełnione goryczą. Żadna praca już jednak na tej podstawie nie powstała. Wydaje się, że ostatnie lata życia Józefa Mrozińskiego upłynęły w pewnego rodzaju przygnębieniu, objawiającym się brakiem konkretnych efektów prac człowieka niezwykle przecież dynamicznego w latach wcześniejszych. Życie wybitnego wojskowego oraz wybitnego umysłu w zakresie lingwistyki, określanego z perspektywy czasu doskonałym, prekursorskim językoznawcą, dobiegło końca 16 stycznia 1839 roku. Zmarł w wieku lat 55. Został pochowany na Powązkach koło katakumb. Na grobie znajduje się napis:
Tu spoczywa Józef Mroziński,
Jenerał b. wojsk polskich,
mąż krajowi i naukom dobrze
zasłużony, urodzony 19 marca 1784 r.
zmarł w Warszawie 16 stycznia 1839 r.
Ostatni hołd przyjaźni E.B.R.
1. Geneza
Pierwszym dziełem Józefa Mrozińskiego była książka batalistyczna Oblężenie i obrona Saragossy…, powstała jako wynik jego doświadczeń wojskowych. Praca ta została skrytykowana przez Feliksa Bentkowskiego (redaktora „Pamiętnika Warszawskiego”) ze względu na jej język i styl. „Radził mu więc Bentkowski, ażeby wziął się do nauki i poznania rodzinnego języka” [Wójcicki 1856, 172].
W różnych opracowaniach poświęconych Mrozińskiemu przywoływane jest zdanie „Bentkowskiego zajął sam przedmiot wielce, ale raził styl i nieumiejętność władania językiem ojczystym” [Wójcicki 1856, 172]. Z. Florczak pisze: „Po poprawieniu błędów ukazała się w XIII tomie „Pamiętnika (Warszawskiego – E.K.)” w 1819 r. pasjonująca, barwnie napisana opowieść Mrozińskiego, zatytułowana Oblężenie i obrona Saragossy, w latach 1808 i 1809, ze względem szczególniejszym na czynności korpusu Polskiego. Cieszyła się wielkim powodzeniem. Jej drugie wydanie – w 1858 roku – było rozchwytywane” [Florczak 1986, 11].
Wydaje się, że funkcjonujący w podręcznikach oraz w obiegowej opinii sąd o tym, że Bentkowski skrytykował dzieło Mrozińskiego i wytknął mu jego błędy [np. Klemensiewicz 1999, 669], a ten poświęcił się polskiej gramatyce, jest nieco uproszczony i krzywdzący dla obu – zarówno dla F. Bentkowskiego, jak i dla Józefa Mrozińskiego. F. Bentkowski pozytywnie ocenił pracę Mrozińskiego, a ponieważ jej język odbiegał od ideału, przekazał na pewno autorowi uwagi krytyczne, jednocześnie jednak zainspirował go do pracy nad językiem polskim i nad jego gramatyką. Jak pisze K. Wójcicki: „Mroziński wtedy posłuchał dobréj i życzliwéj rady” [Wójcicki 1856, 173]. Dzięki temu nie tylko mogła się ukazać poprawiona wersja „Oblężenia i obrony Saragossy…”, lecz także trzy lata później – nowatorskie opracowanie polskiej gramatyki, wyrosłe na gruncie rzetelnej wiedzy i oczytaniu autora w dziełach wybitnych obcojęzycznych gramatyków owego czasu. Dzieło Onufrego Kopczyńskiego, z którym zetknął się na początku, uważał za zbyt trudne, hermetyczne i osadzone w dotychczasowej łacińskiej konwencji [zob. m.in. Florczak 1986, 12; Kloch 1995, 154]. Z. Klemensiewicz zauważył, że J. Mroziński był pierwszym człowiekiem, który – choć cenił i szanował osobę Kopczyńskiego – poznał się na niedostatkach jego pracy [Klemensiewicz 1999, 669].
W Pierwszych zasadach grammatyki języka polskiego Józef Mroziński starał się opisać naturę polskich głosek. Na tle bogatej literatury obcojęzycznej zarysował charakterystykę systemu fonetycznego polszczyzny. Również na fleksję patrzył poprzez pryzmat zjawisk fonetycznych. W tym opracowaniu nie odwoływał się do swoich poprzedników na gruncie polskim ani nie polemizował z nimi.
Polemika na temat przedstawionych poglądów (określana zresztą jako mistrzowska [Kloch 1995, 156]) oraz krytyczna dyskusja nie zostały jednak pominięte w Odpowiedzi na recenzję. W tym dziele Mroziński z przekonaniem broni swoich poglądów, zaskakując wszechstronnym i dokładnym wykształceniem, niejednokrotnie ukazując braki jego krytyków, a także poprzedników.
2. Struktura dzieła
Struktura dzieła Józefa Mrozińskiego przedstawia się następująco:
Każdy z rozdziałów podzielony jest na paragrafy. Łącznie gramatyka Józefa Mrozińskiego liczy ich 193.
Jak wynika z powyższego zestawienia, Pierwsze zasady grammatyki języka polskiego podzielić można na dwie zasadnicze części: część fonetyczną i fleksyjną, przy czym sam Mroziński owego podziału nie stosuje i odżegnuje się od niego w Odpowiedzi na recenzję. Struktura dzieła sugeruje, że w centrum zainteresowań generała-językoznawcy znalazły się zagadnienia fleksyjne. O ile bowiem część dotycząca fonetyki stanowi jeden rozdział (O głoskach), o tyle treści fleksyjne rozbite zostały na 25 krótkich podrozdzialików. Funkcję swoistego spoiwa między dwiema zasadniczymi częściami dzieła stanowi podrozdział Spółgłoska spajająca.
Struktura dzieła jest jednak w tym względzie myląca. Po pierwsze, Mroziński nie rozdziela w opisie fonetycznego i fleksyjnego podsystemu języka, po drugie – punktem wyjścia i dojścia jego rozważań jest właśnie warstwa fonetyczna.
Brak w pracy Mrozińskiego wyraźnie wydzielonych części dotyczących słowotwórstwa i składni, choć zagadnienia słowotwórcze pojawiają się w paragrafach poświęconych fonetyce: „Od Rzeczownika Kraków formuje się Przymiotnik przez dodanie zakończenia ski, Krakow-ski. Tym samym także sposobem formuje się Przymiotnik od Rzeczownika Tarnogród. Lecz gdy w tym drugim Przymiotniku, tak głoskę d, jak i głoskę s, (grodski) w tém samem miejscu podniebienia wyrabiamy, trudno jest zatem, aby brzmienie syczące, które bezpośrednio po odbiciu głoski d następuje, już w samem jej odbiciu nie dało się słyszeć” [Mroziński 1822, 36].
W odróżnieniu od swoich poprzedników nie zajmuje się Mroziński składnią i etymologią, należą one jego zdaniem do innego poziomu opisu (tzw. gramatyki zewnętrznej, w odróżnieniu od wewnętrznej, którą się zajmuje).
3. Fonetyka
Pierwsze zasady grammatyki języka polskiego rozpoczyna stwierdzenie: „Jeżeli w Grammatyce języka naszego ogrom wyjątków i podziałów przy każdém niemal prawidle przeraża najgorliwszego nawet miłośnika ojczystej mowy, a cudzoziemcowi trudność języka polskiego zdaje się być nad siły ludzkie, pochodzi to po wielkiej części z tąd że żaden Grammatyk nie śledził natury polskich głosek.” [Mroziński 1822, 5–6] Stwierdzenie to jest dla Mrozińskiego punktem wyjścia i jednocześnie uzasadnieniem dalszego wykładu, który w znacznej części poświęcony jest charakterystyce polskich głosek. Warto już tu podkreślić, że spojrzenie na fleksję polską dokonane jest również z perspektywy fonetycznej.
Część opracowania poświęcona charakterystyce głosek obejmuje 56 paragrafów, następne dwa poświęcone są głosce przybierającej, a w kolejnych partiach tekstu autor przechodzi już do omówienia zagadnień związanych z odmianą, czyli do przypadkowania rzeczowników, przymiotników, zaimków, a następnie do odmiany czasowników, czyli słów.
W kolejnych paragrafach opisuje Mroziński artykulację polskich głosek, zwracając uwagę na miejsce artykulacji oraz stopień zbliżenia narządów mowy. Pisze, w jaki sposób „wyrabia się” głoski, np.: „Uważmy poruszenie organów mownych, gdy wymawiamy głoskę p. Wargi zamknięte czynią opor wychodzącemu z ust głosowi, po czém wydobywający się głos przybiera przez otwarcie warg brzmienie głoski p. Głoski f, t, k, wyrabiamy podobnymże sposobem, to jest: czyniąc por wydobywającemu się głosowi, z tą różnicą że dla wyrobienia głoski f czynimy opór głosowi przykładając spodnią wargę do górnych zębów; dla wyrobienia głoski t przykładając język do podniebienia zaraz za zębami; dla wyrobienia zaś głoski k przykładając język do podniebienia w głębi ust” [Mroziński 1822, 6].
Wyróżnia on zatem ze względu na miejsce artykulacji głoski: wargowe, zębowe, podniebienne i gardłowe. Zauważa różnicę między artykulacją wymienionych głosek a wymową głoski s, która ze względu na syczącą wymowę „może trwać, dopóki starczy oddech piersi” [Mroziński 1822, 7].
Nie definiując samych terminów głoska i litera, Mroziński widzi między nimi różnice. Świadczy o tym m.in. jego opinia na temat ujęcia tej kwestii przez O. Kopczyńskiego: „Kopczyński który prawie zawsze tyle liczy w wyrazie głosek, ile w nim widzi alfabetycznych figur, mowi najczęściej o brzmieniu którego w wyrazie nie ma”[Mroziński 1822, 8]. Mroziński wyjaśnia, dlaczego w językach, które dostosowały alfabet łaciński do własnych potrzeb fonetyczno-fonologicznych, zastosowane zostały dwuznaki: „Każdy prawie z tych narodów miał w mowie swojej brzmienia które w języku łacińskim nie były znane”. Stwierdzenie to jest ilustrowane przykładami rozwiązań dotyczących pisowni przyjętych dla różnych języków.
Jeśli chodzi o samą nazwę głosek wydzielanych ze względu na stopień zbliżenia narządów mowy, to głoski szczelinowe nazywa Mroziński nieodbitymi, ponieważ wymawia się je bez dotknięcia podniebienia językiem, zwarte zaś – odbitymi. Głoski bezdźwięczne Mroziński opisuje jako głoski mocne (p, f, t, k, s, c, sz, cz, ch), którym odpowiadają odpowiednie głoski dźwięczne, określane jako słabe (b, w, d, g, z, dz, ż, dż, h). Głoski są słabe, ponieważ: „Ilość powietrza użyta dla wymówienia spółgłoski słabej nie jest dostateczną, aby spółgłoska była słyszaną bez pomocy samogłoski” [Mroziński 1822, 9]. Autor stwierdza, że głoska mocna nie może występować w sąsiedztwie słabej, ponieważ wówczas upodobnią się do siebie i albo obie będą mocne, albo obie – słabe. W polskiej pisowni litery są niekiedy zachowane, niekiedy zmieniane, co autor tłumaczy nieuregulowaniem pisowni.
Opis skoncentrowany jest wokół kwestii związanych z realizacją głosek, nie tylko w języku polskim, ponieważ niejednokrotnie autor zamieszcza także informacje o wymowie głosek w językach obcych, np. włoskim, francuskim, hiszpańskim, angielskim. Obserwacje te dotyczą współczesnej mu polszczyzny, w zasadzie pozbawione są perspektywy diachronicznej. Mroziński skoncentrował się na analizie aktualnego stanu języka. Tę cechę jego opisu określa się jako prekursorską w stosunku do myślenia o języku w rozumieniu strukturalistycznym.
Podsumowując fragment rozważań, autor przestawia zestawienie tabelaryczne★:
Następnie przedstawiona została charakterystyka polskich samogłosek, które jako głoski nieodbite mogą mieć pewną trwałość. Wymowa samogłosek zróżnicowana jest ze względu na położenie języka: samogłoski a, o, u są grube, a i – cienka, głoska e zaś jest brzmieniem pośrednim. Ponieważ artykulacja głoski e jest najbardziej neutralna, autor określa ją mianem samogłoski podręcznej, która: „jest najpierwszym brzmieniem które człowiek wydaje, brzmieniem pierwszego jego płaczu” i „Przybieramy ją ile razy w wyrazie brakuje nam samogłoski” [Mroziński 1822, 13].
Następnie rozważa Józef Mroziński ograniczenia pozycyjne w użyciu głoski i oraz y. Stwierdza, że w zależności od tego, jaka spółgłoska ma zostać zrealizowana, nie zawsze może z nią wystąpić samogłoska i, „Z tąd powstaje druga nieco grubsza samogłoska y, przy któréj wyrobieniu tyle tylko kanał ust ścieśniamy iżbyśmy w nim każdą spółgłoskę wyrobić mogli” [Mroziński 1822, 14]. Autor rozważa realizację głosek i // y na tle wymowy w językach francuskim, angielskim i niemieckim, a także sposoby oznaczania miękkości w językach obcych i w polszczyźnie. W tym miejscu dotyka Mroziński kwestii do dziś bardzo aktualnej – traktowania i oraz y jako dwóch wariantów jednego fonemu lub jako dwóch odrębnych fonemów, pisze bowiem: „W pisowni Polskiej odrożniono dwa odmienne brzmienia cienkiej głoski i, bo w mowie naszej ta sama spółgłoska łączy się raz z cieńszem drugi raz z grubszém i: bił był, pił pył, wić wyć. Korzystniej jednak byłoby dla Grammatyki języka Polskiego gdyby pisownia różnicę tę nie w samogłosce ale w spółgłosce była oddała. (…) Spółgłoski głosowe wyrobione w kanale tak scieśnionym, jaki jest potrzebny do wyrobienia cieńszego i, nazywamy miękkiemi, wymawiane w obszerniejszym kanale, nazywamy twardemi” [Mroziński 1822, 15]. Kwestię miękkości spółgłosek uważa Mroziński za istotną nie tylko ze względu na brzmienie, lecz także ze względu na odmianę wyrazów. Autor gramatyki stwierdza, że jeśli bierze się pod uwagę jedynie litery, a nie prawdziwe brzmienie głosek, powoduje to wiele trudności w objaśnieniu kwestii odmiany, ponieważ przy każdej zasadzie pojawia się wówczas wiele „nieforemności”.
Według Mrozińskiego twarde lub miękkie brzmienie głoski istotne jest w odmianie wyrazów jedynie w odniesieniu do języków słowiańskich. Wyrazy odmieniają się zaś „nie tylko przez zmianę zakończeń (…) ale nadto jeszcze przez miękczenie spółgłosek” [Mroziński 1822, 20]. Następnie autor rozważa kwestię wymowy oraz zapisu miękkości poszczególnych spółgłosek.
Autor analizuje: spółgłoski wargowe i zębowe: b, p, m, w, f; podniebienne głosowe: d, t, r, n, ł; podniebienne syczące nieodbite: s, z, podniebienne syczące odbite: c, dz; gardłowe syczące: sz, ż, cz, dż; gardłowe: k, g; gardłowe przydechowe: ch i h.
Głoski syczące: c, dz, sz, ż, cz, dż nie mogą się miękczyć w odmianie, ponieważ nie mają miękkich odpowiedników. Mroziński uważa, że spółgłoski k i g nigdy nie występują w połączeniach ky, gy, zawsze ki, gi, a jednak są twarde. Zauważa autor (zgodnie z prawdą), że „głoski te w późniejszych wiekach miększe w języku naszym przybrały brzmienie” [Mroziński 1822, 26]. Głoski gardłowe są trudne do zmiękczenia „w właściwém swém brzmieniu”, ale za to często „zamieniają się na brzmienia syczące” [Mroziński 1822, 28].
Mroziński zauważa także alternacje między głoskami k : c : cz w rdzeniach wyrazów pokrewnych lub tematach fleksyjnych (gramatyka – gramatyce; słownik – słowniczek); g : dz : ż (księga – księdze; róg – rożek); ch : sz (pycha – pysze; proch : proszek). Ma zatem intuicję, co do procesów fonetycznych, które miały miejsce w prasłowiańszczyźnie (I, II i III palatalizacji prasłowiańskiej). Wskazuje później na istnienie oboczności a do e lub o do e, kiedy e występuje pomiędzy miękkimi spółgłoskami (np. ofiara – w ofierze, siadł – siedli) – ta oboczność jest wynikiem przegłosu lechickiego, a także: kurczęta – kurcząt; święta – świąt, w wypadku których dzisiejsze brzmienie zależy od długości dawnych samogłosek. W wypadku oboczności typu: łóżko – łóżek, kołdra – kołder, zegarek – zegarka (z e ruchomym pochodzenia jerowego) Mroziński pisze o wsparciu tych występujących obok siebie spółgłosek przez podręczną samogłoskę e. Autor dostrzega więc we współczesnej sobie polszczyźnie zjawiska będące wynikiem dawnych procesów fonetycznych, nie próbuje jednak analizować, jakie przyczyny doprowadziły do obecnego stanu.
Według Mrozińskiego głoski twarde mają miękkie odpowiedniki:
Wymowa spółgłosek w języku polskim powoduje, że w odmianie pojawiają się oboczności uwidocznione także w zapisie, np. płot – płocie, spód – spodzie. Głoska r, jeśli jest zmiękczona, daje „brzmienie syczące” oraz oboczności typu pióro – w piórze.
Mroziński podkreśla istnienie oboczności w odmianie wyrazów na przykładzie rzeczowników w siódmym przypadku (w miejscowniku), w wypadku których forma uzyskiwana jest przez zmiękczenie spółgłoski oraz przybranie końcówki -e.
Powyższe przykłady pozwoliły Mrozińskiemu na stwierdzenie, że głoska [rz] w polszczyźnie jemu współczesnej nie była już głoską miękką, ale w odmianie zajmuje ona miejsce takie, jak inne głoski miękkie, należy ją więc zaliczyć do miękkich. To stwierdzenie bardzo dobrze ukazuje potrzebę wyodrębnienia w polszczyźnie głosek historycznie // funkcjonalnie miękkich.
O głosce j pisze natomiast Mroziński: „Głoska j, jest oczywiście ze wszystkich spółgłosek najłatwiejszą do wymówienia. Chcąc ją wyróbić potrzeba jedynie poruszyć język, przy głosowem brzmieniu; z góry na dół, lub z dołu na gorę. Dla tego też spółgłoska j, miesza się do płaczu i do jęków, w których nie jest zapewne naszym zamiarem wyrabiać spółgłoski. Najłatwiejsza głoska j jest tém w Polskim języku pomiędzy spółgłoskami czém jest najłatwiejsza samogłoska e. pomiędzy samogłoskami. (…) To jest: ile razy w odmianach wyrazu brakuje spółgłoski, przybieramy literę j. Nazwiemy ją przeto Spółgłoską podręczną” [Mroziński 1822, 32].
Na końcu rozdziału poświęconego głoskom jest także mowa (choć nie jest to w ten sposób nazwane) o upodobnieniach grup spółgłoskowych.
Największą zasługą Józefa Mrozińskiego w opisie polskiej fonetyki jest oderwanie się od dotychczasowych sposobów jej ujęcia, spojrzenie na głoski bez uwzględniania zagadnień przeszłości, opis występujących w polszczyźnie głosek oraz wskazanie zależności między nimi. Widać wyraźnie, że autor zwraca uwagę na rozróżnienie między głoską a literą, choć w tekście nie zawsze jest konsekwentny. Mroziński patrzy też niekiedy na polszczyznę porównawczo w stosunku do języków nowożytnych, a nie do klasycznej łaciny. Ponadto przedstawia wyraźne różnice głosek w odmianie przez przypadki, czyli widzi oboczności morfonologiczne, nie nazywając ich tak jeszcze.
Ponadto Józef Mroziński dąży do poszukiwania i opisania mechanizmu języka [Jakobson 1969, 100], to zaś „implikuje systemowe podejście do przedmiotu badania” [Kloch 1995, 158]. W myśli Mrozińskiego istotne jest również dostrzeżenie istnienia reguły ekonomii wysiłku komunikacyjnego oraz teleologiczności języka jako mechanizmu [Kloch 1995, 159].
4. Fleksja
W rozdziale Spółgłoska przybierająca widać fonetyczne determinanty myślenia Mrozińskiego o fleksji: „Formułując siódmy przypadek od Rzeczownika dół, miękczymy w nim końcową spółgłoskę ł, i przydajemy do niej zakończenie e, w dole. Formując tenże przypadek od Rzeczownika ból nie możemy miękczyć końcowej spółgłoski, bo ta już jest miękka, wyraz ten zatem innym sposobem formuje siódmy przypadek, to jest: przybiera zakończenie u, w bolu. Dobierając zakończenie 7go przypadku do tych dwóch wyrazów, mieliśmy wzgląd na spółgłoski końcowe. Twarda spółgłoska ł, przybrała zakończenie e, miękka zaś zakończenie u, dół, w dole, ból, w bólu. Spółgłoski te zatem nazwiemy głoskami przybierającemi. Do nich dołączają się wszystkie zakończenia w odmianach wyrazów [Mroziński 1822, 37].
Jak wynika z powyższego cytatu, rozważania fleksyjne Mrozińskiego nie mają podłoża historycznego; jest to analiza i opis materiału współczesnego, czyli z perspektywy synchronicznej. Jak stwierdza Maria Renata Mayenowa: „Mrozińskiego interesuje opis synchroniczny współczesnego mu języka. Synchronia z jej rygorami niemieszania różnych stanów języka jest zasadniczą cechą językoznawczej postawy Mrozińskiego” [Mayenowa 1986, 22].
Rozważania dotyczące spółgłoski przybierającej stanowią podstawę rzetelnej analizy fleksyjnej. Owa spółgłoska przybierająca to nic innego jak zakończenie tematu fleksyjnego wyrazu: „Dla wykrycia jej przeto potrzeba końcową samogłoskę z wyrazu odrzucić. Sidło sidł. Do odkrytej dopiero tym sposobem przybierającej spółgłoski, dodają się zakończenia w odmianach wyrazów stosownie do twardego lub miękkiego jej brzmienia sidł-a sidł-u , sidł-em w sidl-e i t. d.” [Mroziński 1822, 38]. Typ odmiany nie jest więc zależny (tak jak miało to miejsce w gramatyce Kopczyńskiego) od wygłosu wyrazu, lecz od jego tematu fleksyjnego, który może być spółgłoską twardą lub miękką – kryterium podrzędnym w stosunku do rodzaju jest więc (w zakresie doboru odpowiedniej końcówki fleksyjnej) twarde lub miękkie zakończenie tematu. Za przykład podaje Mroziński z jednej strony rzeczowniki strona, szkoła, struna, nauka, z drugiej zaś: burza, kula, papiernia i praca [Mroziński 1822, 38].
4.1. Rzeczowniki
W odróżnieniu od Kopczyńskiego nie pisze Mroziński o całej klasie imion. Wydziela spośród nich rzeczowniki, przymiotniki i zaimki. Rzeczownik definiuje jako „wyraz, którym nazywamy osobę lub rzecz jakową. Józef, Warszawa, kapelusz i. t. d.” [Mroziński 1822, 39]. Charakterystyka fleksyjna rzeczownika w świetle rozważań Mrozińskiego przedstawia się w sposób następujący:
To właśnie odmiana przez przypadki staje się punktem wyjścia dalszego opisu gramatycznego rzeczowników. Kolejne podrozdziały mają charakter podręcznikowy. Pomieścił w nich Mroziński konkretne zasady (np. „W przypadku 3m wiele Rzeczowników może przybierać zamiast zakończenia owi, zakończenie u: ku końcowi, ku końcu” [Mroziński 1822, 42]).
Ukazane jest przypadkowanie kolejnych typów rzeczowników zróżnicowanych rodzajowo – w liczbie pojedynczej i mnogiej. Każdy podrozdział rozpoczyna wyliczenie typów rzeczowników danego rodzaju, „przypadkujących się” zgodnie z przedstawianym paradygmatem. Są to kolejno:
1. Odmiana rzeczowników rodzaju męskiego w liczbie pojedynczej, do których należą zarówno rzeczowniki zakończone na głoskę twardą (np. brat), jak i miękką (np. pokój) oraz nieliczne rzeczowniki zakończone na -a, które odmieniają się zgodnie z paradygmatem żeńskim (np. wojewoda). Prezentuje Mroziński przykładowe tabele fleksyjne, w których uwzględnia kolejno: przypadek, opis końcówki fleksyjnej, którą nazywa zakończeniem oraz przykłady odmiany poszczególnych rzeczowników (w tym wypadku sześciu) z podziałem na temat fleksyjny i końcówkę.★
Kolejnym elementem opisu jest objaśnienie tych przypadków, w których mogą pojawiać się różne zakończenia. Wskazuje tu Mroziński na przykład na zróżnicowanie w zakresie biernika, opisując de facto kategorię żywotności: „Imiona żywotne, tudzież nazwiska kart, gier i tańców mają 4ty przypadek tak jak 2gi (...). Wszystkie inne jak 1szy” [Mroziński 1822, 42] oraz alternatywne zakończenia przypadka trzeciego. Za każdym razem podaje przykłady, nie zawsze jednak formułuje konkretne zasady, mające na celu objaśnienie nieregularności. Niekiedy uchyla się od objaśnień wprost, dbając o to, aby wywód był jasny i pozbawiony dygresji: „Różnica zakończenia w 2m przypadku a i u zasadza się zdaniem moiém na wewnętrznej różnicy wyrazów. Sledzenie natury różnych wyobrażeń, które język przez zewnętrzne cechy wyrazów odszczgólnia, jest częścią najważniejszą Grammatyki każdego języka, lecz część ta nie może być przedmiotem niniejszego dziełka" [Mroziński 1822, 41–42]. Omawia również ewentualne alternacje, które pojawiać się mogą w tematach rzeczowników: „Imiona ludzkie zakończone na głoski c, dz, zamieniają je w 5m przypadku na gardłowe cz, z” [Mroziński 1822, 42].
2. Odmiana rzeczowników rodzaju żeńskiego w liczbie pojedynczej. W grupie tej znalazły się rzeczowniki zakończone na: samogłoskę a (np. matka), samogłoskę i (pani) lub spółgłoskę miękką (kąpiel).
W obrębie rzeczowników rodzaju żeńskiego uwzględniane są również takie, które mają samogłoskę (nie spółgłoskę) przybierającą. Są to rzeczowniki o proweniencji obcej, np. Julia, Procesya. Także w wypadku rzeczowników rodzaju żeńskiego ukazane są ewentualne alternacje, które mogą się pojawiać szczególnie w odmianie tych rzeczowników, w których spółgłoską przybierającą jest k lub g. Do innych anomalii w odmianie należy przymiotnikowa odmiana drugiego i trzeciego przypadka rzeczownika sędzia.
Ciekawe są spostrzeżenia Mrozińskiego na temat końcówek fleksyjnych czwartego przypadka rzeczowników z samogłoską przybierającą i. W odróżnieniu od innych rzeczowników pojawia się tam zakończenie ą. Zdaniem Mrozińskiego końcówki takie przybierają niekiedy również inne rzeczowniki miękkotematowe rodzaju żeńskiego: Widzę studnią, kuchnią, boginią, ksienią★. Końcówka ta jest wynikiem zmian fonetycznych (denazalizacji samogłosek nosowych po spółgłoskach miękkich) i tendencji do dyferencyjności (konieczności odróżnienia czwartego przypadka liczby pojedynczej od czwartego liczby mnogiej, które bez owego rozróżnienia brzmiałyby tak samo: studnie, kuchnie, boginie, ksienie. Zdaje sobie jednak Mroziński sprawę z tego, że ą w czwartym przypadku liczby pojedynczej rzeczowników rodzaju żeńskiego jest końcówką archaiczną: „Nikt już teraz nie mówi: widzieć rdzą, wieżą, tęczą, puszczą, pustynią i t. p. ale widzieć rożę, wieżę i t. p.” [Mroziński 1822, 45].
3. Odmiana rzeczowników rodzaju nijakiego liczby pojedynczej. W grupie tej znalazły się rzeczowniki zakończone na samogłoskę o (np. słowo) lub e (np. słońce) oraz ę (np. cielę), przy czym tej ostatniej grupie, z uwagi na jej nietypowość, poświęca oddzielny podrozdział. W części poświęconej rzeczownikom rodzaju nijakiego ogranicza się Mroziński właściwie do prezentacji tabeli.
4. Odmiana rzeczowników rodzaju męskiego i nijakiego w liczbie mnogiej. Ten podrozdział również rozpoczyna Mroziński od tabeli, w której omawia zakończenia poszczególnych rzeczowników. Odmianę rzeczowników męskich i nijakich omawia razem, ponieważ różni się ona tylko w pierwszym i czwartym przypadku. Problemowy, zdaniem Mrozińskiego, jest właściwie tylko dobór końcówki przypadka pierwszego, ponieważ rzeczowniki rodzaju męskiego mogą przybierać końcówki dłuższe (owie) lub krótsze (i, e). Opisując to zjawisko, zwraca uwagę na alternacje w tematach rzeczowników: „Zakończenie krótsze formuje się podług następujących prawideł: Twarda przybierająca głoska miękczy się i przybiera zakończenie i, Opiekun-i, Hetman-i, Filozof-i, Anglic-y, Prusac-y i t. p. Miękka przybierająca głoska przybiera zakończenie e, Cesarz-e, Król-e, Teści-e, Stryj-e, i t. p. Krótsze więc zakończenie męzkie w wyrazach, w których przybierająca głoska jest miękka, nie różni się niczem od zakończenia Rzeczowników rodzaju nijakiego (84), Cesarze, Twarze. W wyrazach zaś w których przybierająca głoska jest twarda, rożni się zmiękczeniem przybierającej głoski; królik króliki, celnik celnicy” [Mroziński 1822, 42]. Brak objaśnienia różnic pomiędzy końcówkami i i y, punktem wyjścia opisu są bowiem zakończenia tematów i alternacje tematowe, a nie końcówki jako takie i ich historyczna geneza. Za warte opisu Mroziński uznał natomiast rzeczowniki typu Amerykanin, Indianin. Zaleca przy tym postaci Amerykani, Indiani, twierdząc: „Mówimy zwykle Amerykanie, Indyanie, i t. p. Łatwo jest dowieść że to jest błędem, i wskazać zkąd ten błąd pochodzi” [Mroziński 1822, 49].
Do innych osobliwości w omawianym paradygmacie zaliczył rzeczowniki:
Uwagę Mrozińskiego zwracają również inne archaizmy fleksyjne, wśród nich dawna końcówka narzędnika liczby mnogiej, np. przed czasy, ujął go pochlebstwy, choć nie zastanawia się nad ich genezą. Omawia także różnicę w postaci miejscownika liczby mnogiej rzeczowników mogących oznaczać państwo lub jego mieszkańców, np.: „Wyrazy Węgry, Niemcy, Prusy, Włochy, są nazwiskami krajów nie ludzi, mają 7my przypadek W Węgrzech, w Niemczech, w Prusiech, we Włoszech” [Mroziński 1822, 50]. Opisuje również wahania wynikające z rozwoju kategorii męskoosobowości – widoczna jest tu już nie tylko jej stabilizacja w polszczyźnie, lecz także stylistyczne nacechowanie form, określanych dziś jako deprecjatywne, takie jak chłopy: „Rzeczowniki męzkie przybierają niekiedy w przypadku zakończenie rodzaju nijakiego, co im nadaje pomysł upośledzenia★; popy, chłopy” [Mroziński 1822, 50].
5. Odmiana rzeczowników zakończonych na ę. Tej grupie rzeczowników (mimo że są to rzeczowniki rodzaju nijakiego) poświęca Mroziński osobny podrozdział. Przyczyn tego upatrywać należy w alternacjach tematycznych, które w ich odmianie się pojawiają. Ich odmianę również rozpatruje z punktu widzenia determinantów fonetycznych: „W Rzeczownikach nieżywotnych, które wszystkie kończą się na mię, imię, ramię, plemię i t. d. rozdzielamy końcową głoskę ę, na samogłoskę nienosową, i na spółgłoskę nosowa ń. Ta ostatnia służy im za głoskę przybierającą; imię, imień, imienia” [Mroziński 1822, 51]. Inaczej zachowują się rzeczowniki żywotne, w których „dobraną głoską przybierającą jest głoska ć” [Mroziński 1822, 51], np. prosię – prosięcia. Różnicę przyrostków tematycznych –eni- oraz –ęci- Mroziński wyjaśnia tendencją do różnicowania faktów językowych i wyrazistości (prosie – prosienia byłoby „dwójznaczne”). Zwraca ponadto uwagę na to, że w liczbie mnogiej (zarówno rzeczowników męskich, jak i nijakich) pojawia się zawsze głoska twarda, np. w odmianie rzeczowników nijakich imiona, prosięta, co powoduje kolejną alternację w przypadkach innych niż M. i B. lp., mianowicie ń : n (por. np. imienia, ale imiona), oraz ć : t (np. prosięcia, ale prosięta).
4.2. Przymiotniki
Charakterystyka fleksyjno-składniowa przymiotnika, czyli wyrazu, „który się dodaje do rzeczownika dla wyrażenia iego przymiotu; dobry człowiek, piękna kobieta” [Mroziński 1822, 53], wygląda następująco:
Rozważania dotyczące przymiotnika rozpoczyna Mroziński od uwag na temat tej jego cechy, której nie podlegają rzeczowniki – czyli stopniowania. Przymiotnik może występować w trzech stopniach, a wskazane kolejne stopnie, tj. pierwszy, drugi i trzeci, mają nazwy – podobnie jak przypadki fleksyjne – w postaci liczebników porządkowych, tylko stopień drugi i trzeci nazywany jest ponadto wyższym i najwyższym; brak terminu dla stopnia pierwszego: „Pierwszy wyraża przymiot Rzeczownika bez żadnego porównania, piękny, dowcipny, wysoki. Drugi podnosi przymiot, w porównaniu z innym, lub z innemi, do stopnia wyższego, piękniejszy, dowcipniejszy, wyzszy. Trzeci podnosi przymiot w porównaniu z innemi, do stopnia najwyższego najpiękniejszy, najdowcipniejszy, najwyższy” [Mroziński 1822, 54]. Podobnie jak paradygmaty rzeczowników stopniowanie omawia Mroziński, biorąc za punkt wyjścia opis fonetyczny, prezentując czytelnikowi praktyczny sposób tworzenia stopnia wyższego (którego wykładnikiem jest spółgłoska š) i najwyższego (tworzonego za pomocą zgłoski naj).
Dzieło zawiera liczne wzorce odmiany, zatem także paradygmat przymiotnika:
Co ciekawe, w paradygmacie tym odwołuje się Mroziński do Kopczyńskiego (końcówka -em w narzędniku i miejscowniku przymiotników rodzaju nijakiego, w odróżnieniu od przymiotników rodzaju męskiego przybierających w tych przypadkach końcówkę -ym).
O tym, jak bardzo myślenie Mrozińskiego o fleksji uzależnione było od myślenia o odmieniających się wyrazach w kategoriach fonetycznych, świadczy chociażby sposób opisu przypadkowania przymiotników, w którym kładzie nacisk na alternacje tematyczne, a nie końcówki fleksyjne przymiotników: „Przymiotniki formują 1szy przypadek liczby mnogiej rodzaju męzkiego, przez zmiękczenie przybierającej głoski” [Mroziński 1822, 68]. Przyczyn alternacji w tematach przymiotników doszukuje się po raz kolejny w pragmatyce językowej. Głoski są dla niego nośnikami konkretnych właściwości fleksyjnych, skoro zaś głoska š jest wykładnikiem stopnia drugiego, nie może już być wykładnikiem liczby mnogiej, zadanie to przejmuje głoska ś.
4.3. Zaimki
W obrębie zaimków definiowanych jako „wyrazy niemające żadnego przez się znaczenia, które zastępują imiona” [Mroziński 1822, 7] wyróżnia Mroziński:
4.4. Słowa
Słowo (‘czasownik’) definiuje Mroziński w sposób następujący: „wyraz, którym twierdzimy istnienie lub czynnością jakową, jestem, czytam” [Mroziński 1822, 65]. W wydanej w 1824 roku recenzji zaznacza: „Część mowy którą Francuzi zowią verbe, polscy grammatycy zowią słowem. Lecz gdy słowo ma już inne znaczenie (mot), w ktorym także bardzo często musi być w grammatyce używaném, zdaje mi się przeto dogódniejszym nazwisko czasownik, którego używa Linde” [Mroziński 1824, 2]
Fleksyjno-składniowo-słowotwórcza charakterystyka słowa przestawiona została w następujący sposób:
Za formę podstawową czasownika uznaje Mroziński tryb bezokoliczny, od którego można tworzyć formy czasu przeszłego i teraźniejszego trybu oznajmującego. Od tych zaś form tworzy się imiesłowy, rzeczowniki odczasownikowe i pozostałe tryby. Fonetycznym wykładnikiem trybu bezokolicznego jest spółgłoska ć (wyjątkowo: c, dz)★. Analizie fonetyczno-fleksyjnej poświęca Mroziński dość obszerny paragraf, w którym objaśnia między innymi przyczyny owych obocznych zakończeń c, dz. Przy okazji trybu bezokolicznego pisze o pojęciu cechy względu, którą potraktować można jako odpowiednik końcówki fleksyjnej bezokolicznika: „Gdy spółgłoska ć, jest cechą Trybu bezokolicznego (131), nie można ją przeto uważać za końcową głoskę Słowa, ale za cechę względu przydaną do Słowa. Końcową zaś głoską wyrazu jest ta litera która poprzedza przydane do niego zakończenie” [Mroziński 1822, 66]. Nie do końca poprawny jest jednak zaproponowany przez autora podział fleksyjny: „W słowie pisać końcową głoską wyrazu jest a, w Słowie wieźć jest nią głoska ź” [Mroziński 1822, 67]. Co więcej, to właśnie owa końcowa głoska wyrazu jest, zdaniem Mrozińskiego, na przykład wykładnikiem dokonaności lub niedokonaności.
W rozdziale dotyczącym czasowników opisuje zasady tworzenia rzeczowników słownych (odczasownikowych) oraz form fleksyjnych czasu przeszłego i teraźniejszego. Osobny rozdział poświęcił osobowaniu słów, w którym również podaje sposoby tworzenia form czasowników odmienianych przez osoby i liczby.
4.5. Imiesłowy
Józef Mroziński wyróżnia następujące typy imiesłowów:
1. Imiesłów nierodzajowany czasu przeszłego czynny, który jest tworzony od czasu przeszłego i przybiera zakończenie -szy. Podaje następujące przykłady takich imiesłowów. Zauważa również pewną prawidłowość: „Jeżeli gloska ł następuje po samogłosce, zmienia się na w” [Mroziński 1822, 70], przy czym przyczyny tych zmian tkwią w artykulacyjnych właściwościach głosek.
2. Imiesłów rodzajowany bierny, który nie może być tworzony od słów nijakich i zaimkowych. W dalszej kolejności opisuje Mroziński sposoby tworzenia tych imiesłowów, które zależne są od właściwości głosek wygłosowych, liczby sylab w wyrazie itd.
3. Imiesłów przeszły bezosobisty, którym jest dla Mrozińskiego dawny imiesłów czasu przeszłego bierny w rodzaju nijakim odmiany prostej, czyli pisano, niesiono, młocono;
4. Imiesłów czasu przeszłego czynny nierodzajowany, czyli współczesny imiesłów przysłówkowy współczesny;
5. Imiesłów czynny rodzajowany, czyli współczesny imiesłów przymiotnikowy czynny.
5. Słowem podsumowania
Gramatyka Józefa Mrozińskiego otworzyła nową epokę w polskim myśleniu o języku i jego strukturze. Jest, jak twierdzą badacze, pierwszym nowoczesnym dziełem językoznawczym. Praca Mrozińskiego jest z punktu widzenia polskiego opisu gramatycznego pracą pionierską i przełomową. Generał-językoznawca stworzył bowiem wprawdzie syntezę stanu języka (głównie w jego płaszczyźnie fonetycznej) przełomu XVIII i XIX wieku, jednak to, co decyduje o wielkości jego dzieła, zasadza się w teoriach na temat języka i gramatyki, które sytuują Mrozińskiego między najważniejszymi językoznawcami europejskimi początku XIX wieku: „Teoria języka w owoczesnej Europie jest jednym z głównych przedmiotów zainteresowania myśli humanistycznej, jest przedmiotem wiążącym poglądy na język z poglądami na społeczeństwo. Mroziński wziął wiele z ówczesnych europejskich teoryj” [Mayenowa 1986, 22].
Poglądy Mrozińskiego na język wyłożone zarówno w Pierwszych zasadach grammatyki, jak i w uwzględnionej tu tylko szczątkowo Odpowiedzi na recenzję wyrastają wprawdzie z ówczesnych europejskich teorii językoznawczych, są jednak także świadectwem ogromu pracy, indywidualizmu twórczego i światłości umysłu generała Mrozińskiego, który w historii polskiego językoznawstwa znalazł się niejako przez przypadek. Przypadek, który doprowadził do tego, że polski opis gramatyczny oderwał się od opisów gramatyki łacińskiej. Z różnych powodów nie udało się to (mimo wprowadzenia na szeroką skalę polskiej terminologii) ani Onufremu Kopczyńskiemu, ani tym bardziej Krzysztofowi Mrongowiuszowi, a to właśnie owa zmiana perspektywy jest jedną z najważniejszych cech świadczących o przełomowości dzieła Mrozińskiego.
Józef Mroziński po opublikowaniu Pierwszych zasad gramatyki, a w szczególności Odpowiedzi na recenzję… – jak pisze Zbigniew Kloch – „stał się niekwestionowanym autorytetem w sprawach języka” [Kloch 1995, 162], chociaż jego idei nie rozumiano [Urbańczyk 1993, 36]. Zapraszano go zatem chętnie do udziału w pracach komisji. W 1827 roku został powołany do Deputacji Ortograficznej Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. W publikacji wieńczącej dyskusje o języku pt. Rozprawy i wnioski o ortografii polskiej prace J. Mrozińskiego stanowiły połowę i odznaczały się naukową wartością [Klemensiewicz 1999, 671; Walczak 1999, 264]. Jednak jego myśl językoznawcza przedstawiona w obu dziełach nie znalazła na początku XIX wieku kontynuatorów. Być może jedną z przyczyn był fakt, że jako wojskowy Mroziński nie wychował sobie uczniów – następców, kontynuatorów. Niezależnie od tego jednak myśl językoznawcza Mrozińskiego wykraczała poza sposoby pojmowania języka na przełomie XIX i XX wieku. Trudno było się uczonym oderwać od wzorca, który zdominował myślenie o języku polskim w kategoriach gramatycznych języka łacińskiego, nawet jeśli próbowano terminologię łacińską zastąpić terminologią rodzimą. Jeśli więc późniejsi gramatycy odwoływali się do poprzedników, to raczej do takich, jak Onufry Kopczyński [por. np. Skarżyński 2001, 136, zob. także Kawyn-Kurz 1957].
W latach współczesnych Mrozińskiemu odwoływali się do jego myśli np.: Jan Nepomucen Kamiński oraz Kazimierz Brodziński, mimo znacznych różnic w podejściu do języka. Nie przejęli oni jednak zasadniczych założeń generała-językoznawcy [Kloch 1995, 163].
Dopiero wiele dziesięcioleci później prace Mrozińskiego spotkały się z prawdziwym uznaniem językoznawców, jak często dzieje się w wypadku prac prekursorskich, jeśli wyprzedzają one epokę, w której powstają.
Do myśli naukowej Józefa Mrozińskiego nawiązywał Jan Niecisław Baudouin de Courtenay – prekursor językoznawstwa strukturalnego [Florczak 1986, 8]. Pisał o nim Roman Jakobson w tekstach polsko-, rosyjsko- i francuskojęzycznym, w których nazwał Józefa Mrozińskiego „jenerałem-językoznawcą” [Jakobson 1969].
Z. Klemensiewicz podkreśla: „Ze stanowiska historycznego trzeba uznać w Mrozińskim pierwszego naszego nowoczesnego gramatyka, który stanowczo góruje nad Kopczyńskim przygotowaniem językoznawczym, umiejętnością spostrzegania faktów, ich analizy oraz formułowania uogólnień, choć dał zarys podstawowy, a nie pełny obraz gramatyki polskiej” [Klemensiewicz 1999, 671]. Zbigniew Kloch w książce Spory o język poświęcił recepcji dzieła Józefa Mrozińskiego rozdział pod znamiennym tytułem Poza konwencjami myślowymi epoki [Kloch 1995, 153–165], ponieważ jego „dzieło i sposób myślenia odbiega zasadniczo od wszystkiego co wcześniej napisano o języku polskim” [Kloch 1995, 153].
Jako podsumowanie refleksji na temat recepcji prac Józefa Mrozińskiego można przytoczy stwierdzenie Z. Klocha: „Mroziński nie wywarł głębokiego wpływu na świadomość językową czasów, w których pisał. Jego myśl była po prostu zbyt oryginalna, zbyta daleka od stereotypowych przekonań o języku. Wyśmiewany przez autorów recenzji swojej pierwszej książki, ostro krytykowany, potem zaś powszechnie akceptowany, chętnie cytowany, w pełni został zrozumiany wiele lat później, przez Mikołaja Kruszewskiego, Baudouina de Courtenay, a więc przez „zawodowych” językoznawców, nie zaś przez wiernych oświeceniowej tradycji gramatyków czy myślicieli, na marginesie działalności intelektualnej zajmujących się sprawami języka” [Kloch 1995, 155]. W podobnym tonie pisze Zofia Florczak, twierdząc, że Mroziński „należy do grupy wielkich językoznawców wytyczających drogę współczesnej lingwistyce” [Florczak 1978, 178].
Odpowiedź na umieszczoną w Gazecie Literackiej recenzyę dzieła pod tytułem: Pierwsze zasady gramatyki języka polskiego, Warszawa 1824, liczy 300 stron (!) (zob. http://ebuw.uw.edu.pl/dlibra/doccontent?id=137377&from=FBC), podczas gdy sama gramatyka – niecałe sto.
W Pierwszych zasadach gramatyki języka polskiego Józef Mroziński stara się wskazać mechanizmy rządzące językiem, rozumiane jednocześnie jako podstawy – zasady – gramatyki języka polskiego. Jest to opracowanie zwarte i konkretne, w którym autor przedstawia swój sposób widzenia polskiej gramatyki. Dopiero w Odpowiedzi na (…) recenzję… rozprawia się z każdym zarzutem postawionym mu przez recenzenta Andrzeja Kucharskiego oraz zawartym we wstępie Adriana Krzyżanowskiego. W tym dziele Mroziński przedstawia mocne argumenty, ukazując ignorancję i brak oczytania osób krytykujących jego gramatykę. Mroziński wykazuje się niezwykłym oczytaniem nie tyko w literaturze dawnej i współczesnej w języku polskim, lecz także w cenionych pracach dotyczących gramatyk języków obcych. Przytacza m.in poglądy przedstawione w traktatach ortograficznych, np. przez Stanisława Zaborowskiego, w opracowaniu Jana Januszowskiego, Łukasza Górnickiego i Jana Kochanowskiego oraz w wielu starszych i nowszych gramatykach, które przywołuje m.in. Z. Klemensiewicz [Klemensiewicz 1999, 670]. Zna również i w wielu miejscach przytacza zasady zapisu zastosowane dla języka staro-cerkiewno-słowiańskiego. Zna także dzieła wybitnych autorów obcojęzycznych, takich jak myśliciele francuscy: Beauzée, de Brosses, Gébelin, Du Marsais (twórcy Gramatyki Port-Royal), a także Thiébault, Domergue, Duclos, a także angielscy i niemieccy: Bacon, Monboddo, Smith, Bopp, Jakob [Kloch 1995, 156, zob. także: Rudnicki 1956, 26; Florczak 1978)], których cytuje w oryginale (po to, by wraz z tłumaczeniami nie zajmowały zbyt dużo miejsca).
Józef Mroziński, Pierwsze zasady grammatyki języka polskiego, Warszawa 1822.