Dawne ortografie, gramatyki i podręczniki języka polskiego
Krzysztof Celestyn Mrongowiusz (1764–1855), autor omawianej gramatyki, znanej pod niemieckim tytułem: Polnisches Lesebuch, Lexikon und Sprachlehre, był człowiekiem wszechstronnym. Ukończył studia teologiczne i przez wiele lat piastował urząd ewangelickiego pastora i kaznodziei, z zamiłowania jednak był językoznawcą, aktywnym jako badacz języka, tłumacz i leksykograf, a także dydaktyk i metodyk. Z wielkim zapałem zgłębiał filologię klasyczną i orientalną, a poza językiem polskim i niemieckim znał również grekę, łacinę i hebrajski, posługiwał się też językami nowożytnymi: czeskim, rosyjskim oraz francuskim i litewskim.
Mrongowiusz urodził się w Olsztynku w starej mazurskiej rodzinie Mrągów. Ojciec Mrongowiusza, Bartłomiej Mrągo (Mrongo), po skończeniu studiów teologicznych przyjął (powszechnym u pastorów zwyczajem) zlatynizowaną formę nazwiska Mrongovius. Tym właśnie nazwiskiem lub jego spolszczoną formą Mrongowiusz podpisywali się wszyscy jego synowie, również Krzysztof Celestyn.
Dzieciństwo Mrongowiusz spędził w mazurskim Marwałdzie. Najpierw uczęszczał do szkoły w Zalewie, a później do królewieckiej szkoły katedralnej. W Królewcu odebrał również wykształcenie akademickie – uczęszczał na kursy w Collegium Fridericianum, uczył się też w polskim seminarium, kształcącym ewangelickich duchownych. Po skończeniu studiów przyszły leksykograf i gramatyk przeniósł się do Gdańska, gdzie objął stanowisko kaznodziei w kościele św. Anny i lektora języka polskiego w Gdańskim Gimnazjum Akademickim. Poza zajęciami duszpasterskimi i pedagogicznymi pełnił w Gdańsku obowiązki tłumacza sądowego, przede wszystkim jednak wiele pisał. Opublikował szereg gramatyk i podręczników do nauki języka polskiego, wydawał również zbiory kazań, kancjonały, przekłady (głównie z języka niemieckiego), wskazówki dla tłumaczy. Największym osiągnięciem Mrongowiusza w dziedzinie gramatyki było dokonanie podziału rzeczowników polskich na trzy deklinacje – męską, żeńską i nijaką, a w ich obrębie na klasy miękko- i twardotematowe [Mrongowiusz 1811].
Choć Mrongowiusz ma w swym dorobku wiele różnych osiągnięć i publikacji, uznanie w oczach potomnych przyniosła mu przede wszystkim jego działalność społeczno-kulturalna, zwłaszcza niestrudzone krzewienie i obrona polszczyzny w okresie zaborów oraz wnikliwe badania dialektu kaszubskiego, które w znacznej mierze przyczyniły się do zachowania kaszubszczyzny. Mrongowiusz był miłośnikiem języka i kultury polskiej, mowę ludową kochał przy tym nie mniej niż język literacki i zawsze podkreślał, iż dialekty język literacki istotnie wzbogacają i upiększają.
W pamięci następców Mrongowiusza zapisały się także jego publikacje z dziedziny leksykografii, a w szczególności dwa słowniki: niemiecko-polski [Mrongowiusz 1823] i polsko-niemiecki [Mrongowiusz 1835]. Co ciekawe, dorobek Mrongowiusza przez jemu współczesnych przyjmowany był mało entuzjastycznie. Z krytyką spotykał się nawet popularny Dokładny słownik polsko-niemiecki [Mrongowiusz 1835], chętnie stosowany przez uczniów, a przez dzisiejszych językoznawców★ ceniony wysoko i częściej niż inne prace autora omawiany w literaturze przedmiotu [por. Klechówna 1968, Bieńkowski 1964, 101 i nn.] (w wielu dzisiejszych opracowaniach Dokładny słownik jest jedyną egzemplifikacją prac Mrongowiusza, [por. Urbańczyk 2000, 28; Walczak 1991, 74; Żmigrodzki 2003, 145]). Przedmiotem ostrej krytyki dorobku leksykograficznego Mrongowiusza ze strony współczesnych mu recenzentów stały się przede wszystkim dialektyzmy i archaizmy, które leksykograf rozmyślnie i z uporem wprowadzał do swoich dzieł. Zarzucano mu również przestarzałe metody. Tak pisze o swoim koledze inny leksykograf, Jerzy Samuel Bandtke:
„An C. Mrongovius, wenn Sie mit ihm bekannt sind, machen Sie meine Empfehlung. Sein Lexikon sowie Grammatik habe ich. Ungeachtet so er (?) auf mich loszieht, so bin ich doch nicht böse. Ich ehre u. schätze ihn, besonders lieb sind mir die preußischen Provinzionalismen. Aber in Schutz muß er doch nicht die alten Archaismen nehmen, die in Polen niemand spricht. Naju, waju statt nas od. was würde doch in Polen, Warschau, Krakau am Ende ausgelacht werden, so schön es auch in eurem preußischen polnischen Munde klingen mag.”★
Chociaż z tych słów jasno wynika, że Bandtke, mimo całej krytyki, miał ogromny szacunek do Mrongowiusza, ten jednak bardzo boleśnie odczuł uwagi skreślone ręką kolegi. Uznał krytykę Bandtkego za niczym nieuzasadnioną i niesprawiedliwą, a swój żal do niego wyrażał zawsze, kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Tak skarży się w liście do swojego przyjaciela, Rosjanina P. Köppena:
„Sollte ich noch eine neue Auflage meines Polnisch-deutschen Handwörterbuches erleben, so würde ich sie (litauische Lexika - A.F.) und den russ. Slowar benutzen. Dazu möchte es aber schwerlich kommen, denn ein Rezensent, wahrscheinlich Bandtke (oder einer seiner Freunde), der auch ein poln. Wörterbuch u. Grammatik herausgegeben hat, tritt von Zeit zu Zeit als ungerechter Tadler meiner polnischen Werke in den Literaturzeitungen auf und verdirbt mir den Kredit beim Publico, welches dem Rezensenten mehr traut als mir.”★
A oto, co kilka miesięcy później Mrongowiusz pisze w kolejnym liście do Köppena:
„So ist ein Rezensent ein offenbarer Chicaneur, der von einem Breslauer Buchhändler gedungen ist, um meine treue Arbeit, die mit seinen mangelhaften Grammatiken in Kollision kommt, beim Publikum verdächtigt zu machen. [...] Menschliche Werke haben ihre Mängel, so sind auch meine Arbeiten nicht frei davon.”★
Jednak nie tylko Bandtke krytykuje Mrongowiusza. Niepochlebnie wyraża się o jego pracy również pewien anonimowy autor, prawdopodobnie Lesław Łukaszewicz★ z Krakowa, który, podobnie jak inni recenzenci, zarzuca Mrongowiuszowi przede wszystkim to, iż wprowadził do swojego słownika zbyt wiele dialektyzmów. Łukaszewicz, chcąc przemówić do wyobraźni czytelnika, przedstawia swoje zarzuty w bardzo plastyczny sposób:
„Pewien Lapończyk, podróżując po różnych krajach Europy, nad najsmaczniejsze potrawy europejskie przedkładał rodzinne, wzdychając z tęsknotą do swojej polewki z cuchnącego tranu wielorybiego. P. Mrongowiusz, wzgardziwszy jak się zdaje najpiękniejszymi nowszych pisarzów wyrazami, szczególniejszą okazał sympatię do kaszubizmu [...]. Słownik ten miał być polsko- nie zaś kaszubsko-niemiecki. Język nasz nic nie zyskał, a łatwo skażonym być może, zwłaszcza, gdy cudzoziemiec używać go będzie.”★
Współcześnie umieszczenie dialektyzmów w słowniku Mrongowiusza ocenia się jednak pozytywnie, podkreślając nawet prekursorstwo autora w tej dziedzinie [por. np. Klechówna 1968, 70]. Mrongowiusza można bowiem bezsprzecznie uznać za pierwszego badacza kaszubszczyzny, a jego słownik polsko-niemiecki – za skarbnicę wiedzy o dialekcie kaszubskim.
Również zastosowane przez Mrongowiusza metody leksykograficzne, wbrew opiniom jego antagonistów, wcale nie były przestarzałe. Nie ma na przykład racji Łukaszewicz, twierdząc, iż „język nasz [...] łatwo skażonym być może, zwłaszcza, gdy cudzoziemiec używać go będzie.” Łukaszewicz sugeruje, że Niemiec, który z oczywistych przyczyn nie zna wszystkich niuansów języka polskiego, posługując się słownikiem Mrongowiusza, może nieświadomie wybierać, a później stosować, wyrażenia regionalne. Rzeczywiście mogłoby się tak zdarzyć, jednak Mrongowiusz konsekwentnie oznacza odpowiednimi kwalifikatorami zarówno archaizmy, jak i dialektyzmy, tak więc korzystający z jego słownika obcokrajowiec znajdzie w nim informacje niezbędne do uniknięcia tego rodzaju błędów. Świadome i konsekwentne użycie kwalifikatorów jest jednym z wielu dowodów na to, iż zastosowane w osiemnastowiecznym słowniku Mrongowiusza metody były na wskroś nowoczesne★.
Publikacje Mrongowiusza oraz jego osiągnięcia naukowe przez dziesięciolecia służyły leksykografom i językoznawcom. Z tego dorobku czerpał z całą pewnością Linde, który we wstępie do Słownika języka polskiego [Linde 1807–1814] wspomina „Mrongowiusza manuskrypt★, słowniczek polski, łaskawie mi udzielony”. Drugie wydanie słownika Lindego, które w kilka lat po śmierci autora przygotował August Bielowski, również wzbogacone zostało materiałami zebranymi przez Mrongowiusza. Także powstały prawie sto lat później Słownik języka polskiego, potocznie nazywany Słownikiem warszawskim [Karłowicz, Kryński, Niedźwiedzki 1900–1927], w wykazie „Autorowie i źródła” podaje nazwisko Mrongowiusza. Na Mrongowiusza powołuje się też Karłowicz w swoim Słowniku gwar polskich [Karłowicz 1900–1911]. Skoro więc autorzy największych słowników języka polskiego przez całe dziesięciolecia wykorzystywali w swoich pracach dorobek Mrongowiusza, nie można dziś wątpić w trwałość jego osiągnięć językoznawczych ani w ogromną wagę jego wysiłków leksykograficznych.
Struktura
Praca Mrongowiusza w tekstach źródłowych (o ile w ogóle jest w nich wspominana) funkcjonuje zwykle pod skróconym tytułem: Polnisches Lesebuch. Taki skrót stanowi pewne uproszczenie – ów Lesebuch składa się przecież z trzech niezależnych części: czytanki (noszącej właśnie tytuł: Polnisches Lesebuch), słownika (zatytułowanego: Kleines Polnisches Handwörterbuch) i gramatyki (Kurzgefaßte Polnische Sprachlehre für Deutsche). Dopiero te trzy części razem tworzą dzieło wydawane pod wspólnym tytułem: Polnisches Lesebuch, Lexikon und Sprachlehre. Warto dodać, że początkowo części te były drukowane osobno (jako pierwszy na rynku pojawił się Lesebuch), dopiero później połączono je w całość (każda część zachowała jednak niezależną paginację)★.
Część pierwsza: Polnisches Lesebuch
Przykładowe strony Polnisches Lesebuch:
Część druga
Nowy Słownik Polsko-niemiecki, w którym osobliwie na dobrą niemczyznę wzgląd miano. Handwörterbuch der Hochpolnischen Mundart.
Część trzecia
Kurzgefaßte Polnische Sprachlehre für Deutsche von Christoph Cölestin Mrongovius. Königsberg, im Julius 1794, in der Hartungschen und Nicoloviusschen Buchhandlung.
Zawartość poszczególnych części
Jak już wspominano, Zabawki pożyteczne Mrongowiusza składają się z trzech części: czytanek (Polnisches Lesebuch), słownika (Kleines Polnisches Handwörterbuch) i gramatyki (Kurzgefaßte Polnische Sprachlehre für Deutsche). Dla potrzeb niniejszego opracowania najistotniejsza jest część ostatnia, czyli Polnische Sprachlehre, to ona właśnie zostanie więc opisana poniżej.
Na pierwszej stronie Polnische Sprachlehre Mrongowiusz zamieszcza listę wcześniejszych osiemnastowiecznych gramatyk języka polskiego, wspomina m.in. prace Woyny (chodzi o siedemnastowieczny czteroczęściowy Kleiner Lust-Garten – gramatykę ze słownikiem polsko-niemieckim, rozmówkami i zbiorem przysłów, Woyna 1690★, Monety [Moneta 1720] czy Kopczyńskiego [Kopczyński 1778–81], a większość z tych pozycji opatruje krótkimi krytycznymi komentarzami. Najwyżej ocenia gramatykę Onufrego Kopczyńskiego (powołuje się tu na drugą z trzech części Gramatyki dla szkół narodowych Kopczyńskiego, wydaną w roku 1780). Jednak nawet ta gramatyka według Mrongowiusza nigdy nie spełniała zadania, które postawił on przed swoimi Zabawkami pożytecznymi: nie służyła pomocą Niemcom, uczącym się języka polskiego („Es hatte sie bisher kein Deutscher benutzt”, tłum.: Nie korzystał z niej dotychczas żaden Niemiec). Mrongowiusz pointuje ten krótki wstęp stwierdzeniem: „Es fehlt uns noch an einer ganz vollständigen meisterhaften Deutsch-Polnischen Grammatik” (tłum.: Brakuje nam jeszcze kompletnej, po mistrzowsku napisanej gramatyki niemiecko-polskiej).
W pierwszym spośród dwunastu rozdziałów Sprachlehre Mrongowiusz dzieli się z czytelnikiem uwagami dotyczącymi pisowni i fonetyki polskiej (rozdz. I, s. 1–8). Autor przedstawia sposób, w jaki powinny być odczytywane polskie znaki graficzne, posługuje się przy tym porównaniami z językiem niemieckim, np. „c [...] wird allezeit wie ein Deutsches z und nicht wie k ausgesprochen” (tłum.: c [...] wymawia się zawsze jak niemieckie z, a nie jak k), a nawet francuskim, np. „ż wird wie das Französische ge ausgesprochen” (tłum.: ż wymawia się jak francuskie ge). Mrongowiusz zwraca czytelnikowi uwagę na istnienie w polszczyźnie wyrazów podobnych do siebie w formie (swoją uwagę kieruje w szczególności na pary różniące się tylko znakami diakrytycznymi), a przez to łatwych do pomylenia, np. Sad – Sąd, Nic – Nić, Latać – Łatać, czyni też pierwsze uwagi dotyczące fleksji, a konkretnie: wymiany głosek w deklinacji.
W rozdziale zatytułowanym Classification (rozdz. II, s. 8–10) Mrongowiusz wymienia części mowy, których odmianę zamierza przedstawić w kolejnych rozdziałach. Kryteriom przedstawionego podziału słownictwa ani charakterystyce poszczególnych części mowy nie poświęca jednak wiele uwagi, zakłada bowiem, że zagadnienia te są znane czytelnikowi z Adelunga (Adelung 1774–1786) czy/i z innych źródeł. Autor wspomina, że w języku polskim – inaczej niż w niemieckim – nie ma rodzajnika, przestrzega więc przed utożsamianiem niemieckiego rodzajnika z polskim zaimkiem wskazującym, następnie przypomina o odmienności (niektórych) części mowy, a wreszcie pokrótce omawia kategorię liczby, osoby i przypadka.
Kolejny rozdział Polnische Sprachlehre (rozdz. III, s. 10–23) kieruje uwagę czytelnika na polskie rzeczowniki. Kilkunastostronicowy wykład Mrongowiusz rozpoczyna stwierdzeniem, iż polskie rzeczowniki dzieli się na klasy, nazywane rodzajami. Następnie wyjaśnia, które rzeczowniki należą do rodzaju męskiego („Die sich im Nominativ auf einen Consonanten endigen”, tłum.: Które w mianowniku kończą się na spółgłoskę), żeńskiego i nijakiego, posługuje się przy tym wyłącznie kryterium morfologicznym (wskazuje końcówki mianownika i dopełniacza liczby pojedynczej rzeczowników, nie uwzględnia wyjątków). Mrongowiusz przypomina, że rzeczowniki podlegają deklinacji, a wreszcie wiąże ze sobą zagadnienia rodzaju i deklinacji, wyprowadzając z trzech rodzajów odpowiednio deklinację męską, żeńską i nijaką. Na kolejnych stronach Sprachlehre Mrongowiusz rozrysowuje obszerne tabele – w pierwszej z nich demonstruje końcówki rzeczowników (wyłącznie końcówki) charakterystyczne dla każdej z deklinacji (ta i następne tabele konsekwentnie obejmują liczbę pojedynczą i mnogą). Trzy następne tabele zawierają już nie końcówki, lecz pełne formy przykładowych rzeczowników (od czterech w przypadku rodzaju nijakiego do sześciu w przypadku rodzaju żeńskiego). Każdą z tabel autor uzupełnia kilkustronicowym komentarzem – w komentarzach zwraca m.in. uwagę na różnicę w deklinacji rzeczowników męskich żywotnych i nieżywotnych, przywołuje rzeczowniki wykazujące w odmianie pewne cechy nieuwzględnione w tabelach, kilka zdań poświęca rzeczownikom kolektywnym, a przede wszystkim wraca do kwestii budowy rzeczownika i związku między jego tematem a odmianą. Te przemyślenia wkrótce doprowadzą autora do największego samodzielnego odkrycia, szczegółowo opisanego jednak dopiero w roku 1811 w pracy pt. Polnische Formen-Lehre [Mrongowiusz 1811], czyli do wykrycia podziału rzeczowników polskich na klasy miękkotematowe i twardotematowe oraz wyodrębnienia tematów zakończonych na głoski g, k, ch.
Na stronach 23–25 Sprachlehre (rozdz. IIII) opisane zostały przysłówki – Mrongowiusz zaczyna od ich charakterystyki semantycznej, krótko wyjaśnia istotę stopniowania („Gesteigert können werden alle Adverbien, deren Bedeutung es erlaubt”, tłum.: Stopniować można wszystkie przysłówki, których znaczenie na to pozwala), a wreszcie przedstawia sposób, w jaki przysłówki się stopniuje („In der Steigerung wird dem Positive im Comparative ey angehänget, und im Superlative wird ausserdem noch die Vorsylbe nay vorgesetzet”, tłum.: W stopniu wyższym do formy stopnia równego dołącza się ey, a w stopniu najwyższym dochodzi jeszcze przedrostek nay), nie zapominając przy tym o wyjątkach („Einige Adverbia weichen in der Comparation von der gewöhnlichen Form ab, dobrze dobrze gut, lepiey besser, najlepiey am besten; źle übel, arg; gorzey ärger; letko leicht, lżey leichet”, tłum.: Niektóre przysłówki w stopniowaniu odbiegają od zwykłych form [...]).
Rozdział V (s. 25–27) poświęcony został polskim liczebnikom głównym i porządkowym. Autor ograniczył się tu wyłącznie do wymienienia przykładowych liczebników z obu grup, a egzemplifikację tę uzupełnił tabelką z formami liczebników dwa i trzy we wszystkich przypadkach i rodzajach.
Kolejny rozdział (rozdz. VI, s. 27–30), zatytułowany Von dem Pronomine (O Zaimku), to krótka analiza zaimków. Otwierają go tabele z formami zaimków osobowych (oraz zaimków wskazujących: ten, ta, to i te). W kolejnych ustępach Mrongowiusz opisuje różnicę między pełnymi i skróconymi (go, mu, ci etc.) formami zaimków osobowych, objaśnia, kiedy należy się posługiwać jednymi, a kiedy drugimi, a wreszcie demonstruje ściągnięte formy wyrażeń przyimkowych (połączenie przyimka ze skróconą formą zaimka osobowego w rodzaju męskim, tu: nań, poń, przezeń, weń, zań), każdą z form opatrując tłumaczeniem (np. zań s. za niego für ihn, statt seiner). Rozdział VI zamyka tabela ilustrująca odmianę zaimków interrogatywnych: kto, co.
Analizę przymiotników (rozdz. VII, s. 30–33) Mrongowiusz rozpoczyna stwierdzeniem, iż – w przeciwieństwie do przymiotników niemieckich – w formie każdego polskiego adjectivu odzwierciedla się kategoria rodzaju – „Das Adjectiv hat drey Endungen (y oder i, a, e), für jedes Geschlecht eine”, tłum.: Przymiotnik ma trzy końcówki (y lub i, a, e), dla każdego rodzaju inną. Kolejnym elementem rozdziału Von dem Adjective są zawarte w tabelach wskazówki dotyczące fleksji przymiotników. Podobnie jak to miało miejsce w rozdziale opisującym przysłówki, również tu autor przedstawia najpierw same końcówki fleksyjne, a dopiero w kolejnej tabeli uzupełnia te informacje przykładami. W ostatnim akapicie porusza kwestię stopniowania – przypomina, że o komparacji była już mowa przy przysłówkach i dlatego tylko krótko zarysowuje sposób stopniowania przymiotników (np. „Der Superlativ entsteht aus dem Comparativ durch Vorsetzumng der Vorsylbe nay oder na, als: c. słabszy, s. naysłabszy”, tłum.: Stopień najwyższy tworzy się ze stopnia wyższego poprzez dodanie przedrostka nay lub na […]). Tym razem nie wspomina o wyjątkach od przedstawionych reguł.
Najwięcej uwagi (i miejsca) Mrongowiusz poświęca czasownikom – przedstawieniu tej części mowy służą aż dwa rozdziały: rozdział VIII (Von dem Verbo, s. 34–46) i IX (Ableitung der Tempora, s. 46–49). We wstępie do rozdziału Von dem Verbo autor szczegółowo wyłuszcza budowę czasownika. Następnie wyjaśnia, że prezentowaną w Sprachlehre charakterystykę czasowników zdecydował się oprzeć się na dokonaniach Trotza („Da noch bisher kein. Poln. Grammatiker die Verba besser regulirt hat als Trotz, so folgen wir hier [...] seiner Vorstellung davon”, tłum.: Ponieważ żaden jeszcze polski gramatyk nie uregulował czasowników lepiej, niż zrobił to Trotz, za jego właśnie wizją będziemy podążać), opracowania Kopczyńskiego [Kopczyński 1778–1781], a zwłaszcza Adamowicza [Adamowicz 1794], uznawszy za mniej wartościowe.
W pierwszych spośród licznych tabel składających się na omawiany rozdział użytkownik znajduje pełen paradygmat odmiany czasownika być (czas teraźniejszy, przeszły i przyszły, tryb przypuszczający i rozkazujący, imiesłowy), kolejne tabele ilustrują użycie czasownika mieć (tym razem z pominięciem trybu przypuszczającego). W dalszych akapitach rozdziału VIII Mrongowiusz obszernie omawia zagadnienie fleksji polskiego czasownika – wychodzi od proponowanego przez Trotza podziału na trzy koniugacje (które pokrótce opisuje, a opis uzupełnia pełnymi paradygmatami czasowników: grać, mówić i jaśnieć, ujętymi w tabelach), po czym dodaje do nich koniugację czwartą, którą nazywa mieszaną.
Informacje zawarte w rozdz. VII (Von dem Verbo) uzupełnia rozdział IX (Ableitung der Tempora), w całości dotyczący tworzenia czasów, a w szczególności pewnych Irregularia, czyli form nieregularnych.
Nieodmiennym częściom mowy – przyimkom (rozdz. X), spójnikom (rozdz. XI) i wykrzyknikom (rozdz. XII) – Mrongowiusz poświęca łącznie tylko kilka akapitów. W rozdziale dotyczącym przyimków uwaga autora skupia się na rekcji – Mrongowiusz wymienia przyimki i wskazuje przypadki, którymi one rządzą („Einige erfodern den Genitiv, bez, blisko, dla, do [...]”, tłum.: Niektóre wymagają dopełniacza [...]). W kolejnym rozdziale zauważa, że spójniki wymagają określonej pozycji w zdaniu – na przykład lecz występuje wyłącznie w pozycji inicjalnej, podczas gdy zaś może zajmować także pozycję wewnątrz zdania. W rozdziale ostatnim koncentruje się na semantyce wykrzykników („Dieß sind Wörter, durch welche man eine angenehme oder unangenehme Bewegung der Seele ausdruckt”, tłum.: To są słowa, którymi wyraża się przyjemne lub nieprzyjemne poruszenie w duszy). Zwraca też uwagę na fakt, że szykiem polskiego zdania nie rządzą tak twarde zasady, jak ma to miejsce w innych językach. Na koniec Mrongowiusz tłumaczy, że w Sprachlehre nie wypowiada się szerzej na temat składni polskiej, bo wszystko to, co o niej warto wiedzieć, zmieścił już w uwagach do Polnisches Lesebuch.
Przykładowe strony Polnische Sprachlehre:
Mrongowiusz w tytule swojego dzieła przekonuje czytelnika, iż jest ono skierowane zarówno do uczących się języka polskiego, jak i do tych, którzy chcą posiąść lub udoskonalić znajomość niemczyzny. Zabawki pożyteczne to bowiem według Mrongowiusza: „książka elementarna dla uczących się Polskiego lub Niemieckiego ięzyka”. Wystarczy jednak rzut oka na zawartość tej książki elementarnej, by się przekonać, że deklaracja zawarta w tytule dzieła nie znajduje potwierdzenia w jego treści. Począwszy już od pierwszego zdania przedmowy, w centrum zainteresowania autora znajduje się polszczyzna. Tak Mrongowiusz rozpoczyna dwustronicową Vorrede:
„Bey der großen Menge von Lesebüchern in andern Sprachen fehlte es doch im Polnischen an einem Buche, welches die Eigenschaften anderer guten Lesebücher […] an sich hätte.”
(tłum.: Choć istniało wiele czytanek w innych językach, wciąż brakowało książki w języku polskim, która łączyłaby w sobie cechy innych dobrych czytanek.)
Również na kolejnych stronach Mrongowiusz koncentruje się wyłącznie na polszczyźnie. W pierwszej części trzyczęściowych Zabawek pożytecznych, zatytułowanej Polnisches Lesebuch (co można przetłumaczyć jako Czytanki polskie), Mrongowiusz proponuje czytelnikowi bogaty wybór polskich teksów. Obok prostych zdań, układanych przez samego autora, można tu znaleźć wypisy z literatury polskiej – z Kochanowskiego, Krasickiego czy Naruszewicza – a także wzory listów, sentencje i aforyzmy, modlitwy, przykładowe weksle i obligacje czy nawet napisy nagrobne. Teksty te opatrzone są wskazówkami gramatycznymi, semantycznymi lub pragmatycznymi, a w kilku przypadkach użytkownik znajdzie również informacje fonetyczne, np. z-ieść sprich (z-jeść) sjeschtsch – wszystkie wskazówki odnoszą się do polszczyzny. Choć wspomniane informacje nie pojawiają się przy wszystkich słowach, nie zawsze nawet są notowane przy słowach trudniejszych, to jednak w całym Polnisches Lesebuch dadzą się zaobserwować pewne regularności. Tam, gdzie w tekście występuje rzeczownik w liczbie mnogiej, np. ptacy, ogrodnicy autor w opisie poniżej tekstu podaje formę jego liczby pojedynczej, np. ptak, ogrodnik. Jeśli w tekście pada czasownik (np. strzeże, zbudował) w innej formie niż pierwsza osoba liczby pojedynczej czasu teraźniejszego lub przymiotnik (np. mnieyszym, większe) w stopniu innym niż równy, w opisie użytkownik znajdzie formy, które Mrongowiusz uznał za podstawowe (tu odpowiednio: strżegę, zbudować i c. von mały, c. von wielki). Jak widać, w przypadku czasowników za formę podstawową autor uznaje raz pierwszą osobę liczby pojedynczej (strżegę), raz bezokolicznik (zbudować). Niektóre słowa (zwłaszcza czasowniki) Mrongowiusz wyposażył w dodatkowe formy fleksyjne, np. czasownik poszły uzupełnił formami: poyść, poszedł, f. poydę, formy te jednak są dystrybuowane wielce nieregularnie. Niekiedy wyrazom występującym w tekstach towarzyszą – choć zdecydowanie rzadziej niż informacje gramatyczne – także definicje, np.: „pochwa häufiger pochwy dasjenige worin man etwas verwahret; die Scheide (von pochować verwahren)”.
Także druga część Zabawek pożytecznych, będąca słownikiem polsko-niemieckim, od pierwszego aż po ostatnie hasło koncentruje się przede wszystkim na polszczyźnie. Mrongowiusz wyposaża hasła (a więc leksemy polskie) w znacznie obszerniejsze informacje – mowa o informacjach gramatycznych, pragmatycznych, a w kilku przypadkach także fonetycznych – niż ekwiwalenty (a więc leksemy niemieckie). Ponadto znaczenie niektórych spośród haseł wyjaśnia za pomocą dość obszernych niemieckich definicji – jest oczywiste, że takie opracowanie haseł może służyć wyłącznie niemieckiemu użytkownikowi słownika.
Jeśli ktoś dotychczas miał jeszcze wątpliwości, czy Zabawki pożyteczne na pewno mają służyć właśnie niemieckiemu odbiorcy, trzecia ich część z pewnością te wątpliwości rozwieje. Po pierwsze bowiem, zamykająca Zabawki część nosi tytuł: Kurzgefaßte Polnische Sprachlehre für Deutsche, czyli Krótka gramatyka polska dla Niemców. Już sam ten tytuł jednoznacznie wskazuje na przeznaczenie podręcznika. Po drugie – co po zapoznaniu się z tytułem przestaje być niespodzianką – część ta jest wykładem z polskiej gramatyki, a zawarte w niej informacje na temat polszczyzny są szczególnie cenne właśnie dla niemieckich czytelników.
Na koniec warto zwrócić uwagę, że autor Zabawek pożytecznych na każdej stronie swojej pracy zwraca się do czytelnika po niemiecku. W tym języku sformułowana jest przedmowa, w tym języku przekazywane są wskazówki gramatyczne w czytankach i w słowniku, w tym języku wreszcie spisana jest cała Sprachlehre. Językiem ojczystym Mrongowiusza był przecież polski, wbrew temu jednak na język opisu wybrał niemiecki – taka decyzja mogła być podyktowana tylko jednym: pragnieniem bycia zrozumianym przez niemieckiego adresata Zabawek pożytecznych.
Podsumowując: choć Zabawki pożyteczne są dziełem niezwykle zróżnicowanym pod względem treści i formy, można stwierdzić z całą pewnością, że wszystkie zawarte w nich informacje przeznaczone są dla Niemców uczących się języka polskiego.
Mrongowiusz nigdy nie krył obawy, iż jego słowniki i podręczniki mogłyby, bez wiedzy i zgody autora, posłużyć jako podstawa innych dzieł, a jego zasługi zostałyby przypisane innym leksykografom czy językoznawcom. Taki los spotkał jedno z największych samodzielnych jego osiągnięć, czyli podział rzeczowników polskich na miękko- i twardotematowe. Chociaż Mrongowiusz opisał swój pomysł w Polnische Formen-Lehre, czyli gramatyce wydanej w roku 1811 [Mrongowiusz 1811], to jednak ku jego rozgoryczeniu [Mrongowiusz 1837, VII] większość współczesnych mu językoznawców przypisywała to odkrycie Józefowi Mrozińskiemu, twórcy wydanego dopiero w roku 1821 podręcznika Pierwsze zasady gramatyki języka polskiego. Mrongowiusz był przekonany, że Mroziński, opracowując swoje Zasady gramatyki, bez skrępowania czerpał z jego dorobku. Wręcz zarzucał Mrozińskiemu kradzież. Jednak przypisanie sobie zasług starszego kolegi zapewne nie było intencją Mrozińskiego. Możliwym źródłem owego nieporozumienia jest fakt, że gramatyka Mrongowiusza napisana została w języku niemieckim, w przeciwieństwie do wydanego dziesięć lat później podręcznika Mrozińskiego nie była więc powszechnie znana. To mogło się stać przyczyną, dla której wielu językoznawców nie docenia osiągnięcia Mrongowiusza, całą zasługę przypisując Mrozińskiemu. Zofia Florczak [por. Florczak 1978] twierdzi nawet, że wyraźne zbieżności w efektach badań Mrongowiusza i Mrozińskiego są dziełem przypadku, a Mroziński doszedł do swoich wniosków niezależnie od badań Mrongowiusza.
Po tych doświadczeniach Mrongowiusz stał się jeszcze bardziej nieufny – kiedy w 1835 roku usłyszał od swojego wydawcy (Bornträger), iż wkrótce ukaże się słownik niemiecko-polski Jana Kajetana Trojańskiego, zaczął się obawiać o dalsze losy własnego dzieła. Natychmiast – choć nie widział jeszcze wtedy słownika Trojańskiego, nie znał również samego autora – zarzucił Trojańskiemu plagiat. Tak oto skarżył się jednemu z przyjaciół:
„Wyczytuję z listu braci Borntraeger, ze Mitler chce drukować słownik polski. Łatwiej teraz, wsiadłszy na barki moje, wydać coś lepszego, ale słuszność wymaga, żeby p. Mitler przynajmniej dopóty wstrzymał ten druk, pókiby się bibliopoli mojemu przez odbyt pewnej ilości egzemplarzy nie wróciły koszta druku. Chciejże mi Pan z łaski swojej donieść, co to za autor i czy to niemiecko-polski lub polsko-niemiecki będzie ten słownik, mający wychodzić bez frazeologii; jak drogi i kiedy ma wyjść [...] od tej okoliczności zawisło wydanie mego niemiecko-polskiego słownika, w ciągu 12 lat od pierwszej edycji znacznie poprawionego i zbogaconego.”★
I dalej:
„[...] tymczasem doszła mnie próbka projektowanego przez drapieżnego Mitlera Słownika, z którego widać, że autor nie umie po niemiecku, więc będzie mnie plądrować.”
Obawy Mrongowiusza okazały się jednak bezpodstawne. Drugie wydanie wspomnianego w powyższym cytacie słownika niemiecko-polskiego [Mrongowiusz 1835] trafiło do czytelników w roku 1837, trzecie opublikowane zostało w latach 1853–54. Oba wydania cieszyły się niesłabnącą popularnością. Widząc to, Trojański przerwał zaawansowane już przygotowania do pracy nad słownikiem niemiecko-polskim (wydanym w rezultacie kilkanaście lat później), a zamiast niego zdecydował się na stworzenie słownika polsko-niemieckiego (Trojański 1835–1836). Tak oto pisze w przedmowie do wydanego dopiero w latach 1844–47 Dokładnego słownika niemiecko-polskiego:
„Od lat iuż kilkunastu, bo ieszcze przed rozpoczęciem polsko-niemieckiego Słownika, przedsięwziąłem był zaiąć się wypracowaniem niemiecko-polskiego; i iuż byłem do tego celu zgromadził potrzebne materyały, gdy oto uwaga stwierdzona przez przyiacioł proszonych o radę, że zapewne czcigodny X. Mrongowiusz powtorném wydaniem Swéy szacownéy pracy★ nie długo nas obdarzy, zwróciła usiłowania moie ku polsko-niemieckiéj części. Wszakże i tego zamiaru byłbym może zaniechał, gdybym był przewidział, ze ten niezmordowany ięzyka i literatury naszéy uprawiacz pomimo podeszłego wieku i sił tylu mozolnemi pracami nadwerężonych ieszcze i tém tak długiego czasu, tak żmudnéj i mitrężnéj pracy wymagającém dziełem przysłużyć się nam zechce. Ale kiedy wyszło ogłoszenie prenumeraty X. Mrongowiusza, iuż za daleko byłém się posunął w mej robocie, abym mógł jéy ukończenia zaniechać, tém bardziéj, ile że trzymając się przy jéy wykonywaniu odmiennych po większéj części zasad [...], że i tem móy utwór obok Mrongowiuszowego dzieła i Niemcom i moim Rodakom użytecznym być może.”★
Nic również nie wskazuje na to, żeby Trojański przy opracowywaniu któregoś ze swych słowników wykorzystał wydane wcześniej dzieła Mrongowiusza. Tak więc wszelkie obawy, jakie żywił Mrongowiusz, a zwłaszcza strach przed tym, jakoby Trojański zamierzał Mrongowiusza „plądrować”, okazały się bezpodstawne [Frączek 1999, 2001].
Vorrede |
Przedmowa |
Bey der großen Menge von Lesebüchern in andern Sprachen fehlte es doch im Polnischen an einem Buche, welches die Eigenschaften anderer guten Lesebücher z. B. der Gedikeschen an sich hätte. Dieß und das Bedürfniß meiner Polnischen Classe bewogen mich gegenwärtige Sammlung herauszugeben, nachdem ich mein Bestes gethan hatte, um ihr jene Vorzüge zu verschaffen. Das ganze Werk nun sollte spätstens auf Ostern erscheinen, allein da sich bisher nur sehr wenige Subscribenten eingefunden haben, so mußte der Druck der kleinen Poln. Sprachlehre, indem die – Kosten auf mich allein zurückfallen, vor der Hand wegbleiben, wofür ich jedoch den resp. Pränumeranten den Anhang aus der Naturbeschreibung als Ersatz hier gebe. Sollte aber das Buch nach seiner Erscheinung meherere Liebhaber finden, so werde ich nicht säumen auch die Sprachlehre nachfolgen zu lassen. |
Choć powstało już wiele podręczników do nauki języków, wciąż brakowało odpowiedniej książki do języka polskiego, takiej, która łączyłaby w sobie cechy innych dobrych prac, na przykład podręczników Gedikego★. Właśnie ten fakt, a także potrzeby mojej polskiej klasy, skłoniły mnie do wydania niniejszego zbioru; zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, aby był on jak najdoskonalszy. Kompletne dzieło powinno się ukazać najpóźniej na Wielkanoc, ale ponieważ dotychczas zgłosiło się niewielu subskrybentów, druk Polnische Sprachlehre – którego koszty spadły na mnie – nie mógł dojść do skutku, prenumeratorom jako rekompensatę ofiarowuję za to dodatek z opisem natury. Jeśli jednak książka po ukazaniu się drukiem znajdzie wielu amatorów, nie będę zwlekał i każę opublikować także Sprachlehre. |
Vieles von den hier vorhandenen Stücken ist meine eigene Arbeit, das meiste ist aber aus bewährten Schriftstellern selbst mit Beybehaltung ihrer Orthographie entlehnt; nur hie und da habe ich mir erlaubt im prosaischen Theile schwere Wendungen, die dunkel und unnatürlich zu sein schienen, wie auch veraltete Ausdrücke mit leitchern und üblichern zu vertauschen. Überhaupt habe ich mich bemühet alle die Zwecke, die Gedike vor Augen gehabt und in den Vorreden zu seinen Lesebüchern näher angegeben hat, zu erreichen. Was dieser Mann in Ansehung der verschiedenen Orthographie in seinem Französischen Lesebuche erinnert, muß auch ich hier vom Polnischen sagen. Die Gründe die ihn bewogen, diese Verschiedenheit beyzubehalten, haben auch mich dazu vermocht; jedoch ist diese nicht so auffallend groß, als etwan im Deutschen. |
Liczne spośród przedstawionych tu fragmentów są efektami mojej własnej pracy, jednak większość z nich to cytaty ze znanych pisarzy, podawane z zachowaniem oryginalnej pisowni; tylko w kilku miejscach, w ustępach pisanych prozą, pozwoliłem sobie trudniejsze zwroty, a więc takie, które mogłyby się okazać nieczytelne lub nienaturalne, a także zwroty przestarzałe, zastąpić łatwiejszymi i częściej stosowanymi. Uogólniając, starałem się osiągnąć wszystkie te cele, które przyświecały także Gedikemu i które szczegółowo przedstawiał on w przedmowach do swoich podręczników. Wszystko to, o czym wspomina w swoim francuskim podręczniku, a co dotyczy różnych wariantów ortograficznych, muszę i ja powtórzyć tu, w podręczniku polskim. Powody, dla których Gedike zachował ową różnorodność, to te same powody, które kierowały także mną – jednak różnorodność ta nie jest tu aż tak uderzająca jak choćby w niemieckim. |
Das Handwörterbuch ist zugleich so eingerichtet, daß man dabey auch die Krasizkische Satyre, Żona modna und die schöne Naruschewjitschische Idylle, Pacierz staruszka, die bereits im Preußisch-Polnischen Kalender vom Jahre 1973 besonders abgedruckt ist, lesen kann. In dem Handwörterbuche kommen Wörter vor, die man selbst im Trotz vermissen oder nicht so bestimmt, (besonders in Ansehung des oft zweifelhaften Genitives) angegeben finden wird. Um der gebornen Polen willen habe ich darin bey jedem Substantive und einigen Adjectiven entweder den bestimmten oder unbestimmten Wortbegleiter (Artikel) nach dem Adelung gesetzt. Auch habe ich manche Hochpolnische Wörter durch Preußisch-Polnische synonymscheinende Ausdrücke näher erklärt, und hie und da etymologisirt. Was hier noch mehr geleistet sey, mögen unpartheyische Richter prüfen und beurtheilen. Jede freundschaftliche Belehrung soll mir willkommen seyn, noch mehr aber Beyträge zu einem Preußisch-Polnischen Idioticon. |
Słownik jest tak skonstruowany, aby znalazło się w nim miejsce dla satyry Krasickiego, zatytułowanej Żona modna, oraz dla pięknej sielanki Naruszewicza, pt. Pacierz staruszka, opublikowanych w Prusko-Polskim Kalendarzu z roku 1793. W słowniku znaleźć można wyrazy, których brakuje nawet u Trotza★, a także takie, które u niego przyjmują inną postać (dotyczy to przede wszystkim problematycznego często dopełniacza). Z myślą o rodowitych Polakach przy wszystkich rzeczownikach oraz przy kilku przymiotnikach zamieszczałem, w oparciu o Adelunga★, rodzajniki określone lub nieokreślone. Pewne wyrazy ogólnopolskie objaśniłem za pomocą synonimicznych określeń stosowanych w Prusach, tu i ówdzie podawałem też etymologię. Pozostałe moje dokonania niech zostaną zbadane i ocenione przez bezstronnych sędziów. Wszelkie życzliwe pouczenia będą mile widziane, podobnie jak każdy wkład do prusko-polskiego Idioticonu. |
Die Namen der Herren Pränumeranten und die etwannigen Druckfehler bin ich willens bey der Sprachlehre anzuzeigen. Uebrigens würde es für mich sehr erfreulich seyn, wenn man meine Arbeit auf Schulen und beym Privatunterrichte mit Nutzen brauchen könnte. |
Nazwiska panów prenumeratorów, a także błędy drukarskie zamierzam przedstawić w Sprachlehre. Poza tym byłbym uradowany, gdyby moją pracę wykorzystywano w szkołach oraz podczas prywatnych lekcji. |
Königsberg in Preußen, im May 1794. |
Królewiec w Prusach, maj 1794 |
C. C. Mrongovius |
C. C. Mrongovius |
| |
Transkrypcja: Agnieszka Frączek |
Tłumaczenie: Agnieszka Frączek |
(Skan oryginalnej przedmowy zamieszczono poniżej) |
Vorrede (Przedmowa)