Dawne ortografie, gramatyki i podręczniki języka polskiego
Jerzy Samuel Bandtkie – wybitny i nieprzeciętny uczony, o którym pisano, że „działalność życia jego połączona jest ściśle z dziejami postępu naukowości w Polsce” [Helcel 1836, 5] – przyszedł na świat w Lublinie 24 listopada 1768 roku, jako syn Jana Samuela, dość majętnego kupca z Lublina, i Anny Marii z Noacków. Niejasne jest, skąd ojciec Jerzego Samuela przywędrował do Lublina – ze Szlichtynkowa w Wielkopolsce [Chmielowski 1901, 414], czy ze Śląska [Rospond 1959, 377].★ Zdaniem Rosponda [1959, 377] Bandtkie to nazwisko „typowo śląskie, tylko substytucyjnie i dialektycznie przeinaczone Bandtke=Będek lub Będko, zdrobnienie od staropolskiego Będzieciecha”. W 1779 roku przybył Jerzy Samuel do Wrocławia i rozpoczął naukę w tutejszym gimnazjum św. Elżbiety. Zamieszkał u stryja Jana Jerzego, mieszczanina i rękodzielnika obuwia we Wrocławiu, który po śmierci ojca nie tylko go utrzymywał, lecz był mu również drugim ojcem. [por. Helcel 1836, 45] Po ośmiu latach nauki w gimnazjum złożył egzamin dojrzałości i – dzięki wsparciu finansowemu stryja – wyjechał w 1787 na dwa lata na studia do Halle i na rok do Jeny. Na tamtejszych uniwersytetach odbył studia teologiczne, historyczne i filologiczne. W 1790 roku, po powrocie z Jeny, przez trzy miesiące był guwernerem synów „Księdza Pastora Nürnbergera w Hermansdorfie o jednę i pół mili od Wrocławia” [Helcel 1836, 45], ale już w sierpniu tegoż roku przyjął obowiązki nauczyciela młodszych synów hrabiego Piotra z Alkantary Ożarowskiego (wówczas kasztelana wojnickiego). Z domem hrabiego Ożarowskiego związał się na osiem lat. W tym czasie przebywał w Warszawie, Brzózie (powiat kozienicki), Dreźnie, Berlinie i Petersburgu. Podczas dwuletniego pobytu w Petersburgu nauczył się języka rosyjskiego i poznał literaturę starosłowiańską. W 1798 roku rozstał się z domem hrabiego Ożarowskiego i przeniósł się do Wrocławia, choć – jak sam pisze – „W domu Ożarowskich byłem zawsze dobrze widzianym, i nie byłbym się oddalił, gdyby nie życzenie dostania stałego urzędu we Wrocławiu” [Helcel 1836, 46]. W Wrocławiu został do 1811 roku, gdzie
od najniższej posady nauczycielskiej substytuta w gimnazyum ś. Elżbiety zacząwszy, doszedł stopniowo do godności rektora szkoły u ś. Ducha i bibliotekarza u ś. Bernarda Seneńskiego. Prócz łaciny, wykładał także język polski, był tłómaczem przysięgłym przy urzędzie municypalnym wrocławskim i przy kamerze królewskiej we Wrocławiu” [Chmielowski 1901, 415].
Współpracował też z wydawnictwem Kornów w zakresie publikacji polskojęzycznych. Pobyt we Wrocławiu zaowocował licznymi publikacjami Jerzego Samuela, dotyczącymi historii Śląska i jego związków językowych z Polską. Stał się gorliwym propagatorem polskości Śląska i polemizując z czeskimi i niemieckimi historykami dowodził polskiego charakteru gwary śląskiej i związków rodzimej słowiańskiej ludności Śląska z Polską. Na jego zainteresowanie badawcze Śląskiem i gwarą śląską złożyły się różne czynniki, m.in. jego wieloletnie związki ze Śląskiem:
Bandtkie, choć rodem lublinianin, zawsze czuł się związany ze Śląskiem, niby z drugą swą ojczyzną. Spędził tam miedzy r. 1778 i 1811 przeszło lat dwadzieścia, przeżył nad Odrą najszczęśliwsze, młodzieńcze czasy, tam się kształcił, tam rozpoczął działalność naukową i wydawniczą, pedagogiczną i bibliotekarską, a po przeniesieniu się do Krakowa nie gdzie indziej, lecz na Śląsk właśnie wyjeżdżał corocznie na wakacje. Związki jego ze Śląskiem trwały aż do końca życia. [Bandtkie 1952, 7]
W roku 1811 Jerzy Samuel Bandtkie opuścił Wrocław i przeniósł się do Krakowa. Został bowiem powołany przez Izbę Edukacyjną na bibliotekarza (stanowisko kierownicze) w Bibliotece Jagiellońskiej. Aż dziesięć lat zajęło mu porządkowanie księgozbioru Jagiellońskiego po dwu swoich poprzednikach, Speiserze i Voigcie, gdyż – jak sam pisze – zastał go w takim nieporządku, że ledwie pracą dziesięcioletnią mógł go dźwignąć z nieładu. [por. Helcel 1836, 47] Już w 1812 roku uruchomił w bibliotece czytelnię publiczną, dostępną również dla czytelników spoza uczelni. Od samego początku pobytu w Krakowie udzielał lekcji bibliografii, a od 1813 roku również łaciny i robił to nieodpłatnie. Jednocześnie był profesorem na Uniwersytecie Jagiellońskim i wykładał bibliografię. W latach 1814-1816 był dziekanem wydziału filozoficzno-literackiego. Okres krakowski (1811-1835) był w jego życiu równie płodny co wrocławski. Napisał wiele rozpraw naukowych, głównie z zakresu dziejów drukarstwa i historii języka polskiego, które publikował
już to w wydawanych przez siebie czasopismach, jako to: «Miscellanea Cracoviensia» r. 1814-1815, «Rozmaitości naukowe» z r. 1828-31, już to w «Pamiętniku warszawskim,» już to w wykazach lekcyj uniwersytetu Jagiellońskiego, już to w «Rocznikach» Towarzystwa Naukowego krakowskiego, którego był członkiem [Chmielowski 1901, 415].★
25 listopada 1818 roku ożenił się w Krakowie z Zuzanną Dorotą Bandtkie, córką innego, również we Wrocławiu zamieszkałego stryja, Chrystyana Bogumiła Bandtkiego. Pojmując ją za żonę miał już Bandtkie 50 lat. Z małżeństwa tego żadnego potomstwa nie zostawił. [por. Helcel 1836, 48] Zmarł 11 czerwca 1835 roku. Został pochowany na krakowskim Cmentarzu Rakowickim.
Jerzy Samuel Bandkie był „po trosze filologiem, etymologiem, słownikarzem, gramatykiem, historykiem, książkoznawcą i w ogóle badaczem kulturalnej przeszłości Polski, a w szczególności Śląska” [Rospond 1959, 378]. Nie dziwi więc jego wielostronny dorobek pisarski z zakresu językoznawstwa (slawistyki), historii ojczystej, dziejów piśmiennictwa i bibliografii, historii kultury wraz z archeologią i folklorystyką. Trzeba jednak nadmienić, że nie celował „ani metodą wykładu, ani nadzwyczajną bystrością krytyczną; stylu nie tylko nie miał pięknego, lecz grzeszył nawet zaniedbaniem i niepoprawnością języka; szło mu jedynie o dotarcie do prawdy, o nagromadzenie materyału dobrze sprawdzonego i sam siebie nazywał kamieniarzem, który, w pocie czoła dostarczając trwałych do budowli ciosów, ich składanie komu innemu zostawia” [Chmielowski 1901, 416]. Jednak w każdej z uprawianych dziedzin nauki stosował właściwe metody pracy i wykazywał oryginalność. [por. Bandtkie 1952, 5] Jako pierwszy z polskich uczonych zajął się drukarstwem śląskim, prostując wiele błędów w pracach swoich niemieckich poprzedników. [por. Mendykowa 1975, 7] Był pionierem na polu walki z germanizacją na terenie Śląska, gruntownym obrońcą „tak rodzimej polskości śląskiej mowy, jak i jej na tym obszarze w stosunku do niemczyzny pierwotności” – pisał o nim Kazimierz Nitsch [cyt. za: Bandtkie 1952, 6]. Sprzeciwiał się polityce germanizacyjnej w kościele ewangelickim i w szkole.
Omawiane dzieło Bandkiego składa się – zgodnie z zapowiedzią w tytule – z gramatyki języka polskiego oraz małego słownika etymologicznego. Każda z części własną paginację liczoną od początku, a słownik dodatkowo własną kartę tytułową. Na całość dzieła składają się:
Bandtkie zadedykował swoje dzieło Izbie Edukacyjnej Księstwa Warszawskiego, jako najbardziej kompetentnej instancji, która może wyrokować o wartości – lub jej braku – wydanego dzieła. Jak sam pisze, jest świadom jego niedoskonałości, ale jest też przekonany, że „to dzieło nie zalicza się ani do bezcelowych, ani daremnych prac, które pomnażają jedynie bezużyteczne książki”.★
Omawiane dzieło Bandkiego składa się – zgodnie z zapowiedzią w tytule – z gramatyki języka polskiego oraz małego słownika etymologicznego. Każda z części własną paginację liczoną od początku, a słownik dodatkowo własną kartę tytułową. Na całość dzieła składają się:
Bandtkie zadedykował swoje dzieło Izbie Edukacyjnej Księstwa Warszawskiego, jako najbardziej kompetentnej instancji, która może wyrokować o wartości – lub jej braku – wydanego dzieła. Jak sam pisze, jest świadom jego niedoskonałości, ale jest też przekonany, że „to dzieło nie zalicza się ani do bezcelowych, ani daremnych prac, które pomnażają jedynie bezużyteczne książki”.★
Gramatyka języka polskiego
Część gramatyczna składa się z 22 rozdziałów:
I. O polskich literach, sylabach i wymowie (s. 2)
II. O ortografii (s. 14)
ETYMOLOGIA
III. Podział wyrazów (s. 29)
IV. O imieniu (s. 33)
V. Pierwsza deklinacja, rodzaj męski (s. 52)
VI. Druga deklinacja, rodzaj żeński (s. 95)
VII. Trzecia deklinacja, rodzaj nijaki (s. 120)
VIII. Przymiotniki i przysłówki (s. 134)
IX. Załącznik do sześciu deklinacji (s. 163)
X. Zaimki (s. 221)
XI. O słowie (s. 233)
XII. Forma pierwsza czasowania (s. 257)
XIII. Forma druga czasowania (s. 266)
XIV. Forma trzecia czasowania (s. 303)
XV. Forma czwarta czasowania (s. 309)
XVI. Załącznik do czterech czasowań (s. 313)
XVII. O partykułach – nieodmienych częściach mowy (s. 324)
XVIII. O przedimkach (s. 330)
SKŁADNIA
XIX. Składnia zgody (s. 340)
XX. Składnia rządu (s. 347)
XXI. Składnia szyku (s. 441)
PROSODIA
XXII. Iloczas i wiersze (s. 415)
Niektóre rozdziały podzielone są na podrozdziały. Z kolei rozdziały i podrozdziały podzielone są na paragrafy o numeracji ciągłej. Część gramatyczna składa się więc z 22 rozdziałów obejmujących 377 paragrafów.★
Fonetyka i ortografia
W dwóch pierwszych rozdziałach dzieła autor omawia zagadnienia z zakresu fonetyki i ortografii. Stwierdza, że począwszy od lat siedemdziesiątych XVII wieku Polacy używają łacińskiej czcionki, które wyparła używaną w XV wieku czcionkę niemiecką lub czeską. W polskim alfabecie wyróżnia 39 liter:
Brak u Bandkiego ścisłego rozgraniczenia między głoską a literą. Krótko omawia kolejno polskie samogłoski: a, á, ą, e, é, ę, i, o, ó, u, y; spółgłoski (inny termin autora: współgłoski): b, b’, c, ć, d, f, g, h, k, l, ł, m, m’, n, n’, p, p’, r, s, ś, t, w, w’, x, z, ź, ż; spółgłoski złożone: cz, sz, szcz, dz, dź, dż, rz, rż, st, sch; dyftongi: ay, ey, éy, iy, oy, óy, uy, yy, ia, ią, ie, ié, io, iu, iy oraz podaje też tryftongi (iay, iey, iéy), ale – inaczej niż przy pozostałych – nie opisuje ich wymowy. Podając wymowę poszczególnych głosek posiłkuje się albo opisem sposobu artykulacji, albo porównaniem z językiem niemieckim lub francuskim, np.:
Bandtkie dzieli spółgłoski na twarde (d, h, ł, r, t, ż, cz, sz, szcz, dż, rz, rż), miękkie (b’, ć, l, m’, ń, p’, ś, w’) oraz obojętne, czyli niejednostajne (b, c, f, m, n, p, s, w). Po spółgłoskach twardych nigdy nie występuje i, lecz y lub inne samogłoski, po miękkich występuje i, ale nigdy y, natomiast po obojętnych może wystąpić zarówno i jak też y. (por. s. 10-11)
Zdaniem autora jedną z cech języka polskiego czyniącą go łatwiejszą od niemieckiego jest to, że sylaby w środku wyrazu kończą się na samogłoskę (la-ska, ma-sło). Zasada ta dotyczy jednak tylko wyrazów prostych, w wyrazach złożonych podział na sylaby odbywa się według elementów złożenia, np. roz-da-ię, nad-sta-wiam. Należy tu zaznaczyć, że do wyrazów złożonych autor włącza też czasowniki z przedrostkami (przedimkami). [por. s. 9]
Zasady wymowy w języku polskim podaje w sześciu krótkich punktach, pisząc m.in., że poszczególne litery należy wymawiać wyraźnie i nigdy nie należy ich „połykać” jak np. w języku niemieckim lub francuskim. Odradza też sugerowanie się wymową pospólstwa. Za wzorcową uważa wymowę ludzi wykształconych, dużych miast i szlachty, przestrzegając przed prowincjonalną wymową:
Należy zważać na dobrą wymowę ludzi wykształconych, większych miast, szlachty, nie na wymowę pospólstwa lub prowincjonalną manierę. Nie należy wymawiać ua zamiast ł jak Polacy w Prusach Wschodnich i na Górnym Śląsku, np. uawka zamiast ławka, nie wolno wzdłużać ą, ę jak Górnoślązacy, np. będę – behndehn, bąk – bohnk, będą – behndohn, należy mówić bendeh, bonk, bendoh. Nie wolno też mówić jak krakowscy chłopi pon, pun, pąn zamiast pan, jak Mazurzy zaba zamiast żaba, mieszkańcy ziemi łęczyckiej giębę zamiast gębę, mieszkańcy ziemi sieradzkiej tko zamiast kto, mieszkańcy Małopolski mielismy zamiast miałyśmy, moio szablo zamiast moią szablą itd. Nie wolno też jak Litwini w okolicach Brześcia czytać śpiewając. [por. s. 9-10]
Rozdział poświęcony ortografii autor rozpoczyna od krótkich uwaga dotyczących rozwoju języka polskiego. Stwierdza, że choć język najstarszego pomnika języka polskiego, powstałej w X wieku pieśni świętego Wojciecha, różni się znacznie od współczesnej mu polszczyzny, to jednak nie aż w takim stopniu jak najstarsze pomniki języka niemieckiego od współczesnej mu niemczyzny. Okres rozkwitu języka polskiego przypada jego zdaniem na okres panowania króla Zygmunta Augusta i trwa mniej więcej do połowy okresu panowania Zygmunta III, do momentu, kiedy moda na obce zaznaczyła swoją obecność również w języku.
W celu zobrazowania zmian, które zaszły w ortografii na przestrzeni wieków, podaje przykłady pisowni tych samych wyrazów w XVI i XVIII wieku, por. ilustrację:
Ilustruje również różnice występujące w ortografii u (prawie) współczesnych mu autorów, por. ilustrację:
Choć uznaje ortografię Kopczyńskiego za dokładną, to jednak żywi nadzieję, że nie stanie się obowiązującą, a to ze względu na wysoki stopień trudności. W swoim dziele kieruje się ortografią u Dmowskiego i w publikacjach Towarzystwa Warszawskiego Przyjaciół Nauki. (s. 27)
Wylicza również znaki interpunkcyjne (u Bandkiego: znamiona pisarskie) występujące w języku polskim. Są to: przecinek, śrzednik, dwukropek, kropka (kres), znak wykrzyknienia, znak zapytania, łącznik, nawias, cudzysłów, odsyłacz. (s. 29)
Etymologia
W rozdziałach III-XVIII autor zajmuje się zagadnieniami z zakresu morfologii. Najpierw przedstawia podział wyrazów (rozdział III). Wyodrębnia w języku polskim osiem części mowy. Są to:
1. imię (nomen),
2. zaimek (pronomen),
3. słowo (verbum),
4. imiesłów (participium),
5. przysłówek (adverbium),
6. przyimek (præpositio),
7. spoynik (conjunctio),
8. wykrzyknik (interjectio).
Stwierdza, że w języku polskim nie występuje rodzajnik. Cztery pierwsze części mowy określa jako odmienne, cztery kolejne jako nieodmienne.
Pod względem budowy morfologicznej dzieli wyrazy na słowa niezłożone (simplicia) i słowa złożone (composita): czytać → przeczytać, to → nadto. W klasie czasowników i przyimków wyróżnia dodatkowo decomposita (podwójnie złożone słowa), np. poprzestawiać, zpomiędzy. Pod względem pochodzenia dzieli wyrazy na pierwotne (primitiva) i pochodne, np. od wyrazu Pan pochodzą Pani, Państwo, pański, panować, opanować. Wyróżnia w polszczyźnie tylko dwie liczby (pojedynczą i mnogą). Liczbę podwójną uważa za przestarzałą, zachowaną jedynie w niewielu wyjątkach i niekiedy używaną przez mieszkańców wsi. (s. 31-32) Na końcu rozdziału o podziale wyrazów przedstawia zachodzące w języku polskim alternacje, np.:
Imię
Rozdział poświęcony imieniu (roz. IV) autor rozpoczyna od definicji: „Imię (nomen) to wyrażenie odmieniane przez liczby, przypadki, stopnie, rodzaje.” (s. 34) Pod względem znaczenia dzieli imiona na rzeczowniki i przymiotniki. Z uwagi na fakt, że w języku polskim nie występuje rodzajnik, polskie imiona – podobnie jak łacińskie lub greckie – zmieniają w procesie deklinacji ostatnią i przedostatnią sylabę, co jest zresztą cechą charakterystyczną „wszystkich słowiańskich sióstr języka polskiego”. (s. 34) Dla rzeczowników i przymiotników wyróżnia po trzy deklinacje w zależności od rodzaju gramatycznego. Zmianę rodzaju gramatycznego imion autor nazywa rodzajowaniem imion (motio nominis). Rzeczowniki, które nie podlegają właściwemu rodzajowaniu, jak na przykład nazwy pierwotne ludzi (Człowiek, Kobieta, Dziecię) i najbardziej znanych zwierząt (Byk, Krowa, Cielę; Ogier, Klacz, Kobyła, Zrzebię), zalicza do grupy substantiva immobilia, natomiast rzeczowniki podlegające rodzajowaniu zalicza do grupy substantiva mobilia, np. Kozieł, Koza, Koźlę; Osieł, Oślica, Oślę; Lis, Liszka, Lisię; Pop, Popadya, Popowicz, Popówna, Szewc, Szewcowa, Szewczyk, Szewcówna (s. 36-37) Autor podkreśla, że w języku polskim występuje bardzo dużo wyrazów zdrobniałych, ale niektóre deminutywa utraciły już znaczenie zdrobnienia, np. Nożyczki, Ławka, natomiast nie są już w użyciu wyrazy podstawowe pewnych wyrazów zdrobniałych, np. od rzeczownika Czapka. (s. 43) Podaje sufiksy, za pomocą których tworzone są deminutywy. Zdaniem autora najczęściej spotykane sufiksy to -ei, -ik, -yk, -ka, -ko oraz –ę, np. wał, wałek, wałeczek; dach, daszek, daszeczek; miech, mieszek, mieszeczek; karp, karpik, karpiczek; kalendarz, kalendarzyk, kalendarzyczek; trąba, trąbka, trąbeczka; pole, pólko, poleczko; lew, lwię, lwiątko. (s. 43) Podaje też sufiksy, za pomocą których tworzy się augmentatywy: -ysko, -isko, -ina, -yna. (s. 44) Omawiając rodzaj rzeczowników polskich autor podkreśla, że w gramatyce języka polskiego rodzaj naturalny w dużo mniejszym stopniu determinuje rodzaj gramatyczny rzeczownika niż jego zakończenie. Tylko w przypadku ludzi rodzaj naturalny określa również rodzaj gramatyczny. Autor podaje, jak po zakończeniu rzeczownika rozpoznać jego rodzaj gramatyczny. (s. 44-48) Podaje również rzeczowniki występujące tylko w liczbie pojedynczej lub tylko w liczbie mnogiej, np. groch, bób (singularia tantum), szarawary, rupieci, gusła (pluralia tantum). (s. 49-50)
Autor stwierdza, że w polszczyźnie – podobnie jak we wszystkich językach słowiańskich – występuje siedem przypadków (termin spadek uznaje za przestarzały). Są to: 1. Nominativus (przest. przypadek mianujący), 2. Genitivs (przest. przypadek rodzący), 3. Dativus (przes. przypadek dawaiący), 4. Accusativus (przest. przypadek oskarzaiący), 5. Vocativus (przest. przypadek wołający), 6. Instrumentalis (przest. przypadek statkowy), 7. Localis (przest. przypadek mieyscowy). Przypadkować to termin używany przez autora dla deklinować. Spadkować uznaje za termin przestarzały. (s. 51)
W rozdziale V autor omawia pierwszą deklinację, do której zalicza rzeczowniki rodzaju męskiego. Dokonuje podziału rzeczowników rodzaju męskiego raz na trzy grupy – 1. osoby, 2. zwierzęta i 3. rzeczy, raz na dwie grupy – 1. rzeczowniki żywotne (osoby i zwierzęta) oraz 2. rzeczowniki nieżywotne (rzeczy). (s. 51) Podaje paradygmaty odmiany oraz informuje o różnicach między nimi występujących, np. osoby mają takie same formy w drugim i czwartym przypadku, rzeczy natomiast w pierwszym i czwartym (s. 52), przytacza również przykłady rzeczowników odmieniających się według podanych wzorów. Oddzielnie omawia drugi przypadek liczby pojedynczej. (s. 59-73) Szczegółowo podaje, które rzeczowniki przyjmują w drugim przypadku końcówkę deklinacyjną -a, które zaś -u oraz zwraca uwagę na wyjątki. Dużo miejsca poświęca tu nazwom własnym i zwraca uwagę na formy przestarzałe, np. do Dunaya, z Rżyma to według autora formy archaiczne, których nie należy używać. (s. 62) Pomocą dla uczących się języka polskiego ma być zamieszczona tabela (s. 65-70), zawierająca w pieszej kolumnie zakończenie rzeczowników rodzaju męskiego, w drugiej przykłady z końcówką fleksyjną -u w drugim przypadku, natomiast w trzeciej – z końcówką -a, por. fragment:
Autor szczegółowo informuje, w których rzeczownikach w drugim przypadku w wyniku synkopy (wyrzutni – termin autora, s. 70) zanika samogłoska oraz pisze o alternacjach (np. ą – ę, c – t, i – y). Komentarz do kolejnych przypadków nie jest wprawdzie już tak szczegółowy, zawiera jednak ważne spostrzeżenia, np.:
W dalszej kolejności autor omawia końcówki deklinacyjne rzeczowników rodzaju męskiego w liczbie mnogiej. Podobnie jak przy liczbie pojedynczej omawia każdy przypadek z osobna, podające wyjątki oraz zwraca uwagę na formy przestarzałe, np.:
Omówienie pierwszej deklinacji autor podsumowuje uwagą dotyczącą liczby podwójnej. Stwierdza, powołując się na Dobrackiego, że już w XVII wieku liczba podwójna była rzadkością jako kategoria rzeczownika. (s. 95)
Rozdział VI to omówienie drugiej deklinacji rzeczownika, do której należą rzeczowniki rodzaju żeńskiego. Autor wyróżnia tu paradygmaty odmiany, według których dzieli rzeczowniki rodzaju żeńskiego na trzy grupy:
1. rzeczowniki o zakończeniu na -a oraz -i,
2. rzeczowniki o zakończeniu na miękką spółgłoskę b’, ć, l, m’, ń, p’, ś, w’, ź, które w drugim przypadku mają -i, plus dwa wyjątki: koley oraz kuczbay,
3. rzeczowniki o zakończeniu na twardą spółgłoskę c, cz, rz, sz, ż, które w drugim przypadku mają końcówkę fleksyjną -y. (s. 95-96)
Podkreśla, że tylko zakończenie rzeczownika decyduje o typie deklinacji. Kryterium rzeczownik żywotny versus nieżywotny nie ma wpływu na przynależność do danego typu deklinacji. Podaje paradygmaty odmiany dla wszystkich trzech wyodrębnionych typów oraz przykłady rzeczowników do nich należących. Omawia każdy przypadek oddzielnie dla liczby pojedynczej i mnogiej, podając szczegółowe uwagi, również na temat form przestarzałych, m.in.:
Komentarz do drugiej deklinacji autor kończy stwierdzeniem, że liczba podwójna dłużej się utrzymała w grupie rzeczowników rodzaju żeńskiego niż męskiego. Rzeczowniki te odmieniały się według wzorca odmiany liczebnika dwie, np. dwie nodze, dwie rybie. Z dawnych form dualnych zachowała się jednie forma ręce, która występuje już nie jako liczba podwójna, lecz mnoga. (s. 120)
W rozdziale VII autor omawia trzecią deklinację, do której zalicza rzeczowniki rodzaju nijakiego. Wyróżnia trzy typy deklinacji w zależności od zakończenia rzeczownika: e, ę, o. Podkreśla, że kryterium rzeczownik żywotny versus nieżywotny nie decyduje o przynależności do danego typu deklinacji. Podaje paradygmaty odmiany dla wszystkich trzech typów w liczbie pojedynczej i mnogiej. Podobnie jak przy deklinacji pierwszej i drugiej omawia każdy przypadek z osobna w liczbie pojedynczej i mnogiej, podaje przykłady i zwraca uwagę na wyjątki. Również ten rozdział kończy uwagami o liczbie podwójnej rzeczowników rodzaju nijakiego i podaje zachowane jeszcze w wyrażeniach lub przysłowiach formy liczby podwójnej, np. dwie lecie, dwie słowie, mądrej głowie dość dwie słowie. (s. 133)
W kolejnym rozdziale (VIII) autor przechodzi do omówienia przymiotników i przysłówków. Wyróżnia trzy deklinacje przymiotników: 1. męską, 2. żeńską, 3. nijaką. (s. 134) Zdaniem autora w języku polskim jest o wiele więcej przymiotników niż w języku niemieckim, gdyż w polszczyźnie od niemal każdego rzeczownika można utworzyć przymiotnik, np. lis – lisi, głowa – głowny, rzéka – rzéczny. W jaki sposób tworzy się przymiotniki odrzeczownikowe, tego uczy najlepiej obcowanie z językiem, ale autor podaje też kilka reguł, np.:
Za oczywisty przyjmuje fakt, że przymiotniki pochodzą też od innych części mowy.
Kolejne paragrafy poświęca rodzaiowaniu (mocji) przymiotników, np. dorosły, dorosła, dorosłe, oraz stopniowaniu. Wyróżnia trzy stopnie: gradus positivus, gradus comparativus i gradus superlativus. Zwraca uwagę na fakt, że ze względu na znaczenie nie wszystkie przymiotniki podlegają stopniowaniu, np. adjektiva temporalia (np. dzisieyszy, roczny), adjektiva numeralia, adjektiva possessiva (matczyn), adjektiva materialia (murowany), wszystkie imiesłowy, które nie stały się przymiotnikami (pobity, złapany), niektóre przymiotniki powstałe od imiesłowów (pachnący, śmierdzący). (s. 143) Autor podaje szczegółowe reguły i liczne przykłady stopniowania przymiotników, zwraca uwagę na oboczności występujące w tworzonych formach oraz informuje o formach przestarzałych, np. więtszy zamiast większy, tnieyszy zamiast cieńszy. (s. 148)
Zgodnie z przyjętym podziałem na trzy deklinacje podaje trzy paradygmaty odmiany przymiotnika wraz z uwagami do deklinacji. W oddzielnym paragrafie (§ 130) obrazuje końcówki fleksyjne przymiotników rodzaju męskiego w liczbie mnogiej, por. fragment ze s. 153):
W kolejnych paragrafach autor omawia przysłówki. Stwierdza, że jest to zróżnicowana grupa wyrazów i są różne kryteria podziału przysłówków. Nie podaje szczegółowych klasyfikacji, ogranicza się jedynie do przykładów możliwych klasyfikacji:
Przysłówki są w polszczyźnie tak różnorodne jak w łacinie i niemczyźnie. Są wśród nich primitiva, np. tu, tam, gdzie, derivativa, np. stąd, tamtędy, wczoraj, onegdaj, simplicia, composita i decomposita, nie, wnet, tuż, pobocznie itd. Można je też wedle uznania podzielić na adverbia loci, temporis itd. Że są nieodmienne (indeclinabilia) , rozumie się samo przez się, jak również to, że są częściowo niestopniowalne (imcomparabilia), np. ta, tam, gdzie, wczoraj itd. nie mają stopnia wyższego i najwyższego. (s. 156)
Sporo uwagi poświęca autor omówieniu stopniowania przysłówków. Podaje liczne przykłady, zwraca uwagę na odstępstwa od reguł, podaje anomalia (termin autora), tj. przysłówki o nieregularnym paradygmacie, np. dobrze, lepiey, informuje też o formach archaicznych, np. cieńczéy zamiast cieniey, gibczey zamiast gibciéy.
Zaznacza, że nie od wszystkich przymiotników można utworzyć przysłówki i wylicza, od których jest to niemożliwe, np. adjectiva temporis (jutrzejszy, ale: codzienny, doroczny!), adjectiva materialia (drewniany, złoty), przymiotniki pochodzące od nazw zwierząt (lisi, ośli), przymiotniki na -ski pochodzące od nazw osób, chociaż występują one w starych książkach, np. diabelsko, bestialsko, męsko zamiast diabelnie, po bestyalsku, mężnie i. in. (s. 161-162)
Rozdział o przymiotnikach i przysłówkach autor kończy stwierdzeniem, że w języku polskim możliwe jest tworzenie deminutywów od przymiotników i przysłówków, np. mały, maluśki, maluczki (przst.), malutenki, malusienki, malusieneczki, malutenieczki. (s. 162-163)
Rozdział IX to załącznik do sześciu deklinacji, podzielony na następujące podrozdziały:
I. O rzeczownikach rodzaju męskiego odmieniających się jak rzeczowniki rodzaju żeńskiego (s. 163-164)
II. O rzeczownikach rodzaju męskiego i nijakiego odmieniających się jak przymiotniki (s. 165-179)
Podrozdział ten zawiera też informacje o tytułach i nazwiskach polskiej szlachty.
III. Nomina propria na -e i -o (anomalia na -a) (s. 170-172)
IV. Inne nomina propria (s. 172-176)
V. O łacińskich zakończeniach -um, -en, -a rzeczowników rodzaju nijakiego (s. 176-178)
VI. Heteroclita i heterogenea (s. 178-180)
VII. Tytulatury (s.180-185)
VIII. Imiona ułomne (s. 185-191)
IX. Imiona nieforemne (s. 191-193)
X. O formach deklinacyjnych przysłówków (s. 193-195)
XI. Imiona liczbowe (s.195-221)
Podrozdział ten jest bardzo szczegółowym opisem klasyfikacji i deklinacji liczebników.
W rozdziale X autor omawia zaimki. Dzieli je na pronomina substantiva i pronomina adjectiva. Do zaimków rzeczownych zalicza:
a. ja, ty, siebie; formy dualne naiu i waiu podaje jako przestarzałe,
b. kto, co nikt, nic.
Do zaimków przymiotnych zalicza:
a. demonstrativa: ten, ta, to; ów, owa, owo; on, ona, ono;
b. possessiva: móy, moia, moie; twóy, twoia, twoie; swóy, swoia, swoie; nasz, nasza, nasze; wasz, wasza, wasze;
Za przestarzałe uważa zaimki moyski, twoyski, jegoyski, waski. Jedynie swoyski i naski (rzadko) są jeszcze w użyciu. Podkreśla, że naszyniec, waszyniec nie są zaimkami, lecz rzeczownikami.
c. relativa: który, która, które;
d. interrogativa: czyy, czyia, czyie; kto, co, który;
e. responsivum: niczyy, niczyia, niczyie.
Przedstawia paradygmaty odmiany oraz wskazuje formy przestarzałe, np.: formy do iego, przez ią częste są jeszcze w XVI wieku, przykładowo u Marcina Bielskiego, ale już w XVII i XVIII wieku powszechne są formy z głoską n w nagłosie, tj. do niego, przez nią. (s. 225) Opisuje użycie poszczególnych zaimków, zwraca też uwagę na pozycję w zdaniu powstałych w wyniku aferezy lub kontrakcji form go, mu, mi, mię, ci, cię, się. (s. 226-227)
W rozdziale XI autor zajmuje się czasownikiem (słowem – termin autora). „Słowo to wyraz odmienny przez tryby, czasy, liczby, osoby i w języku polskim również przez rodzaje” – pisze Bandkie. (s. 233) Jego zdaniem w języku polskim są tylko słowa czynne albo nijakie. „Słowa bierne realizowane są przez składnię. Często wyrażane są przez słowa zaimkowe (verba reciproca).” (s. 233) Dla czasownika wyróżnia trzy tryby (oznaymuiący, rozkazuiący, łączący), dwie liczby, cztery czasy, trzy osoby i trzy rodzaje.
Bayerische Staatsbibliothek
Münchener Digitalisierungszentrum. Digitale Sammlungen
http://reader.digitale-sammlungen.de/de/fs1/object/display/bsb10588929_00005.html
Vorrede |
Przedmowa |
Die um die polnische Literatur auf so mannigfaltige Art so verdiente Verlagshandlung Wilhelm Gottlieb Korn in Breslau hat mir den Auftrag gemacht, eine neue verbesserte Ausgabe der ehemaligen Krumbholzischen Grammatik zu machen, oder selbst eine nach den besten Grundsätzen der Sprache zu verfertigen. Wer nur einigermaßen etwas polnisch kann oder erlernt, wird ungeachtet manches guten, was jene Grammatik enthält, gleich auf den ersten Blick sich überzeugen: daß es mir nicht möglich war, sie bloß umzuarbeiten, weil sie theils so manche ganz unpolnische Regeln, theils eine Menge Provinzialismen und Archaismen enthält, ferner auch weder die dem Genius der Sprache angemessene Ordnung, noch die nöthige Vergleichung des Polnischen mit dem Deutschen beobachtet; so daß ich mich zur Verfertigung einer fast ganz neuen Grammatik entschließen mußte. Daß ich mich hierbey vorzüglich nach der Grammatik für die Nationalschulen des um die polnische Literatur ewig verdienten Hrn. Kopczynski gerichtet habe, wird Jeder, welcher dieses Werk kennt, von selbst bemerken; daß ich jedoch so wenig daraus, als aus andern Vorarbeiten bloß ausgeschrieben habe, sondern aus meinen Collectaneis, die ich bey der Verfertigung meines Wörterbuchs mir gesammlet habe, gar manches beygebracht, was dem Sprachkenner und Forscher gewiß nicht unlieb seyn dürfte, wird eben falls von selbst erhellen. In der Syntaxis habe ich besonders auf die Aehnlichkeit und Unähnlichkeit der polnischen, deutschen und oft auch lateinischen Sprache Rücksicht genommen, und dieselbe gezeigt; denn auf das Bekanntere läßt sich das Unbekanntere am besten reihen. Die Terminologie habe ich lateinisch gebraucht, weil Adelung in seiner deutschen Grammatik für Schulen sie auch lateinisch gelassen hat. Der schulgerechte Weg zur Erlernung jeder Sprache bleibt ein für allemahl der gründlichste und sicherste. Eine mehr als 18jährige Erfahrung hat mich davon noch mehr überzeuget, wenn man auch gleich in jedem Romänchen, in jedem philosophischen und unphilosophischen, in jedem politischen und unpolitischen Traktätlein Pläne zum Gegentheile findet, oder wenn gleich alle Zeitungen von Erfindung der neuen und neusten Methoden posaunen. Die sicherste Methode ist und bleibt der wechselseitige Fleiß des Schülers und des Lehrers. Der Lehrer muß durch fleißiges Nachschlagen⸗lassen, Verweisen auf die Regeln den Schüler auf die Grammatik aufmerksam machen, der Schüler muß sie sich ganz zu eigen machen, (in succum et sanguinem vertere). So wie der Reiter sein Pferd, so muß der Schüler seine Grammatik kennen, und so sich den Weg zur Erlernung des Sprache bahnen, und zwar entweder durch die Lectüre oder den Umgang mit Menschen, die sie sprechen. Dieß ist der einzige Weg zur Erlernung der Sprache, so wie es die längst vergessenen alten Schulmänner Seybold, Cellarius, Hoffmann in Zittau und andere wollten, und nach ihnen Scheller, Bauer, und so wie es alle ächten Schulmänner unserer Zeiten verlangen, ohne von dem Posaunen neuer Methoden Notiz zu nehmen. Kein anderes Mittel ist denkbar, außer etwa dem noch, welches König Johann Sobieski anwendete, der in die Länder selbst hinreisete, deren Sprache er erlernen wollte. Ein Mittel, das sich nicht so leicht und bey Jedermann practiciren läßt. Frauenzimmer, denen ihr alles leicht umfassendes Genie die Regeln gleichsam errathen und benutzen läßt, die aber es dafür selten zu einer systematischen Vollkommenheit bringen können, weil ihnen die zum Lernen nöthige Ausdauer fehlt, bedürfen der Grammatik nicht. Aber der Knabe, der Jüngling und der Mann selbst, dem Gott sey Dank, der Himmel diesen leichten Sinn nicht gegeben hat, der eines ernsten Studiums fähig ist, der kann nie ohne Grammatik in seiner eignen Muttersprache, geschweige denn in einer fremden bestehen. Ich habe diese Grammatik für Deutsche geschrieben, denen die Erlernung der polnischen Sprache nothwendig ist, das ist für diejenigen, die entweder in Polen wohnen oder mit Polen Verkehr haben, und gern polnisch lernen wollen; endlich auch für diejenigen, die da wissen: daß ohne Kenntniß einer slavischen Sprache man durchaus die Geschichte des Mittelalters nicht verstehen kann. Dieß war wohl auch mit unter der Grund, warum der gelehrteste unter allen Kaisern Deutschlands Carl IV. in seiner goldnen Bulle vom 7ten Jahre an den deutschen Churprinzen italienisch und eine slavische Sprache zu lernen anempfahl. (electorum filii – incipiendo a septimo aetatis anno in grammatica, Italica et Slacvica linguis instruantur) Die gemeinschaftlichen Schönheiten der polnischen, russischen und böhmischen Sprache, die mir nicht unbekannt sind, erlauben mir keiner von diesen drey Schwestern den Vorzug zu geben, aber unbemerkt kann es nicht lassen: daß Polen, in der Mitte aller slavischen Völker gelegen, in den Declinationen dem Altslavonischen in vielen Stücken am getreusten geblieben und manchen Ausdruck und manche Sitte beybehalten hat, die man anderwärts vergebens sucht. Auch dünkt mich, dürfte doch schon der Anfang zum Böhmischen, Polnischen und Russischen gelegt worden seyn, ehe die noch vorhandenen altslavonischen Quellen geschrieben worden sind. Es ist dieß die älteste bekannte, aber nicht die älteste wirkliche Quelle. Wer in Böhmen wohnt, dem ist das Böhmische nöthiger, in Rußland das Russiche; aber der Böhme und Russe versteht den Polen und umgekehrt der Pole beide. Der nämliche Fall ist mit allen illyrischen Völkern, und sonach verweise ich auf S. 15. Wer in Polen wohnt und mit Polen zu thun hat, dem ist das Polnische vor allen andern nöthig, nöthiger als das Böhmische und das Russische oder jede andere Sprache. Es ist zwar das Polnische nicht so leicht, wie das Französische, ungleich leichter aber wie das Lateinische. Die größte Schwierigkeit machen die Vorurtheile der Deustchen: daß die Sprache hart sey, daß sie arm sey, und das sie schwer sey. Ich verweise wiederum deshalb auf S. 10. und füge hinzu, da der sich gar nich seines Deutsche Fleißes rühmen darf, dem sie zu schwer ist. |
Rozmaicie dla polskiej literatury zasłużona księgarnia nakładowa Wilhelma Gottlieba Korna we Wrocławiu zleciła mi przygotowanie nowego poprawionego wydania Gramatyki Krumbholza lub napisanie własnej podług najlepszych zasad języka. Kto w miarę dobrze zna język polski lub uczy się tego języka, abstrahując od dobrych rzeczy zawartych w tej gramatce, od razu się przekona, że przerobienie jej było niemożliwe, ponieważ znajdują się w niej częściowo reguły zupełnie niepolskie, częściowo ogrom prowincjalizmów i archaizmów, ponadto ani nie ma w niej należytego porządku odpowiadającemu geniuszowi języka, ani też niezbędnego porównania polszczyzny z niemczyzną. Musiałem się więc zdecydować na napisanie prawie całkiem nowej gramatyki. Że kierowałem się przy tym głównie Gramatyką dla szkół narodowych zasłużonego dla polskiej literatury pana Kopczyńskiego, zauważy każdy, kto zna to dzieło. Równie wyraźnie widać, że mało z niej przepisałem, jak również z innych wcześniejszych prac. Zamieściłem w niej za to materiał z moich zbiorów, który zgromadziłem przy pisaniu słownika, co znawcy języka i badaczowi z pewnością się spodoba. Omawiając składnię zwróciłem szczególną uwagę na podobieństwa i różnice między językiem polskim, niemieckim i łaciną i wyraźnie je pokazałem, gdyż mniej znane najlepiej przedstawić po lepiej znanym. Stosowałem łacińską terminologię, wzorem Adelunga, który w swojej Gramatyce dla szkół również pozostawił łacińską. Szkolny kurs języka obcego pozostanie na zawsze najsumienniejszym i najpewniejszym sposobem nauczenia się każdego języka. Moje osiemnastoletnie doświadczenie jeszcze bardziej utwierdziło mnie w tym przekonaniu, choć w każdej książeczce, każdym filozoficznym i niefilozoficznym, politycznym i niepolitycznym traktacie można znaleźć coś przeciwnego, a wszystkie gazety trąbią o wynalezieniu nowych i najnowszych metod i sposobów. Najpewniejszą metodą jest i pozostanie wzajemna pracowitość ucznia i nauczyciela. Nauczyciel musi zwracać uwagę ucznia na gramatykę poprzez nieustające polecenie sprawdzania i szukania w słownikach oraz odsyłanie do reguł, a uczeń musi sobie te reguły przyswoić, (in succum et sanguinem vertere). Podobnie jak jeździec musi znać konia, tak uczeń gramatykę i w ten sposób utorować sobie drogę do opanowania języka, czego domagali się już dawno zapomniani pedagodzy Seybold, Cellariusz, Hoffmann w Żytawie (niem. Zittau) i inni, a po nich Scheller, Bauer i czego domagają się prawdziwi pedagodzy naszych czasów nie zwracając uwagi na trąbienie o nowych metodach. Nie ma żadnego innego sposobu, poza tym jednym może stosowanym przez króla Jana Sobieskiego, który jeździł do krajów, których języków chciał się nauczyć. Sposób, który nie tak łatwo i nie przez każdego może być stosowany. Kobiety, których z łatwością wszystko ogarniający geniusz, reguły niejako odgaduje i stosuje, które jednak nigdy nie dojdą do systematycznej doskonałości, gdyż brak im niezbędnej do nauki wytrwałości, nie potrzebują gramatyki. Ale chłopiec, młodzieniec i mężczyzna, którego – dzięki Bogu – niebo nie obdarzyło taką lekkością zmysłów, który zdolny jest do poważnych studiów, nie może funkcjonować bez gramatyki we własnym języku, nie mówiąc już o języku obcym. Napisałem tę gramatykę dla Niemców, dla których znajomość jezyka polskiego jest niezbędna, czyli dla tych, którzy albo w Polsce mieszkają, albo mają kontakty z Polską i chętnie nauczą się polskiego; również dla tych, którzy wiedzą, że bez znajomości któregoś z języków słowiańskich nie da się zrozumieć historii średniowiecza. To było chyba powodem, dla którego najbardziej uczony z niemieckich cesarzy zalecił w złotej bulli, by synowie książąt od siódmego roku życia uczyli się włoskiego i któregoś z języków słowiańskich. (electorum filii – incipiendo a septimo aetatis anno in grammatica, Italica et Slacvica linguis instruantur) Piękno, które wspólne jest językowi polskiemu, rosyjskiemu i czeskiemu, a które nie jest mi nieznane, nie pozwala mi, bym któremuś z tych języków dał pierwszeństwo, ale nie mogę nie zaznaczyć, że Polacy, którzy mieszkają w środku wszystkich słowiańskich narodów, w deklinacjach po wielokroć zostali najwierniejsi starosłowiańskiemu i zachowali niejedno wyrażenie i zwyczaj, których próżno gdzie indziej szukać. Zdaje mi się też, że początki czeskiego, polskiego i rosyjskiego sięgają czasu sprzed powstania pisemnych źródeł starosłowiańskiego. To najstarsze znane, ale nie tak naprawdę najstarsze źródło. Kto mieszka w Czechach, temu potrzebniejszy jest język czeski, kto w Rosji – temu rosyjski; ale Czech i Rusin rozumieją Polaka i odwrotnie – Polak rozumie ich obydwu. Ten sam przypadek jest ze wszystkimi ludami iliryjskimi i odsyłam tu do strony 15. Kto mieszka w Polsce i z Polakami ma do czynienia, temu język polski potrzebny jest przede wszystkim język polski, bardziej potrzebny niż czeski i rosyjski lub każdy inny język. Wprawdzie język polski nie jest taki łatwy jak francuski, ale nieporównywalnie łatwiejszy od łaciny. Największą trudność stanowią uprzedzenia Niemców, że ten język jest twardy, że jest ubogi i że jest trudny. Dlatego odsyłam do strony 10 i dodaję, że ten, dla którego język polski jest ze trudny, nie ma prawa chełpić się niemiecką pracowitością. |
In Ansehung der Orthographie habe ich mich nicht an die Regelen des Herrn Kopczynski halten können, und zwar aus folgenden Gründen: 1) weil sie nicht allgemein recipirt sind, 2) weil sie den Druck wirklich erschweren und 3) weil, wie ich S. 27. bemerkt habe, auch für die andere Orthographie sich etwas sagen läßt. |
Co się zaś tyczy ortografii, to nie mogłem się trzymać reguł pana Kopczyńskiego, a to z następujących powodów: 1. ponieważ nie są powszechnie przyjęte, 2. ponieważ poważnie utrudniają druk i 3. ponieważ, jak zauważam na stronie 27, pewne rzeczy przemawiają za inną ortografią. |
Das kleine Wörterbuch nach der Abstammung soll zum fleißigen Nachschlagen und dann und wann zum Memoriren dienen; nicht zum sclavischen, sondern zu dem liberalen anschaulichen mit der Wiederholung, bis sich die Formen der Ableitung dem Gedächtniß mechanisch, gleichsam von selbst, einprägen. Wer wirklich practisch grammatisch eine Sprache gelernt, oder noch mehr, eine gelehrt hat, der weiß es aus Erfahrung: wie nöthig dergleichen libri memoriales sind; denn es versteht sich von selbst, daß an die primitiva sich leicht die Bedeutung der derivativorum anreiht, und man auf diesem Wege auch zu der Beachtung der Verschiedenheit der zu erlernenden und der erlernten oder Muttersprache angeleitet wird. |
Mały słownik etymologiczny ma służyć do pilnego szukania i sprawdzania w nim oraz od czasu do czasu do utrwalania, ale nie niewolniczego, lecz liberalnego zrozumiałego, wraz z powtarzaniem, aż formy wyrazów pochodnych mechanicznie, niejako same z siebie, utrwalą się w pamięci. Kto rzeczywiście praktycznie z wykorzystaniem gramatyki nauczył się języka lub – co więcej – nauczał języka, ten wie z własnego doświadczenia, jak ważne są takie książki do utrwalania, ponieważ to oczywiste, że znaczenie wyrazów pochodnych łączy się ze znaczeniem wyrazów podstawowych i w ten sposób można się nauczyć zwracać uwagę na odmienność języka, którego człowiek się uczy, który już zna lub języka ojczystego. |
Das Tirocinium soll nachkommen, nur nicht Langes Colloquia. |
Wkrótce powstanie też tirocinium, tylko nie Langego Colloquia. |
Ich bemerke wegen dieses Wörterbuchs und der Grammatik noch folgendes. |
I jeszcze kilka uwag do słownika i gramatyki. |
1) die gewöhnlichen Abbreviaturen m. f. n. masculinum, femininum, neutrum, S. Substantivum, adj. adjectivum u.s.w. Die allgemein gänge und gebe sind, weiß Jedermann, also dürfen sie nicht erst angezeigt werden. |
1. popularne skróty m. f. n. masculinum, femininum, neutrum, S. Substantivum, adj. adjectivum itd. Skróty, które są w powszechnym użyciu, zna każdy i nie będą wyjaśniane. |
2) id. bedeutet idem oder daß ein Wort die nämliche Bedeutung hat. |
2. id. znaczy idem lub że wyraz ma to samo znaczenie. |
it. item, ebenfalls, also eine Nebenbedeutung. |
it. item, również, więc znaczenie dodatkowe. |
obs. obsolet, veraltet. Daß aber veraltete Wörter auch In gewissen Fällen im Polnischen, so wie im Deutschen gebraucht werden, versteht sich von selbst, z.B. Minne, Fehde. |
obs. obsolet, przestarzałe. Że przestarzałe wyrazy w pewnych sytuacjach używane są tak w języku polskim jak i w niemieckim, rozumie się samo przez się, np. Minne, Fehde. |
Das Semicolon (;) schließt die Bedeutung, was also über demselben stehet, gehört zur folgenden Bedeutung. Nar. bedeutet: Naruszewicz, Tac. der Tacitus von demselben übersetzt, Chod. dessen Leben des Carl Chodkiewicz. Amst. Bibl. die Amsterdammer Bibel 1660, Radz. Brest., die Brester Radziwilsche Bibel. Wuy. Wuiek oder die Vulgata des Wujek. Da ich keine Litteratur der Bibeln herausgeben will, so verweise ich auf Ringeltaubes Nachricht von polnischen Bibeln 1744, und was die andern Citata sind, wird der fleißiger Leser, wenn er sich von der polnischen Sprache einige Kunde verschafft, bald von selbst lernen. |
Średnik (;) zamyka znaczenie, co więc za nim stoi, należy do następnego znaczenia. Nar. znaczy: Naruszewicz, Tac. Tacyt przez tegoż przetłumaczony, Chod. tegoż życie Karola Chodkiewicza. Amst. Bibl. Biblia amsterdamska★ 1660, Radz. Brest., Biblia brzeska wydana przez Radziwiłła (Biblia Radziwiłłowska). Wuy. Biblia Jakuba Wujka. Ponieważ nie mam zamiaru wydawać niczego o bibliach, odsyłam do wiadomości Ringeltaubego o polskich bibliach z 1744 roku, a skąd pochodzą pozostałe cytaty, pilny uczeń, który zdobywa wiedzę o polszczyźnie, sam się tego dowie. |
Spis treści dzieła: