Dawne ortografie, gramatyki i podręczniki języka polskiego
Michał Dudziński urodził się 24 października 1747 roku w ziemi łomżyńskiej. Do zakonu jezuitów wstąpił 1 września 1762 roku, nowicjat odbył w Połocku. Uczył się w latach 1764/1765 w połockim seminarium nauczycielskim, po czym przez trzy lata studiował filozofię. W latach 1768/1769 był profesorem infimae maioris w Warszawie, potem syntaksy w Płocku, w latach 1771/1772 poetyki w Warszawie. W roku następnym uczył retoryki i historii w Łomży oraz prowadził kronikę tamtejszego domu zakonnego. Kasata zakonu jezuitów zastała go przypuszczalnie w Łomży. Następnie studiował (jak podaje J. Bieliński) teologię na Uniwersytecie Wileńskim i uzyskał święcenia kapłańskie. W roku 1775 współpracował z „Zabawami Przyjemnymi i Pożytecznymi”. Uczył przed rokiem 1782 w wydziałowych szkołach mińskich★
Książka składa się z przedmowy (s. 3–4), spisu zawartości (s. 5) i XXI rozdziałów (s. 6–75). W przedmowie zatytułowanej Do czytelnika autor wskazuje przedmiot opisu – słowa „o których podobno wielu nie słyszało”, adresata książki („ci najbardziej, którym nie tak się uczyć po polsku, jak raczej douczać się potrzeba”)” i źródła (co prawda bardzo ogólnie), z których korzystał („Ja, co się tycze moich rzeczy, wybierałem je z jak najlepszych autorów, jakich tylko mieć mogłem”)★. Zamieszcza obszerny cytat z przedmowy A. Naruszewicza do tłumaczenia Kaja Kornelijusza Tacyta Dzieł wszystkich (Warszawa 1772), poświęcony potrzebie doskonalenia umiejętności językowych Polaków, gdyż „nasz język poszedł w zaniedbanie tak dalece, że rzadko kto dobrze onym mówi w potocznych rzeczach, dopieroż pisze co poważnego w wolnej czyli wiązanej mowie”.
Rozdziały mają różną objętość, od 9 wierszy (XIII) do 43 stron (XXI). Układ treści jest też w nich różny, objaśnienia autora egzemplifikowane są pojedynczymi przykładami lub różnych rozmiarów słowniczkami (ułożonymi alfabetyczne listami słów). Książka ma charakter poradnikowy, formy językowe są oceniane jako dobre (poprawne) lub złe (niepoprawne)★. Rozważania swoje rozpoczyna autor – podobnie jak czynili to gramatycy wcześniej – od kwestii ortograficzno-interpunkcyjnych. Następnie przechodzi do omówienia zagadnień fonetycznych, fleksyjnych, składniowych (związku rządu), najwięcej uwagi poświęca słownictwu. Za podstawę podziału słownictwa – co wynika z układu treści – przyjmuje: formę wyrazów (słowa pochodzące – ze dwu złożone – skrócone – przedłużone – obfitujące), ich wartość stylistyczną (słowa niepospolite, niezwyczajne, poetyckie – w wierszu – w wolnej mowie – w mówieniu codziennym – w mowie do słuchaczów), czas pojawienia się w języku (słowa dawne – nowe), pochodzenie wyrazu (słowa właściwe polskie – makaronizmy), przynależność do określonego kręgu tematycznego (imiona, nazwy mieszkańców, nazwy dźwięków) oraz wieloznaczność wyrazów.
I. O literach (s. 6–7)
W rozdziale tym autor wypowiada się w sprawie:
– liter q, x oraz j, których „dobrze piszący nie zażywają”, tej ostatniej „bardzo rzadko”;
– odróżniania a od á: „trudno dać na to regułę, a niewielka miedzy niemi różnica”;
– stosowania diakrytu nad literami p, b, w, „gdy się pieskliwie wymawiają, np. drob, karp”★;
– pisowni spójnika i jako y, uznaje ją za złą;
– oznaczania [j] w wygłosie i przed spółgłoską przez y, np. oyciec, hoyny, czyy, szyyka;
– oznaczania miękkości spółgłosek ć, ń, ś, ź przed i, uważa, że kreska niepotrzebna;
– użycia tzw. długiego ſ, opowiada się za ſ, „kiedy dwa ſs schodzą się, np. kaſsa, Roſsya”), „na końcu słowa lepiej s niż ſ”;
– stosowania kropki nad ż po literach c, r, s; „kiedy nie razem wymawia się z poprzedzającymi literami, tedy się zawsze naznacza, np. nocże [= noc-że]?, nasże [= nas-że]?, rże koń”;
– zapisu partykuły -ć, którą niektórzy poprzedzają dywizem (np. uczyni-ć on, bobrowa-ć skura) w celu odróżnienia jej od zakończenia bezokolicznika.
Był zatem Dudziński zwolennikiem polonizacji pisowni, opowiadał się za zasadą fonetyczną. W rozważaniach o pisowni pojawiają się informacje o systemie fonetycznym II połowy XVIII wieku: zatarciu różnic w wymowie pomiędzy a jasnym i á ścieśnionym oraz istnieniu spółgłosek wargowych miękkich w wygłosie.
II. O niektórych literach podobnych w wyrażeniu (s. 7–8)
W uzasadnionych wypadkach – według autora – zasada pisowni fonetycznej ustępuje przed zasadą etymologiczną★. Należy zatem uważać, „która się litera za którą ma w pisaniu położyć, szukaj, skąd to słowo pochodzi, obracaj w inszym spadku, liczbie, sposobie, osobie etc. a dojdziesz bez trudności” (s. 7). Chodzi o takie wypadki, gdy w wyniku upodobnień fonetycznych została zatarta pierwotna postać nazw, ich efektem są oboczności istniejące w rdzeniach i tematach, b – p (nie: żapka, bo żaba), d – t (nie: spatki, bo spadam), w – f (nie: chcifszy, bo chciwy), g – k (nie: wszagże, bo wszak), z – s (nie: obraski, bo obraz), ż – sz (nie sroszszy, bo srożeję) czy n – ń (nie: studeńtski★, bo student). Pisownia tych oboczności nie uwzględnia. Dudziński zastrzega jednak, że podana reguła nie jest powszechna, jako przykład podaje slizam się, slizawka wobec sliski (nie slizki)★. Zdarza się też, „że różnie różni piszą” (jeźli – jeśli, posadzka – posacka★). Przed literami c, k, p i t za lepszą uznaje pisownię s- niż z-, lepiej np. ſchodzić★ niż zchodzić★.
III. O rozłączeniu sylab (s. 8–9)
Za podstawę dzielenia wyrazów autor przyjmuje – jak wynika z przykładów – dwa kryteria: morfologiczne, oparte na podzielności na prepozycje (= przedrostki) i rdzenie, oraz fonetyczne, wynikające z podziału na sylaby. Zasady dzielenia wyrazów, które autor podaje, dotyczą:
– prefiksalnych form czasownikowych (przyl-gnął, bo lgnę);
– wyrazów pochodnych, które „tak się piszą, jak one, od których pochodzą” (np. obrzy-dły, bo obrzy-dzam; zno-śny, bo zno-szę), z wyjątkiem kończących się na -wszy, „gdzie w dla uczciwości do poprzedzającej sylaby odkładane bywa” (np. uczciw-szy, zwiedziw-szy);
– grup spółgłoskowych ść, śń, sz, które należą do następnej sylaby, np. go-ście, ma-szty, ro-ście (z wyjątkiem np. szczęś-cie, posz-czę);
– wyrazów zakończonych na -wski, w których -w- zawsze należy do poprzedzającej sylaby, np. żydow-ski;
– wyrazów zakończonych na -cki, -ski, w których c, s, należą do ostatniej sylaby, np. witeb-ski, miń-ski;
– wyrazów z -rż- / -rz- (dzier-żę i dzie-rzę, skar-żę i ska-rzę, mier-żę i mie-rzę) oraz od-ziewam i odziewam.
IV. O interpunkcji (s. 9–10)
Znaki interpunkcyjne, które zostały omówione w tym rozdziale, to: komma (= przecinek), śrzódznacze (= średnik), dwa punkty (= dwukropek) oraz znaki zboczenia (= wtrącenia), pytania (= pytajnik) i podniesienia głosu (= wykrzyknik). Autor podaje zasady użycia przecinka:
– przed zaimkiem który („Zły to ptak, który gniazdo swoje szpeci”);
– po wyrażeniach: a do tego, ktemu, przy tym;
– po połączonych bezspójnikowo jednorodnych członach zdania („Czoło, twarz, oczy częstokroć zawodzą”) lub zdaniach połączonych bezspójnikowo („Nie dopuszczę, nie zcierpię, nie zniosę”);
– ze względu na „lepsze zrozumienie” treści zdania, np. „Surowe ustawy od ostrej starożytności uknowane, łagodniejsze osłodziły wieki”.
Funkcje pozostałych znaków interpunkcyjnych omawia krótko. Pisze, że średnik, dwukropek oddzielają części periodu, na końcu zaś periodu, „gdy się sens należycie zakończył”, stawiamy kropkę. Człon wtrącony może być sygnalizowany nawiasami () lub dwoma przecinkami. Znak zapytania umieszczamy po pytaniach samoistnych (Gdzie byłeś?) i w celu wyrażenia gniewu (I pókiż tego będzie?), wykrzyknik wówczas, gdy narzekamy na coś (O czasy! O obyczaje!) lub się dziwimy (O wielki jest dom Boży!).
V. O nakłanianiu się słów polskich (s. 10–12)
Uwagi o formach fleksyjnych wyrazów dotyczą rzeczownika, przymiotnika i czasownika. Autor podaje informacje o końcówkach:
– dopełniacza lp. rzeczowników żeńskich zakończonych na -ca (praca), -ja (zbroja), -la (chwila), -sza (dusza), obok końcówki -i/-y dopuszcza („dobrze się kończą’) -e;
– biernika lp. rzeczowników żeńskich: jedne rzeczowniki mają końcówkę -ę (czapkę, Senekę), zakończone na -ca, -ja, -la, -za: -ę (chwilę, duszę, łzę) albo -ą (pracą, pieczą), na -nia, -ya, -ni zaś -ą (lutnią, historyą, panią). W dawnej polszczyźnie wybór końcówki w bierniku był uzależniony od tego, czy w mianowniku wygłosowe -a było jasne czy ścieśnione, w pierwszym wypadku rzeczownik przybierał końcówkę -ę, w drugim -ą. W wypadku wątpliwości odsyła do słownika G. Knapskiego:
Jeśli kto zatym będzie miał wątpliwość w tej mierze niech się radzi dykcjonarza Xa Knapskiego. Znajdzie-li in nominativo literę ostatnią a nie notowaną akcentem, niech onę in accusativo zamienia na ą; jeśli zaś najdzie á notowane, niech je zamieni na ę. (s. 11)
– biernika lp. przymiotników żeńskich, „kończące się na a, mają accusativum na ą” (polską, uczoną), z wyłączeniem form swoję, waszę, tę, wszystkę★.
Wahania form fleksyjnych, o których autor pisze, dotyczą mianownika liczby mnogiej i pozostają w związku z kształtowaniem się kategorii męskoosobowości. Obocznymi końcówkami charakteryzują się rzeczowniki męskie osobowe (i określające je przymiotniki), np. imiona (pobożni Konstantynowie – późne Konstantyny), tytuły (sławni królowie – sławne króle), nazwy mieszkańców (Anglikowie – Anglicy – Angliki★; Szwedowie – Szwedzi – Szwedy) oraz rzeczowniki męskozwierzęce (psy głodne – psi głodni, kruki czarne – krucy czarni)★. Formy męskoosobowe (dobrzy ludzie) przeciwstawia żeńskim i męskim nieosobowym (niewiasty dobre, konie młode, dęby mocne). Przymiotniki określające rzeczowniki zbiorowe bracia, księża i szlachta albo odmieniają się w liczbie pojedynczej (miła księża, miłej księży) albo w mnogiej (mili księża, miłym księżom). W zależności od tego, w jakiej formie występuje rzeczownik (w funkcji podmiotu), czasownik ma postać byli (ludzie, psi, wilcy) lub były (niewiasty, psy, wilki). Podaje również przykłady wahań dotyczących kategorii rodzaju: to – ten książe, ta – ten dziecina. Ich przyczynę upatruje w znaczeniu i w zakończeniu („ostatniej sylabie”) wyrazów. Osobno wymienia szereg dubletów fleksyjnych występujących w różnych przypadkach i w różnych liczbach: oczy – oka, uszy – ucha; razu – raza; zachodowi – zachodu; zajęców – zajęcy; psach – psiech, oknach – ok niech; cegły – cegle oraz nogami – nogoma, uszami – uszyma. Formy wymienione na pierwszym miejscu uznaje za „zwyczajniejsze”.
VI. O konstrukcji słów polskich (s. 12–13)
Autor Zbioru rzeczy omawia dwa typy konstrukcji z czasownikiem. W grupie pierwszej (I) wymienia czasowniki, „które w tymże znaczeniu z różnemi kładą się spadkami [= przypadkami]”, np. apetyt mam na co / do czego; gram w karty / karty; obowiązuje kogo pod sumnieniem / sumnieniem; odbyt czego / na co, pozwać do sądu / na sąd / przed sąd. Na końcu umieszcza wyrażenia przyimkowe: w zimie, w lecie, przez dwa lata, przez dwie lecie, zestawiając je z formami bezprzyimkowymi, czyli zimie, lecie, dwa lata, dwie lecie.
Do grupy drugiej (II) włącza czasowniki, „które także różnie się kładą, ale w inszym znaczeniu”, np. błogosławię komu ‘życzę dobrze’ / kogo ‘szczęśliwym zowię’, odnoszę komu ‘oddaję’ / do kogo ‘oznajmuję’, rzec do czego / na co; wojować z kim ‘wojnę wieźć’ / kogo ‘zwyciężać’. Wymienione przez Dudzińskiego czasowniki są poświadczone w słowniku Knapiusza (w tomie I, polsko-łacińsko-greckim). Por. niżej różnice w rekcji czasowników:
Dudziński | Knapiusz |
płaczę po zmarłym★/ zmarłego (I) | płaczę kogo / zmarłego; płaczę za kiem / abo dla odjazdu |
obowiazuje kogo pod sumnieniem / sumnieniem (I) | obowięzuję kogo przysięgą / szlachectwem /słowem cnotliwem / sumnieniem |
ozywam się komu (wołającemu) / do kogo ('świadczę się kim') (II) | ozywam się komu wołającemu mię / ozywam się do kogo |
płużą tu ryby, płuży tu rybom (I) | płużą tu ryby / pszczoły / abo płuży tu rybom vide chowają się tu |
użalić się nad dolą czyją / doli (I) | użalić się nad kiem |
wysilić się na co / w co (I) | wysilam się, wysila się zboże, drzewo |
Podane przez Dudzińskiego konstrukcje składniowe (z wyjątkiem wysilić się na co / w co oraz rzec do czego) są poświadczone w słowniku Lindego. Bardzo często (szczególnie dotyczy to czasowników z grupy I) leksykograf powołuje się na Zbiór rzeczy… Dudzińskiego.
VII. O wymawianiu słów polskich (s. 13)
Dudziński odnotowuje proparoksytonezę w opozycji do paroksytonezy w wyrazie chrześcian (grupę -ia- interpretuje dwuzgłoskowo) i zwrocie oby cię zabito, także w wyrazach zapożyczonych, np. apelacya, bestya, kronika, Salomon czy Jeruzalem. Uwagi autora nie muszą świadczyć o szerzeniu się paroksytonezy, „formy powyższe były wyjątkami od panującego systemu akcentowego” [Bajerowa 2011 (1964), 109]. Na zmianę akcentuacji słowa zabito w zwrocie Boday cię zābito zwrócili wcześniej uwagę: J.E. Müllenheim, J. Moneta i J. Schlag★. Oni – podobnie jak Dudziński – źródeł zmiany w akcentuacji upatrywali w mowie afektywnej [Topolińska 1961, 216], por. uwagę Dudzińskiego: „gdy się z gniewem mówi” (s. 13). Knapiusz bodaj cię opatruje komentarzem: „absolute seu cum praecisione vox ex affectu erumpens”. Uwagi o akcentuacji znajdują się również w rozdziale XX.
VIII. O niektórych przedsłowiach, abo prepozycjach w złączeniu z innymi słowy (s. 14)
W tym rozdziale autor omawia pisownię przedrostków zakończonych na spółgłoskę: nad-, pod-, ros-/roz-, ob- oraz przedrostka z-/s-. W wypadku nad- zauważa, że przed c, g, s, w -d- można opuścić, pełnoprawne są obie formy: nadgradzam i nagradzam, nadgrobek i nagrobek, nadchudł i nachudł★. W wypadku pod- -d- przed s zanika, ale tylko w słowach: podstrzał, podstrzegam, podstrzegacz, podsłuch, podskakuję, podszczuwam★. O tym, kiedy piszemy ros-, a kiedy roz- decyduje charakter następnej litery (głoski), jeśli to będzie p, wtedy piszemy ros-, przed innymi literami (z wyjątkiem rościągam, rozkazuję i wyrazami pochodnymi) – roz-. Przed śm, św, sy, st „często się z opuszcza”, dlatego jest rozśmieszyć i rośmieszyć, rozświecić i roświecić; rozsypać i rosypać, rozstać się i rostać się. Natomiast przed c, k, p, t „lepiej się pisze na początku s niż z, np. schodzić, skończyć, spycham, strącam niż zchodzić etc.”★, przed innymi z (zburzyć, zjuszyć). Aprobuje pisownię ob- jako o-, czyli obmierzam, obmowa, obcinam jako omierzam, omowa etc. Propozycje Dudzińskiego są bliskie stanowisku Knapiusza, który był zwolennikiem pisowni fonetycznej. W słowniku formy prefiksalne czasowników utworzonych za pomocą prefiksu roz- (przed spółgłoską bezdźwięczną ) są zapisywane jako roz- (rozcieram co, rozsycha się), ros- (rospalam, rospycham, roświeca się co, rośmieszyć kogo, roskazuję) lub ros- / roz- (rosypuje co★/ rozsypuję, rościągam co / rozciągam się).
IX. O słowach obfitujących (s. 14–16)
Definicja tej grupy słów jest bardzo ogólna: „Przez słowa obfitujące rozumiem te, które w tymże znaczeniu, mało się co odmieniają”. Dudziński dzieli je na cztery grupy. Do pierwszej zalicza słowa: skura, struna, pioruny, tłumacz, grunta, munsztuk etc., które „u poetów piszą się i wymawiają przez o lub ó, skóra, strona, pioróny”. W grupie drugiej znalazły się słowa, w których występuje nagłosowe ś zamiast sz, czyli śklanka, śkło, sier(ś)ć wobec szklanka, szkło. Do trzeciej zalicza przymiotniki typu próżen, pełen (relikty dawnej odmiany prostej przymiotnika) używane zamiast próżny, pełny. W grupie czwartej znalazły się ciągi form obocznych, różniących się między sobą wymową, rodzajem gramatycznym, odmianą przez osoby, formantem lub podstawą słowotwórczą. Różnice o charakterze fonetycznym dotyczą np. form: barzo – bardzo, mularz – murarz, ociec – ojciec, pęzel – pędzel, fleksyjnym: głaz (ten) – głaza (ta), kopam – kopię, wstydzę się – wstydam się; słowotwórczym: drewiany – drzewiany, odrzeżek – obrzezek, skrzydlasty – skrzydlaty, zachodni – zachodny.
Tego typu przykłady Knapiusz zaliczył do kategorii abundantia vel variantia Polonica★ (indeks w tomie II, łacińsko-polskim★), w haśle podał 20 przykładów, pięć z nich wymienił także Dudziński: pełny – pełen; prożen – próżny (Knapiusz też: prozny); litość – lutość; opactwo – opacstwo (Knapiusz: opastwo) – opatstwo; kopam – kopię. Wiele innych form obocznych odnotowanych zostało w tomie I słownika Knapiusza, np. drewniany – drzewiany, mularz – murarz, odrzezek – obrzezek, ociec – ojciec, zachodni – zachodny, niektóre tylko w jednej postaci, np. pęzel, barzo, (ten) głaz, wstydzę się, skrzydlasty.
X. O słowach przedłużonych (s. 16)
Słowa przedłużone należy rozpatrywać w opozycji do słów skróconych. Objaśnianie zmian zachodzących w polskich formach za pomocą figur gramatycznych, przejętych z łacińskiej prozodii, miało długą tradycję★. Definicje poszczególnych figur gramatycznych podał Knapiusz w części słownikowej tomu II: prosthesis – „figura grammatica quae literam vel syllabam initio dictionis praeponit” (po polsku: stanowienie, propozycja), epenthesis – „figura poëtica, Donato, literam vel syllabam in medio dictionis interponens” (po polsku: wkładanie), paragoge – „adductio, figura grammatica et poëtica literam vel syllabam fini dictionis addens” (odpowiednik polski niepodany). W indeksie w tomie II pod odpowiednimi hasłami (prosthesis Polonica, epenthesis Polonica, paragoge Polonica) podane są przykłady polskie.
Dudziński wyrazy zestawia parami, na pozycji pierwszej wymienia formę dłuższą, na drugiej skróconą. Różnice pomiędzy formami dotyczą nagłosu (np. oskrzele – skrzele, pokazały – okazały), śródgłosu (np. kolika – kolka, ławica – ława, niobaczny – niebaczny) i wygłosu (np. cudo – cud, hejdyż – hej, tamój – tam). W pierwszym wypadku są rezultatem protezy, w drugim epentezy, w trzecim paragogi. W przestrodze zaznacza, „że te słowa barziej w wierszach uchodzą niż w wolnej mowie”. Szczególnie interesujące są przykłady dodania liter na końcu wyrazu★, gdyż wskazują na słownik Knapiusza jako podstawowe źródło, z którego korzystał Dudziński.
Dudziński | Knapiusz |
3. na końcu np. Idący widziałem etc. Także te: synieć, syrzec, dzbaniec, kawalec etc. Także: pódzi, weźmi, owen, tamój, hejdyż, cudo etc. zamiast pódź, ow, tam, hej, cud. | Paragoge Polonica: Leżęcy pro Leżąc, Syniec, Serzec, Zrzebiec, Dzbaniec pro Syn, Ser, Zrzebię, Dzban; Weźmi, Weź, Podzi pro Podź. |
XI. O słowach skróconych (s. 16–17)
W rozdziale tym – obszerniejszym od poprzedniego – przedmiotem opisu są słowa, które zostały skrócone. Figury gramatyczne, których wynikiem jest skrócenie wyrazu, definiuje Knapiusz następująco: apheresis – „Item figura … quae literam vel syllabam initio dictionis aufert” (po polsku odjęcie), apocope – „Item figura grammatica, literam vel syllabam fini dictionis adimens” (po polsku: ucinanie), syncope – „Item figura Donato Priscian. literam vel syllabam è medio dictionis tollens” (po polsku: omdlewanie, upadnienie zzsiekanie). Kleczewski w ostatnim przypadku pisze o wyrzuceniu liter z pośrodka słów★.
Skrócenia dotyczą nagłosu (by, cęgi, czesny zamiast oby, obcęgi, docześny), śródgłosu (a no, mościwy, jadszy, oczmi zamiast a ono, miłościwy, jadłszy, oczami) i wygłosu wyrazów (dan, dwoj, miłujem, pobyt, pożog, traf zamiast dany, dwojaki, miłujemy, pobycie, pożoga, trafunek). W pierwszym wypadku są wynikiem aferezy, w drugim synkopy, w trzecim apokopy. Z przykładów, które podał Knapiusz pod hasłem syncope Polonica (indeks w tomie II), opatrując je wspólnym kwalifikatorem: „Fateor vulgus ira loquitur, sed tamen usitate loquitur”, w Zbiorze rzeczy… znalazły się: oznał się pro obeznał, pada pro powiada, poczkaj pro poczekaj, połnie pro półdnie vel południe, rzkę pro rzekę, rzkomo pro rzekomo. Słowo me w I tomie słownika leksykograf tłumaczy jako wynik contractum per syncopen pro moje. Przykłady me, twe, mościwy (wobec miłościwy) podaje również Kleczewski★.
XII. O nazwiskach osób i ludzi krajowych (s. 17–18)
Rozdział jest poświęcony antroponimom (imionom) i nazwom mieszkańców krajów i krain. Dudziński przytacza 10 par imion, które są sobie równoważne, kulturowo adekwatne: Andrzej i Jędrzej, Antoś i Antek, Benedykt i Bieniasz, Bonawentura i Dobrogost, Bernard i Bernat, Hieronim i Jarosz, Ignacy i Żegota, Karol i Karzeł, Kunegunda i Kinga oraz Leon i Lew. Wymienia również kilka nazw mieszkańców: Arab, Arabczyk, Arabin; Inflantczyk, Inflant; Moskal, Moskwicin; Rusin, Rusnak, Rusak; Ślązak, Ślęzak oraz Krakowczyk, Krakowianin, Krakowiak, nazwę kraju: Rossya (i rossyjski), Rosieja (i rosiejski), dzielnicy – Śląsk, Śląsko. Nazwy opatruje uwagą: „Z tych słów niektóre już nie są w używaniu, chyba u poetów”. Poświęca też nieco uwagi pisowni łacińskich nazw własnych. Stopień adaptacji tych nazw jest różny, różne były zatem ich konwencje zapisu, „nawet ci sami [pisali] niejednostajnie”, np. Cupido, Kupido, Kupid czy Socrates, Sokrates, Sokrat. Niektórzy naśladując łacinników, zachowują łacińską fleksję nazw w tekście polskim, np. „Musae rzekły”, „Ganimeden porwano”… Sam wolał „naśladować tych, którzy gdzie mogą, składnie na polski język zwyczajem innych słów nakłaniają”. Rozważania kończy uwagą: „Ucho i sposób pisania, ile teraźniejszego wieku autorów, w tym niech będzie przewodnikiem”.
XIII. O słowach nowych (s. 18–19)
W tym bardzo krótkim rozdziale liczącym 9 wierszy Dudziński podejmuje ważną w wieku Oświecenia kwestię neologizmów★. Zdawano sobie sprawę, że warunkiem uczynienia z języka sprawnego narzędzia komunikacji, jest konieczność uzupełnienia słownika polszczyzny. Neologizmy wzbogacały słownik pod względem ilościowym i jakościowym:
Nowość słów, ile jest w języku żyjącym, nie ma być ganiona, aby tylko słowa nie były naganne. Skąpość wyrazów, gładkość, naturalność i nowość rzeczy dają pochop do wynajdowania onych (s. 18–19).
Nowe słowo powinno być adekwatną nazwą dla danej rzeczy, być utworzone od słów dawnych, nie być długie, spełniać warunek godności stylistycznej oraz „łacne do domyślenia”. W sformułowaniu ostatnim można widzieć echa sądu wyrażonego przez S. Petrycego w przypisie (przestrodze) do ody XXX (księga IV) w dziele Horatius Flaccus w trudach więzienia moskiewskiego 1609, będącego parafrazą wierszy Horacego:
Czemu my też nie możemy tworzyć sobie słowa, zwłaszcza w wierszach, których, co mają w sobie, łacno domyślić się każdy może, jako wielorokie, co ma wiele lat [Petrycy 1609, 169].
M.R. Mayenowa określa regułę derywacji podaną przez Dudzińskiego jako rozsądną [Mayenowa 1958, I, 26]. Wyrazami spełniającymi te warunki – zdaniem autora – są: bezkrólewie, czynność, udaremniony i bezstronność. Nie notuje tych słów Knapiusz, dwa z nich: czynność i bezstronność są poświadczone w dykcjonarzu Trotza, wszystkie w słowniku Lindego. Użycia trzech pierwszych słów Linde ilustruje cytatami z drugiej połowy wieku XVIII, pod hasłem bezstronność w podanym cytacie występuje przymiotnik bezstronny („Zabawy Przyjemne i Pożyteczne”)★.
XIV. O słowach ze dwu złożonych (s. 19–20)
W jednym zdaniu poprzedzającym alfabetycznie ułożoną listę wyrazów złożonych, autor zaznacza, że mają te wyrazy większe zastosowanie w wierszu niż w prozie („wolnej mowie”) Wymienia 51 wyrazów: 41 przymiotników i 7 rzeczowników. Jedynym źródłem, do którego odsyłają autorzy opracowania Ludzie Oświecenia o języku i stylu [Mayenowa 1958, II, 142] były poezje Naruszewicza. Po sprawdzeniu dokumentacji użycia wyrazów w słowniku Lindego, następnie w źródłach do tego słownika, okazało się, że autor Zbioru rzeczy… czerpał przykłady z dwu źródeł: dzieła S. Petrycego Horatius Flaccus… (1609) i wierszy A. Naruszewicza, opublikowanych w „Zabawach Przyjemnych i Pożytecznych” (1771–1772). Wskazują na to: postać wyrazów, ich znaczenie, konteksty użycia oraz stopień nasycenia nimi tekstów. W niektórych wypadkach można tylko mówić o inspirowaniu się przez Dudzińskiego formą zanotowaną w źródle. Od strony formalnej parchotręty wobec parchotrętny, wszystkotwory wobec wszystkotworny czy wieleroki wobec wieloroki są różnymi formacjami, czym kierował się Dudziński zastępując jedną formę inną – trudno orzec. Być może uznał je za właściwe, a może sam popełnił błąd.
Wyrazy złożone (połączenia wyrazowe) użyte przez S. Petrycego★: blaskorodne zbroje), dwójmorski Korynt (między dwóma morzami)★, dziworodny (czarnoksięski)★, gwiazdolity trakt (niebo), iskrodmy cerber (ogniem tchnący)★, kozionogi satyr★, listorodne drzewo★, lotnobitny piorun★, morzowładny Neptun, abo wiatr★, nieradowist★, nosostrzały Kupid, iż go strzałami malują★, ogniogore groty (pioruny)★, ogniomiot (ogniem tchnący)★, parchotręty kozieł★, prawdołowca, który subtelnie we wszystkich prawdy dochodzi★, prędkonogi★, pstroogony dzięcioł★, stogłowy cerber★, różnobarwy★, szczepiowiar, który wiarę św. szczepił★, śmiercionosze groty★, trójmiąższy (o trzech głowach)★, trójrodna chimera, iż miała w sobie pół konia, pół niedźwiedzia, pół człowieka★, trójwieki Nestor★, wiekorodny★, winogard★, winomiot★, wieleroki (na wiele lat trwający)★, wszystkoźrze słońce★, zbójcokryty las (gdzie się zbójcy kryją)★.
Wyrazy wymienione przez Dudzińskiego, użyte przez A. Naruszewicza w wierszach:
1) Wiersz radosny, który Grecy z Łacinnikami dytyrambem zowią, z okazji zupełnego ozdrowienia J. Królewskiej Mci★: gałęziorogie sarny, jelenie★, gwiazdolity trakt★, jasnozłoty okrąg (słońce)★, krętopłomienne bełty (pioruny)★, kudłogady poczet★, ogonooki paw★, płaczobojny krokodyl★, płaczorode jędze★, różnokrasy kwiat★, skibokrajny pług★, tysiącznobarwy★, wiekokorzenne drzewa★, wszytkożywny duch (o Bogu)★.
2) O pożytku z nauk nagrodą w kraju rozkrzewionych. Wiersz z okazji odebranego numisma z rąk Jego Królewskiej Mci Pana Mojego Miłościwego★: gwiazdosiężna góra★, wszystkotwory przemysł★, wiatropłodny miech kowalski★.
3) Do ojczyzny z okazji niesłychanego przypadku Jego Królewskiej Mości★, Pacierz staruszka. Sielanka★: krwawożyrca wilk★.
4) Wiosna. Pasterka★: koziostopy satyr★.
Niektóre wyrazy miały w języku artystycznym dłuższą, niektóre krótszą historię. Wskazanie na dzieło Petrycego, z którego zaczerpnął Dudziński wyrażenie kozionogi satyr czy przymiotnik różnobarwy, nie wyklucza jako źródła inspiracji poezji Naruszewicza. Obu określeń użył poeta w odach, pierwszego w Zabawa moja★, drugiego w Do malarstwa★.
Nagromadzenie nowych neologizmów w Wierszu radosnym było zamierzeniem świadomym, usprawiedliwionym wzniosłym, patetycznym charakterem dytyrambu, o czym informuje przypis do tekstu:
Wiersz ten z natury swojej powinien być szumny, różnorymny, nowych słów wiele mający: tak jako o nim Horacyusz pisze, wspominając Pindara w Odzie 2 Księgi 4★.
W roku 1773 ukazały się drukiem w dwu tomach nowe tłumaczenia (część z nich była opublikowana wcześniej) wierszy Horacego★, niektóre z przytoczonych słów się też w nich pojawiają. Czy przykłady słów złożonych podane przez Dudzińskiego pochodzą z tego tomu? Porównanie słownictwa użytego przez Petrycego z tym, które występuje w tym tomie, w zasadzie wyklucza taką możliwość. Por. przykłady: Petrycy – dwojmorski Korynt, w tomie I z 1773: „inni Korynt dawny/ Dwojgiem morza oblany”, s. 37 (Józef Koblański), „Korynt miedzy morzem dwoim”, s. 40 (Józef Epifani Minasowicz), „Niech inni chwalą Efez, lub Korynckie mury”, s. 41 (Franciszek Kniaźnin), Petrycy – noszostrzały Kupido, w tomie I z 1773: „I bożek krwawym co na głazie strzały/ Ostrzy w zapały, s. 222 (Onufry Korytyński), „I synek srogi, na te twoje dzieje/ Śmiejąc się, ostrzy gorejące strzały”, s. 223 (Józef Koblański), „Srogi Kupido, co swe groty znacza”, s. 224 (Adam Naruszewicz). W edycji z 1773 r. trafiają się przymiotniki złożone, które wystąpiły w wierszach Naruszewicza opublikowanych w „Zabawach Przyjemnych i Pożytecznych”, np. w tłumaczeniach J. E. Minasewicza („Saturn w gwiazdolitym gmachu”, I, s. 248) czy F. Kniaźnina („Bezbożnym niechaj puszczyk smutnowrogi/ Huczy’, t. II, s. 177; „Krętopłomiennej z siebie pozbyć Etny”, t. II, s. 47; „Albo pstrzyć głowę kwiatem różnokrasem”, t. I, s. 26).
Omawiane wyrazy złożone weszły do słownika Lindego. 20 przymiotników opatrzył leksykograf kwalifikatorami: **, poet.★, wskazującymi na ich poetycki charakter: gałęziorogi (poet.), gwiazdolity (poet.), **kudłogady, **lotnobitny, **morzowładny, **płaczobojny, **płaczorody, **pstroogony, **skibokrajny, **smutnowrogi, **szczepiowiar, **stogłowy, **trójmiąższy, **trójrodny, **tysiącznobarwy, **wiatropłodny, **wiekokorzenne, **wiekorodny, **wodoszumny, **zbójcokryty, 5 zaliczył do słownictwa archaicznego★: *iskrodmy, *ogonookie, *prawdołowca, *śmiercionoszy, *winogard. Niepoprzedzone żadnym kwalifikatorem – mimo ich poetyckiego charakteru – są: blaskorodny, dwójmorski, dziworodny, gwiazdosiężny, jasnowłosy, kozionogi, koziostopy, krwawożerca, krętopłomienny, listorodny, ogniogory, prędkonogi, różnobarwy, różnokrasy, szerokolistny, wieleroki, winomiot, wszystkotwory, wszystkoźrze, złotorodny. Do wyrazów, które nie są hasłami/podhasłami w słowniku Lindego należą: nieradowist (przykład zanotowany pod: radowist), ogniomiot (jest podhasło: ogniomietne, objaśnione za Dudzińskim ‘ogniem tchnące”), nosostrzały, parchotręty (jest parchotrętny), trójwieki (przykład wymieniony pod: trójwieczny), wszystkożywny (jest wszystkożywy).
Słowem, które w słowniku Lindego ma metrykę XVI-wieczną, jest prędkonogi, XVII-wieczną, ale nie zostały użyte w dziele S. Petrycego i nie są notowane w słowniku Knapiusza: płaczorody i śmiercionoszy. Zbiór rzeczy… jako jedyne źródło wymienia Linde w podhasłach: pstroogony, tysiącznobarwy, wiatropłodny, wszystkotwory, wieleroki, wszystkożywy. Wyraz pstroogony występuje w dziele Petrycego, wieleroki (wobec wieloroki w Horatius Flaccus…) należy uznać za neologizm Dudzińskiego, pozostałe przykłady pochodzą z poezji Naruszewicza.
Słownik Knapiusza notuje tylko pięć z wymienionych wyrazów: kozionogi, prędkonogi, szerokolistny, wodoszumny i złotorodny, nie notuje jednak połączeń typu: kozionogi satyr, wodoszumny strumyk, złotorodna góra.
XV. O słowach pochodzących★(s. 20)
W rozdziale wymienione zostały wyrazy pochodne od słów: błoto, loch, lipkość★, list, marmur, miara. Od błoto pochodzą: błociany, błotny, błocę, od lipkość – lipki, lepisty, lipnę, lipnieję się, od list – liściowy, liściany, liścisty (liścia pełny), od loch – lochowanie, lochowatość, lochowany, lochuję, lochowato, od miara – mierzę, miernik, mierniczy, mierny, miernicki, mierność, miernicze, mierniczne★. Wszystkie przykłady są poświadczone w słowniku Knapiusza pod odpowiednimi hasłami. Rozdział kończy uwaga, że nie od każdego słowa można tworzyć wyrazy pochodne (np. od okno – oknuję).
XVI. Słowa niektórym tylko rzeczom służące (s. 20–21)
Przedmiotem rozważań czyni Dudziński nazwy dźwięków wydawanych przez zwierzęta, człowieka, wiatr, wodę i różne przedmioty. Podstawowy wykaz słów ułożony jest alfabetycznie: na pierwszym miejscu znajduje się bocian (nosem glegoce, glekoce), listę zamykają żurawie (krerają) i zająkliwy (momoce, bełkoce). W osobnej grupie zostały wymienione rzeczowniki, będące nazwami czynności wydawania dźwięków (broni szczęk, żurawi kreranie) oraz nazwy związane z byciem ciężarną i wydawaniem na świat potomstwa (niewiasta źległa, porodziła, powiła; suka, wilczyca szczenna, oszczeniła się). Przykłady te w większości czerpie Dudziński ze słownika Knapiusza. Porównaj:
Dudziński | Knapiusz |
Bocian nosem glegoce, glekoce | Glekoce bocian nosem |
Dzban stłuczony abo garnec szczęka, głucho brzmi | Szczęka garniec / dzwon... nie brzmi / głucho brzmi |
Garnek (wrzący) abo w garku glegoce, glekoce | Glegoce garnec wrzący / klekoce w garncu |
Ryba beble, pluska ogonem |
Beble w wodzie / beble ryba Plusk / ogon rybi Plusk ... A ona (ryba) w-wodę ogonem plusk |
Żurawie krerają | Krerają żorawie |
Żurawi kreranie | Kreranie / krzyk gęsi / żorawi |
Owca, kotka, niedźwiedzica, zajęczyca kotna, okociła się | Okociła się owca vide Ocieliła się |
XVII. O słowach różne znaczenie mających (s. 21–26)
Dudziński zwraca uwagę na trzy grupy słów, które mają różne znaczenia★. Są to: rzeczowniki odczasownikowe, które oznaczają czynność i rezultat czynności (np. budowanie picie, śpiewanie★), przymiotniki ze znaczeniem czynnym lub biernym (np. łakomy, łowny★), oraz słowa mające znaczenie dosłowne (właściwe) (np. partacz ‘starych rzeczy poprawiacz’) i metaforyczne (niewłaściwe) (np. partacz ‘niedoskonały w czymkolwiek’). Wyrazy i ich objaśnienia – poza kilkoma wyjątkami – są wzięte ze słownika Knapiusza. Słowa mające metaforyczne znaczenie opatruje leksykograf kwalifikatorem: tr. = translate (przenośnie), np. barszczyk – ‘ni pachnie, ni śmierdzi’, borguję – ‘folguję komu’, łacina – ‘strofowanie’. Dudziński zachowuje postać hasłową wyrazów i zwrotów ze słownika Knapiusza z jednym wyjątkiem. Chodzi o zwrot kipi się lud z miasta, w słowniku Knapiusza jest: sypie się lud. Modyfikuje nieco formuły (dotyczy to formy i treści) objaśniające znaczenie wyrazów. W Zbiorze rzeczy… jest skubię się ‘leniwo się ubieram’, przesypuję ‘za drogo płacę’, przyświecam ‘podszczuwam’ oraz pęcherz ‘o małym i złym’, natomiast Knapiusz pierwsze słowo objaśnia jako ‘burdam’ (= kustram się), drugie – ‘drogo co kupić’, trzecie – ‘poduszczam, pochlebiam’, w wypadku pęcherza objaśnienie zostało podane w języku łacińskim: hominem paruum praesertim tumidum et indignabundum.
Wyrazy partacz (= łatacz, wiotesznik – z czeskiego) i podkop (= suffossio, fossura) w słowniku Knapiusza mają znaczenie konkretne. Ich znaczenie przenośne odnotowane zostało w słowniku Lindego. Linde – za Dudzińskim – definiuje partacza jako ‘niedoskonałego w czymkolwiek’, użycie wyrazu ilustrowane jest cytatami z dzieł I. Potockiego i J. Jakubowskiego (1775). Przykłady użycia wyrazu podkop w znaczeniu ‘dół pod kim kopany’★ – podane przez Lindego – pochodzą z Przypadków Telemacha…, w tłumaczeniu A. Trotza (wyd. I, Lipsk 1750), „Zabaw Przyjemnych i Pożytecznych” (1773, t. VII, s. 376) i Mów Jerzego Ossolińskiego (w przekładzie Józefa M. Ossolińskiego, Warszawa 1784, s. 61). W indeksie w tomie II słownika Knapiusza ta kategoria słów objęta jest nazwą: ambiguae vocem Polonicae et polysemae (= dwojakiego rozumienia i wieloznaczne).
Rozdział zamyka alfabetycznie ułożony słowniczek 75 wyrazów, mających różne znaczenia (np. przy słowie siewka podane jest jedno znaczenie ‘gra taka kałkułów’). Znaczenia są numerowane. Wszystkie wyrazy notuje słownik Knapiusza, nie wszystkie znaczenia są w nim poświadczone, jak np. bursak w znaczeniu ‘muzyk’ (jest ‘współmieszkaniec’)★, grobowiec – ‘nagrobek’ (jest ‘co groby odziera’), konwirsz – ‘nawrócony do wiary’ (jest ‘laik zakonny’), kunszt – ‘rzemiesło’ (jest ‘żart, igrzysko’), oklektany – ‘pospolity, wszystkim wiadomy’ (jest ‘przyzwyczajony do niewygód, do etc.’). Wszystkie znaczenia natomiast są poświadczone w słowniku Lindego, ich użycia ilustrowane są cytatami z II połowy wieku XVIII (oklektany w zn. ‘pospolity’ i konwirsz ‘nawrócony do wiary’ tylko ze Zbioru rzeczy…). Wyraz grobowiec w znaczeniu ‘grób’ notuje Trotz, hasło jest opatrzone kwalifikatorem słowo poetyckie albo krasomówskie★. Słowniczek zamyka Dudziński uwagą o polisemicznych nazwach zwierząt, np. królik (w słowniku Knapiusza – ‘zwierzę’ i ‘ptak’). Zaznacza, że tego typu nazwy uwzględnił w rozdziale XXI.
XVIII. O dawnej polszczyźnie (s. 26–27)
Uzasadniając potrzebę korzystania z zasobów leksykalnych dawnej polszczyzny, przytacza Dudziński cytat z przedmowy Dawida Pilchowskiego do tłumaczenia dzieła Salustiusza O wojnach z Katyliną i Jugurtą (Wilno 1767):
Nie widzę […] za co byśmy się starożytnych słów polskich tak barzo wypierać mieli★: owszem trzeba, abyśmy je (wyjąwszy owe cierpkie i nieokrzesane, i rzadko od którego ze starych Polaków używane) czytaniem starożytnych ksiąg sobie oswoili. Bo jeżeli odrzuciwszy, jako słuszno jest, dzikie i przywoźne makaronizmy, słów nowych, natężenie polskie mających nie dostarczamy; gdyż to tego trzeba powszechnej wziętości, a starożytnych też makaronizmami przez lat wiele zagrzebionych wskrzesać nie zechcemy, musim koniecznie zubożyć ojczysty język i do tej szczupłości przyprowadzić, iż onym obce księgi, na czym narodowi naszemu wiele zależy, dostatecznie★ tłumaczyć (ba ani co innego pisać – wtrącenie – M.D.) nie podołamy.
Uwagę autora zwracają te dawne wyrazy, których postać pisowniana, fonetyczna, morfologiczna uległy zmianie. Dawne wyrazy zestawia ze współczesnymi. Komentarz odautorski jest bardzo oszczędny, pojawia się tylko przy niektórych nazwach. Podane przykłady zaświadczają o:
– zaniku oznaczenia w pisowni unosowionego a przez ą (mąm, sąm, pąn, Jąn wobec mam);
– asynchronicznej wymowie samogłoski nosowej -ǫ w wygłosie (z tobom, sobom wobec z tobą, sobą)★;
– zaniku liczby podwójnej (pódźwa, pódźta wobec pódźmy, pódźcie; naju, waju wobec nasz, wasz);
– zaniku końcówki -ej w odmianie niektórych rzeczowników miękkotematowych (z Sycylijej, familijej, braciej, księżej wobec z Sycylii, familii, braci, księży);
– upowszechnieniu końcówki -im w odmianie przymiotnika (głębokim wobec głębokiem, uniżonem, mądrem);
– zastąpieniu archaicznej formy biernikowej zaimka gi (= ji) przez go;
– zmianach we fleksji przymiotnika i zaimka związanych z kształtowaniem się kategorii męskoosobowości/niemęskoosobowości (zastąpieniu w mianowniku lm. historycznie uzasadnionych form zaimków i przymiotników typu naszy ludzie, najuczeńszy mężowie przez nasi, najuczeńsi; zaniku w mianowniku lm. zaimków twardotematowych form rodzaju żeńskiego ony, ty (zabawy) i upowszechnieniu one, te);
– zastąpieniu -ch przez -m w formie abych;
– wychodzeniu z użycia przysłówków odprzymiotnikowych z przyrostkiem -e: braterskie, ojcowskie, barbarzyńskie (wobec po bratersku);
– upowszechnieniu prefiksu naj- w stopniu najwyższym przymiotników (namilszy, namędrszy wobec najmilszy).
Do tego należy dodać zmiany (fonetyczne, fleksyjne i słowotwórcze) zachodzące w formach wyrazowych, objaśniane aferezą (np. ej, ki zamiast jej, jaki), apokopą (srog, iza, dwój zamiast srogi, izali, dwojaki) i synkopą (półnie, zjał zamiast południe, zjadł). Z wyjątkiem iza i dwój, podane przez Dudzińskiego przykłady pojawiają się w indeksie w tomie II słownika Knapiusza pod hasłami: apheresis Polonica (ki, ka pro jaki, jaka, ej pro jej, dałem jej); apocope Polonica (srog pro srogi); syncope Polonica (z-iął pro zdjął, połnie pro półdnie vel południe). W tomie I (polsko-łacińsko-greckim) pod hasłem iza jest izali.
Wśród wymienionych przez autora archaizmów leksykalnych są: chrobry (‘pyszny’), ksiądz (‘książę’) oraz gniezdo, gniazdo (‘Gniezno’). Dwa z tych wyrazów już Petrycy uznał za archaizmy:
Patrz, jak się od starych Polaków język barzo odmienił do naszych czasów. Co przedtym mówiono Chobry, teraz mówią pyszny: a drudzy nie wiedzą, co jest Chobry. Także o inszych słowach rozumiej: Gniezdo, Gniazdo, teraz Gniezno [Petrycy 1609, 169].
O tym, że książę „po staremu w konstytucyjach” był nazywany księdzem, informuje słownik Knapiusza. Ponieważ żywy język ulega nieustannym zmianom, jedne wyrazy wychodzą z użycia, pojawiają się nowe, zalecał ostrożność w używaniu archaizmów. Przyjmował możliwość wystąpienia niektórych z nich w wierszach. Najlepiej dawne słownictwo zachowało się w mowie wieśniaków. Wartość artystyczną archaizmów w epoce klasycyzmu porozbiorowego najmocniej podkreślał Kazimierz Brodziński [Maćkowiak 1966, 167].
XIX. O makaronizmach i o mowie mieszanej (s. 27–28)
Makaronizmami dla autora Zbioru… są „słowa nie właściwie polskie, ale już z greckiego, lub z łacińskiego lub innego języka wzięte”. Wskazuje na Index rerum insigniorum G. Knapiusza (hasła: Polonicae dictiones à Latinis sumpta, Polonicae dictiones è Graeca origine) jako aktualne źródło wiedzy o latynizmach i grecyzmach w języku polskim. Powołuje się też na jego sąd, zamieszczony pod spisem wyrazów pochodzenia łacińskiego, co do zakresu użycia słów łacińskich: „nie wszystkie te słowa mają być używane, jako rodowitym Polakom nieznajome, zwłaszcza gdy inne są dobre polskie”★. Przytacza też wywody Knapiusza (choć bez wskazania źródła) o mowie mieszanej★, podaje jego przykłady i uzasadnienie, w jakich sytuacjach możemy użyć słów łacińskich:
Mowa zaś mieszana, kiedy słowa polskie z łacińskimi mieszane bywają, np. To ad amussim być nie mogło, tylko pro una vice, a tak per consequens etc. Są jednak niektóre okoliczności, w których możemy użyć tego sposobu, naśladując w tym Rzymian, w swojej mowie greczyzny używających. Takie są: gdy abo nie mamy wyrazów polskich i choćbyśmy wyrazili, nie zrozumiano by nas, abo gdy nie chcemy, aby nas wszyscy rozumieli: abo gdy o takich rzeczach mówić przychodzi, których ojczysty wyraz obraziłby uszy. Szpetne bowiem rzeczy, obcym językiem wyrażone, nie tak się szpetne wydają.
W ocenie Dudzińskiego moda na mowę mieszaną minęła (cale już nie jest w modzie). Przestrzegał przed używaniem „w mowie do słuchaczów”★ rozpowszechnionych łacińsko-polskich powiedzeń (np. Per fas et nefas, byle było u nas), które w języku potocznym (codziennym) „jakokolwiek mogą ujść”.
XX. O słowach zepsowanych, abo barbaryzmach polskich (s. 28–32)
Do barbaryzmów★ polskich zalicza „te słowa, których dobrze piszący po polsku nigdy nie używają, ani używali, i owszem im cale są niewiadome”. W punkcie 1. znalazły się słowa, które powstały: „Odmianą słowa czy to przydając, czy ujmując, czy na koniec zamieniając litery abo sylaby” (s. 29), w 2. „Niezachowaniem generis, a zatem deklinacyi”, w 3. „Nie zachowując akcentu [= znaków diakrytycznych – W.D.-Z.] nad literami tak w pisaniu, jako też w mówieniu” (s. 30), w 4. „Prędkim wymawianiem” (s. 30–31) oraz w 5. „Słowa żadnego do polskich podobieństwa nie mające abo choć polskie, ale w inszym zgoła znaczeniu” (s. 31–32). W punktach 1. i 5. autor zamieszcza wykazy słów źle wymawianych lub złych (niepoprawnych)★, podając obok każdego z nich formę właściwą. W punkcie 2. podaje przykłady wyrazów, które charakteryzują się wahaniami w zakresie rodzaju gramatycznego (niektóre zmiany są uzasadnione czynnikami fonetycznymi), co pociąga za sobą zmianę paradygmatu, w 3. omawia błędy w wymowie wyrazów, polegające na zachwianiu historycznej oboczności samogłoska ścieśniona – jasna (o – ó, e – é), spółgłoska twarda – miękka (s – ś, ż – ź), w 4. jedno zdanie poświęca błędom w akcentowaniu wyrazów. Wśród wyrazów podanych przez autora ocenie poprawnościowej są takie, które naruszają normy poprawności fonetycznej (np. osimnasty zamiast ośmnasty), fleksyjnej (np. zielona piec: w piecy, za piecą zamiast w piecu, za piecem czy topol zamiast topola), słowotwórczej (np. żeniec zamiast żeńca) i stylistyczno-leksykalnej (np. miesiąc zamiast księżyc). Wiekszość z podanych przez autora wyrazów ocenianych jako niepoprawne to regionalizmy północnokresowe. Sa wśród nich regionalizmy fonetyczne (np. chitry wobec chytry, uwięczam wobec uwięńczam czy surowa łuczywa wobec surowe łuczywo), morfologiczne (np. rzeczowniki: ptaszka, piec, krama, których rodzaj gramatyczny nie jest zgodny z ich rodzajem w języku polskim) i leksykalne (np. sysun wobec osesek czy drywotnia wobec wiorzysko (= drewutnia))★.
Rozdział kończą dwie przestrogi, w których autor wyraża akceptację dla słów dobrych polskich, nienotowanych w słownikach (gdyż przeznaczone one były do nauki języki obcych), oraz słów obcych nazywających realia niepolskie. Do tych ostatnich zalicza np. nazwy godności z Wielkiego Księstwa Litewskiego (ciwun, horodniczy), przedmiotów nieznanych w Polsce (duha [= kabłąk nad chomątem], hołoble [= dyszle podwójne do zaprzęgania jednego konia], wicina [= statek rzeczny], osiec [osieć = suszarnia chmielu]), urzędów cudzoziemskich (graf, komes, mandaryn, satrapa), zwierząt, drzew, ziół, „korzeni zamorskich” (np. rafinet [?], rhu-barbarum [= rabarbar], thebu [= Thea borea]★). Wymienia tu też słowa ruskie, których jest dużo w języku polskim, a używane są zwłaszcza przez poetów. Są to: hledzę, wielmi, zabywam, sobaka, chać, chata, duszno, hołubek, sierdzity, sierdzę się, horuję, małojec, nieduży (niesilny), odzieża, chwost, mać, mir etc. „Rzecz znamienna: w dobie polskiego Oświecenia widać wyraźnie znacznie większy liberalizm wobec zapożyczeń z języków słowiańskich niż jakichkolwiek innych” [Stasiewicz-Jasiukowa 1987, 61]. Wynikało to z kilku przyczyn, m.in. z przeświadczenia o dawności języka ruskiego, z przekonania, że reprezentuje stan najstarszy, najbliższy słowiańszczyźnie, a ze względu na pochodzenie od jednego wspólnego przodka – języka słowiańskiego – slawizmy były dla Polaków „czytelniejsze niż np. germanizmy czy galicyzmy” [Maćkowiak 2001, 116].
Wśród wyrazów zaliczonych przez Dudzińskiego do rutenizmów są nie tylko zapożyczenia z języków ruskich, lecz także archaizmy, które zapewne dłużej utrzymywały się w regionalnej odmianie polszczyzny (chwost ‘ogon’, horować ‘biedować, harować’★, wielmi ‘bardzo’), pod wpływem kontaktu z językami wschodniosłowiańskimi. Z wymienionych przez Dudzińskiego rutenizmów w pracach poświęconych zapożyczeniom wschodniosłowiańskim w XVI w. zostały odnotowane: chać ‘chałupa’, mołojec ‘młodzieniec; zuch’ i sobaka [Minikowska 1980], w XVI i XVII w.: chać , chata, chwost, mołojec, mir ‘lud’, odzieża ‘odzienie’, sobaka i wielmi [Hrabec 1949].
Nie jest zapewne rzeczą przypadku, że wśród słów ruskich, które wymienił Dudziński, są wyrazy użyte przez S. Petrycego: hledzić ‘spoglądać’★, hołubek ‘gołąbek’★, sierdzisty★, sobaka★lub zabyć ‘zapomnieć’★oraz przez Naruszewicza: sobaka★czy mołojec★. Wyrazy duszno (tu/mi), mać, nieduży ‘słaby’ i sierdzę się ‘gniewam się’ notuje Knapiusz.
XXI. Słowa niepospolite, abo nie każdemu dobrze wiadome (s. 32–75)
Zamieszczony w tym rozdziale obszerny słownik (s. 33–75) jest poprzedzony sześcioma uwagami. Wśród słów niepospolitych – przeciwstawiających się normie ogólnej znajomości wyrazu literackiego★– Dudziński wyróżnia: 1) wyrazy już niezwyczajne, które w wierszach uchodzą★, jak: almaryja [= szafa], arkabuz [= muszkiet] i krzeska★[= strzelba (iż krzesi ogień)], 2) współcześnie używane, „ale nie przez wszystkich”, jak: bałuch [= huk, odgłos], bałak [= np. na bałuku leść, raczkiem], brzechwa [= strzała bez żeleźca], momot [= zająkliwy], 3) poetyckie, jak: dzianet [= piękny koń] i 4) „których z sensu łacno się domyślić możno: ale insza jest rzecz rozumieć, a insza mieć je w używaniu, które i do okrasy mowy, i do wyrazów rzeczy nie mało pomagają”. Dwukrotnie zatem autor wymienia słowa zarezerwowane dla poetów. Słowa te w słowniku Lindego nie są opatrzone kwalifikatorem poetyckie, dwa z nich (almaryja i arkabuz) leksykograf uznał za archaizmy. Haseł dzianet i bałuch nie ma w słowniku Knapiusza; dzianet poświadczony jest w drukach od XVI wieku, bałuch od XVII. Słowo dzianet – co może być istotne w kontekście wcześniejszych rozważań o wyrazach złożonych – zostało użyte przez Petrycego w przekładzie Ody III★. W uwagach dodanych na końcu, autor wyjaśnia, że uwzględnił tylko te nazwy ryb, drzew, ziół i kamieni, „których wiadomość pożyteczna być się zdała”, a gdyby okazało się, że ich czytelnik nie znalazł w tym rozdziale, odsyła do rozdziału XVII.
Dudziński – jak pisze Zdzisława Kopczyńska – przyznaje zatem:
tylko poetom prawo do korzystania z niektórych typów wyrazów lub wyjaśnia, iż niektóre rodzaje wyrazów są tylko w wierszu używane […] przez pierwszy etap Oświecenia przewijała się myśl, iż oratorstwo i poezja czy poezja tylko, mogą korzystać z wyrazów i wyrażeń rzadszych, bardziej wyszukanych, mniej potocznie używanych, a zatem trudniejszych. Nie można jednak z tych słownikowych kwalifikacji odczytać jakiejś zasady wartościującej słownictwo retoryczne i poetyckie w porównaniu do słownictwa innych rodzajów wypowiedzi [Kopczyńska 1976, 25].
W uwagach dodanych na końcu, autor wyjaśnia, że uwzględnił tylko te nazwy ryb, drzew, ziół i kamieni, „których wiadomość pożyteczna być się zdała”, a gdyby okazało się, że ich czytelnik nie znalazł w tym rozdziale, zalecał szukać w rozdziale XVII. Słowniczek wyrazów niepospolitych zawiera 1378 haseł★.
***
Podręcznik ukazał się w roku 1776, sześć lat wcześniej wyszła drukiem pierwsza gramatyka języka polskiego napisana po polsku, dwa lata później wydana została Gramatyka dla szkół narodowych na klasę I Onufrego Kopczyńskiego. O położeniu przez autora nacisku na właściwy dobór słownictwa (szczególnie w wierszach) z pewnością zadecydowały dwa fakty: potrzeby dydaktyczne i kontakt z regionalną odmianą polszczyzny, która – jak wynika z podanych przez autora (zasłyszanych zapewne) przykładów – różniła się znacznie od polszczyzny ogólnej.
Oczywistą jest rzeczą, że wykroczenia przeciw poprawności językowej zdarzały się częściej w szkołach prowincjonalnych niż warszawskich, częściej w prowincjach językowo mieszanych niż rdzennie polskich. Nic też dziwnego, że w środowisku litewsko-białoruskim zrodził się pierwszy polski poradnik językowy… Nieduża ta książeczka dowodzi, jakie kręgi zatoczyła w drugiej połowie XVIII w. świadoma kultura językowa i podejmowane dla jej ugruntowania wysiłki [Taszycki 1953, LXXVI].
Ze względu na zakres wskazówek poprawnościowych, zawarte w dziele słowniczki, Zbiór rzeczy… miał charakter poradnika leksykalno-gramatycznego, dawał ogólne informacje o systemie gramatycznym polszczyzny★. Dziełem, które wpłynęło zarówno na układ treści (jeśli chodzi o kwalifikowanie słownictwa czy objaśnianie mechanizmu zmian językowych), jak i dobór przykładów, był słownik G. Knapiusza. Drugim źródłem starodawnym, z którego Dudziński czerpał słownictwo i objaśnienia znaczeń wyrazów, była parafraza wierszy Horacego autorstwa S. Petrycego. Korzystał też Dudziński ze współcześnie wydawanych tekstów, publikowanych w „Zabawach Przyjemnych i Pożytecznych”. Uzasadniając swoje racje odwoływał się do wypowiedzi o języku A. Naruszewicza i D. Pilchowskiego.
Dzieło miało tylko jedno wydanie★. Onufry Kopczyński we Wstępie do Przypisów na klasę drugą wymienia Dudzińskiego jako tego, który zebrał słowa, których brakowało we wcześniejszych słownikach (np. G. Knapskiego, A. Trotza czy M. Volckmara), „a do wyszukania więcej pokazał obfite źrzódło w starodawnych księgach polskich” [Kopczyński 1780, 5]. Feliks Bentkowski w swojej Historii literatury polskiej wymienił Dudzińskiego wśród autorów piszących o języku polskim, napisał o nim: „Autor pozbierał słowa z rozmaitych pisarzy i poukładał je niby w słowniczki, jako to: wyrazów różne znaczenia mających, makaronizmów, słów skróconych, składanych, zepsowanych i słów niepospolitych albo nie każdemu dobrze wiadomych” [Bentkowski 1814, 198]. Ocenę Bentkowskiego powtarza Józef Kazimierz Plebański [1862, 545-546], przy czym postrzega zbiory słów Dudzińskiego w kontekście dwóch później wydanych słowników Ignacego Włodka★i Franciszka Jezierskiego★. Te pomniejsze prace słownikarskie z końca XVIII w.★stały się zwiastunem wielkiego przedsięwzięcia leksykograficznego, którym był słownik Lindego [Rudnicki 1956, 27]. Wart podkreślenia jest fakt, że Zbiór rzeczy… znalazł się wśród 12 najważniejszych dzieł gramatycznych z lat 1741-1839, wymienionych przez M. Rudnickiego [1956, 4]. O polskich terminach gramatycznych polskich użytych przez autora gramatyki pisze Koronczewski, podkreślając brak słowotwórczych nowości [1961, 37]. Przykłady odwołań Dudzińskiego do słownika Knapiusza (do t. I i II) podaje Puzynina [1961, 146-147, 212]. Dla współczesnych badaczy historii języka polskiego Zbiór rzeczy.. jest źródłem wiedzy o języku polskim: normie polszczyzny ogólnej, języku artystycznym i polszczyźnie północnokresowej w II połowie XVIII wieku [Topolińska 1961, 132-133; Bajerowa 2011 (1964), 36; Klemensiewicz 1974, 607; Kopczyńska 1976, 25; Kurzowa 2006 (1993), 235, 590 i nast., Maćkowiak 2001, 94, 100 i nast.]★.
Zbior Rzeczy Potrzebnieyszych Do Wydoskonalenia Się W Oyczystym Języku Służących
Do Czytelnika
Niewielu podobno znajdziemy ani tak doskonałych w polszczyźnie, którzy by wszystko prawie wiedzieli, ani tak nieświadomych tego języka, których by wszystkiego uczyć potrzeba. Najwięcej jest takich, co śrzodek miedzy temi trzymają. Wszystkim dogodzić cale rzecz nie podobna. Bo abobym nowe słowa pisał, na co się podjąć nie mogę, i choćbym to uczynił, niewiele by co ważyło: abo musiałbym się bawić świadomemi rzeczami, co bez wątpienia niejednemu sprawiłoby tęsknotę. Więc całą pracą moję na to tylko obróciłem, aby z niej korzystali ci najbardziej, którym nie tak się uczyć po polsku, jak raczej douczać się potrzeba. A tak obrałem sobie raczej wielom się podobać niż dbać na przymówki i nieukontentowanie niewielu.
Przez potrzebniejsze rzeczy rozumiem tu owe, o których podobno wielu nie słyszało. Z tych jedne są i teraz w używaniu u biegłych zwłaszcza pisarzów i rymotwórców: drugie już są prawie zagrzebane, które tym umysłem przełożyłem, nie iżbym miał wolą ich z prochu dobywać, ale aby dawne księgi czytający jakiekolwiek mieli oświecenie. Wszakże przestrzegam, iż nie wszystkie słowa, które nam zdają się nie być w używaniu, są w rzeczy samej takiemi. I owszem, barzo wiele jest pięknych słów, o których my zgoła nie wiemy i nigdyśmy nie słyszeli. Co skądby pochodziło, słuchajmy naszego polskiego Tacyta, którego imienia i dla głośnej jego na cały świat polski z mądrości swej sławy, i dla uszanowania jego osoby nie wyrażam.
"Samiśmy winni temu (mówi ten wielki mąż), że nasz język poszedł w zaniedbanie tak dalece, że rzadko kto dobrze onym mówi w potocznych rzeczach, dopieroż pisze co poważnego w wolnej czy li wiązanej mowie. Umiemy to tylko z języka naszego, cośmy się w domu, w szczupłym barzo osob do nas należących, piastunek, służalców albo czeladnej prostoty obrębie nauczyli. Biorąc dalsze ćwiczenie groźna zwierzchność po łacinie, choć lada jako, albo innymi obcemi językami mówić i pisać surowie przykazuje: do tego rozmowy dziecinnemu wiekowi przyzwoite, nie wkraczając w głębokie nauk tajemnice, przestają na tym tylko, co płochość lub potrzeba wyrażać każe. W palestrach koronnych pełno dzikiej łaciny, w litewskich ruszczyzny; żołnierze, rzemieślnicy najwięcej zażywają słów obcych: celniejsi biorą za chlubę obcą mową mówić, już przez grzeczność dla znajdujących się przy nich cudzoziemcow, już chcąc się różnić od niższych; po klasztorach osobność i milczenie zapominać prawie języka każe: rzadko kto księgi polskie czyta, daleko barziej one pisze albo je pisać umie, przygotowanym będąc pierwiej do pisania czytaniem autorow starożytnych, wybraniem z nich pięknych wyrazów, szykowaniem słów. Jakimże sposobem możemy się popisywać z umiejętnością języka macierzyńskiego? Gadać umiemy, pisać i mówić rzadko kto z nas umie, a to z własnej, jakem wyżej powiedział, winy, że sobie szczególnej nauki w wydoskonaleniu się w ojczystym języku przez czytanie i rozmyślanie nie czyniemy".
Nie wiem zaiste, komu by te słowa oczu otworzyć nie miały! Ja, co się tycze moich rzeczy, wybierałam je z jak najlepszych autorów, jakich tylko mieć mogłem. Co jeżeli ta praca moja za nieużyteczną będzie osądzona: przynajmniej ten będę miał pożytek, że komu dam pochop do wydoskonalenia tak pożytecznego dzieła, z którego by i drudzy, i ja sam bardziej oświeceni zostali.
Transkrypcja: Wanda Decyk-Zięba