Dawne ortografie, gramatyki i podręczniki języka polskiego
Andrzej Kopczyński urodził się 30 listopada 1735 roku w Czerniejewie w Wielkopolsce. Od dziecka uczył się w szkołach pijarskich – najpierw w Warszawie, a następnie w Podolińcu. W wieku siedemnastu lat wstąpił do zakonu pijarów, gdzie przyjął imię Onufry [Wójcicki 1862], a po odbyciu studiów został nauczycielem młodzieży w szkołach jezuickich.
Najważniejszym dziełem Onufrego Kopczyńskiego jest wydana w trzech częściach Grammatyka dla szkół narodowych – seria podręczników dla trzech klas szkół narodowych wraz ze wskazówkami dla nauczycieli [Kresa 2016 i Kresa 2016a], za którą 30 listopada 1816 otrzymał z rąk ówczesnego ministra oświecenia S.K. Potockiego medal z napisem „Za gramatykę języka polskiego wdzięczni ziomkowie” [Wójcicki 1862].
Gramatyk zmarł 14 lutego 1817 roku. Kilka miesięcy po jego śmierci wyszła drukiem Grammatyka języka polskiego. Dzieło pozgonne, będąca przedmiotem niniejszego opracowania.
Pełna biografia Onufrego Kopczyńskiego znajduje się w opisie Grammatyki dla szkół narodowych [Kresa 2016].
1. Przyczyny i okoliczności powstania
W odróżnieniu od Grammatyki dla szkół narodowych pozgonna Grammatyka języka polskiego opatrzona została wstępem, w którym autor objaśnia motywy jej napisania.
Konstrukcja wstępu została zogniskowana wokół klasycznej triady – trzy główne akapity rozpoczynają się trzema wezwaniami, które po pierwsze, wskazują na odbiorcę dzieła, po drugie, pokazują główny motyw jego powstania, po trzecie wreszcie – ujawniają emocjonalne podejście Autora zarówno do odbiorców jego pracy, jak i do niej samej. Kopczyński zwraca się do swoich czytelników kolejno: KOCHANY NARODZIE! KOCHANI ZIOMKOWIE! oraz KOCHANI RODACY! Jak wynika chociażby z tych wezwań, stworzona przez niego Grammatyka języka polskiego, w odróżnieniu od licznych gramatyk pisanych przez obcokrajowców dla obcokrajowców, służyć ma przede wszystkim Polakom – narodowi, do którego należy również Kopczyński, starający się swoimi wezwaniami zbudować poczucie wspólnoty z odbiorcą, a także wzbudzić w nich odpowiedzialność za język i potrzebę troski o niego. Ta ostatnia jest (czy też powinna być) w rozumieniu Kopczyńskiego obowiązkiem nie tylko gramatyków, lecz także wszystkich użytkowników języka.
Onufry Kopczyński, jako jeden z czołowych twórców polskiego oświecenia, tłumacząc motywy powstania dzieła odwołuje się zarówno do argumentów racjonalnych (naukowych i normatywnych), jak i emocjonalnych (przede wszystkim patriotycznych). Warto zwrócić uwagę na to, że (podobnie jak w Grammatyce dla szkół narodowych) ignoruje zupełnie fakt powstania kilkadziesiąt lat wcześniej polskojęzycznej gramatyki języka polskiego pióra Walentego Szylarskiego: „Od trzech, przeszło wieków mamy liczne umiejętności i nauki w języku naszym, dla wykształcenia narodu pisane, a nauki językowej, czyli Grammatyki właściwie Polskiej nie mamy” (s. 5)★. Warto zaznaczyć, że we wstępie nie wspomina również o swojej Gramatyce dla szkół narodowych, nad którą pracował co najmniej kilkanaście lat, a która wpłynęła na kształt dzieła wydanego w 1817 roku i ostatecznie je przyćmiła. Wielokrotnie (w duchu rewizyjnym) powołuje się jednak na nią w zasadniczej części dzieła.
Jak wynika ze wstępu, to właśnie chęć wypełnienia luki, jaką jest brak gramatyki języka polskiego, stała się główną przyczyną stworzenia omawianej pozycji. Nie jest to jednak, jak dalej wyjaśnia Onufry Kopczyński, cel sam w sobie, a i luka, którą pijar postanowił zapełnić nie jest jego zdaniem przypadkowa, jest ona bowiem wynikiem lekceważącego stosunku jego rodaków do własnego języka.
Usystematyzowany wywód na temat języka ojczystego oraz wskazanie reguł, które nim rządzą, mają w rozumieniu Kopczyńskiego przyczynić się do zmiany stosunku Polaków do mowy ojczystej, niedocenianej i marginalizowanej nie tylko przez cudzoziemców: „Nad ten gruby niezmiernie przesąd, jest jeszcze szkodliwsze, że mowa nasza nie zasługuje nawet na miano języka: ponieważ jest grubą, ubogą i nieprawidłową” (s. 6). Stworzenie gramatyki ma nie tylko zaprzeczyć temu twierdzeniu, lecz także wzbudzić w rodakach refleksję nad językiem polskim, rządzącymi nim prawami i przyczynić się do wyrugowania licznych błędów, które popełniają ci, którym się wydaje, że (w odróżnieniu od języków obcych, których gramatyki studiują), do sprawnego i poprawnego porozumiewania się językiem narodowym wystarczy im znajomość zwyczaju (uzusu) językowego: „Po pilnem przebieżeniu tych grammatycznych postrzeżeń, wniesiemy sobie, jak nam są istotnie potrzebne do poprawy zaciągnionych z pospolitego nałogu błędów” (s. 6).
Jak wynika ze wstępu, Onufremu Kopczyńskiemu przyświecają z jednej strony cele ideologiczne: chce pokazać piękno ojczystej mowy, z drugiej zaś strony – cele praktyczne: osiemnastowieczny pijar pragnie bowiem, aby jego rodacy mówili i pisali poprawnie po polsku.
Nie należy zapominać, że powstająca na przełomie XVIII i XIX wieku Gramatyka języka polskiego jest dziełem swoich czasów, co oznacza, że jej powstaniu przyświecają także pobudki patriotyczne. Zaangażowany zarówno w działalność narodowowyzwoleńczą, jak i służącą ojczyźnie działalność edukacyjną, i świadomy klęski państwa Onufry Kopczyński chce swoim dziełem ocalić język, któremu, jego zdaniem, tak jak Rzeczypospolitej, grozi upadek. Kopczyński ma bowiem świadomość, że to właśnie język jest elementem konstytutywnym i niezbywalnym, zarówno kultury, jak i narodu, a te istnieć mogą nawet w sytuacji, gdy nie istnieje państwo: „Jeszcze jedna uwaga niech wesprze potrzebę wydania tego dziełka. Losy bytu naszego bardzo go chylą ku zgubie i język też za sobą ciągną. (…) O miłości ojczyzny! O, żądzo narodowej sławy! O, zacności polskiego języka! Czyliż razem z odmianą panów ziemi ginąć macie” (s. 8).
Jak wynika ze wstępu, Gramatyka języka polskiego wpisuje się w oświeceniowe przedsięwzięcia warszawskiego pijara, a jej powstanie było swego rodzaju ukoronowaniem jego działalności zmierzającej do całościowego opisu języka polskiego, reguł nim rządzących oraz wyeliminowania błędów wynikających jego zdaniem z nieznajomości tych zasad. Bez doświadczenia, które zdobył, pisząc Grammatykę dla szkół narodowych oraz inne prace gramatyczne i normatywne, Gramatyka języka polskiego nie miałaby takiego kształtu, w jakim została wydana w 1817 roku. Dzieło to powstawało wiele lat, w czasie których myśl gramatyczna Onufrego Kopczyńskiego krystalizowała się i ewoluowała. Ta ewolucja była wynikiem nie tylko kolejnych lektur dzieł teoretycznych [por. Kopko 1909; Florczak 1978], wnikliwej analizy językowej tekstów dawnych (por. s. 83), lecz także rewizji ustaleń poczynionych w Grammatyce dla szkół narodowych (por. np. s. 76) i zapewne także recepcji jego podręcznika przez odbiorców, o czym jednak ani we wstępie, ani w dalszej części swojego dzieła nie wspomina.
Onufry Kopczyński jako teksty źródłowe wykorzystuje dzieła pisarzy szesnastowiecznych (przede wszystkim Jana Kochanowskiego, Jakuba Wujka) i teksty religijne (por. s. 67), z którymi konfrontował współczesny mu zwyczaj językowy. Mimo że wyraźnie waloryzuje język czasów Zygmuntowskich (por. s. 16), ma świadomość ewolucji języka i tego, że niektóre z rozwiązań przyjętych przez pisarzy szesnastowiecznych w XIX wieku nie mają już racji bytu. Mimo że dążył, nieco wbrew naturalnym mechanizmom rozwoju języka i uzusowi osiemnastowiecznemu, do zachowania pewnych archaizmów ortograficznych, trudno zgodzić się ze stwierdzeniem, że starał się zahamować rozwój języka i przeceniał rolę gramatyków w tym względzie.
W związku z tym, że wiele z jego postulatów gramatycznych wynika z rozważań filozoficznych, warto wspomnieć także o filozoficznych źródłach jego spostrzeżeń, które są echami lektur dzieł F. Bacona (por. np. s. 125) i E. Condillaca (por. np. s. 99). Źródła te są tożsame z lekturami, które ukonstytuowały jego myślenie o języku wyrażone w Grammatyce dla szkół narodowych [por. Kresa 2016]. Porównawcze spojrzenie na dwa główne dzieła gramatyczne O. Kopczyńskiego prowadzi do wniosku, że przez ok. 30 lat nie ewoluowało jego podejście do teorii i filozofii języka, zrewidował natomiast wiele rozwiązań szczegółowych proponowanych w swoim osiemnastowiecznym podręczniku. Dotyczy to między innymi odmiany przymiotników (s. 76) i zaimków (por. s. 83), omówionej szczegółowo w dalszej części opracowania.
2. Definicje gramatyki, mowy, języka
Tak jak od czasu stworzenia Grammatyki dla szkół narodowych nie zmieniła się filozofia języka wyznawana przez Kopczyńskiego, tak nie zmieniła się też jego definicja gramatyki, którą rozumie jako „naukę językową” (s. 5) albo „naukę o języku” (s. 9). Powinności gramatyka wobec gramatyki tłumaczy szczegółowo we wstępie do swojego dzieła – jak wykazano powyżej, są one tożsame z wykładem zaprezentowanym w dziele wcześniejszym. Twierdzi bowiem, że „Na to jest Grammatyka, aby zwyczajowe błędy poprawiała” (s. 51).
Warto przyjrzeć się natomiast bardziej szczegółowo spojrzeniu pijara na pojęcia języka i mowy. Język jest przez Kopczyńskiego pojmowany jako usystematyzowany twór, na który zgodnie z zasadami klasycznej triady, składają się następujące elementy: „Pierwsza wpadnie w oczy powierzchowność języka, czyli mowa ustna, druga wnętrzność tej mowy, czyli znaczenie, trzecia, ręczne tej mowy malowanie: wszakże jednak część w drugą często wpadać będzie” (s. 8).
To właśnie tej triadzie podporządkowany został układ jego gramatyki (por. 3. Struktura dzieła). Zdaniem Kopczyńskiego, język jest z jednej strony podporządkowany myśli (bez niej nie miałby racji bytu), z drugiej strony – pozwala jej na ukonstytuowanie się, w postaci słowa, warunkuje komunikację, z tego też powodu gramatyk nazywa język „tłumaczem myśli” (s. 5). Ten proces tłumaczenia (za pomocą języka) myśli na mowę jest zdaniem Kopczyńskiego procesem uporządkowanym, a w spojrzeniu gramatyka na to zagadnienie pobrzmiewają echa licznych lektur i europejskich podróży, podczas których poznawał różnorodne teorie gramatyczne [por. Kopko 1909; Florczak 1978].
Warto podkreślić, że w myśli gramatycznej i historiozoficznej O. Kopczyńskiego język odgrywa bardzo ważną rolę nie tylko jako przedmiot opisu naukowego (gramatycznego czy filozoficznego), lecz także jako jeden z elementów konstytuujących kulturę i warunkujących trwałość narodu. Autor gramatyki wielokrotnie to podkreśla, szukając analogii (choć nie zawsze wprost zwerbalizowanych) między sytuacją języka polskiego i języka greckiego, czy łaciny: „Dwa słynne przykłady Greków i Rzymian nie dadzą nam rozpaczać o nieśmiertelności naszego imienia. Wymazane są z Jeograficznej karty dwa te najsławniejsze narody, a imię ich w porządku historii politycznej i moralnej błysczy przed wszystkiemi. Cóż im tę sławę zjednało? Język. Język pełen umiejętności, pełen wdzięku, pełen mocy, malujący najbliżej i najjaśniej najskrytsze rozumu i serca tajniki” (s. 7).
O ile gramatyka i język są w ujęciu Kopczyńskiego pojęciami raczej jednoznacznymi, o tyle trudno w oparciu dzieło osiemnastowiecznego gramatyka jednoznacznie zdefiniować mowę. Z jednej bowiem strony jest to w jego rozumieniu pojęcie podrzędne w stosunku do języka, skoro pisze, że „Nad ten gruby niezmiennie przesąd jest jeszcze szkodliwsze mniemanie, że mowa nasza nie zasługuje nawet na imię języka, ponieważ jest grubą ubogą i nieprawidłową” (s. 6). Z drugiej jednak strony to właśnie mowa stanowi punkt wyjścia analiz gramatycznych: „Abecadło urodziło się z mowy, poczynaj od mowy” (s. 13). W rozumieniu O. Kopczyńskiego mowa (ustna) jest z jednej strony powierzchownością języka, z drugiej zaś to ona „zamyka myśl rozumną” (s. 13), jest więc nierozerwalnie związana zarówno z myślą, jak i językiem, stanowi niejako ich spoiwo i warunek konieczny przekazania myśli innym ludziom za pomocą narzędzi językowych.
3. Struktura dzieła
Jak wspomniano powyżej, Grammatyka języka polskiego podzielona została na trzy zasadnicze części, podporządkowane trójdzielnej teorii języka jej autora.
Na najobszerniejszą z nich część pierwszą, poświęconą „powierzchności języka”, czyli mowie, składa się 12 rozdziałów. Znalazły się w niej przede wszystkim zagadnienia dotyczące fleksji języka polskiego, choć otwiera ją problematyka teoretyczna, dotycząca zjawiska głosu i pisma.
W części drugiej, poświęconej „wewnętrzności języka”, znalazły się 4 rozdziały, wśród nich między innymi rozdział dotyczący składni i tzw. słoworodu, pod którym należy rozumieć zagadnienia słowotwórcze i etymologiczne, oraz semantyki, przy czym w rozdziale jej dotyczącym Onufry Kopczyński skupił się przed wszystkim na przenośniach.
W części trzeciej zatytułowanej O mowie pisarzy autor zajął się nie tyle językiem pisarzy we współczesnym rozumieniu tego terminu, ile historią i współczesnością polskiej grafii i ortografii utrwalonej w dawnych i nowszych dziełach literatury. Na tę część złożyły się trzy zasadnicze rozdziały. Onufry Kopczyński wiele miejsca poświęcił tu konieczności odróżniania samogłosek jasnych, które nazywa otwartymi, od ścieśnionych oraz regułom ich zapisów.
W związku z tym, że dzieło Kopczyńskiego miało w dużej mierze charakter normatywny, część trzecią uzupełniają tabele, w które zostały ujęte reguły użycia liter oznaczających głoski ścieśnione, jasne, samogłoski nosowe oraz reguły użycia znaków diakrytycznych i przestankowych.
Spis treści
Wstęp, czyli Przedmowa do Narodu
CZĘŚĆ I. Powierzchowność języka
Rozdział I. O głosie
Rozdział II. O głosie pisanym
Rozdział III. O czytaniu
Rozdział IV. Podział mowy na ośm części
Rozdział V. O wykrzykniku
Rozdział VI. O imieniu
Rozdział VII. O zaimku
Rozdział VIII. O przyimku
Rozdział IX. O słowie
Rozdział X. O imiosłowie
Rozdział XI. O przysłówku
Rozdział XII. O spójniku
CZĘŚĆ II. O wewnętrzności języka polskiego
Rozdział I.
Rozdział II. O rodzeniu się słów, czyli o słoworodzie
Rozdział III. O przenośnem znaczeniu
Rozdział IV. O składni czyli konstrukcji zawisłej od myśli
CZĘŚĆ III. O mowie pisarzy
Rozdział I. Poprzednicze wiadomości
Rozdział II. O piśmie
Rozdział III. O akcentach
[O pierwszej samogłosce A]
Tabella I. Na końcową samogłoskę a otwarte, a ściśnione
Tabella II. Na przykońcówe a otwarte, a ściśnione
Tabella III. Na a otwarte, a ściśnione, położone w drugiej od końca zgłosce
Tabella IV. Na a otwarte, a ściśnione w trzeciej i dalszych od końca zgłoskach
[O drugiej samogłosce E]
Tabella I. Na końcowe e otwarte, e ściśnione
Tabella II. Na przedkońcowe e otwarte, e ściśnione
Tabella III. Na e otwarte, e ściśnione, w drugiej od końca zgłosce
Tabella IV. Na e otwarte, e ściśnione w dalszych od końca zgłoskach
[O trzeciej samogłosce o]
Tabella I. Na końcowe o otwarte, o ściśnione, prawidło
Tabella II. Na przedkońcowe o otwarte, o ściśnione
Tabella III. Na o otwarte, o ściśnione, w drugiej od końca zgłosce
Tabella IV. Na o otwarte, o ściśnione w dalszych od końca zgłoskach
[O samogłoskach nosowych Ą, Ę, wstęp]
Prawidła na samogłoskę Ą, końcową, przedkońcową, i dalej od końca położoną
Prawidła na pisanie Ę, powyższym porządkiem wyłożone
Prawidła na pisanie i krótkiego i długiego, tudzież ypsylon, czyli twardego
O znamionach nad spółgłoskami
Tabella krótka do tego i prawidła
Prawidła na przyciskowe ż
Przestanki powyrazowe
Przykłady na okazanie ich potrzeby
Namowa do PP. Drukarzy, do Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Odezwa Drukarni Pijarskiej, z okoliczności tej Grammatyki.
4. Fonetyka i ortografia
4.1. Istota głosu i pisma
Jak wynika ze spisu treści, zagadnieniom fonetycznym poświęcona została niemal cała pierwsza część Gramatyki języka polskiego. W odróżnieniu od Gramatyki dla szkół narodowych wykład na jej temat został uspójniony, choć nadal pokutuje tu brak rozróżniania głoski od litery, co sprawia, że trudno w opisie tego dzieła zdecydowanie rozdzielić zagadnienia fonetyczne i ortograficzne. W pierwszej części gramatyki są one omawiane równolegle, ponieważ zdaniem Kopczyńskiego związek między nimi jest nierozerwalny.
Podobnie jak pozostałe części gramatyki, część pierwszą cechuje bardzo logiczny wywód i analityczne podejście do poruszanych zagadnień. Kopczyński stara się bowiem spojrzeć na analizowane zagadnienia całościowo, omawia nie tylko ich mechanizmy, stara się także dotrzeć do ich przyczyn i szczegółowo je wyjaśnić. Z wywodu Kopczyńskiego wybrzmiewa przekonanie wyrażone już wcześniej – język nie jest bytem przypadkowym i chaotycznym, powstał w konkretnym celu, a żeby ten cel osiągnąć, musi mieć charakter usystematyzowany i uporządkowany. Tak samo uporządkowany powinien być zdaniem Kopczyńskiego wywód na jego temat, czyli gramatyka.
Punktem wyjścia do rozważań fonetycznych jest głos i jego możliwości, jednak to nie głos, a pismo jest, zdaniem Kopczyńskiego, podstawą kontaktów społecznych oraz gwarantem ciągłości kulturowej, a przede wszystkim łącznikiem między przeszłością i teraźniejszością (por. s. 12).
Kopczyński, nawet w gramatyce, która, w odróżnieniu od szkolnej, nie miała mieć charakteru dydaktycznego, zachowuje się jak nauczyciel, towarzyszący swojemu uczniowi w zdobywaniu wiedzy z pogranicza różnych dyscyplin. Puntem wyjścia jego rozważań są bowiem, zgodnie z naturalistyczną koncepcją Jana Jakuba Rousseau, spostrzeżenia dotyczące anatomii człowieka i praw fizyki, które, jak twierdzi Kopczyński, każdy jest w stanie poczynić na podstawie obserwacji własnego ciała i jego zachowania podczas artykulacji poszczególnych głosek. Każdy zatem (o ile jest osobą słyszącą) zauważa, że głos jest dźwiękiem, który wydajemy dzięki naszemu ciału zbudowanemu z konkretnych narządów. Jako że są one konstytutywne dla wydawania głosu, Kopczyński opisuje je dość szczegółowo (por. s. 10), a czynności gramatyka porównuje do czynności antropologa, który, chcąc zbadać człowieka jako całość, musi zbadać jego cząstki elementarne. Tak jak dla antropologa są nimi na przykład kości w ludzkim szkielecie, tak dla gramatyka tym najmniejszym elementem w płaszczyźnie fonetycznej są głoski, które jednak może poznać dopiero wówczas, gdy uświadomi sobie ich związek z całością organizmu, jakim w tym wypadku jest język (s. 13).
To właśnie przede wszystkim w tej części gramatyki Onufry Kopczyński podkreśla wielokrotnie związki gramatyki z dziedzinami przyrodniczymi: człowiek jest bowiem elementem świata przyrody, a jego głos i dźwięki, które wydaje, mogą być porównane do dźwięków wydawanych przez zwierzęta. Mechanizm powstawania głosu ludzkiego i zwierzęcego jest bowiem analogiczny, zbieżne są również pierwotne cele wydawania z siebie głosu przez różne gatunki ssaków, różnice pojawiają się dopiero wraz z rozwojem kultury i cywilizacji ludzkiej.
Leżące u podstaw teorii Kopczyńskiego fizykalne myślenie o ludzkim głosie determinuje również inne ciekawe spostrzeżenia, które dziś nazwalibyśmy socjolingwistycznymi: tak samo, jak zróżnicowany jest świat przyrody, tak samo różne mogą być „odmiany głosu” (barwy) ludzkiego, które warunkują między innymi: płeć człowieka, jego kondycja fizyczna, psychiczna czy emocjonalna oraz wiek (s. 11).
Obok uwag o charakterze socjolingwistycznym pojawiają się w wywodzie Kopczyńskiego również spostrzeżenia, które dziś zapewne określilibyśmy mianem logopedycznych: „Wewnętrzne narzędzia każdy w sobie jako tako czuć może i powinien, gdy idzie o poprawę jakiej wady w wymawianiu. Są przykłady, nierzadkie, że przez postrzeganie strojenia organów czyli narzędzi głosowych, nauczono wymawiać trudniejsze głoski jako to: l, r, ż, á, é, o ściśnione, czyli niższego tonu od a, e, o” (s. 11).
Warto także pamiętać, że zarówno w gramatyce Kopczyńskiego, jak i we współczesnych klasyfikacjach fonetycznych, to właśnie czynniki anatomiczne warunkują gramatyczne kryteria podziału znaczących dźwięków, które wydają z siebie ludzie, czyli głosek (por. s. 10).
W związku z tym, że w opisie języka Kopczyński nieustannie nakłada na siebie porządek fonetyczny i graficzny, w części poświęconej głoskom omawia także alfabet, a różnice między samogłoskami ścieśnionymi i otwartymi (jasnymi) tłumaczy różnicami w ich zapisie: „Z tych trzy a, e, o podzielają się na otwarte, gdy są bez znamienia nad sobą, i ściśnione, gdy mają znamię, tak nazwane od większej i mniejszej warg otwartości” [por. Kopczyński 1817, 15]. Drugą konsekwencją nakładania na siebie porządku fonetycznego i graficznego jest wydzielenie klasy „głosek liczebnych”, których mianem określa litery rzymskie służące (do dziś) do oznaczania liczb (por. s. 15). Nie włącza natomiast do alfabetu „figur liczebnych arabskich” (cyfr arabskich) jako elementów obcych alfabetowi łacińskiemu (por. s. 15).
4.2. Samogłoski i kwestie ich zapisu
Autor omawianego dzieła podobnie jak inni gramatycy dzieli głoski na samogłoski i spółgłoski. W odniesieniu do tych pierwszych najważniejszą płaszczyzną podziału jest w jego ujęciu podział na samogłoski jasne i ścieśnione. Determinowane jest to przede wszystkim czynnikami pragmatycznymi i normatywnymi – dla Kopczyńskiego, dla którego gramatyk jest przede wszystkim dydaktykiem, najważniejsze są te głoski, w odniesieniu do których potencjalni odbiorcy dzieła mogą popełnić błędy zarówno fonetyczne, jak i ortograficzne: „Pomoc do obu sposobów byłaby, wciągnąć je w baczność strojenia organ, czyli narzędzia głosowego, np. że na wydanie samogłosek A, E, O, gdy są w pisaniu bez znamienia, a w wymawianiu otwarte, na tenczas wargi się bardziej otwierają, a krtań się ściska, np. pAnOwiE: przeciwnie gdy ściśnione, to jest gdy mają nad sobą znamię, wargi są mniej, a krtań bardziej otwarta, np. TAmtÈn KrÓl” (s. 16).
Poza samogłoskami otwartymi i ścieśnionymi w dalszej części dzieła zestawia także przykłady samogłosek nosowych i tych ustnych, które przed ł mogą zyskać rezonans nosowy, a tym samym stanowić problem dla osoby piszącej.
4.3. Spółgłoski i grupy spółgłoskowe i kwestie ich zapisu
Najważniejszym kryterium klasyfikacji spółgłosek jest z kolei podział na spółgłoski miękkie (mające „delikatniejsze brzmienie”) i twarde. Do pierwszej grupy zalicza spółgłoski wargowe miękkie (zaznacza ich miękkość w wygłosie, co może być jednym z dowodów na chronologizację procesu ich dyspalatalizacji), środkowo-językowe oraz l (s. 15).
Gramatyk zestawia również (choć nie nazywa ich i nie definiuje) spółgłoski dźwięczne i bezdźwięczne, ponieważ te pierwsze w różnych pozycjach ulegają ubezdźwięcznieniu, co również może prowadzić do błędów ortograficznych (s. 17).
Jednym z ważniejszych problemów ortograficznych jest również kwestia zapisu liter ch i h, które tłumaczy Kopczyński cechami fonetycznymi głosek im odpowiadających, zaświadczając tym samym dźwięczną wymowę h i bezdźwięczną ch: „C, gdy kładzie się przed h, np. chłop, nie ma swego dźwięku, ale dech albo aspiracją czyni mocniejszą niż samo h, np. choina (drzewo), hojna (szczodra)” (s. 17).
Jako nastręczającą trudności w zapisie omawia też grupę spółgłoskową ks, która może być oddawana różnymi znakami: ks lub x (por. s.17) oraz wyrażania przyimkowe, w których spółgłoskowy przyimek traci swoją dźwięczność pod wpływem bezdźwięcznego nagłosu rzeczownika. W odniesieniu do tych ostatnich postuluje Kopczyński pisownię ortograficzną, a nie fonetyczną (np. w pieprzu, z toku, a nie: f piepszu, s toku) (s. 17).
4.4. Zgłoskowanie (podział na sylaby)
W części poświęconej fonetyce znalazły się także zagadnienia związane z podziałem na sylaby, choć porusza je Kopczyński przede wszystkim w odniesieniu do druku. W związku z normatywnym charakterem gramatyki podaje szereg zasad rządzących podziałem wyrazów na sylaby, między innymi tę dotyczącą rozdzielania pomiędzy dwie sylaby grup spółgłoskowych (por. s. 19).
Interesujący i wart przytoczenia jest wywód Kopczyńskiego na temat głosek i, y, j, zarówno jeśli chodzi o ich zapis, jak i interpretację fonetyczno-fonologiczną: „Krótkie i, tudzież długie j, łączy się zawsze z następującą samogłoską, a z poprzedzającą nigdy: dwa ii brzmią oddzielnie, np. miiać. (…) Grube y łączy się zawsze z poprzedzającymi nigdy z następującymi zgłoskami. Dwa yy czynią jedną zgłoskę, np. Stryy” (s. 19). Jak wynika z analizy, mimo że Onufry Kopczyński zastosował znak j do oznaczenia omawianej przez siebie głoski, nie używa go w żadnym z przytoczonych przykładów, służy mu on jedynie do oznaczania j po przedrostkach, np. zjazd, wjazd (por. s. 19).
4.5. Skrócenia, skoropisy (skróty)
Również w części poświęconej głoskom porusza Kopczyński kwestię zapisu skrótów (nazywanych przez niego skróceniami albo skoropisami), zwłaszcza tych, które wykorzystywane są w napisach nagrobnych albo w starych rękopisach. Na równi ze skrótami wyrazów pospolitych omawia skróty nazw własnych i inicjały. Podaje także przykłady skrótów wyrazów i wyrażeń pochodzących z języka łacińskiego. Jest to pierwszy typ skróceń, drugi zaś stanowią cyfry rzymskie, które zaliczył wcześniej do tzw. „głosek liczebnych”. W części poświęconej skrótom wymienia jednak dokładne zasady ich użycia oraz komponowania oznaczeń liczb większych niż 10.
4.6. Znamiona (znaki interpunkcyjne i diakrytyczne)
Podobnie jak w Grammatyce dla szkół narodowych termin znamiona stosuje Kopczyński zarówno w odniesieniu do znaków interpunkcyjnych, jak i znaków diakrytycznych. Wymienia i omawia 12 znamion, zaprezentowanych na poniższej ilustracji★.
Opis funkcji i zasady użycia powtarza właściwie za Grammatyką dla szkół narodowych [por. Rozdział 4.4. Ortografia i interpunkcja, w: Kresa 2016].
4.7. Iloczas (akcent i intonacja)
Zagadnienia związane z iloczasem umieścił Kopczyński w części poświęconej nauce czytania i omawia je z użyciem kilku praktycznych reguł, które mają pomóc w czytaniu dzieł polskojęzycznych i w mówieniu w ogóle.
Warto podkreślić, że w podrozdziale dotyczącym iloczasu umieszcza Kopczyński zbiorczo zagadnienia dotyczące akcentowania, intonacji oraz iloczasu rozumianego jako czas trwania samogłosek, a porównywanego z iloczasem w języku czeskim czy łacinie. Podobnie jak w podręczniku z XVIII wieku nie precyzuje zakresu użycia terminu iloczas, definiując go jedynie jako „naukę pokazującą, ile czasu łożyć trzeba na wymówienie wyrazu” (s. 31). Z przytoczonych przez niego reguł i wykorzystanych przykładów jednoznacznie wynika, że pod tym pojęciem rozumie przede wszystkim akcent: „Przedostania zgłoska jest u nas pospolicie długa, a ostatnia krótka: np. Cesarski, Królewski” (s. 31) oraz wydłużony czas trwania głosek niezależny od ich samoistnych właściwości, lecz intencji użycia: „Na odległego wołając, przedłuża się ostatnia sylaba: Jaaaaanie! Maaaatko! Dobrodzieeeeeejko! (s. 32).
4.8. Kwestie ogólne dotyczące rozwoju polskiej ortografii
Historii polskiej ortografii i zasadom ortograficznym Onufry Kopczyński poświęcił trzecią część swojego dzieła. W związku jednak z tym, że w jego gramatyce zagadnienia te nierozerwalnie się wiążą z zagadnieniami fonetycznymi, zostaną one omówione w tym podrozdziale.
Onufry Kopczyński zdaje sobie sprawę z tego, jak długą drogę przebyła polska ortografia od średniowiecza po czasy mu współczesne, oraz z jakimi problemami musieli się mierzyć pisarze adaptujący alfabet łaciński do języka polskiego. Kopczyński przytacza przykłady (w transkrypcji) z różnych zabytków średniowiecznych (m.in. statutu Kazimierza Wielkiego i Psałterza Floriańskiego).
Wykazuje się także znajomością teoretycznych i poradnikowych prac z zakresu ortografii. Przywołuje między innymi pracę Grzegorza Knapskiego. To właśnie stosowaną przez niego pisownię, obok pisowni postulowanej przez Jana Kochanowskiego, uznaje za wzorcową. Kopczyński podaje dwie zasady, które powinny rządzić polską ortografią: pierwsza z nich to zasada fonetyczna, zakładająca zgodność mowy z pismem (zdaniem gramatyka mowa jest obrazem myśli, a pismo obrazem mowy). Drugą zasadą jest oparcie polskiej ortografii na zwyczaju narodowym, przy czym, jak podkreśla Kopczyński, powinien to być zwyczaj narodowy osób z odpowiednim wykształceniem i świadomością językową.
Onufry Kopczyński wskazuje przykłady błędów, przy czym należy zaznaczyć, że nie zawsze są to błędy ortograficzne. Krytykuje między innymi pisownię następujących form: Polszcze, imieniowi, słońcowi, poszed, jabko, powi. Jego zdaniem niepoprawne jest także opuszczanie znamion oznaczających miękkość spółgłosek wargowych. Formułuje też kilka zasad dotyczących pisowni wielkich liter, których powinno się używać na początku tekstu, periodu (zdania), oraz w pisowni „imion szczególnych, nauk i kunsztów”. W odniesieniu do wyrazów pospolitych dopuszcza ich pisownię wielką literą będąca przejawem szczególnego szacunku do niektórych osób (np. Ojciec, Dobrodziej).
Szczególne miejsce w rozważaniach Onufrego Kopczyńskiego dotyczących ortografii zajmują zagadnienia związane z odróżnianiem w piśmie samogłosek ścieśnionych od jasnych i ich oznaczaniem w tekstach. W obronie tych pierwszych odwołuje się Kopczyński po pierwsze do „zwyczaju narodowego”, pisząc, że od wieków były one oznaczane w tekstach literackich. Drugim argumentem przemawiającym zdaniem gramatyka za zapisywaniem znamion nad literami oddającymi samogłoski ścieśnione jest fakt, że głoski te różnią się w wymowie od samogłosek jasnych, różnice te powinno się zatem oddawać w piśnie. Ponadto, istnieje w polszczyźnie kilkaset wyrazów, w których brak akcentu zaciera różnice znaczeniowe w rzeczywistości między nimi występujące (wyrazy te umieszcza w kończących część trzecią jego gramatyki tabelach). Główny problem jego zdaniem stanowi brak kreskowania a: „Dziwna przeto rzecz, iż Literaci dzisiejsi, pisząc akcent nad e, o, nie chcą pisać nad a” (s. 204). Brak kreskowania przypisuje niedbałości pisarzy, a także niewystarczającej znajomości zasad rządzących użyciem poszczególnych liter. Zwraca także uwagę na to, że przyczyna braku nieodróżniania w piśmie głosek jasnych i ścieśnionych może leżeć w niedostatecznej kompetencji i skąpstwie drukarzy. Ważna uwaga dotyczy także zróżnicowania regionalnego polszczyzny mówionej w zakresie obecności w niej samogłosek ścieśnionych. Jak słusznie zauważa Kopczyński, w języku mieszkańców Mazowsza brak jest różnic między samogłoskami ścieśnionymi i jasnymi i to właśnie owo zróżnicowanie regionalne polszczyzny jest zdaniem gramatyka bardzo ważną przyczyną błędów pisownianych.
5. Fleksja
Zagadnieniom fleksyjnym poświęcony jest rozdział IV pierwszej części Grammatyki języka polskiego. Onufry Kopczyński omawia w nim kryteria podziału wyrazów na części mowy, a następnie szczegółowo omawia każdą z nich. Podobnie, jak w rozdziale poprzednim warto podkreślić praktyczny charakter tego omówienia. Kopczyński zwraca uwagę przede wszystkim na zasady rządzące odmianą odmiennych części mowy oraz reguły użycia części mowy nieodmiennych. O pragmatycznym i normatywnym charakterze jego dzieła świadczą także liczne komentarze oceniające różnorodne innowacje fleksyjne oraz formy archaiczne zachowane bądź to w języku Kopczyńskiemu współczesnym, bądź w dziełach pisarzy szesnastowiecznych i tekstach religijnych. To właśnie przede wszystkim w tym rozdziale dokonuje rewizji dotyczących rozstrzygnięć normatywnych poczynionych w swoich podręcznikach z XVIII wieku. Jest ona jednym z wielu dowodów świadomości językowej Onufrego Kopczyńskiego w zakresie ewolucji języka oraz naturalnych zasad rządzących relacjami pomiędzy uzusem (nazywanym przez niego „zwyczajem narodowym”) a jego regulacjami zewnętrznymi, dokonywanymi przez gramatyków.
5.1. Podział na części mowy
Podobnie jak w poprzednich rozdziałach dotyczących brzmieniowej warstwy języka, również i w tym ujawnia się systemowe myślenie Onufrego Kopczyńskiego, którego celem jest stworzenie „porządnego układu czyli systematu” (s. 34) języka. W układzie tym wyróżnia osiem części mowy, które dzieli na odmienne (imię, zaimek, słowo, imiesłów) i nieodmienne (wykrzyknik, przyimek, przysłówek i spójnik). Zarówno podział na części mowy (szeregi), jak i terminy używane przez Kopczyńskiego są tożsame z tymi, które znajdujemy w jego podręczniku z XVIII wieku. Ponieważ wykład na ich temat jest o wiele bardziej usystematyzowany warto przyjrzeć się konkretnym podziałom i przykładom omawianym przez Kopczyńskiego. Zarówno kryteria podziału na części mowy, jak i ich właściwości fleksyjne są zdaniem gramatyka podporządkowane myśli, jako czynnikowi warunkującemu język. Tak jest na przykład z wewnętrznym podziałem imion na imiona rzeczowne i przymiotne – jak zauważa Kopczyński, myślimy bowiem albo o przedmiotach (rzeczach) albo o ich cechach (przymiotach). Podział imion (podobnie jak innych części mowy) jest zatem warunkowany przez porządek ludzkich myśli. Po raz kolejny więc wykład gramatyczny Kopczyńskiego wychodzi poza ramy czysto gramatyczne i zahacza o filozofię języka, przy czym to filozoficzne spojrzenie pijara obrazuje przede wszystkim myślenie patriotyczne: „Co za rozkosz dla Polaka, rozważającego swój język, widzieć w nim filozoficzny rozum, kierujący gruntownie narodowym zwyczajem, podług przyrodzenia myśli ludzkiej. Umiem ja kilka języków, a w żadnym z nich tyle filozofii, co w swoim nie znajduję” (s. 42).
5.2. Wykrzyknik (wykrzyknienie)
Omówienie części mowy rozpoczyna Kopczyński od wykrzyknika, to bowiem on jego zdaniem powstał jako pierwszy w ludzkim języku. Jest to jednocześnie ta część mowy, której użycie jest zdeterminowane uczuciami, emocjami i stanem ludzkiego umysłu. Kopczyński wymienia wśród nich: zdziwienie, wątpienie, radość, śmiech, smutek, gniew, złość, narzekanie, przekleństwo, rozpacz, nadzieję, łajanie, prośby, zachęty, wzgardę, tęsknotę, milczenie. Jako egzemplifikację wszystkich tych uczuć i stanów emocjonalno-umysłowych przytacza 29 przykładów zdań z następującymi wykrzyknikami: A, Ach, Aha, Au, Ba, Biada, Bodaiem, Bodeś, Dajgobogu, dajgokatu, Dalej!, E, Eh, Ej, Fi! Fidą! Fuj, Ha, Hej, Hejże, J!, Ną, Nu!, O, Oh, St! Cyt! Ujda! Ehey!. Jak wynika z przeglądu, duża liczba z nich nie funkcjonuje we współczesnym języku (np. ną!, fidą!), inne dziś opisywalibyśmy raczej w kategoriach składniowych (np. Dajgobogu!, Dajgokatu!). Jak wynika z przytoczonych przez gramatyka przykładów, łączy je niewątpliwie funkcja, jaką jest wyrażenie emocji i uczuć.
Kopczyński, zauważa także, że wymienione przez niego wykrzykniki mogą być wielofunkcyjne. W niektórych wypowiedziach dochodzi także do ich elipsy, a wówczas wykrzyknik zastępowany jest przez odpowiadające mu znamię wykrzyknika (czyli !).
5.3. Imię
Zgodnie z tradycyjnym podziałem Kopczyński dzieli imiona na rzeczowne, które nazywa (podobnie jak w gramatyce szkolnej) rzeczownikami i przymiotne, które określa mianem (również za swoją gramatyką z XVIII wieku) przymiotników (por. s. 39). Kryteria podziału imion (poza omówionym niżej kryterium rodzajowym) nie są jednoznaczne i przejrzyste, ponieważ niejako na jednym poziomie wydziela Kopczyński rzeczowniki: swojskie (np. król, świecznik, Bohdan), cudzoziemskie (monarcha, lichtarz, Teodor), przestarzałe (mać, jątrew), nowe (wśród których wymienia Kopczyński stworzone przez siebie lub funkcjonujące wcześniej terminy gramatyczne: głoska, zgłoska, głoskowanie, zgłoskowanie, wyrazowanie, wyrzutnia, przenośnia, wykrzyknik, spójnik, cudzymów), niezłożone (sędzia, pod, laska, noga), złożone (podsędek, laskonogi), szczególne (Słońce, Warszawa, Kościuszko), pospolite (światło, miasto, naczelnik), chrzesne (Michał, Józef), familijne (Czartoryski, Radzwił), liczbowe (dwa, tysiąc), zdrobniałe (Jaś, Jaguś), zbiorowe (szlachta, gromada, bractwo), zbytkowe (roki, lata, lekszy, lżejszy), ułomne (wet, mość) i wiejskie (Stach, Łyczak, Grzela) (s. 42–43).
Jak wynika z powyższego przeglądu, Kopczyński przeplata ze sobą różnorodne porządki analizy gramatycznej. Uwagę zwraca również fakt, że na jednym poziomie analizuje nazwy pospolite i własne, co potwierdza się także w przytaczanych przez niego później przykładach.
5.3. Rodzaj i rodzajowanie
Podstawowym kryterium podziału rzeczowników jest w ujęciu Kopczyńskiego rodzaj, pozwalający wyróżnić rzeczowniki męskie, niewieście (czyli żeńskie) i ani męskie, ani żeńskie (por. s. 42). W odróżnieniu od dzisiejszych klasyfikacji fleksyjnych wszystkie (nie tylko męskie) rzeczowniki dzieli na żywotne i nieżywotne, a w pierwszej z tych klas wydziela dodatkowo rzeczowniki ludzkie i zwierzęce (s. 42). Obserwacje językowe łączy z obserwacjami rzeczywistości pozajęzykowej, jak podkreśla wielokrotnie są to bowiem porządki wzajemnie się warunkujące, a niektóre nieregularności w zakresie rodzaju rzeczowników tłumaczy na przykład świadomością i potrzebami nazewniczymi osób, które dawniej tworzyły nazwy różnych zwierząt. W związku z tym, że nie mieli oni potrzeby odróżniania płci niektórych gatunków ssaków, płazów i owadów, brak w języku rodzajowych odpowiedników takich rzeczowników jak żaba, szczur, zając, mucha, które odnoszą się zarówno do samic, jak i samców. Inaczej jest w wypadku większości zwierząt hodowlanych, które od zarania dziejów pełniły w gospodarstwie człowieka określone funkcje zdeterminowane ich płcią, np. krowa (samica) i byk (samiec).
To właśnie w rzeczywistości pozajęzykowej upatruje Kopczyński przyczyny rozbieżności między gramatycznym a rzeczywistym rodzajem niektórych rzeczowników. W związku z takim a nie innym widzeniem zależności między językiem i rzeczywistością pozajęzykową formułuje Kopczyński dwa prawidła rządzące rodzajem rzeczowników. Po pierwsze, rodzaj rzeczownika wynika z jego znaczenia „rzeczowniki mają rodzaj płci swojej” (s. 44), chociaż jak zaznacza „imiona ludzkie jeden mają rodzaj we wszystkich liczbach. Wszakże, gdy czasem myślimy upodlić niecnotliwą osobę ludzką i do zwierząt porównać, dajemy jej zakończenie zwierzęce. Co za subtelność języka!” (s. 61). Po drugie, rodzaj rzeczownika wynika z jego końcówki. Jako egzemplifikację drugiego prawidła przytacza Kopczyński tabelę z końcówkami odpowiadającymi większości głosek istniejących w języku polskim i rzeczownikami trzech rodzajów, kończącymi się na te głoski. Fragment tej tabeli zaprezentowano na poniższej ilustracji.
Warto zauważyć, że Kopczyński opisuje osobno rzeczowniki zakończone na e jasne i é pochylone, przy czym nieżywotne rzeczowniki rodzaju nijakiego (np. imie) mają u niego konsekwentnie zakończenie -e, a nie, jak współcześnie (i jak to wynika z ich etymologii) -ę. Osobne przykłady podaje także na rzeczowniki zakończone na spółgłoski wargowe twarde i miękkie, co jest kolejnym dowodem na zachowanie miękkości wargowych w wygłosie.
W związku z dużą liczbą przykładów przytaczanych przez autora, a zaświadczających stan polszczyzny przełomu XVIII i XIX wieku, można na podstawie tej gramatyki mówić o chronologii kategorii męskoosobowości, której kształtowanie nie mogło być w czasach Kopczyńskiego zjawiskiem zakończonym, skoro twierdzi on, że „Imiona znaczące płeć męzką, np. król, ptaszek przechodzą niekiedy w liczbie mnogiej do rodzaju żeńskiego, mówiąc: sprawiedliwe króle, leśne ptaszki, zamiast sprawiedliwi królowie, leśni ptaszkowie” (s. 43). Co ważne, ten nastawiony na językową kodyfikację gramatyk nie klasyfikuje wymienionych połączeń jako błędów, co może świadczyć o tym, że funkcjonowały one jeszcze, choć sporadycznie, w języku osób wykształconych i nie były odbierane jako niepoprawne.
Kopczyński zauważa, że zróżnicowane rodzajowo są także przymiotniki, przy czym ich rodzaj jest zależny jedynie od zakończenia (gramatyk nie pisze o związku przymiotnika z określanym rzeczownikiem). Podobnie jak w wypadku rzeczowników tu również podaje tabelę z zakończeniami przymiotników różnych rodzajów. Warto ją przytoczyć przede wszystkim z uwagi na zgromadzone w niej przykłady poświadczające formy proste i złożone, przy czym Kopczyński każdorazowo podaje tylko formy mianownika.
Kopczyński jako egzemplifikację różnych zakończeń przymiotników, zwłaszcza w rodzaju męskim i nijakim, przytacza przymiotniki w odmianie prostej i złożonej, przy czym nie zachowuje tu reguły, że odpowiednikiem przymiotnika męskiego w odmianie prostej musi być również prosta odmiana przymiotnika w rodzaju nijakim (por. żyw, żywe), choć pierwszy przykład (rad, rado) potwierdza taką prawidłowość. Warto natomiast podkreślić, że mimo świadomości ewolucji języka, to właśnie przymiotniki w odmianie prostej (rad, żyw) uznaje Kopczyński za wtórne i traktuje je jako przejaw działania wyrzutni.
5.4. Stopień i stopniowanie
W związku z tym, że „myśl nasza zgadzać się musi z naturą, a natura z myślą” (s. 48), wyróżnia gramatyk następujące stopnie przymiotników: równy, wyższy, niższy, najwyższy i najniższy. Są to właściwie trzy stopnie, które pozwalają porównywać rzeczy między sobą. Stopniowanie dotyczy właściwie wszystkich przymiotników, poza tymi, których stopniować zabrania logika, np. istotny, prawdziwy.
Również w odniesieniu do stopniowania tworzy Kopczyński tabelę, w której rozpisuje reguły tworzenia stopnia drugiego od przymiotników mających różne zakończenia. Jak wynika z tabeli, w analizie Kopczyńskiego pokutuje nieumiejętność oddzielenia tematu od końcówki fleksyjnej oraz brak syntetyzowania, w związku z czym rozpisuje on osobno przymiotniki oziębły, zjadły, biegły, choć mechanizmy tworzenia od nich stopnia wyższego są analogiczne (por. s. 49).
5.5. Przypadek i przypadkowanie
Przed przystąpieniem do omówienia zasad odmiany przez przypadki, reguł nią rządzących oraz wyjątków od tych reguł, Kopczyński wyjaśnia trzy terminy, niezbędne jego zdaniem do charakterystyki tego zjawiska, są to: forma, liczba (przy czym jako nadal funkcjonującą w języku wymienia również liczbę podwójną) i przypadek, którym nazywa „zakończenie imienia podług przypadającego względu myśli” (s. 52). Następnie wymienia siedem pytań odpowiadających tym względom. Gramatyk wyraźnie zaznacza także, że nie należy w odniesieniu do przypadków stosować terminologii łacińskiej (np. nominativus), ani kalk językowych z łaciny (np. mianujący), tylko rodzimych terminów, utworzonych na gruncie polskim: mianownik, dopełniacz, celownik, biernik, wołacz (wzywacz), narzędnik, miejscownik. Jak zauważa Kopczyński, przypadkowanie nie jest proste, jednak na tym zasadza się właśnie piękno języka polskiego, który w odróżnieniu od innych języków, może się tym bogactwem form poszczycić. Broniąc niejako odmiany przez przypadki, Kopczyński odwołuje się do uczuć patriotycznych i gani Polaków („naszyńców”), którzy tłumaczą obcokrajowcom, że jest to zjawisko zupełnie w polszczyźnie niepotrzebne.
Kopczyński zauważa, że w związku z tym, że przypadek jest językowym sposobem na wyrażenie względów myśli, a myśli mamy więcej niż przypadków, do wyrażenia niektórych myśli wspomagamy się wyrażeniami przyimkowymi. Zasadniczą część rozdziału dotyczącego odmiany przez przypadki wypełniają tablice deklinacyjne, w których podaje przykłady odmiany rzeczowników męskich (tu osobno: ludzkich, zwierzęcych i nieżywotnych), żeńskich i nijakich. Przykład takiej tablicy zaprezentowano na poniższej ilustracji.
Warto zaznaczyć, że w odniesieniu do liczby podwójnej podaje formy tylko dwóch przypadków: mianownika i biernika, a w wypadku niektórych rzeczowników (np. król) zupełnie rezygnuje z jej przytaczania. Świadczy to o regresie tej kategorii fleksyjnej. Z zaprezentowanej tabeli wynika także, że Kopczyński proponuje skróty od nazw przypadków, które z wyjątkiem skrótu nazwy miejscownika stosujemy do dziś.
Zasadnicze reguły odmiany rzeczowników ujęte zostały w przytoczone wyżej tablice deklinacyjne. Pod każdą z nich znajdują się dodatkowe objaśnienia zwłaszcza w odniesieniu do tych przypadków, w których mamy do czynienia z końcówkami dyferencyjnymi (np. celownik liczby pojedynczej rzeczowników rodzaju męskiego, w którym mogą się pojawić końcówki -u i -owi, czy wołacz, w którym mogą pojawić się końcówki -e lub -u).
Zdaniem Onufrego Kopczyńskiego przyczyną błędów w odmianie rzeczowników rodzaju żeńskiego jest przede wszystkim nieodróżnianie a jasnego i á ścieśnionego. Gramatyk formułuje regułę, że rzeczowniki zakończone na a jasne w bierniki przyjmują końcówkę -ę, zakończone na -á ścieśnione – końcówkę -ą.
W odniesieniu do liczby mnogiej rzeczowników rodzaju żeńskiego zakończonych na spółgłoski miękkie albo historycznie miękkie (np. rozkosz, wieś) opowiada się za formami z dzisiejszego punktu widzenia archaicznymi, w XIX wieku wychodzącymi już z użycia: te rozkoszy, te słodyczy, te wsi.
Jak wspomniano wcześniej, wiele uwag Kopczyńskigo (zwłaszcza na temat fonetyki i fleksji) ma charakter poprawnościowy, w związku z czym niekiedy bardzo jednoznacznie gani on formy, które uważa za błędne. Jednym z najpoważniejszych jego zdaniem błędów fleksyjnych jest końcówka –ów w dopełniaczu liczby mnogiej rzeczowników rodzaju żeńskiego: „Nie wiem, czy by nie można darować klasycznemu Pisarzowi Krasińskiemu, że dla braku sylaby w wierszu zrobił myszów, zamiast mysz, ale nie Trąbczyńskiemu Grammatykowi dla Francuzów Polskiemu, który dobry Polak darować zechce, iż błąd śmiał odmienić w regułę, mówienia i pisania, jak panów, ojców, synów, tak matków, siostrów, babów, ręków, nogów, szyjów. Co to za poczwara w najforemniejszym języku” (s. 65).
Podobne reguły formułuje w odniesieniu do rzeczowników rodzaju nijakiego. Za poważny błąd uznaje używanie końcówki -owi w celowniku liczby pojedynczej: „Trafia się nawet w starych pismach czytać dwa tylko te Rzeczowniki imieniowi, słońcowi. Skąd można miarkować: że w ten czas nie było Grammatyki prostującej mowę przez reguły. Omyłce ten popadł nawet Patriarcha Kochanowski i Wujek” (s. 67). Jednoznacznie formułuje też regułę dotyczącą zakończeń rzeczowników rodzaju nijakiego i ich zróżnicowania rodzajowego, jak sygnalizował już we wcześniejszej części gramatyki, końcówkę -ę mogą mieć tylko rzeczowniki żywotne (np. źrebię), rzeczowniki nieżywotne mają zaś końcówkę -e (np. imie).
Kopczyński osobny rozdział poświęca imionom, które nazywa ułomnymi, a które ze współczesnego punktu widzenia są albo reliktami prostej odmiany przymiotników (np. wprost), albo poświadczającymi brak kategorii męskożywotności (np. na koń, za mąż). W grupie wyrazów ułomnych znalazły się także rzeczowniki plurale tantum (np. zaręczyny, przenosiny, księgi, przy czym ostatni z nich jest doskonałym przykładem na chronologizację w zakresie zmian fleksyjnych zachodzących w jego odmianie) i zakończone na -um rzeczowniki zapożyczone z języka łacińskiego, które we wszystkich przypadkach liczby pojedynczej zachowują tę samą formę.
W odniesieniu do przymiotników weryfikuje swoje wcześniejsze ustalenia: „Omyłka była w Grammatyce narodowej, twierdząca, że czwarty przypadek liczby pojedynczej, rodzaju żeńskiego, formy V, kończony był przez omyłkę druku na ę, nie na ą. Dłuższe czytanie starych xiążek wyprowadziło mnie z tej omyłki, gdyż widzę oczywiście, że to był stateczny pisania sposób w imionach szczególnych osobowych, np. Mojżeszowę, Jakubowę, Homerowę etc., co teraz piszemy przez ą, np. Mojżeszową, Jakubową etc., a to z tej przyczyny, żeby bardziej uogólnić wielkie prawidło na ten w tychże okolicznościach przypadek, że kończy się na ą, nie na ę” (s. 76).
5.6. Dodatnia, wyrzutnia, zamiennia, cudzoziemszczyzna
Przytoczone w tytule niniejszego podrozdziału terminy pojawiły się już w szkolnej gramatyce Onufrego Kopczyńskiego na oznaczenie mechanizmów prowadzących do różnego rodzaju zmian w zakresie fonetyki i fleksji i tłumaczących dzisiejsze oboczności lub różnice między współczesnym i dawnym stanem języka. Takie rozumienie zmian językowych zostało też bardzo skrytykowane przez Józefa Mrozińskiego [Mroziński 1822].
Przez dodatnię rozumie Kopczyński dodanie głosek zmieniających strukturę wyrazu, czego przykładem są formy najwyższy (wcześniej: nawyższy) czy Jagnieszka (ogólnopolskie: Agnieszka). Przy okazji czyni Kopczyński ciekawe spostrzeżenie dotyczące źródła form gwarowych, zestawiając je z formami archaicznymi: „Starożytność nasza, i dzisiejsze prostactwo lubi to I na początku, np. Jadam, Jewa, Jędrzej etc.” (s. 71). Dodatnia może pojawić się także w środku form wyrazowych, np. szabla – szabel, gdzie pojawia się e ruchome; lub na końcu np. rad – rada. Jak wynika z przeglądu tych form, Kopczyński nie rozumie mechanizmów zmian językowych i nie odróżnia poziomu fleksyjnego od fonetycznego, nakłada na siebie zjawiska różnych systemów i porządków. Jako przykłady dodatni podaje także formy Stefan i Szczepan, których ewolucję trudno wyjaśnić zarówno w płaszczyźnie fleksyjnej, jak i fonetycznej (s. 71).
Zjawiskiem odwrotnym od dodatni jest wyrzutnia polegająca na usunięciu jakiegoś elementu wyrazu, co prowadzi do zmiany jej charakterystyki fonetycznej lub fleksyjnej. Podobnie jak w odniesieniu do poprzedniego zjawiska tu również podaje Kopczyński różnorodne przykłady stanowiące egzemplifikacje zjawisk i procesów z różnych poziomów systemu językowego. Za wynik wyrzutni uznaje Kopczyński ewolucję takich form jak Kuba (od Jakub), wróbla (od: wróbel), rad (pierwotnie zdaniem Kopczyńskiego: rady) (s. 71–72).
Trzecim mechanizmem zmian zachodzących w języku jest tzw. zamiennia, polegająca na wymianie głosek (liter) na inne głoski (litery) lub znamiona, czego przykładem zdaniem Kopczyńskiego, są formy rodzajowe przymiotników: wielki, wielka wielkie; formy fleksyjne rzeczowników: matka – matkę, czy alternacje w rdzeniach wyrazowych, np. czoło – czele (s. 72–73).
Czwartym i ostatnim mechanizmem zmian językowych jest zdaniem Onufrego Kopczyńskiego cudzoziemszczyzna, polegająca na adaptacji wyrazów obcych do polskiego systemu fonetycznego i fleksyjnego, np. adaptacja imienia Eneasz (s. 74).
5.7. Zaimek
Kopczyński wyróżnia zaimki: rzeczowne (te są tylko dwa: ja, ty) i przymiotne, wśród których wydziela: zaimki pytajne, osobiste, ukazujące, dzierżawcze, względne (s. 77). Ich przykłady zaprezentowano w poniższej tabeli.
Z punktu widzenia fleksji zaimki można podzielić na foremne – regularnie odmieniające się przez przypadki i nieforemne, które tej właściwości nie mają, przy czym Kopczyński nie podaje przykładów na przypadkowanie zaimków foremnych, odwołując się do intuicji swoich czytelników (por. s. 79).
Jak wspominano już wielokrotnie, normatywny charakter omawianej gramatyki przejawia się między innymi w jednoznacznej ocenie innowacji lub archaizmów językowych. Z taką sytuacją mamy również do czynienia w wypadku zaimków, w odniesieniu do których Kopczyński zestawia przykłady poprawnych i niepoprawnych użyć dłuższych i krótszych form zaimków osobowych (por. s. 81).
Mimo że intuicja językowa w badaniach dotyczących ewolucji polszczyzny niekiedy zawodzi Kopczyńskiego, w odniesieniu do zaimków wysnuwa słuszny wniosek o wtórności form zaimków z ń (np. o nim, za niego), zauważa, że formy te w ogóle nie występują w najstarszych analizowanych przez niego dziełach, muszą być więc innowacjami językowymi.
Po raz kolejny weryfikuje swoje wcześniejsze rozstrzygnięcia: „Opuszczono w Grammatyce narodowej różnicę między zaimkami ukazującemi, a osobistemi. Nie używano nigdy zakończenia na y, w Zaimku ona w liczbie mnogiej, ale zawsze na e, one. Proste przysłowie: kiedy przyjdziesz między wrony, musisz krakać tak jak i ony. Gdzie ony pisać przez y, nazwano licencją poetycką dla rymu na ony, wrony. Nie wierzyłem ja temu, a szperając po starych xięgach, znalazłem, że i w wolnej mowie, czyli prozie, tak się często pisze. Odkrywszy zaś różnicę między ukazującemi a osobowemi zaimkami, piszę nową tę regułę. Zaimek ona w liczbie mnogiej, gdy jest ukazujący z rzeczownikiem pisze się one, gdy zaś jest osobisty bez rzeczownika pisze się i mówi ony” (s. 83).
5.8. Przyimek
Gramatyk podaje 38 przykładów różnych przyimków użytych w zdaniach, najczęściej frazeologizmach lub sentencjach (np. W czepku rodzić się; Z deszczu pod rynnę; Z małej iskierki, wielki pożar), a w uwagach do nich zauważa jedynie, że mimo swojej niepozorności i nieodmienności przyimek jest tą częścią mowy, która pozwala wyrazić względy myśli niemożliwe do wyrażenia za pomocą kilku jedynie przypadków, podkreśla też, że przyimki narzucają konkretne przypadki rzeczownikom, z którymi się łączą (s. 83–85).
5.9. Słowo (czasownik)
Dość obszerny rozdział Gramatyki języka polskiego poświęcony został słowu. Kopczyński rozpoczyna go uwagami nad wieloznacznością tego rzeczownika: „Bierze się u nas słowo w kilku znaczeniach. Naprzód za przyrzeczenie, np. dałeś słowo, że etc. Powtóre za pismo Święte np. takie jest słowo Boże. Potrzecie, za wszelki wyraz mowny, np. List długi kończę we dwóch słowach: bądź zdrów. Poczwarte, w Grammatyce bierze się za wyraz poświęcony szczególnie znaczeniu działania duszy naszej nazwanego Sądem” (s. 85). Przedmiotem opisu Kopczyńskiego, jest oczywiście słowo w ostatnim z przytoczonych znaczeń. W teoretycznym opisie tej części mowy po raz kolejny ujawnia się filozoficzne podejście Kopczyńskiego do gramatyki i opisu języka. Nazywa słowo „po imieniu najprzedniejszą częścią mowy” (s. 98), stanowiącą kolejny fundament komunikacji międzyludzkiej. Rozdział dotyczący tej części mowy rozpoczyna klasyfikacją, w której wymienia słowa:
Mimo że wszystkie typy słów wymienia Kopczyński na jednym poziomie, zaprezentowana przez niego klasyfikacja nie jest klasyfikacją rozłączną i gramatyk doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Stosuje podział na słowa rzeczowne, które „znaczy sąd o gołej bytności rzeczy jakiej uważanej bez żadnego przymiotu. Takie słowo jedno się tylko znajduje, BYĆ. Takiem słowem nazwał BÓG Imie swoje przed Mojżeszem pytającym się o imie Jego mówiąc: Jam JEST, który Jest” (s. 89), i słowa przymiotne (czyli wszystkie pozostałe).
Kolejny podrozdział poświęca czasowaniu, czyli odmianie słów przez czasy, choć omawia tu inne poza czasowaniem właściwości słowa i pokazuje ich wzajemne zależności. Pisze o trzech trybach: bezokolicznym, oznajmującym i rozkazującym, w obrębie których można mówić o trzech czasach: teraźniejszym, przeszłym i przyszłym (w odniesieniu do trybu rozkazującego mamy do czynienia z naleganiem i nienaleganiem). Warto podkreślić, że Kopczyński zaświadcza brak czasu zaprzeszłego, który uznaje za zbędną w polszczyźnie innowację powstałą pod wpływem języków obcych: „Niektórzy do trzech czasów, dodają czwarty, i nazywają go zaprzeszłym: ale prawdziwie nie masz tylko trzy czasy, przeszły, teraźniejszy i przyszły. Reszta są dodatki do języków obcych stosowane” (s. 101).
W obrębie słów odmienionych przez czasy można wyróżnić trzy liczby: pojedynczą, podwójną i mnogą, w odniesieniu do nich – trzy osoby: pierwszą, drugą i trzecią, a następnie trzy rodzaje: męski, żeński i nijaki (s. 90).
Zaproponowany przez Kopczyńskiego schemat pokazuje ustrukturyzowanie odmiany czasownika i oddaje wielokrotnie werbalizowane przez niego przeświadczenie o regularności języka (zwłaszcza języka polskiego).
Zasadniczą część omawianego rozdziału stanowią przykłady – tablice, w których Kopczyński prezentuje formy poszczególnych typów słów (posiłkowych, niedokonanych itd.) w różnych trybach, czasach, osobach i liczbach. Za każdym razem podaje także imiesłowy od tych słów utworzone. Przykład fragmentu takiej tabeli zaprezentowano na poniższej ilustracji.
5.10. Imiosłów (imiesłów)
Kopczyński wyróżnia i omawia następujące typy imiesłowów:
5.11. Dodatnia, wyrzutnia, zamiennia, przekładnia
Podobnie jak w odniesieniu do imion, również w wypadku słów i imiesłowów Kopczyński omawia ich postaci:
5.12. Przysłówek
Kopczyński zestawia przysłówek z przyimkiem, pokazując różnice między tymi częściami mowy: tak jak przyimek służył imieniu, tak przysłówek służy słowu. W odróżnieniu od przyimka przysłówek jest bardziej rozbudowany („cielistszy”) i może występować zarówno przed słowem, jak i po nim, może też przyłączać ruchome końcówki fleksyjne czasownika („przyrostki), np. dobrzem, dobrześ. Gramatyk wymienia 11 względów (cech), które pozwala wyrazić przysłówek, są to względy:
5.13. Spójnik
Kopczyński twierdzi, że funkcją spójnika jest „spajanie wyrobrażeń w myśli, a wyrazów w mowie” (s. 111). Zdaniem gramatyka nie są one jednak pozbawione znaczenia, w związku z tym mogą wyrażać m.in. warunek (jeżeli, gdyby), podział (czyli, albo), wniosek (zatem, przeto), kres (aż, dotąd), przeczenie (ni, ani). Następnie podaje przykłady i użycie w zdaniu spójników pojedynczych (np. „Mężni, ale niesczęśliwi wojownicy”) i parzystych (np. „Lubo umiesz język z nałogu, atoli ucz się go z teoryi”).
6. Słowotwórstwo (słoworód)
Uwagi nad słowotwórstwem znalazły się w drugiej części gramatyki poświęconej tzw. „wnętrzności języka”. W rozdziale dotyczącym słoworodu omawia Kopczyński techniki tworzenia nowych słów, które nazywa ich źródłami. Jako normatywista podaje też kryteria oceny neologizmów, pojawiających się w polszczyźnie. Jego zdaniem wyrazy mogą powstawać w oparciu o pięć sposobów:
Jako normatywista ocenia neologizmy powstające na gruncie języka polskiego. Szczegółowe błędy w tym zakresie omawia w pracy O poprawie błędów…, tu jednak podaje kilka zasad pomocnych w ocenie neologizmów. Twierdzi na przykład, że neologizmy są potrzebne na oznaczenie nowych desygnatów, jeśli zatem powstaje jakiś przedmiot, musi on zostać odpowiednio nazwany, jeśli jednak istnieje taka możliwość, Kopczyński postuluje raczej wskrzeszanie starych słów niż tworzenie nowych („dziwolągów”). W zabiegach słowotwórczych należy również kierować się wskazówkami dawanymi przez system językowy, tzn. tworzyć słowa na wzór już istniejących, a te które tworzymy, powinny wyraźnie nawiązywać do podstawy słowotwórczej i być czytelne (przejrzyste słowotwórczo). W związku z tym ostatnim postulatem jednoznacznie opowiada się za terminem głoska (‘znaczenie głosu’), a nie litera (która odnosi się do pisania), choć w swojej pracy używa tych terminów wymiennie.
7. Składnia
Rozdział dotyczący składni umieszczono w drugiej części gramatyki. Sam termin składnia definiuje Kopczyński jako „konstrukcja zawisła od myśli” (s. 159). Podstawową jednostką opisu składniowego jest u niego okres, który może być: pojedynczy, podwójny, potrójny lub poczwórny. Zdaniem gramatyka okresy o większym stopniu złożoności są zbyt zagmatwane i nie powinno się ich tworzyć w codziennej komunikacji. Centrum okresu stanowi „słowo w trybie oznajmującym lub rozkazującym” (S. 159). Na potwierdzenie przytoczonej teorii podaje przykłady różnych okresów, przy czym w odniesieniu do okresów pojedynczych wyróżnia okres złożony z wyrazów „istotnych” oraz „istotnych i pobocznych” (s. 160).
7.1. Wyrzutnia, dodatnia, zamiennia, przekładnia, cudzoziemszczyzna
Podobnie jak w odniesieniu do fonetyki i fleksji, również w opisie składni omawia Kopczyński różne „postaci mowy” (s. 164):
7.2. Składnia zgody i składnia rządu
W rozdziałach dotyczących składni zgody Onufry Kopczyński podaje i omawia przykłady zgody między:
W rozdziałach dotyczących składni rządu Onufry Kopczyński omawia:
Warto podkreślić, że termin składnia rządu rozumiany jest przez autora nieco inaczej niż współcześnie jako ogólne wymagania składniowe stawiane przez poszczególne części mowy.
7.3. Składnia szyku
Na przykładzie zdania dotyczącego szczęścia, które utraciła jego ojczyzna, Kopczyński wymienia i omawia konkretne zasady rządzące szykiem w języku polskim:
8. Semantyka
Ważne miejsce w gramatyce Onufrego Kopczyńskiego zajmują zagadnienia semantyczne, gdyż te odnoszą się do znaczenia głosu, czyli jego „duszy”. W części poświęconej zagadnieniom semantycznym, Kopczyński omawia teorię powstania słów, czyli przejawów głosu niosących znaczenie, jako wynik ewolucji języka i jego najdoskonalszy efekt. Zdaniem Kopczyńskiego warunkiem związku słowa z myślą jest ruch, to on leży u podstaw powstania języka, na co dowodem są migi – stanowiące jedną z pierwszych prób wyrażania myśli. Kopczyński wychodzi z założenia, że to właśnie one leżą u podstaw ludzkiej komunikacji i powstały zanim powstał język oparty o głos. O jego pierwotności świadczy także fakt, że do dziś migi są używane przez osoby nieznające danego języka czy osoby niepełnosprawne. Dowodem na ich nierozerwalny związek z językiem jest także to, że nawet komunikując się w sposób standardowy, wspomagamy się właśnie migami (mimiką czy ruchami rąk).
Śledząc ewolucję komunikacji gatunku ludzkiego, Kopczyński stwierdza więc, że najpierw pojawiły się migi, następnie dźwięki, które dopiero potem przeobraziły się w słowa mające znaczenie. Zdaniem gramatyka, w związku z tym, że człowiek jest zbiorem wszystkich żywiołów, potrafi naśladować działania wszystkich jej elementów, czego przykładem mogą być pasterze udający odgłosy różnych zwierząt. Początkiem języka były więc odgłosy natury, które człowiek zaczął naśladować. W związku z czym jako pierwsze powstały wykrzykniki, potem rzeczowniki, a następnie słowa. Język ludzki nie był więc doskonały od samego początku, doskonalił się przez wieki, czemu Kopczyński niejednokrotnie dawał wyraz we wcześniejszych częściach gramatyki.
O doskonałości tego narzędzia komunikacji świadczy przede wszystkim fakt, że pozwala ona wyrazić ludzkie myśli i ten związek między mową i myślą jest znaczeniem: „Myśl jest obrazem rzeczy, mowa jest obrazem myśli. Myśl, złożona jest z wyobrażeń: mowa złożona jest z wyrazów: toć każdy wyraz w mowie, odpowiada wyobrażeniu w myśli” (s. 127). Gramatyk podkreśla też, że znaczenia wyrazów w sposób naturalny uczymy się na dwa sposoby, po pierwsze, przez obserwację świata, po drugie, przez obcowanie z innymi ludźmi.
Osobny rozdział gramatyki poświęca Kopczyński znaczeniu przenośnemu. Gramatyk zauważa, że pierwsze nazwy, które nadawał człowiek były nazwami konkretnych desygnatów, dopiero potem odczuł on potrzebę uogólniania, a zatem jako pierwsze powstały takie rzeczowniki jak pies, czy kot, a dopiero potem ogólna nazwa – zwierzę. Podobnie wtórny charakter mają jego zdaniem znaczenia przenośne, które powstały jako wynik ubóstwa języka i pewnych ograniczeń narzucanych przez system – w związku z tym, że nie jesteśmy w stanie utworzyć tylu nazw, ile jest przedmiotów, osób i zjawisk nas otaczających, wykorzystujemy wyrazy funkcjonujące w języku, nadając im nowe znaczenia przenośne. To właśnie one prowadzą do ubogacenia języka, ich powstawaniu przyświeca więc funkcja estetyczna.
Pozgonne dzieło Onufrego Kopczyńskiego nie spotkało się z tak żywymi reakcjami (zarówno tymi pozytywnymi, jak i krytycznymi), jak jego Gramatyka dla szkół narodowych. O ile wszystkie części gramatyki szkolnej miały kilkanaście wydań w XVIII i XIX wieku, o tyle Gramatyka języka polskiego wydana została tylko raz w 1817 roku w Warszawie. Traktowano ją wprawdzie jako ukoronowanie gramatycznej pracy twórczej Kopczyńskiego, jednak pozostawała w cieniu pierwszego dzieła gramatyka. Zarówno w pracy Piotra Kopki [Kopko 1909], Zofii Florczak [1978], jak i Adama Koronczewskiego [Koronczewski 1961] dokonania Kopczyńskiego na gruncie gramatycznym analizowane są przede wszystkim w odniesieniu do gramatyki szkolnej, tego również dzieła przede wszystkim dotyczyły polemiczne akapity pracy Józefa Mrozińskiego [Mroziński 1822].
Należy jednak pamiętać, że mimo iż samo spojrzenie Kopczyńskiego na naturę języka i mowy oraz metody analizy gramatycznej zaprezentowane w Grammatyce języka polskiego nie różniły się znacznie od tych umieszczonych w gramatyce szkolnej, to właśnie w tym drugim dziele podjął się on ważnego i trudnego zadania oderwania opisu gramatycznego polszczyzny od opisu gramatycznego łaciny i rewizji co najmniej kilkunastu reguł gramatycznych zaprezentowanych w gramatyce szkolnej. Mimo więc, że Grammatyka języka polskiego nie jest w stosunku do Grammatyki dla szkół narodowych dziełem nowatorskim, rewolucyjnym i przełomowym, stanowi kolejny, bardzo ważny krok w ewolucji polskiej myśli gramatycznej.
Gramatyka języka polskiego jest nie tylko niezastąpionym źródłem wiedzy na temat stanu świadomości językowej gramatyka tworzącego na przełomie XVIII i XIX wieku, lecz także ciekawym źródłem do badań z zakresu leksyki i frazeologii wieków minionych oraz etymologii:
DO GRAMMATYKI POLSKIEJ WSTĘP
Kochany Narodzie! Przesiębierzesz razem ze mną poznanie Ojczystego języka i, jako tłumacza myśli twoich, i jako wiecznej imienia twego pamiątki.
Od trzech, przeszło wieków mamy liczne umiejętności i nauki w języku naszym, dla wykształcenia narodu pisane, a nauki językowej czyli Grammatyki właściwie Polskiej nie mamy. W porządku atoli nauk, umiejętność języka na ich czele stać powinna, jeżeli mają bydź przydatne narodowi. Wszystkie działania ludzkie, małeli, wielkieli mają pewne prawa, bez zachowania których, dobremi bydź nie mogą, a cóż sądzić o mowie jako najpiękniejszej i najpospolitszej sprawie człowieka, mając wrodzoną w duszy wyniosłość, dążącą do działania coraz doskonalszego, wstydzilibyśmy się zostać na najniższym stopniu mowy pełnej grubych błędów, prostactwa, ciemności, a uprzykrzania słuchaczom. Chcielibyśmy raczej piąć się do owego wymowy stopnia, na którym ludzie znający i zachowujący językowe prawa, tłumaczą się poprawnie, jasno, kształtnie i rozkosznie. Cóż jest za sposób pozbycia się złych, a nabycia dobrych mówienia nałogów? Oto postrzeganie i naśladowanie tych, którzy lepiej mówią i piszą. Wszystkich postrzeżeń ani jeden, ani razem uczynić nie może: jestto lat i towarzystw dzieło, które w porządną naukę obrócone, i przed oczy naśladowców w krótkim zbiorze wystawione daje poznać i wady, i przymioty języka, a wyciągnionemu z przykładów prawidłami, uzbraja każdego do chronienia się złego, a do naśladowania dobrego.
Takie to teraz KOCHANI ZIOMKOWIE przedsiębierzemy dzieło. Po pilnem przebieżeniu tych grammatycznych spostrzeżeń wniesiemy sobie jak nam są istotnie potrzebne do poprawy zaciągnionych z pospolitego nałogu błędów. Wtedy poznamy, jak się nie zgadza z prawdą gminne mniemanie, że urodzony Polak popolsku i bez Grammatyki umieć musi.
Nad ten gruby niezmiennie przesąd jest jeszcze szkodliwsze mniemanie, że mowa nasza nie zasługuje nawet na imię języka, ponieważ jest grubą ubogą i nieprawidłową. Co za grammatyczne bluźnierstwo, co za dziecinna niewiadomość ojczystych rzeczy. Któż Cię to uzuchwalił taki wyrok zmyślić i ogłosić? Wyrok, który jest największą tamą doskonalenia u rodaków języka i utwierdzenia cudzoziemskiego o nim przesądu? Jak się godzi nieznajomą sądzić sprawę? Jak przystoi tak okrutny na sławę narodu wydawać wyrok? Dla którego znakomitsze w kraju osoby przez pogardę własnego wolą mówić i pisać językiem cudzoziemskim. Któż te szkodliwe przesądy, kto te ohydne mniemania przełamie i wykorzeni? Kto wysoką zacność mowy naszej okaże?
KOCHANI RODACY! Nie śmiem zdaniem mojem uprzedzać waszego sądu. Stawiam tylko przed oczy wasze zbiór krótki postrzeżeń nad językiem Ojczystym: wniźdźcie w ich jasną i rzetelną prawdę, w po wydanym narodowym wyroku otworzą się swojskie i cudzoziemskie oczy, a niewiadomość i zazdrość zamknie usta.
Jeszcze jedna uwaga niechaj wesprze potrzebę wydania tego dziełka. Losy bytu naszego bardzo go chylą ku zgubie i język też za sobą ciągną. Jeżeli sąsiedztwo cudzoziemców tyle czystości ujęło naszemu językowi, czegoś się lękać od spojenia. O! Miłości ojczyzny! O! Żądzo narodowej sławy! O! Zacności polskiego języka! Czyliż razem z odmianą panów ziemi ginąć macie? Dwa słynne przykłady Greków i Rzymian nie dadzą nam rozpaczać o nieśmiertelności naszego imienia. Wymazane są z Jeograficznej karty dwa te najsławniejsze narody, a imie ich w porządku historii politycznej i moralnej błysczy przed wszystkiemi. Cóż im tę sławę zjednało? Język. Język pełen umiejętności, pełen wdzięku, pełen mocy, malujący najbliżej i najjaśniej najskrytsze rozumu i serca tajniki. Czy nasz Słowiański, odnóżek blizko do tych wzorcowych mówi przystępuje, koniec postrzeżeń naszych dowiedzie. Języki są kluczem nauk, kluczem języków są Grammatyki. Bez grammatycznego rozbioru, język jest rodakowi nawet obcy, martwy i umarły, ani jego obfitość, ani niedostatek, ani moc albo słabość, ani gładkość albo chropowatość, ani regularność ani nieforemność nie da się poznać, póki pod sznur grammatycznych prawideł podciągnionym nie będzie. Zaczem i dla korzyści doczesnej, i dla nieśmiertelnej imienia Polskiego sławy, malujmy prawdziwy obraz naszego Języka.
Przed malowaniem obrazu tego zrobmy wprzód rys jego ogólny, żebyśmy jaśniej i porządniej w działaniu naszem postępowali.
Jak język nasz składa się z trzech części: z głosu, z myśli i pisma; tak nauka o nim czyli Grammatyka, na takież części dzielić się będzie.
W porządku przyrodzonym myśl jest pierwsza, głos drugi, pismo trzecie, w porządku grammatycznym rozbierającym język, głos jest pierwszym, myśl jest druga, pismo jest trzecie. Chcąc tedy dokładnie, a porządnie poznać cały język, trzeba pilną a głęboką uwagą przypatrywać się tym wszystkim trzem częściom, już osobno każdej, już łącznie jednej z drugą, bo wszystkie ściśle są między sobą spojone. Pierwsza wpadnie w oczy powierzchowność języka, czyli mowa ustna, druga wnętrzność tej mowy, czyli znaczenie, trzecia, ręczne tej mowy malowanie: wszakże jednak część w drugą często wpadać będzie.